17.

Maj rozpieszcza piękną pogodą, która rozleniwia wszystkich uczniów. Nikomu niespieszno, aby wracać do szkoły. Wyjątkowo obijamy się na zajęciach, a nauczyciele próbują wskrzesić w nas resztki chęci do nauki, jednak nie rozumieją, że wszelkie zasoby wyciągali od pierwszego września. Każdemu kiedyś kończy się motywacja. Nastolatkowie uciekają ze szkolnego budynku na zewnątrz, żeby chociażby pospacerować po okolicy w beztrosce.

Ashley wyciągnęła mnie na rundkę wokół terenu szkoły, abyśmy orzeźwili swoje umysły, jednocześnie nie musząc przebywać wśród oparów tytoniu. W drodze częstujemy się żelkami z kwaśną posypką, które zakupiliśmy w pobliskim sklepie spożywczym. W ten sposób minęła nam połowa długiej przerwy, dlatego powoli wracamy na palarnię, gdzie zostawiliśmy naszych przyjaciół. Ashton został w tamtym miejscu za prośbą Beatrice, ponieważ dziewczyna nie chciała stać sama pośród innych ludzi, nie mając pojęcia do kogo mogłaby odezwać się. Zrozumieliśmy to, dlatego zostawiliśmy ich w samotności, wyruszając na spacer.

Nasze stosunki z Ashley poprawiły się od tamtej nieszczęsnej rozmowy, ponieważ obydwoje wyjaśniliśmy sobie wszelkie niedomówienia. Stoimy na pewnym gruncie. Wiemy, co powinniśmy robić, a czego nie. Mamy napisane czarno na białym, dlatego rozmowy z nią przynoszą wiele przyjemności. Niezręczność została zapomniana. Zaczynam cieszyć się, że wybiłem sobie z głowy wszelkie związki, a w szczególności z dziewczynami. Nie wyszłoby to naszej dwójce na dobre. Nie byliśmy sobie pisani w sposób romantyczny, co od początku byłoby spisane na straty. Przyjaźń przynosi nam więcej korzyści.

Ashley opowiada o wydarzeniach z poprzedniego dnia, ale chwilowo wyłączam się, kiedy na naszej drodze dostrzegam Michaela, wypuszczającego kłąb dymu spomiędzy ust, które całowałem piątkowego wieczoru. Nie rozumiem, dlaczego jego profil podczas palenia wydaje się podniecający, chociaż nawet liquidem bez nikotyny stymuluje płuca, co wyłącznie niszczy zdrowie. Wcale nie pochwalam tego, aby używki stanowiły estetykę, jednak...Cholera, nie rozumiem, dlaczego widok palącego chłopaka powoduje uderzenie fali gorąca. Wygląda to seksownie, chociaż nie powinno.

- Hej. - Wita się Clifford, kiedy zauważa nas kątem oka. Łapiemy kontakt wzrokowy, który działa niczym magnes, ponieważ bez zastanowienia zaczynam kroczyć w jego stronę.

- Hej - odpowiadam, uśmiechając się ciepło, bo nie mogę powstrzymać kącików ust, które unoszą się ku górze. On odwzajemnia to jeszcze piękniejszym uśmiechem, od którego miękną kolana.

Nie mam pojęcia, w którym momencie straciłem dla niego głowę.

Otrząsam się z tego beztroskiego stanu, chociaż mógłbym tkwić w nim kolejne minuty. Wracam brutalnie do rzeczywistości, kiedy Ashley przypadkowo tracą mnie ramieniem, próbując przecisnąć się między ludźmi. Podążam wzrokiem za dziewczyną, aby dostrzec, gdzie spieszy się, skoro znajdujemy się w obcym towarzystwie. Będąc osobą nieśmiałą, nie rwie się do innych ludzi, a w szczególności nieznajomych. Zagadka szybko zostaje rozwiązana, ponieważ dostrzegam Ashtona, stojącego niedaleko chłopców, którzy są kumplami Michaela.

- Gdzie byliście? - zagaduje mnie chłopak, zaciągając się elektrykiem.

- Na spacerze. - Wzruszam ramionami, poświęcając mu całą swoją uwagę. - Luz, nie musisz być zazdrosny o Ashley. Jesteśmy przyjaciółmi - dodaję, a nastolatek wypuszcza dym w moją stronę. Zapach przypomina cytrusa.

