14.

Nie śpię, chociaż mam przymknięte powieki. Przytulam się do poduszki, poprawiając koc na ciele. W tle rozlegają się ciężkie oddechy drugiej osoby, z którą śpię na kanapie. Czuję, że promienie słoneczne padają na moją twarz przez odsłonięte okno. Gdzieś zza drzwiami odbywa się rozmowa przynajmniej dwóch osób. Słyszę wyłącznie niezrozumiałe pomruki, którym nie poświęcam skupienia.

Otwieram zmęczone oczy. Wykonuję szybką analizę pokoju. Łóżko jest niepościelone, ubrania Beatrice leżą na komodzie (rozpoznaję po biustonoszu, wplątanym między prawdopodobnie sukienkę  oraz rajstopy), a podłogę przyozdabia pusta paczka po papierosach. Obracam głowę za siebie, aby zobaczyć, kto obok mnie zasnął, ponieważ ten moment wyleciał z pamięci.

Dostrzegam rozlane czerwone włosy na poszewce. Ramieniem obejmuje fragment koca, który dzielimy. Jeszcze pogrążony jest w słodkim śnie po emocjonującej nocy. Przyglądam się jego twarzy, którą ozdabia wyłącznie stoicki spokój. Wtedy mój wzrok ląduje na lekko rozwartych ustach, a wraz z tym momentem przechodzą dreszcze po całych plecach.

Wspomnienia ze wspólnego pocałunku uderzają, a ja nie mogę powstrzymać uśmiechu, ponieważ czułem się wtedy cholernie rozkosznie. W organizmie znalazła się cała paleta oszałamiających emocji, która uniosła aż do chmur. Postradaliśmy wszystkie zmysły, dopuszczając się kolejny raz do tego, ale nie byłem w stanie oprzeć się popędowi, który się we mnie obudził. Nie potrafiłem zabronić sobie chwili przyjemności oraz uniesienia. Michael nie zaprzeczył, nie odsunął się. Była obopólna zgoda oraz chęć dokonania tego, więc dlaczego nie mieliśmy tego zrobić? Nie żałuję tego. Mam nadzieję, że on również.

Jesteśmy nastolatkami z buzującymi hormonami w okresie dojrzewania, więc niektóre nasze decyzje podejmowane są spontanicznie. Obydwoje wzbudziliśmy w sobie pożądanie. Wytworzyło się napięcie seksualne, więc pierwszy pomysł, który wpadł to głowy to rozładowanie go. Na dodatek byliśmy pod wpływem alkoholu, więc nie roztrząsaliśmy tego, dlatego pocałowaliśmy się. Koniec historii.

Przeciągam się, starając się nie zrobić tego gwałtownie, aby nie obudzić chłopaka. Wpatruję się w sufit, zastanawiając się, gdzie zniknęła reszta, chociaż prawdopodobnie znajdują się w kuchni albo salonie, skoro słychać rozmowy zza drzwi. Widocznie spałem najdłużej, chociaż padłem jako pierwszy. Dosłownie położyłem się na kanapie, a następnie odpłynąłem. Nie mam pojęcia, co działo się wokół mnie, ponieważ zapadłem w twardy sen. Mogliby nawet rozkręcić drugą imprezę, a ja nie obudziłbym się, ponieważ byłem cholernie zmęczony całą nocą spożywania piwa na zmianę z wódką oraz tańczeniem i wydzieraniem się do piosenek Britney Spears. Na dodatek odczuwałem skrajne emocje, które również wpływały na ilość energii w organizmie. Niełatwo przejść z dobrego nastroju w zły w ciągu sekundy, a mnie zdarzyło się to w ciągu dnia wiele razy.

Wychylam się z kanapy, aby sięgnąć po telefon. Odłączam go od ładowarki, którą od kogoś pożyczyłem. Odblokowuję urządzenie, a wtedy zasypują mnie powiadomienia. W panice próbuję wyciszyć komórkę, a ona wypada z dłoni na podłogę, powodując niewielki huk. Klnę pod nosem ze swojej niezdarności.

