24.

Wtorek spędziłem w swoich czterech ścianach. Nie robiłem zbyt wiele. Większość czasu przeleżałem na łóżku, słuchając muzyki z publicznych playlist Michaela. Niewiele jadłem, czym przyprawiłem rodziców o dodatkowe zmartwienia. Jack regularnie sprawdzał, jak wygląda moje samopoczucie. Wieczorem przyszła Maggie, która próbowała mnie pocieszyć, jednak niewiele to dało. Zaproponowała, abym spędził czas z nią oraz bratem, dlatego niechętnie wyczołgałem się ze swojego pokoju do salonu, gdzie we trójkę obejrzeliśmy drugą część „Sekretne Życie Zwierzaków Domowych". Pogodny duch filmu animowanego nie poprawił nastroju, ale doceniłem ich chęci. Informacja doszła do Ashtona, dlatego on w ciągu dnia pisał wiadomości, ponieważ nie zjawiłem się w szkole. Mama przeraziła się moim porannym stanem, bo posiadałem ogromne cienie pod oczami oraz napuchniętą twarz, więc poleciła, żebym został w domu. Ashley wykazała się swoim gołębim sercem i również wyraziła zainteresowanie, kiedy tylko zarejestrowała brak mojej osoby w ławce podczas lekcji biologii . Poinformowała, że Calum wcale nie trzyma się lepiej, czego dowiedziała się od Beatrice, która towarzyszyła chłopakowi większość dnia.

Ucieczka Michaela uderzyła we mnie bardzo mocno. Wręcz wwierciła się w umysł, siejąc spustoszenie. Nieustannie towarzyszy stres, przez który nie mogę zmrużyć oka oraz zaciska pętle na żołądku, dlatego nie posiadam apetytu. Wylałem wiele łez z zatroskania. Nieustannie sprawdzałem aktywność Michaela w mediach społecznościowych z nadzieją, że zobaczę pieprzoną zieloną kropkę obok zdjęcia profilowego, która potwierdzi, że żyje.

Nie mogę przestać o nim myśleć. Nie chodzi wyłącznie o to, że w pewnym sensie zostaliśmy kochankami. Mamy z Michaelem głębszą relację, aniżeli to zauroczenie. Znamy się od kołyski, a więc szmat czasu. Przeżyliśmy wiele wzlotów oraz upadków, ale zawsze przewijaliśmy się w swoich życiach. Gdy nadchodziła potrzeba porozmawiania, odzywaliśmy się. W tym momencie nie posiadam żadnych możliwości, aby nawiązać z nim kontakt. Przepadł niczym kamień w wodę. I nie mam pojęcia, czy jeszcze kiedykolwiek go zobaczę.

Napisałem do niego kilka wiadomości z nadzieją, że odczyta tekst chociażby z panelu powiadomień, ponieważ wszystkie doszły. Było to światełko w tunelu, bo oznacza to, że posiadał zasięgu oraz dostęp do Internetu w komórce, co zwiększa szanse na odnalezienie chłopaka przez policjantów. Karmię się optymizmem, który pojawił się w tamtym momencie.

Dzisiejsza noc była lżejsza niż poprzednia, jednakże przed snem wypiłem trzy kubki z melisą na uspokojenie. Prawdopodobnie ilość napoju sprawiła, że łatwiej przyszedł sen. Rano czułem się w miarę dobrze, jak na sytuację, w której się znajduję, dlatego ogarnąłem się i przyszedłem do szkoły. Właściwie to mama odwiozła mnie pod same wejście, całą drogę wertując temat samopoczucia psychicznego. Było to zarazem urocze oraz doprowadzające do szału, jednak schowałem negatywne emocje głęboko w sobie, aby nie sprawić rodzicielce przykrości.

