12.
W powietrzu czuć zapach sielanki. Dochodzi połówka maja, więc szkolne życie zwolniło tempo. Nauczyciele nie biją się o terminy sprawdzianów ani kartkówek. Zamiast prowadzić normalną lekcję, włączają filmy oraz proszą, abyśmy pozostali względnie cicho. Wtedy wdrażamy dyskusje z sąsiadami z ławek, próbując utrzymać szepczący ton głosu. Czasami ukradkiem wyciągamy telefony albo chowamy słuchawki w uszach. Nie kłopoczemy się z pytaniami o możliwość spożycia posiłku albo wyjścia do toalety. Niewiele jest zaliczeń końcowo rocznych, więc jeśli którekolwiek zdarza się to podchodzimy do tego z przymrużeniem oka. O wiele częściej wykonujemy prace grupowe albo projekty, które wymagają mniej poświęcenia niż nauka na kartkówkę albo sprawdzian, co pasuje większości uczniów.
W szkolnym budynku znajduje się wyłącznie garstka nastolatków podczas przerw. Wszyscy rwą się na zewnątrz, aby zażyć dawki witaminy D w postaci promieni słonecznych, którym towarzyszy około dwudziestu stopni Celsjusza. W czasie lunchu większość ławek na boisku szkolnym jest zajęta. Nie wspominając o nieoficjalnej palarni, która wręcz zostaje zaatakowana młodzieżą. Cóż, niewiele się różnię od pozostałych, siedząc wraz z Beatrice na bezpańskim murku. Zostaliśmy sami, kiedy Ashley zaczepiła koleżanka z prośbą o pomoc w poprawkowym zaliczeniu chemii, a Ashton zagadał się ze swoim kumplem, którego nie znam.
Ciemnowłosa wypuszcza dym papierosowy spomiędzy starannie umalowanych ust w kolorze czerwonym. Jej sztuczne rzęsy rzucają cień na policzki, kiedy nimi trzepocze. Czuć od niej słodkie perfumy, które mieszają się z aromatem nikotyny.
- Nie wierzę, że relaksujesz się, przeglądaniem giełdy. - Śmieje się ze mnie dziewczyna, zgrabnie strzepując popiół z papierosa na ziemię. - Serio kręci ciebie to, że ktoś właśnie zbankrutował, a ktoś inny wzbogacił się o miliony?
- Giełda jest ryzykowna, dlatego nie powinna być jedynym źródłem dochodów. - Obserwuję Beatrice, która nawet podczas palenia wygląda zabójczo. Posiada dobry humor, ale jestem pewien, że gdyby ktoś nieodpowiedni stanąłby na jej drodze, mogłaby zamrozić go spojrzeniem. Jest nieobliczalna.
- Tracenie pieniędzy nigdy nie jest przyjemne.
- Masz rację, ale również posiadasz szansę pomnożyć majątek i dlatego przyciąga to ludzi, bo nie muszą harować, aby do kieszeni wpadło kilka dodatkowych dolarów. Wystarczy znać dobrego maklera, z którym podzielisz się zyskiem, jednak nawet wtedy wychodzisz na plus.
- Lubię stabilizację, więc to nie dla mnie.
- Dlatego rozwiązujesz krzyżówki? - Dogryzam jej, przybierając szeroki uśmiech. - Wiele adrenaliny dostarczasz organizmowi, kiedy wysilasz mózgownicę, żeby przegonić siedemdziesiąt letnich dziadków w walce o nagrodę główną za rozwiązanie hasła?
- Spadaj. - Popycha mnie wolną ręka, w której nie trzyma używki. Cicho chichocze z powodu żartu. - Czasami robię sudoku, gdy mam dosyć krzyżówek.
- Co za zwrot akcji. - podśmiewam się z dziewczyny, a ona odwzajemnia to.
Rozmawiamy o mniej oraz bardziej przyziemnych tematach. Ani Ashton, ani Ashley nie spieszą się, aby wrócić do naszego towarzystwa, więc pozostaje jedynie spędzenie czasu we dwójkę. Niewiele mieliśmy okazji, żeby pogadać w cztery oczy. Zawsze towarzyszy nam trzecia osoba. Beatrice posiada o wiele więcej do zaoferowania niż na pierwszy rzut oka. Nie przynosi wysokich ocen do domu, jednakże nadrabia zaradnością oraz życiową mądrością. Poradzi sobie w dorosłym życiu. Jestem pewien, że prędzej czy później osiągnie sukces. Niekoniecznie zawodowy, aczkolwiek jej przyszłość wydaje się, że zostanie pomalowana wieloma barwami. Na starość patrząc na swoje dokonania, uśmiechnie się z dumą. Ma to gwarantowane niczym w banku.