- Też jesteśmy przyjaciółmi. - Łapie mnie za słówko, przyjmując łobuzerski uśmiech, który rozwala na łopatki. Odchrząkuję, uciekając wzrokiem. Powstrzymuję wypieki na policzkach. Wprowadza mnie w zakłopotanie.

- Jak twoja warga? - Zmieniam temat, sięgając spontanicznie po e-papierosa w jego dłoni. Nie sprzeciwia się, tylko go oddaje. Podświadomie próbuję zagłuszyć myśli, które nachodzą głowę w oka mgnieniu. Nie czuję się na siłach, żeby rozmyślać o poważnych sprawach, kiedy znajduję się w miejscu publicznym i muszę utrzymywać maskę na twarzy.

- Jest dobrze. - Świdruje mnie wzrokiem, a ja zaciągam się. Zieleń ocząt pochłania, a w szczególności błysk, który pojawia się w tęczówkach. Wręcz zabiera powietrze z płuc, więc resztkami sił powstrzymuję siebie, abym nie udusił się dymem. Drżąco wypuszczam chmurę spomiędzy ust.

- Co to za smak? - Udaję, że trzymam się w kupię, ale wcale nie jest dobrze. Słowa Michaela ruszyły w umyśle mechanizmy, których nie potrafię zatrzymać.

- Pomarańcza.

- Luke, od kiedy palisz? - Wtrąca się Ashton, który pojawia się u mojego boku wraz z Ashley.

- Nie palę. - Oddaję urządzenie Cliffordowi, przypominając sobie, że nie znajdujemy się tutaj wyłącznie we dwójkę, a wokół nas stoją inni ludzie ze szkoły. - Chciałem tylko spróbować - tłumaczę się nieudolnie, bo spojrzeniem przekazuję swojemu najlepszemu przyjacielowi, że potrzebuję ewakuacji.

Natarczywe myśli przyciskają mnie do ściany, jakby chciały odebrać dostęp do powietrza. Potrzebuję znaleźć się z Ashtonem w osobności, abym mógł wylać z siebie wszelkie rozterki. Nie mogę tego trzymać, ponieważ wystrzelę w powietrze. Wolałbym uniknąć wszelkich wybuchów emocjonalnych, a w szczególności w szkole. Nie byłoby to komfortowe dla mnie oraz ludzi z otoczenia. Nie jestem w stanie przewidzieć, co zrobię, kiedy wypuściłbym emocje oraz filozofię na zewnątrz. Są to reakcje spontaniczne, na które nie posiadam wielkiego wpływu, bo tworzą się one na podstawie połączenia bodźców.

- Okej, spadamy do szkoły, bo niedługo będzie dzwonek. - Ashton nie waha się, aby wyciągnąć przysłowiową pomocną dłoń. Nawet nie musi znać powodu, żeby ratować mnie z opałów.

- Tak, musimy lecieć - odpieram, obdarzając Michaela ostatnim, pożegnalnym spojrzeniem. - Na razie - żegnam się, wysilając się na uśmiech, chociaż w umyśle mam istny huragan, który rozrzuca myśli po kątach.

- Do zobaczenia.

We trójkę oddalamy się od grupy. Kierujemy się w stronę liceum. Głowa zaczyna puchnąć, bo atakują kolejne koncepcje, dotyczące mojej relacji z Michaelem. Żyłem w bańce, gdzie patrzyłem przez różowe okulary na rzeczywistość. Jego słowa sprowadziły mnie okrutnie na ziemię, chociaż zrobił to nieświadomie.

Próbuję odepchnąć od siebie refleksje, ponieważ to nieodpowiedni czas oraz miejsce. Nie przychodzi to łatwo, bo gdy cokolwiek wkradnie się w zakamarki umysłu, ciężko wyrzucić to stamtąd. Jestem typem człowieka, co lubi wymyślać niestworzone scenariusze oraz zapuszczać się w odległe krainy wyobraźni. Wiele czasu poświęcam na myśleniu, czasami aż zbytnio. Potrafię wyłączyć się w każdej chwili, co zapewne zdążyliście zauważyć, chociażby wtedy, kiedy przeżyłem swój pierwszy pocałunek. Męczyło mnie wszystko, dopóki nie podzieliłem się tym z innymi.