Wchodząc do szkoły, dostrzegam plakat rozwieszony na drzwiach wejściowych. Informuje on o zaginięciu jednego z uczniów, czyli Michaela Clifforda. Ogłoszenie zawiera aktualne zdjęcie nastolatka oraz krótki opis wyglądu, do którego powstania przyczyniłem się, ponieważ wyznałem rodzinie, że prawdopodobnie byłem osobą, która widziała go ostatni raz przed ucieczką. Pominąłem wszelkie pikantne szczegóły (jeśli mogę to ująć w ten sposób), skupiając się na konkretach, interesujących policję. Daryl spisał moją wypowiedź na kartkę i zawiózł to na posterunek.

Rodzice nie potrafią pozostać obojętni wobec tych wydarzeń, ponieważ z Michaelem posiadają dobre relacje. Nie powinno to nikogo dziwić, skoro spędziłem z chłopakiem znaczącą część dzieciństwa. Zawsze traktowali go odpowiednio oraz posiadali wyłącznie życzliwe intencje.

Wszyscy uczniowie szkoły oficjalnie dowiedzieli się o tym we wtorkowy poranek, ponieważ dyrekcja zorganizował apel ze szkolnym psychologiem. Od Ashtona wiem, że przeprowadzono to bardzo profesjonalnie oraz odpowiednio.

Mieszam się w tłum. Kieruję się w stronę swojej szafki. Myśli są zagłuszane przez hałas, który tworzą uczniowie. Pragnąłem wrócić do szkoły, ponieważ będę mógł skupić się na innych rzeczach. Nie chciałbym zwariować, nieustannie rozgrzebując jeden temat.

Dostaję się do miejsca, które sam wyznaczyłem. Wyciągam z szafki trzy zeszyty, które powinny starczyć na cały dzień oraz jedną książkę. Pozostają jedynie trzy minuty do dzwonka, więc idę do klasy, w której odbywają się lekcje z nauk społecznych. Drogę pokonuję w przyspieszonym tempie, aby nie spóźnić się.

Z daleka pod klasą dostrzegam Ashtona Irwina, który siedzi pod ścianą na podłodze. Gdy dostrzega mnie w zasięgu wzroku, wręcz zrywa się z miejsca. Posyłamy sobie słabe uśmiechy, ponieważ w aktualnym momencie nie stać mnie na więcej. Osiągam tym szczyt możliwości na daną chwilę.

- Hej - witam się. Staram się użyć chociażby najmniejszych pokładów entuzjazmu.

- Hej. - Stajemy naprzeciwko siebie. - Jak się czujesz? - dopytuje z troską, wymalowaną na twarzy.

- Mam być szczery czy miły?

Ashton ciężko wzdycha z bezradności, słysząc odpowiedź. Przez chwilę stoimy w ciszy, ponieważ niosę za sobą wyłącznie szare chmury. Chłopak zna wszelkie szczegóły mojej relacji z Michaelem i wie, dlaczego zachowuję się w ten, a nie inny sposób. Jest on jedyną osobą, której zwierzam się regularnie z tego, co dzieje się między naszą dwójką, dlatego posiada pełny obraz całej sytuacji z mojej perspektywy. Wie, że serce dzisiejszego poranka zakleiłem plasterkami, żeby przestało krwawić, ale rany pozostają. Nie goją się. Wydaje się, że otwierają się za każdym razem, kiedy tylko myślę o tej sytuacji. Nie potrafię tego przeboleć. Nieustannie przynoszą cierpienie.

Wtedy stawa krok w moją stronę, zmniejszając dystans między nami. Zamyka mnie w braterskim uścisku, jakby chciał wykazać wsparcie ze swojej strony. Odwzajemniam objęcie, chociaż kilka ciekawskich spojrzeń zostaje skierowane w naszą stronę. Olewam to, ponieważ jeszcze nie wszyscy ludzie rozumieją, że mężczyźni mogą również wyrażać swoje uczucia w sposób bezpośredni.

- Będzie dobrze, Luke - mówi. - Musisz tylko w to uwierzyć.