- Kurwa, Luke. - Słyszę zaspany głos Michaela, który jest bardzo niski oraz okryty chrypką. Cholera, brzmi to seksownie. Aż przełykam ciężko ślinę ze zdumienia. Nigdy nie zwróciłem uwagi na ten szczegół, a on mógłby doprowadzić mnie do szału w ciągu kilku sekund. - Głośniej nie dało się? - Przekręca się na kanapie w przeciwną stronę, jakby chciał jeszcze wrócić do snu na kilka minut.

- Karma wraca. - nawiązuję do momentu, kiedy to on obudził mnie zbyt wcześnie po nieprzespanej nocy.

- Czasami ciebie nienawidzę.

Prycham pod nosem, układając się na plecach. Wyciągam centrum powiadomień w telefonie, które zostało wypełnione po brzegi. Niechętnie czytam ich nagłówki, robiąc wstępną selekcję na ważne oraz mniej ważne. Nie dotykałem urządzenia przez większość imprezy, więc nie powinno to nikogo dziwić. Wycisnąłem z tej nocy wszystko, co tylko mogłem, aby wydarzenie pozostało niezapomniane.

- Jezu, mama do mnie pisała trzy godziny temu. Była wtedy....dziesiąta trzydzieści? - Zastanawiam się na głos. Nagle umysł rozpoczyna pracę na wyższych obrotach, dokonując szybkiej analizy danych. Pobudzam się w pośpiechu sprawdzając godzinę na zegarku, żeby znaleźć odpowiedź na hipotezę, która pojawiła się w głowie.

Trzynasta trzydzieści.

- Michael, mamy problem - rzucam, zaczynając panikować. Serce przyspiesza rytm bicia, a dłonie oblewają się potem. Wydech powietrza jest drżący.

- O czym ty mówisz? - mruczy w poduszkę. Przez strach dmuchający w kark, nie odczuwam ponownie podniecenia jego poranną chrypką. Negatywne emocje biorą górę.

- Mamy mniej niż godzinę, żeby wrócić na chatę - informuję, zamrażając się w ruchu. Wpatruję się na zmianę w wiadomości od Liz oraz w sufit. - Powiedziałem mamie, że wrócę przed obiadem.

- Nie panikuj - rzuca spokojnym tonem. Obraca się w moją stronę, odchrząkując, żeby wyzbyć się chrypki. Dłońmi przeciera zaspaną twarz, jakby miało go to rozbudzić. Chwilę siedzimy w ciszy, podczas której chłopak zastanawia się, wpatrując się w sufit. - Odpisz, że zasiedzieliśmy się i dopiero wstaliśmy. Biorę odpowiedzialność na siebie, jeśli wystąpią komplikacje.

- Dlaczego? - dopytuję, wchodząc w konwersację z rodzicielką. Wpisuję w treść SMS-a słowa, które podyktował Michael, jednak niewiele odejmuje to strachu.

Na poważnie boję się konsekwencji, które mogę ponieść. Nie chciałbym, żeby mój wybryk skończył się fiaskiem. Nigdy wcześniej nie miałem okazji wymykać się na domówki, a gdy do tego doszło, miałoby okazać się porażką? Wyszedłbym na totalnego życiowego przegrywa.

I umówmy się, że żaden człowiek na Ziemi nie lubi skutków negatywnych działań, ponieważ nigdy nie są one przyjemne.

- Bo przylazłeś tutaj za moją prośbą, więc logiczne, że będę ratował twój tyłek. - Podnosi się do pozycji siedzącej, poprawiając włosy, które opadają na jego twarz, co dodaje mu uroku, ale nie mówię tego głośno. Kątem oka dostrzegam, że spał bez koszulki.

Pierwszy raz widok półnagiego Clifforda wywołuje grzeszne zachcianki. W pośpiechu karcę siebie w myślach, co wywołuje wypieki na policzkach, które próbuję zamaskować.

