2.
- Luke, masz kartę czy znowu zapomniałeś? - pyta mama, kiedy wysiadam z samochodu.
- Wziąłem. - Zakładam plecak na ramiona, stojąc na chodniku przed szkołą. Poranne promienie słoneczne świecą prosto w zaspane oczy, przez co mrużę powieki, aby bez przeszkód móc patrzeć na kobietę za kierownicą.
- Pokaż.
Wzdycham, wyciągając telefon z kieszeni jeansów. Zdejmuję etui, za którym kryje się moja karta. Pokazuję mamie przedmiot, na którego punkcie jest przewrażliwiona. Kiedyś zdarzyło się zgubić jedną sztukę i panikowała ona przez cały dzień, chociaż na koncie miałem wtedy jedynie trzy dolary. Niejednokrotnie zapomniałem wziąć jej z domu, a potem cały dzień głodowałem w szkole albo zapożyczałem się u znajomych, żeby móc kupić sobie jedzenie. Od tych niefortunnych zdarzeń rodzicielka codziennie sprawdza, czy posiadam kartę przy sobie albo drugie śniadanie zapakowane w plastikowe pudełko. Wręcz ma obsesję na tym, żebym nie pomijał posiłku w szkole.
- Dobrze. - Uśmiecha się z ulgą, dostrzegając, że nie umrę dzisiaj z głodu. - Do zobaczenia i miłego dnia!
- Nawzajem i na razie - żegnam się, zamykając drzwi auta. Mama macha dłonią na odchodne, więc odmachuję, kiedy ona odjeżdża w kierunku swojego miejsca pracy. Jest ona nauczycielką matematyki, ale na szczęście pracuje w innym liceum niż w tym, w którym uczę się ja oraz mój starszy brat Jack, chociaż Jack ma w to wyjebane, mówiąc kolokwialnie. Natomiast ja posiadam komfort psychiczny, nie musząc widzieć mamy przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. Nie zrozumcie mnie źle! Kocham ją, ale nawet od rodziny potrzeba odpoczynku. Inaczej wszyscy zagryźlibyśmy się dawno temu.
Ruszam w stronę wejścia do szkoły. Wiosenne słońce ogrzewa tył moich pleców, które są okryte materiałową kurtką. Dłonie trzymam w kieszeniach. Jestem trochę zmęczony ze względu na niewyspanie. Michael wyszedł z mojego domu około dwudziestej drugiej, bo dopiero o tej godzinie skończył ten nieszczęsny referat, nad którym koniec końców obydwoje się głowiliśmy, ponieważ temat wymagał więcej myślenia i szukania materiałów niż można byłoby się spodziewać na pierwszy rzut oka. Zanim spakowałem się do szkoły, umyłem się oraz położyłem do łóżka, wybiła północ. Następnie próbowałem zmusić siebie do spania, kręcąc się z jednego boku na bok. Zasnąłem dopiero wpół do drugiej w nocy, a więc spałem około pięciu godzin, co dla mojego organizmu stanowi zbyt małą dawkę energii. Dlatego dzisiejszego poranka mam sine wory pod oczami oraz opóźnione reakcje na bodźce. Zapowiada się wspaniały poniedziałek.
Wchodzę w tłum na korytarzu, aby dostać się do swojej szafki, gdzie czeka na mnie mój najlepszy przyjaciel. Dopisało nam szczęście, że trafiliśmy na szafki w tym samym korytarzu, a nawet rzędzie, więc to częste miejsce naszych wspólnych spotkań.
Mija około trzech albo czterech minut, zanim dochodzę na miejsce. Dostrzegam, że przyjaciel również zmierza w tę stronę, więc również musiał niedawno przybyć do szkoły.
- Siema. - Zbijam z nim piątkę, gdy stajemy naprzeciwko siebie.
- Siema.