- Gdzie Beatrice? - pyta Ashley lekko zmartwiona, rozglądając się po palarni.

- Stoi tam z Calumem - odpowiada Ashton, wskazując kierunek za nami, gdzie rzeczywiście stoi dwójka naszych znajomych.

Znajdują się w odosobnieniu od innych. Chłopak stoi podparty o drzewo, kończąc palić papierosa, którego trzyma między kciukiem a palcem wskazującym. Nie odrywa oczu od twarzy dziewczyny, stojącej w niedalekim odstępie od niego. Rozmawiają dosyć cicho, jakby bali się, że ktoś ich podsłuchuje. Z daleka widać gęstą atmosferę wokół tej dwójki.

- Czy oni kręcą? - Wtrącam się w temat, aby zagłuszyć demony, które szeptają do uszu, żeby wybudzić najgorszą wersję mnie. Stawiam się im, chociaż to niełatwe zadanie. Zdecydowanie wolałbym toczyć walkę z nimi w swoich czterech ścianach, aniżeli w miejscu publicznym.

- Cóż... - odchrząkuję Ashley, poprawiając odruchowo fryzurę oraz plecaczek na ramionach.

- Co wiesz? - dopytuję, będąc zaciekawiony.

- Nie wiem, czy powinnam wam mówić. - Wzdycha. - Nie dostałam zakazu, ale zarazem nie mam pojęcia, czy jest to powód do chwalenia się.

- Dawaj! - Naciska Irwin, samemu będąc wścibskim. - Nikomu przecież nie powiemy. Nawet nie mamy komu!

- Ugh, okej. - Dziewczyna poddaje się. - Mówiła, że wszystko zadziało się po domówce, na której byliście razem. Nocowaliście u Caluma, a rano zwinęliście się, jednak ona została dłużej. Mieli wolną chatę, więc...Calum zrobił jej minetkę, ale nawet nie całowali się! Nawet nie rozmawiali wiele. Dosyć skomplikowana sytuacja.

- Woah, nieźle - komentuję, wybałuszając oczy.

- Nie spodziewałem się, ale właściwie to spodziewałem - twierdzi Ashton. - Caluma ciągnie w jej stronę, ale ona zgrywa niedostępną dla niego. Albo zgrywała...

- Nie chciała ze mną rozmawiać, jak się z tym czuje. Ani co czuje do niego. Nie mam pojęcia, jak może się to skończyć - oznajmia blondynka, przyjmując zatroskany ton głosu.

Wspólna dyskusja wcale nie pomaga, bo jeszcze bardziej zapędzam się w potrzask, kiedy rozmawiamy, ponieważ zdaję sobie sprawę, że swoje rozterki mógłbym podciągnąć pod problemy sercowe, co mnie przerasta.

~*~

- Luke, o co chodzi? - pyta Ashton, kiedy zajmujemy jedną z ławek w parku, który znajduje się w pobliżu szkoły. Niedawno wyszliśmy z liceum po zakończonych zajęciach.

Nie jest to wielka przestrzeń. Znajduje się tutaj kilka ścieżek do spacerowania, przy których stoją drewniane ławki. W centrum zbudowano fontannę, przy której postawiono budkę z lodami. Wszędzie rozrastają się wysokie drzewa oraz kolorowe krzewy. Nie przewija się tutaj wiele dzieciaków, ale lubią tutaj przebywać nastolatkowie, kiedy potrzebują postoju oraz starcy, którzy zabijają nudę.

- Mam problem - odpowiadam, zakładając ręce na klatkę piersiową. Zniżam się na ławce, przybierając pozycję pół leżąca. Wpatruję się w fontannę w oddali, z której tryska woda.

- Z czym?

- Ze sobą albo z Michaelem. Nie jestem pewien.

Posiadam bardzo wielki bajzel w głowie. Nie potrafiłem skupić się na lekcjach, ponieważ główkowałem. Proces przypomina zjawisko spadania kuli śnieżnej ze szczytu góry na samo dno. Jedna myśl rozwijała kolejną, aż powstał cały ich kłębek. Wszystkie są splątane w jedną, a ja nie potrafię rozwiązać tego oraz naprostować. W środku lekcji matematyki miałem ochotę uciec do łazienki, żeby wylać łzy bezsilności, jednak zebrałem ostatnie resztki sił, którymi to powstrzymałem. Chciałbym zamknąć się w czterech ścianach swojego pokoju, oglądając odmóżdżający program, żeby zapomnieć o tym bałaganie. Zamiast tego siedzę w parku z najlepszym przyjacielem, próbując ubrać swoje dylematy w słowa.