- Nie jest to łatwe.

- Wiem - odpowiada. - Pamiętaj, że masz jeszcze mnie. Zawsze ciebie wysłucham, jeśli zaistnieje potrzeba oraz wesprę na tyle, na ile mogę.

- Dzięki, Ashton. - Uśmiecham się lekko, zamykając nas w szczelniejszym uścisku.

- Nie masz za co.

Odsuwamy się od siebie w momencie, kiedy dzwoni dzwonek na lekcje, a ja jestem wdzięczny za ludzi, których mam w swoim życiu.

~*~

Siedzę na trawniku na terenie szkoły. Zajmuje miejsce w połowie skąpane w cieniu. Temperatura sięga powyżej dwudziestu pięciu stopni, więc był to dobry wybór. Spożywam schłodzony napój energetyczny, który niekoniecznie lubi moje serce, ale nie mam głowy, aby zasuwać do najbliższej kawiarni po mrożoną kawę. Odzywa się dzisiaj we mnie wyjątkowy leń, ponieważ nawet nie miałem ochoty stać w kolejce na stołówce, aby zakupić sobie chociażby kanapki, dlatego podkradam Ashtonowi sałatkę, którą przygotowała mu mama. (Zdradzę wam sekret - Ashton to maminsynek, jakich mało) Również zjedliśmy batona na połowę, którego oczywiście on zakupił wcześniej w szkolnym automacie z przekąskami.

Zapewne wspominałem o tym, ale powtórzę się - Ashton to anioł, a nie człowiek.

Nasza rozmowa kręci się wokół szkoły oraz osób, które do niej uczęszczają. Robimy to dosyć dyskretnie, aby nikt nas nie podsłuchał. Niepotrzebne są nam kolejne problemy w życiu, a zarazem nie potrafimy się oprzeć, żeby nie przedyskutować plotek, które mamy w posiadaniu. Pokusy są zbyt silne, a my stanowimy tylko dwójkę nastolatków. Ulegamy bardzo łatwo niewinnym grzeszkom.

- Hej. - Przerywa damski głos. Chwilę później dociera do nozdrzy intensywny zapach nikotyny. Beatrice zajmuje miejsce na trawniku. Siada naprzeciwko naszej dwójki, podkurczając nogi. Opiera się o kolana brodą.

- Hej - wita się Ashton, kiedy przeżuwam kolejną porcję jego sałatki. - Co tam?

- Chujowo, ale stabilnie. - Uśmiecha się niemrawo. - A jak u ciebie, Luke? - Spogląda w moją stronę.

- Podobnie. - Próbuję się uśmiechnąć, jednak nie wychodzi to dobrze. - Chociaż dzisiaj jest lepiej niż wczoraj. Staram się nie popaść w obłęd. - Rozwijam wypowiedź.

- Podobnie jak Calum. - Wzdycha, bawiąc się trawą.

- Widziałaś się z nim?

- Spędziliśmy razem ostatnie dwa dni - odpowiada, skubiąc koniczynkę, którą zerwała. - W poniedziałek wyciągnęłam go ze szkoły po trzeciej lekcji, bo nie myślał trzeźwo. Znajdował się w istnym szale i bałam się, że zrobi komuś krzywdę. Zaciągnęłam go siłą do domu, gdzie wypalił paczkę fajek przed osiemnastą. Siedziałam z nim, bo obawiałam się, że rozniesie mieszkanie w pył. Wtorek spędził w domu za moją namową, bo dalej był chodzącą bombą. I cóż, wieczorem wybuchnął, ale nie złością tylko płaczem. Dotarło do niego, co się wydarzyło.

Zapadło milczenie, podczas którego wróciłem w zakamarki umysłu. Sięgnąłem po swoje doświadczenia, które wydają się odległe od tych, należących do Caluma, aczkolwiek posiadamy wspólny mianownik - Michael Clifford. Każdy z nas przeżywa to na swój sposób, który ukierunkowuje w głównej mierze charakter oraz typ relacji, łączący nas z chłopakiem.