Czuję się nieswojo, ponieważ obiektem moich westchnień został Michael Clifford. Osoba, którą znam (prawie) na wylot od szesnastu lat. Całe życie traktowałem go niczym przyszywanego brata, a tymczasem mam ochotę rzucić się na niego, aby całować cię bez opamiętania. Z waszej perspektywy to żadna różnica, czy znam go tydzień, czy całe swoje życie. Z mojej wygląda to...nietypowo. Mam rozterki w głowie, czy odpowiednio postępujemy. Nie chcę niszczyć całej dotychczasowej znajomości, bo nie potrafiliśmy oprzeć się chwilom słabości. One nie są warte, żeby zaprzepaścić wszystko, co nas łączy. Tracąc Michaela, straciłbym cząstkę siebie. Nie chciałbym do tego dopuścić, dlatego przejmuję się tym, co między nami zaszło - na dodatek dwukrotnie.

Nie przeraża mnie pociąg do płci męskiej, tylko pociąg do Michaela. Na świecie znajduje się siedem miliardów ludzi, a akurat do chłopaka z sąsiedztwa musiałem poczuć więcej niż tylko przyjaźń.

- Zapytam Jacka, czy przyjedzie po nas. - Odrywam wzrok od Clifforda, który podnosi się z mebla. Przechodzi nade mną, aby stanąć na podłodze. Ja wyszukuję konwersacji z bratem, żeby nie spojrzeć w kierunku nastolatka, co kurewsko kusi.

Pieprzone hormony.

- Żyjecie? - Do pomieszczenia wchodzi Beatrice, która ogląda naszą dwójkę z uwagą. Opiera się ramieniem o próg.

Ubrana jest w męską koszulkę (prawdopodobnie Caluma), która sięga prawie do kolan, więc przypomina sukienkę. Na stopy przywdziała długie skarpetki (prawdopodobnie również z szafy Caluma). Włosy związała w niedbałego koka. Pierwszy raz widzę dziewczynę bez makijażu, ale nawet z trądzikiem wygląda bardzo ładnie. Jej uroda bez ciężkich rzęs oraz mocnych ust jest zbliżona do tej Ashley, czyli wygląda delikatnie oraz uroczo.

- Jeszcze żyjemy - odpowiadam, podnosząc się do pozycji siedzącej oraz wypisując wiadomość w komórce. Ściągam z siebie koc, którym byłem okryty podczas odpoczynku.

- Nagrabiliśmy sobie u rodziców, bo powinniśmy być już w domach - wyjaśnia Michael, ponieważ Beatrice unosi brew w pytającym geście. - Jak Calum? - Sięga po swój plecak, w którym zaczyna grzebać.

- Męczy go bezlitosny kac - oznajmia krótko. Ja również poszukuję plecaka, gdzie znajdują się ubrania na zmianę. Koszulka, w której zasnąłem prześmiardła od mojego potu oraz możliwe, że wódki bądź piwa, ponieważ nie wykluczam możliwości, że mogłem cokolwiek na siebie wylać, ale tego nie pamiętam. A spodnie...Kurwa, gdzie są moje spodnie?

- Zasłużony - podsumowuje Clifford, wciągając na nogi spodnie dresowe, kiedy ja poszukuję jeansów, w których wczoraj imprezowałem. - Jak Ashton?

- Ashton zmył się o dziewiątej, więc nie mam pojęcia.

- Muszę do niego napisać - rzucam, wertując połowę pokoju, żeby znaleźć ubranie. Oczywiście, biednemu zawsze wiatr w oczy.

Nienawidzę życia.

- Jack odpisał - mówi Clifford, kiedy po pokoju rozbrzmiewa dźwięk wiadomości. - Sprawdzić?

- Tak.

- Napisał, że przyjedzie za pół godziny. - Naciąga świeżą koszulkę, pochylając się nad moją komórkę, na której otworzona jest rozmowa z moim bratem.