- Twoi kumple idą. - Zaczepia mnie, zerkając w stronę zmierzającego do nas Michaela, który idzie w towarzystwie Caluma.
- Siema. - Witają się obydwoje, stając niedaleko nas. Patrzę na nich z przymrużonymi oczętami, bo stoją pod słońcem.
Od Hooda czuć intensywny zapach nikotyny, ponieważ właśnie spala czerwonego Marlboro. Clifford znajduje się obok, nie przejmując się tym, że nieprzyjemny zapach mógłby przesiąknąć jego ubrania. Myślę, że przywyknął do smrodu tytoniu, ponieważ Calum to nałogowy palacz pełną parą. Jeśli jego płuca nie wysiądą przed trzydziestką, będzie to istny cud.
- Luke, mam sprawę. - Zwraca się sąsiad, uśmiechając się słodko, aby zmiękczyć moje serce.
- Jaką? - Marszczę brwi w zastanowieniu, kiedy on zajmuje miejsce po lewej stronie murku, które jest wolne.
- Moja kumpela urządza domówkę w sobotę, więc planuję się wybrać, ale zarazem nie chcę, żeby rodzicie wiedzieli, więc potrzebuję kogoś wiarygodnego, kto będzie mnie krył, bo nie ufają w pełni Calumowi - opowiada, zmniejszając między nami dystans, a ja doskonale czuję zapach perfum, które mąciły w głowie ostatniej piątkowej nocy.
Nie wracałem do tego wydarzenia, ale teraz wspomnienie uderzyło, powodując ścisk w żołądku. Nie podoba mi się to, a zarazem nie potrafię powstrzymać myśli o wspólnym wieczorze, który przeżyliśmy. Uśmiech ciśnie się na usta, kiedy przypominam sobie dreszcze na plecach, spowodowane wymianą dymu.
- I jaki masz plan, skoro nasze matki to przyjaciółki, więc wyjdzie to na jaw przy ich niedzielnym spotkaniu na kawę oraz ciasto w moim ogródku? - Zadaję pytanie, nie przerywając kontaktu wzrokowego, który złapaliśmy. Czuję się przez chwilę zahipnotyzowany szmaragdowym odcieniem tęczówek.
- Mam plan, że przyjdę do ciebie wieczorem, żeby twoi rodzice mnie zobaczyli. Gdy będą smacznie spać, wymknę się z domu i wrócę nad ranem do twojego pokoju, jakbym rzeczywiście przespał u ciebie całą noc - tłumaczy, gestykulując żywo rękoma. - Nie sądzisz, że to genialne?
- Nie, bo obawiam się, że znowu przekroczysz swoje granice i zaczniesz robić nieodpowiednie rzeczy, a ja nie będę mógł ciebie ogarnąć, czym obudzimy całą rodzinkę, co będzie wiązało się z kłopotami. - Korzystam z aluzji, ponieważ nikt z grona nie wie o tym, co między nami zaszło. Albo mam nadzieję, że nie zdają sobie z tego sprawy.
- Czy Jack mógłby pomóc, skoro ty posiadasz wątpliwości?
- Jack będzie wtedy słodko spał w łóżku Maggie, ponieważ ona nocowała u nas w ten weekend.
- Luke, obiecuję, że nie nawalę się. - Próbuje przekonać do pomysłu, do którego posiadam wiele wątpliwości. Nie chciałbym powtórki z rozrywki. Boję się, że znowu popełni błąd, którym wpłynie na moją osobę, a nie chciałbym męczyć się z udawaniem, że nie zmieniło to niczego. Tamten pocałunek zmienił więcej niż mogłoby się wydawać.
- Mam lepszy plan. - Wtrąca się Calum, kończący spalać papierosa, którego gasi o śmietnik. - Okej, niekoniecznie lepszy, ale inny. - Wyrzuca niedopałek do śmietnika.
- Jaki? - Zabieram głos, poświęcając uwagę brunetowi.
- Powiecie rodzicom, że idziecie obydwoje nocować do mnie, ale wtedy Luke idzie z nami, bo nie zostawię go samego u mnie na chacie.
- A twoi rodzice?
- Nie mają problemu, że idę na imprezę. O wszystkim wiedzą. Michaela dobrze znają, a ty byłbyś z nim, więc to żaden problem, żebyście przespali się u mnie po tym wypadzie.
- Nie wiem, czy to dobra koncepcja. Nikogo nie będę tam znał.
- Będziesz miał chłopaków. - Swoje trzy grosze dorzuca Beatrice. - Zresztą, poznałbyś kogoś na sto procent. Alkohol sponiewiera - dodaje, wzruszając ramionami.
- Ma rację. - Dziewczyna dostaje wsparcie od Michaela. - Jeśli poszedłbyś z nami, byłaby to najlepsza opcja.