Poznajcie Ashtona Irwina, czyli mojego najlepszego kumpla od ósmego roku życia, chociaż znamy się od początków podstawówki. Zawsze mieliśmy koleżeńskie relacje, bo uczyliśmy się w jednej grupie, jednak to Michael stanowi przyjaciela z dzieciństwa. Znaliśmy się od kołyski, więc ciężko było nam się początkowo rozejść w szkole. Znaliśmy tylko siebie, dlatego przez pierwszy rok nauki stanowiliśmy papużki nierozłączki. Obydwoje potrzebowaliśmy rozeznania się w terenie, aby móc rozłączyć się. Clifford pierwszy wyszedł ze strefy komfortu, kiedy na placu zabaw poznał dzieciaki ze starszych klas. Niezbyt przepadałem za nimi, więc musiałem znaleźć nowego kompana do zabaw. Chłopiec z jasnymi loczkami stanął na mojej drodze. Poznaliśmy się lepiej i zaprzyjaźniliśmy się. Od pierwszej zabawy w ganianego z Ashtonem, zaczęliśmy się z Michaelem usamodzielniać w szkolnym życiu. Każdy z nas znalazł nowych kolegów oraz koleżanki, z którymi spędzaliśmy czas w podstawówce oraz poza nią. Przyszło to naturalnie i nikt nie ma nikomu tego za złe. Nasz kontakt wtedy trochę podupadł i właściwie nigdy nie wróciliśmy na tory najlepszych przyjaciół. I zapewne nie wrócimy.
Ashton to chłopak o szczupłej sylwetce oraz wysoki, jednak niższy ode mnie o kilka centymetrów. Posiada więcej mięśni, które wyrabia sobie podczas lekcji wychowania fizycznych. Chyba stanowi jedyną osobę, która rzeczywiście cokolwiek robi na tych lekcjach, ale przynajmniej może się pochwalić dobrą kondycją. Irwin wyróżnia się włosami, skręcającymi się w loki, jednak mocno przyciął fryzurę w wakacje. Posiada szeroki uśmiech, przy którym ukazuje dołeczki w policzkach. Charakterystycznym element to bandama związana na głowie, która podtrzymuje niesforne kosmyki włosów.
- Jak tam? - dopytuje, blokując telefon.
- Jakoś żyję, chociaż ledwo. - Otwieram szafkę, gdzie znajduje się wiele śmieci oraz książek. Sięgam po podręczniki, które przydają się przez kolejne trzy lekcje. - A ty?
- Muszę tobie coś powiedzieć. - Drapie się po głowie, będąc lekko zmieszanym.
- Coś się stało? - Marszczę brwi, zamykając metalowe drzwiczki zanim z wnętrza wypadłyby papiery.
- Wyszedłem wczoraj z Beatrice...i dołączyła do nas Ashley.
Beatrice to najlepsza przyjaciółka Ashley, ale zdecydowanie się od niej różni. Beatrice jest wysoka oraz chuda. Farbuje włosy na głęboką czerń, a przednie pasemka są intensywnie czerwone. Wyróżnia się stylem, idąc przez korytarz. Uwielbia łańcuchy przy ubraniach, kabaretki oraz glany. Jej makijaż składa się z mocno pomalowanych ust oraz grubych kresek, które uzupełnia wachlarz sztucznych rzęs. Najzabawniejszy jest fakt, że nieliczni znają jej gust muzyczny, który zdecydowanie odbiega od jej sposobu bycia. Uwielbia ona One Direction razem i osobno, na których koncerty jeździ po całej długości Kalifornii, a wraz z nią Ashley. Mimo drapieżnego stylu, którym odstrasza babcie w autobusach, stanowi bardzo dobrą dziewczynę oraz koleżankę.
- Nie chcę, żebyś był zły, że próbuję zabrać tobie dziewczynę, jednak ona pojawiła się niespodziewanie i miała posiedzieć z nami kilka minut, a spędziliśmy pół dnia. Straszne mi głupio, bo mogłem zaprosić ciebie, jednak nie przyszedł mi ten pomysł do głowy. Przepraszam, że tak wyszło.
- Oh. - Wymyka mi się. - Nic się nie stało - dodaję szybko, chociaż to niezbyt dobrze wygląda. Jest mi przykro, że tak się stało.