- Czyli nie zdążycie zjeść? - wtrąca się Beatrice.

- Gdzie są moje spodnie, do kurwy?!

Nie wytrzymuję presji, którą sam na siebie nakładam. Mam ochotę wyrywać włosy z głowy z powodu stresu. Serce bije w szaleńczym tempie, jakbym przebiegł właśnie maraton, a to wyłącznie nerwy. Nie zawsze potrafię sobie poradzić w stresujących sytuacjach, a szczególnie kiedy przychodzą one niespodziewanie. Często wtedy wybucham emocjami albo nie robię niczego. Nigdy nie znajduję się pomiędzy. W takich okolicznościach nie istnieje dla mnie złoty środek. Wychodzą ze mnie najczarniejsze charaktery, które w sobie noszę. Wyładowuję emocję z nadzieją, że nikt nie stanie na mojej drodze, bo nie chciałbym w szale kogokolwiek skrzywdzić.

- Luke, uspokój się. - Michael podnosi ciemne jeansy z zakamarka podłogi, do którego nie zajrzałem. Wciska materiał w moje ręce, kiedy wręcz czerwienieję ze złości oraz rozdrażnienia. Gdybym był postacią w bajce z głowy oraz uszu wydobywałby się dym. - Wiem, że się denerwujesz, bo znam ciebie zbyt dobrze, ale jeśli nie ogarniesz się to wsypiesz nas, a wtedy chyba osiwiejesz ze stresu.

Patrzymy sobie w oczy, kiedy przemawia do mojego rozsądku. Wręcz zatapiam się w tęczówkach, których kolor przypomina zielone trawy łąk. Czuję się, jakbym przez moment zajrzał do lustrzanego odbicia duszy, co sprowadza mnie na ziemię. Zarazem niewielki dystans między twarzami sprawia, że czuję łaskotanie w podbrzuszu, które oznacza wyłącznie jedno, dlatego ze wszystkich sił powstrzymuję siebie, aby nie zniszczyć dzielącej nas odległości, żeby pocałować go.

Znowu o tym myślę, ale pomysły samoistnie wpadają do głowy, kiedy tylko zobaczę go na horyzoncie albo przywołam we wspomnieniach. Nie panuję nad tym. Znajduje się to poza obszarem mojej kontroli nad organizmem. Kontrolki niedostępne dla świadomości. Znajdują się gdzieś w pamięci ukrytej, do której nie posiadam możliwości wstępu. Reakcje w niej zachodzą niezależnie od całego ciała. Nie mam pojęcia, czy bardziej to wkurza, czy sprawia przyjemność.

- Dzięki - mruczę cicho, ponieważ tylko tyle mogę zrobić, aby nie zdradzić tego, że aktualnie znajduję się na własnych granicach. Doprowadził mnie nad skraj przepaści dwukrotnie w ciągu kilku minut, co wydawałoby się niemożliwe, a jednak on tego dokonał.

Michael łamie wszelkie zasady, które dotychczas znałem.

~*~

Zajmujemy z Michaelem tylne miejsca w aucie. Zapinamy pasy bezpieczeństwa, witając się z moim bratem, który siedzi za kierownicą. W radiu grają wesołe kawałki Pop. Opieram się o zagłówek, biorąc głęboki wdech na uspokojenie, ponieważ poranek przeżyliśmy w pośpiechu oraz nerwach.

W niecałe półgodziny musieliśmy doprowadzić siebie do stanu użyteczności. Ledwo zdążyliśmy przekąsić jajecznicę, którą przygotowała Beatrice z myślą o tym, aby Calum mniej marudził o bólu głowy, a Ashton nie zagłodził się, ponieważ ostatni posiłek spożył poprzedniego dnia popołudniu. Dziewczyna okazała gołębie serce dla naszej czwórki dzisiejszego dnia, a my wszyscy posiadamy u niej z ogromny dług wdzięczności.