Wypowiedź dziewczyny wybudza we mnie emocje. Były one jedynie ochłodzone, ale nie wygasły całkowicie. Tępy ból przeszywa serce, jakby ktoś wsadzał niewidzialny nóż w klatkę piersiową. Posiadam otwartą ranę, z której nie wypływa krew, ale przeżywam męczarnie. Skupiam się na oddychaniu. Nie pozwalam sobie na łzy, ponieważ nie mam siły na płacz. Wbrew pozorom czynność wyssała ze mnie wszelkie pokłady energii, które posiadałem. Szlochanie jest bardzo męczące, ale nie tylko fizycznie, co i psychicznie. Psychikę mam bardzo obciążoną, więc nie chciałbym dodatkowych ciężarów.

- Luke, wszystko w porządku? - Martwi się Ashton, przyglądając się mojej osobie z troską wypisaną w oczach. - Nie wyglądasz dobrze, stary.

Biorę głęboki wdech, którym uspokajam drżenie. Mam chwilę słabości, więc próbuję wrócić na poprzednie tory.

- Jest okej - zapewniam, siląc się na uśmiech, którym mógłbym potwierdzić swój stan. - Próbuję utrzymać zimną krew, ale łapią mnie momenty, kiedy noga potyka się o kłody. Rozumiecie, o co chodzi.

- Jeśli czujesz się źle to nie powód do wstydu - odpiera Beatrice. Obydwoje utrzymujemy kontakt wzrokowy. - Nie jest to wydarzenie, z którym spotykasz się w życiu codziennym. Masz prawo przeżywać to na swój sposób, a w szczególności, że jesteście z Michaelem w bliskich relacjach.

- Próbuję wrócić do normalnego funkcjonowania, ponieważ mogę poświecić uwagę innym rzeczom. Siedząc w domu myślę wyłącznie o jednym, a nie chcę popaść w obłęd - tłumaczę. - Mam skłonność do nadmiernego myślenia.

Zagłębiamy się w inne tematy za moją namową. Próbujemy zapomnieć o przykrej sytuacji, w której znajdujemy się. Nie oznacza to, że chcemy całkowicie wyrzucić to z głowy, a wyłącznie odpocząć przez krótki czas od dręczących rozterek. Wszyscy to przeżywamy w mniejszym albo większym stopniu, ponieważ to nasz rówieśnik oraz osoba, z którą codziennie mijamy się w szkole, jeśli wykluczymy wszelkie łączące nas relacje. Pomysł ucieczki z domu mógłby przyjść każdemu z nas do głowy. Czasami wystarczy niewielki impuls, żeby zapakować manatki i wyjść z rodzinnego gniazda. W przypadku Michaela był to długi proces, do którego nie potrafił znaleźć innego rozwiązania.

Zniknięcie chłopaka sprawiło, że nasze światy lekko rozleciały się. Wszyscy doszliśmy (albo dalej dochodzimy) do pewnych wniosków, które nie przyszłyby do głów w normalnych warunkach. Zrozumieliśmy pewne życiowe aspekty. Dostaliśmy potocznie zwaną szkołę życia, aczkolwiek poprzez bardzo przykre wydarzenie. Ono odciska piętno w młodych umysłach z przytupem.

Karmię się nadzieją, ponieważ tylko ona pozostawia szanse na lepsze jutro. Idzie ona w parze z wiarą (aczkolwiek odróżnijcie wiarę od religii!), aby rzeczywiście to lepsze jutro nadeszło.

__________

Właściwie toooo chyba nie mam niczego do powiedzenia. Zwyczajnie oddaję rozdział w wasze ręce. Mam nadzieję, że się nie zanudziliście, ale mamy tak zwaną ciszę przed burzą😌

Komentujcie i zostawiajcie votes! ❤️

FajnaSosna xxx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top