Miałbym okazję spędzić z Ashley czas poza szkołą, a to nie zdarza się często. Ludzie w tej instytucji oraz poza nią zachowują się inaczej. Chciałbym poznać dziewczynę bliżej, aby wiedzieć, czy zagłębianie się oraz zaangażowanie w relację ma sens. Przyjaźnimy się, ale właściwie niezbyt dobrze się znamy. Spędzamy razem czas wyłącznie w szkolnym budynku, a tutaj każdy zakłada maski. Rzadko kiedy ktoś pokazuje prawdziwego siebie. Dopiero zaczynając się spotykać, odkrywasz osoby od drugiej strony; tej szczerej oraz prawdziwej.
Jednak wiem, że Ashton jest wobec mnie szczery. On nie potrafi kłamać. Gdyby rzeczywiście sytuacja wyglądała inaczej niż on mówi, potoczyłoby się to inaczej. Ashton od początku próbuje zbliżyć mnie do Ashley. Robi wszystko, abyśmy mieli chociaż okazję do krótkiej rozmowy. Czasami przesadza, ale nie winię go o to. Stara się być najlepszym przyjacielem oraz pragnie nieść pomoc.
- Nie jesteś zły? - pyta, pozostając zakłopotanym.
- Nie - odpowiadam, wkładając podręczniki do plecaka. - Stało się. I tyle - dodaję, próbując utrzymać neutralny ton, chociaż bardzo agresywnie wrzucam książki do torby, ale blondyn nie zauważa tego, co idzie na moją rękę. Czasami zachowuję się, jak królowa dram.
- To dobrze.
- Ale mam jedno pytanie. - Zapinam zamek oraz zakładam plecak na ramiona. Chłopak unosi brew w pytającym geście. - Od kiedy wychodzisz z Beatrice? Czy coś jest na rzeczy? - Zaskakuję go, bo roztwiera usta w zaskoczeniu.
- Oszalałeś? - śmieje się. - Wczoraj wyszło spontanicznie, że umówiliśmy się. - Rozwija myśl.
- Nie wierzę tobie. - Podpuszczam go, uśmiechając się łobuzersko.
- Naprawdę! - Wyrzuca ręce w powietrze. - Wstawiła na Instastory kafelek z pytaniem, czy ktoś ma ochotę wyjść na papierosa, więc napisałem do niej, że mogę się z nią spotkać - opowiada, a jego słowa brzmią wiarygodnie, więc nie naciskam więcej.
- A od kiedy palisz? - dopytuję, kiedy zapuszczamy się głębiej w korytarze liceum. Mieszamy się z innymi nastolatkami, którzy również pogrążają się we własnych rozmowach.
- Nie paliłem - zaprzecza, dotrzymując mojego tempa kroku. - Ashley też nie paliła. Beatrice potrzebowała wymówki, żeby wyjść z domu i móc zapalić bez podejrzeń. Napisałem i umówiliśmy się w parku, gdzie schowaliśmy się w krzaczorach, żeby nikt nas nie widział. Wtedy zadzwoniła Ashley, z pytaniem czy propozycja dalej aktualna, ponieważ nudzi się, więc przyszła i posiedziała z nami.
- Nie sądziłem, że dogadujesz się z Beatrice.
- Nie gadamy często, ale nie miałem niczego do stracenia, bo wiedziałem, że w niedzielę nie ruszysz tyłka dalej niż do kuchni i z powrotem do łóżka, zahaczając o łazienkę.
- Michael wczoraj przerwał mój święty spokój - rzucam od niechcenia, chociaż gdyby nie Clifford, nie miałbym wydrukowanego w plecaku referatu, co wiązałoby się z oceną niedostateczną. W głębi duszy jestem mu wdzięczny bardziej, niż on za zrobione mu zadań z matmy.
- Znowu ratowałeś mu tyłek?
- Mieliśmy układ, więc nie do końca.
- Jaki układ?
- Zrobiłem mu matmę, a on napisał mi referat.
- O kurwa, zapomniałem o tym referacie. - Przypomina sobie chłopak. - Historię mam ostatnią. Myślisz, że zdążę cokolwiek napisać?