- Jak młody wrażenia po pierwszej imprezie?

Jack wiedział o całym naszym planie, aby w sytuacjach awaryjnych móc wykazać wsparcie, co właśnie dzieje się w tym momencie. Ufam swojemu bratu, dlatego nie posiadam przed nim wielu tajemnic. Obydwoje zawsze kryjemy plecy drugiemu oraz pozostajemy lojalni, ponieważ w początkowych fazach życia posiadaliśmy wyłącznie siebie. Nie dzieli nas wielka różnica wiekowa (zaledwie dwa lata), dlatego bezproblemowo dogadujemy się. I chociaż nie pożyczę mu ładowarki to byłbym gotów skoczyć za nim w ogień.

- Boję się, że mama mnie przejrzała.

- Posiada podejrzenia, więc będziesz musiał przyjąć dobrą maskę do złej gry - oznajmia, nonszalancko kierując autem, które dostał od rodziców, kiedy tylko zdał prawo jazdy. Mnie nie spieszy się do podjęcia kursu. Michael utknął gdzieś w połowie, ponieważ w jego życiu pojawiły się większe priorytety, aniżeli możliwość prowadzenia czterokołowca, jednak nie wykazuje zapału do ukończenia nauki. Calum jest beznadziejnym kierowcą, więc jeździ autem wyłącznie z obecnością rodziców obok. Ashton posiada prawo jazdy, ale nie posiada własnego samochodu. Ashley to właścicielka Mercedesa, którego nie potrafi ogarnąć, więc jeździ nim wyłącznie w awaryjnych sytuacjach. Beatrice ma wyjebane w to, mówiąc kolokwialnie, chociaż skłania się ku rozpoczęcia nauk, gdy tylko ukończy liceum. - Wybroniłem ciebie tyle, ile mogłem, ale nie oczekuj cudów, tylko przygotuj się na rzeźnię.

- Kurwa - klnę, ponieważ będzie to stanowiło dla mnie wyzwanie. Na samą myśl o poważnej rozmowie z rodzicami czuję podmuch przerażenia na karku oraz pot na plecach. Mam dobre relację z mamą oraz tatą, ale zawsze czuję wobec nich respekt, kiedy narozrabiam.

- Trzymaj się wersji, którą ustaliliśmy i będzie dobrze - sugeruje Clifford, który rozłożył się na kanapie w samochodzie w komfortowy sposób.

- Może załatwimy tobie piwko na rozluźnienie? - wtrąca się Jack, patrząc na mnie w odbiciu lusterka.

- Zamknęliby mnie w domu na cztery spusty, jakby wyczuli alkohol - twierdzę, lekko opuszczając się na siedzeniu.

Próbuję rozluźnić się, jednak jest to ciężkie, kiedy głowa wręcz puchnie od natłoku nerwów w brzuchu. W rydzach trzyma mnie wyłącznie obecność Michaela, ponieważ będąc z nim czuję się bezpiecznie.

Nigdy nie odczuwam strachu, kiedy znajduje się niedaleko. W dzieciństwie on stanowił tego odważniejszego, który wspinał się po drzewach albo przeskakiwał przez płot, gdy ja wybierałem standardowe ścieżki. I w dalszym ciągu on pozostaje mniej strachliwy niż ja. Nie zliczyłbym, ile razy przychodził do mnie, aby tylko zabić pająka w kącie pokoju, kiedy zostawałem sam w domu.

Czerwonowłosy nawet nie przejmuje się tym, że prawdopodobnie mógł nagrabić u rodziców. Posiada w sobie równie wiele zimna, co gorąca. W moim towarzystwie jest bardzo przylepny oraz czaruje uśmiechem. Śmieje się, dyskutuje i opowiada żarty. Natomiast opuszczając cztery ściany domu Hemmings, a wchodząc do budynku należącego do Cliffordów, przyjmuje bezuczuciową postawę. Znika większość oznak radości z mimiki twarzy, a głos przybiera szorstką barwę.