- Co masz na myśli? - Ashton jest cierpliwy oraz dociekliwy. Robi to, aby posiadać pełne rozeznanie w sytuacji, na podstawie którego stara się pomóc. Czasami podaje gotowe rozwiązania problemów, a innym razem wyłącznie wspiera w ciężkich chwilach, ponieważ z niektórymi sprawami muszę uporać się sam.

- Nie wiem, czy postępujemy właściwie. - Zaczynam, nie spoglądając w kierunku chłopaka. Zachowuję się, jakby go nie było w pobliżu, a wtedy gadanie przychodzi łatwiej. - Myślałem, że pocałunek na imprezie był ostatnim, ale myliłem się, bo powtórzyliśmy to...

- Będąc szczerym to nie zaskoczyłeś mnie, ponieważ obydwoje dzisiaj patrzyliście na siebie...inaczej? Nie mieliście tych słynnych serduszek w oczach, ale bezproblemowo wyczułem, że coś jest na rzeczy - odpiera Irwin. - Kręcicie?

- I właśnie tutaj jest pies pogrzebany - informuję. - Nie sądzę, że kręcimy, jednak wykracza to poza zwykłą przyjaźń. Przyjaciele nie całują się, a my robimy to wręcz notorycznie, zarazem nie potrafiąc przestać. Chociaż z mojej strony...Kurwa, chyba Michale zaczął mi się podobać, ale nie jestem pewien, bo stanowi pierwszą osobę, z którą robię wszystkie te rzeczy, więc może dlatego nie potrafię spojrzeć na niego obiektywnie? Nie mam zielonego pojęcia.

Otwieram się, aby orzeźwić umysł. Potrzebuję drugiego człowieka, który mógłby chociaż wskazać sposób, w jaki mogę rozwiązać supełek. Stoję w korytarzu, gdzie mam przed sobą kilka par drzwi. Mam wiele wyborów, jednak chciałbym poznać chociażby fragment tego, co mogę za nimi znaleźć. Nie chcę doznać nieprzyjemnego rozczarowania, wybierając drogę na ślepo.

Czuję się lżej, kiedy powiedziałem to na głos. Jakby kilka kilogramów ciężaru spadło z ramion. Doznaję chwili niezmąconego spokoju, kiedy przez kilka sekund obydwoje milczymy. Wszystkie demony z głowy ulotniły się. Emocje opadają, bo wyczyściłem się z nich. Potrzebowałem momentu, kiedy wszystko ze mnie zejdzie i odejdzie w eter.

Nie potrafię trzymać uczuć w sobie. Męczy mnie to, dlatego zawsze wyzbywam się ich na zewnątrz. Niekoniecznie poprzez rozmowy z innymi ludźmi. Czasami są to odruchy ludzkie, czyli krzyk albo płacz. Innym razem słucham muzyki, która określa mój nastrój. Zdarza się, że wyżywam się podczas gier na konsoli, kiedy jestem zdenerwowany albo tańczę na środku pokoju, znajdując się w euforii.

- Masz trochę racji - oznajmia po dłuższej chwili ciszy, podczas której zapewne zastanawiał się nad moimi słowami oraz próbował wymyślić, co powinien powiedzieć. - Ekscytujesz się tym, bo nigdy wcześniej nie miałeś z tym styczności, więc to normalne. Skoro powtórzyliście swoje czyny to przyciągacie siebie wzajemnie. Niekoniecznie musi łączyć was miłość, ale posiadacie podobne podłoże pod stopami, które was łączy. Nie ma niczego złego w całowaniu się albo uprawianiu seksu, nie tworząc związku.

- Z twojej wypowiedzi wynika, że znajduję się w przyjaźni z korzyściami.

- Fascynujecie się cielesnością, bo nie oszukujmy się, ale jesteśmy gówniarzami, więc jarają nas proste oraz przyjemne rzeczy.