- Wyślę tobie zdjęcie na tej lekcji, bo na kolejnej muszę go oddać, ale musisz pozmieniać coś.
- Zawsze się zmienia wszystko, tylko debile tego nie robią.
- Co teraz masz?
- Hm...Psychologię - odpowiada po dłuższej chwili namysłu. - A ty?
- Biologię - mówię, kiedy stajemy na rozdwojeniu korytarzy. - Widzimy się na długiej przerwie?
- Jasne.
- Więc na razie - żegnam się.
- Nara.
Chłopak odchodzi w głąb przeciwnego korytarza. Ja zagłębiam się w szkolne skrzydło, gdzie odbywają się przedmioty przyrodnicze. Jest to chyba najbardziej obszerny teren szkoły. Znajduje się tutaj wiele sal lekcyjnych, schowków oraz prezentacji związanych z otaczającym światem.
Mam neutralne stosunki z tymi szkolnymi przedmiotami. Staram się na zaliczeniach dać z siebie wszystko, chociaż nie poświęcam wiele czasu na naukę tych rzeczy. Jedne sprawdziany idą lepiej, drugie gorzej. Nie każdy materiał podejdzie pod mój gust. Ze względu na dobre stopnie z matematyki, najlepsze wyniki mam z fizyki. Następna w kolejce jest geografia, bo szybko ją przyswajam. Chemia z biologią stoją na jednym miejscu na podium. Niezbyt przepadam za tym. Jedynym plusem jest to, że na lekcjach siedzę z Ashley, która uwielbia te przedmioty, więc z entuzjazmem tłumaczy oraz wykonuje doświadczenia ze mną. Właściwie gdyby nie ona zapewne ledwo zdawałbym z tych zajęć, a tak to czasami wychodzę ponad przeciętną.
Wchodzę do sali biologicznej, gdzie znajduje się znacząca część grupy. Ashley zajmuje miejsce przy wspólnym stanowisku, rozmawiając z koleżankami z tylnej ławki. Dzisiaj jest ubrana w opinające, jasne jeansy oraz białą koszulę, na którą nałożyła bluzę bez kaptura w kolorze pudrowego różu. Włosy są zarzucone do tyłu, a jej buzia jest odsłonięta. Chyba każdy potrafi przyznać, że jest ona uroczą oraz śliczną dziewczyną. Gdyby była bardziej śmiała, mogłaby mieć chłopaków na pęczki.
- Cześć - witam się, siadając przy ławce. Posyłam blondynce ciepły uśmiech, który odwzajemnia, wcześniej odwracając głowę w moją stronę.
- Hej, Luke - odpowiada, obracając ciało w moją stronę.
Odbywamy krótką rozmowę z koleżankami za nami, zanim zaczynamy lekcję. Gdy wchodzi nauczyciel, automatycznie obracamy się przodem do tablicy, na której został zapisany temat dzisiejszej lekcji oraz strona z podręcznika. Więc kolejny zwyczajny dzień.
__________
Oficjalnie zaczynamy przygodę z ,,Youth"! Jestem bardzo podekscytowana, serio!
Mała informacja o terminie dodawaniu rozdziałów:
Będą wtedy, kiedy po prostu napiszę. Średnio u mnie potrzeba od 7 do 14 dni na napisanie rozdziału, jednak są pewne kwestie, które muszę jeszcze intensywnie przemyśleć, bo zastanawiam się, czy nie pisać krótszych rozdziałów oraz mniej, a rozbić historię na dwie części, czy jednak zostać przy jednej książce, ale zapewne wtedy z dłuższymi rozdziałami oraz trochę większą ich ilością. Pomyślę o tym w tygodniu, rozpisując dokładniej plan w Wordzie albo notatniku w telefonie. Dam wam znać, co i jak, jednak nie obiecuję, że dowiecie się tego w notatce w kolejnym rozdziale, a może trochę później.
Okej, to chyba wystarczy mojego przynudzania
Komentujcie i zostawcie votes! <3
FajnaSosna xxx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top