Będąc szczerym to bardzo przykre zjawisko, że nie potrafi dobrze czuć się w towarzystwie osób, które powinny być najbliższe sercu. Jednak wina nie leży wyłącznie po jego stronie. Żeby załagodzić konflikt potrzebna ręka od obydwu przedstawicieli, a żadna ze stron nie jest skora, aby naprawić to, co zostało zniszczone.

Żyjemy obok siebie, a zarazem wychowujemy się w zupełnie odmiennych środowiskach. Zapewne Michael chciałby zamienić się ze mną miejscami. Wolałby przyjąć na siebie cały ten stres oraz ponieść konsekwencje za czyny, aniżeli przejść obok rodziców bez słowa, aby tylko zamknąć się we własnym pokoju. Nawet jeśli otrzymam jakąkolwiek karę to chociaż wiem, że jest ona z miłości, ponieważ rodzice pragną wychować mnie na dobrego człowieka, co wymaga wielu prób oraz błędów. Rodzice Michaela niezbyt wiedzą, co powinni robić ze swoim dzieckiem. Nie umieją znaleźć złotego środka, którym mogliby odnaleźć harmonię w życiu. Popadają nieustannie w skrajności, a to wyraźnie piętnuje psychikę młodego człowieka.

Przepadam we własnych rozterkach, oglądając krajobrazy za oknem. Jack nawiązał z naszym sąsiadem rozmowę, która lepi się, więc nawet nie mam sumienia, żeby się wtrącać, chociaż Clifford próbuje mnie zagadać. Odpowiadam na jego pytania, a on posyła ciepły uśmiech, co sprawia, że na kilka sekund zapadam się w inną rzeczywistość. Świat, gdzie wszystko wygląda inaczej. Mógłbym w nim tkwić długie godziny, a nie znudziły się, ponieważ panuje niezmącona pogoda ducha, którego brakuje w codzienności.

Nie mam pojęcia, kiedy zatrzymujemy się na naszej ulicy. Nagle zostanę wyrwany z filozofii, przeprowadzanych wyłącznie w umyśle. Brat wyłącza radio oraz wydaje polecenie „Wysiadać". Otrząsam się z transu, wychodząc z pojazdu.

Mając plecak na ramieniu i patrząc na dom, odczuwam silny ciężar stresu na barkach, który wręcz przygniata do podłoża. Ciężko wzdycham, wykrzywiając twarz w grymasie. Niełatwo zmierzyć się z rzeczywistością po upojnej nocy, gdzie dzisiejszy poranek wydawał się odległą przyszłością. Czas przeleciał przez palce niczym piasek.

- Nie dam rady, Michael - rzucam, kiedy chłopak pojawia się niedaleko, aby pożegnać się przed rozejściem się do domów.

- Dasz radę, Luke - twierdzi, stojąc po prawej stronie. Czuję jego intensywne spojrzenie na profilu, które wręcz przelatuje na wylot.

Nagle podchodzi na niebezpiecznie bliską odległość. Kładzie dłonie na moim ramieniu, subtelnie zaciskając palce na skórze, a w tamtym miejscu zaczyna płonąc ogień. Niespodziewany kontakt fizyczny budzi szósty zmysł, dzięki któremu bodźce odczuwam intensywniej. Wtedy przybliża swoją twarz do mojej, wcześniej rozglądając się po okolicy, gdzie nie znajduje się żadna żywa dusza. Jego ciepły oddech odbija się o cerę, czym przyprawia o gęsia skórkę. Sztywnieję z nadmiaru emocji, które sponsoruje. Niespodziewanie skrada słodkiego całusa na moim policzku, a ja wariuję od tej czułości. Serce wyrywa się z klatki piersiowej, podbrzusze atakują skrzydełka motylków.