Zapada milczenie, podczas którego przetwarzam słowa nastolatka, a one dają do myślenia. Skłamałbym mówiąc, że myli się. Postawił przede mną wyłącznie prawdę.

Znajduję się w okresie dojrzewania. Hormony buzują. Odkrywam siebie oraz to, co mnie pociąga. Jestem skłonny do eksperymentów z samym sobą i z ludźmi, z którymi u boku czuję się dobrze. Michael to część mojej komfortowej strefy, gdzie nie muszę wstydzić się niczego. Poznawanie z nim świata wydaje się dobrym pomysłem, a w szczególności tych wrażliwych obszarów. Zaufanie jest obustronne, dlatego pozwalamy sobie na wiele. Przypomina to balansowanie na cienkiej linii, jednak ze świadomością, że nie pozwolimy na umyślny upadek.

Michael wprowadza mnie w świat dotychczas nieznany. Z nim u boku stawiam pierwsze kroki w nową rzeczywistość. Nie mam pojęcia, dokąd się posuniemy, aczkolwiek wiem, że nie będę tego żałował. Clifford zalicza się do grona bliskich osób. Łączy nas bardzo wiele czynników, dlatego nie mam problemu, żeby dzielić się z nim swoimi pierwszymi razami. Prędzej czy później zacząłbym to robić, ale mógłbym zrobić to z nieodpowiednią osobą, a wtedy plułbym sobie w brodę, że postąpiłem w ten sposób.

Michael nie jest złą opcją, jeśli mogę to ująć w ten sposób. Znamy się od zawsze, dlatego wiemy, na ile możemy sobie pozwolić. Nie posuniemy się zbyt daleko, bo będziemy wiedzieć, kiedy powiedzieć „stop".

I cóż, będąc szczerym Michael jest ładny. Pociąga mnie jego ciało oraz twarz. Odkąd dostrzegłem zmiany, które zaszły podczas okresu dojrzewania, oniemiałem. Owszem - posiada kilka wyprysków na twarzy, wysuszone włosy od farbowania, niekoniecznie pięknie pachnące perfumy, nierówne brwi oraz niedokładnie ogolony zarost, ale kto jest idealny? Wszyscy ludzie na świecie posiadają wady oraz zalety. Wszelkie „niedoskonałości" u chłopaka nie odrzucają mnie, a wręcz przeciwnie - pociągają. Uwielbiam jego wygląd, który mógłbym podziwiać bez przerw niczym sztukę w muzeum.

- Podsumowując: zbytnio przeżywam oraz nadmiernie panikuję, ponieważ jestem pieprzonym prawiczkiem, który wkracza w sferę życia seksualnego - rzucam po dłuższej chwili. - Zajebiście - dodaję, zaczynając się śmiać, chociaż nie mam pojęcia, co powoduje rozbawienie. Ashton tylko kręci głową w niedowierzaniu, ale nie komentuje.

- Czy możemy iść już na jakieś niezdrowe żarcie i piwo?

Irwin bezproblemowo kupuje napoje alkoholowe w osiedlowych sklepach. Wygląda wyjątkowo dojrzale na szesnastolatka, dlatego większość kasjerek ulega pod wpływem jego czarującego uśmiechu i bez zawahania podaje trunki z półek.

- Tak, ale pamiętaj, że piję tylko trzyprocentowe, bo inaczej zmiecie mnie z planszy.

- Wiem. - Podnosimy się z ławki, aby ruszyć w dalszą podróż. - Zbyt dobrze pamiętam dzień, kiedy rzygałeś do krzaków po jednym piwie.

- Przestań to wypominać - jęczę niezadowolony, znowu słysząc tamtą nieszczęsną historię. - Miałem wtedy czternaście lat!

Ashton tylko wybucha śmiechem na moją reakcję. Przemierzamy miasto, aby dostrzec na plażę, gdzie zajadamy się kebabami z budki oraz pijemy piwo. Czas mija w beztrosce, a ja czuję się wolny.

__________

Sprawdzony, ale słabo, więc jeśli wyłapaliście błędy to dawajcie znać!

Powiem wam, że praktyki skończyłam, jednak chyba zostanę chwilowo przy wrzucaniu rozdziału co 10-14 dni, bo jest to dla mnie wygodne. Czuję mniejszą presję i chyba lepiej to wychodzi.

Zostawcie votes! ❤️

FajnaSosna xxx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top