Muśnięcie przepełnia bojaźliwość. Jest ono delikatne niczym płatki kwiatków. Niby niewielki gest, a zarazem jego wielkość przypomina falę na oceanie. Wkraczamy na strefę, która w żaden sposób nie przypomina przyjaźni. Przyjacielski pocałunek w policzek nie zawierałby tylu uczuć, powodujących zawroty głowy.

- Powodzenia - szepcze niedaleko ucha, a w jego głosie czuję nutkę szczęścia oraz chytrości. Emocje, które dostarczył zajmują pierwszy plan. Zapominam o stresie związanym z rozmową z rodzicami, bo moje myśli zaczynają krążyć wyłącznie wokół jego osoby.

~*~

Dochodzi godzina dwudziesta pierwsza, jednak niebo jeszcze nie skąpa się w głębokim kolorze granatu. Niedawno wziąłem prysznic, więc pachnę żelem do kąpania oraz antyperspirantem. Leżę w łóżku, wpatrując się w ekran laptopa, gdzie oglądam filmiki na YouTube. Czuję się wykończony całym dniem, dlatego powieki opadają, a organizm domaga się snu. Próbuję wytrzymać do dwudziestej drugiej, żeby przespać książkowe osiem albo dziewięć godzin.

Rozmowa z rodzicami poszła bardzo dobrze. Nie mogłem wymarzyć sobie lepszego scenariusza. Obyło się bez konsekwencji, więc dziękuję Bogu za troskę oraz opiekę nad moimi wybrykami, które cudem uszły płazem. Liz uwierzyła w wersję, ustaloną przez całą naszą czwórkę. Nie dociekała, aczkolwiek wyraźnie zaznaczyła, abym kolejnym razem informował, gdy plany ulegają zmianie. Andrew stanął całkowicie po jej stronie. W drodze do pokoju zbiłem piątkę z bratem, dziękując za przysługę.

Wchodząc do pomieszczenia zeszły ze mnie wszystkie emocje. Miałem ochotę popłakać się, krzyczeć oraz śmiać jednocześnie. Byłem przeciążony wrażeniami z ostatniej doby, dlatego całe popołudnie spędziłem w łóżku ze słuchawkami w uszach, odcinając się od wszystkiego. Wymarzony odpoczynek dla wymęczonego organizmu.

Zaczynam przysypiać, ale wyrywa mnie dźwięk przychodzącej wiadomości. Sięgam po komórkę, będąc przekonanym, że to Ashton, z którym piszę odkąd tylko wróciłem do na chatę, aczkolwiek zostaję zaskoczony.

Michael Clifford: I jak?

Nie powstrzymuję uśmiechu, cisnącego się na usta, od którego bolą policzki. Twarz chowam w poduszkę, aby uspokoić hormony szalejące po ciele. Atakują każdą kończynę z nieznanych powodów. Nie potrafię tego kontrolować. Czuję się przerażony oraz podekscytowany jednocześnie. Baluję na granicach, jakby brakowało adrenaliny w życiu codziennym.

Luke Hemmings: Poszło gładko

Michael Clifford: Git

Michael Clifford: Masz ochotę na Netflix Party?

Luke Hemmings: Mieszkasz trzy metry ode mnie

Michael Clifford: Nie chce mi się wstawać z łóżka

Michael Clifford: Równie dobrze mógłbyś ty przyjść do mnie, a obydwoje wiemy, że tego nie zrobisz

Luke Hemmings: Co oglądamy?

Michael Clifford z dnia na dzień obrócił mój świat do góry nogami, co przyniosło więcej pytań, aniżeli odpowiedzi, aczkolwiek nie potrafię się mu oprzeć, bo czuję się z nim u boku lepiej niż z kimkolwiek.



__________

Miałam wrzucić jutro, ale wrzucam dzisiaj bo why not
Nie jestem w pełni zadowolona z tej części, ale kolejna będzie lepsza, tak myślę

Zostawiajcie gwiazdki oraz komentarze! <3

FajnaSosna xxx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top