- Rozerwij się, Luke - poleca nastolatka, ponownie strzepując popiół z papierosa. -Nigdy chyba nie byłeś na imprezie, co?
- Nie byłem. - Przyznaję się, ponieważ właśnie to główny powód obaw.
Impreza to jeszcze niepoznane przeze mnie wydarzenie, ponieważ nigdy nie dostałem zaproszenia. Wiedziałem, że Michael nie szczędzi sobie domówek, kiedy tylko czuje w powietrzu powiew nadchodzących wakacji, aczkolwiek nigdy nie proponował, abym poszedł z nim. Kiedyś imprezował wiele, ale teraz ograniczył się tylko do sezonu letniego, żeby nie narobić sobie zaległości w szkole oraz nie podpaść rodzicom.
Nie obracam się w towarzystwie, które urządza libacje alkoholowe w każdy weekend oraz siedzi u znajomych do wschodu słońca. Nie oznacza to, że nigdy nie tknąłem alkoholu, ponieważ kiedy pojawia się okazja to piję. Nie jest to mój styl życia, żeby uczęszczać na imprezy w większość sobót w kalendarzu. Wolę spokojniejsze formy spędzania czasu ze znajomymi oraz bardzo lubię relaksować się w swoich czterech ścianach, bez żadnego towarzystwa. Mam przysłowiową głowę na karku, więc to do mnie niepodobne, abym zarywał nocki.
Boję się, że nie będę wiedział, jak powinienem się zachować wśród nieznajomych. Na dodatek jestem wręcz pewien, że będą to starsze osoby ode mnie. Bardzo prawdopodobne, że studenci, bo Calum uwielbia spędzać czas z młodymi dorosłymi.
Z drugiej strony czuję dreszczyk ekscytacji na myśl, że robiłbym coś bez wiedzy rodziców. Nikt nie mógłby mnie skontrolować. Mógłbym zrobić wiele rzeczy, których nie dokonałbym w normalnych warunkach. Aż odczuwam zastrzyk adrenaliny w żyłach, kiedy zdaję sobie sprawę, że posiadałbym wolną rękę. Żadnych ograniczeń, ani zakazów. Powiew wolności.
- Dam tobie czas namysłu do jutra, dobra? - Z transu przemyśleń wyrywa mnie Michael.
- Pójdę z wami - rzucam pod wpływem impulsu. - Jednak czy Ashton mógłby też iść?
- Jasne, że tak.
- Beatrice, nie masz ochoty wybrać się z nami? - zwraca się do dziewczyny Calum, przybierając prowokujący uśmiech. Odnoszę wrażenie, że Beatrice wpadła mu w oko. Właściwie to pasują do siebie pod względem wizualnym. Charaktery to inna sprawa, ale nie mnie to oceniać.
- Hm - zastanawia się, mając wsunięty filtr między wargi - zastanowię się.
- Nie zmuszaj mnie, żebym musiał ciebie podpuszczać.
- Właśnie to zrobiłeś. - Zwraca uwagę, wypuszczając lekko dym.
- Zadziałało?
- Owszem - oznajmia. - Wyślij w sobotę adres oraz godzinę.
~*~
Czekam na Irwina przy wyjściu ze szkoły po skończonych lekcjach. Słońce nie przestaje świecić, przyjemnie ogrzewając cerę oraz podnosząc poziom endorfin w ciele. Opieram się o murek, mając w prawym uchu bezprzewodową słuchawkę, w której rozbrzmiewa utwór autorstwa The Neigbourhood.
Nieustannie zastanawiam się, czy wyjście na imprezę to dobry pomysł. Podjąłem spontaniczną decyzję, ale teraz nie jestem tego pewien. Nie wiem, czy mama zgodzi się na teoretyczne nocowanie u Caluma, skoro dobrze go nie zna. Niejednokrotnie przewinął się w naszym sąsiedztwie, być może nawet powiedział krótkie "dzień dobry" rodzicom, ale nie jest to gwarancja, że puszczą mnie w nieznane. Pozostało jedynie liczyć, że trafię z pytaniem o odpowiedniej porze, kiedy nikt nie będzie dociekał, bo inaczej wyłamię się i z planu pozostaną jedynie nici.
- Ileż można czekać? - Narzekam, kiedy Ashton zjawia się na horyzoncie. Zatrzymuję piosenkę, aby móc bez przeszkód słyszeć przyjaciela.
- Facetka zatrzymała mnie, aby pogadać, co mogę poprawić, żeby wyciągnąć wyższą ocenę - tłumaczy się, podchodząc do mnie.
- Aż tyle czasu? - jęczę, kiedy ruszamy się z miejsca w stronę przystanku autobusowego, ponieważ wracam komunikacją miejską do domu. Rodzice kończą pracę później niż ja, a Jack ma trening koszykówki, więc nie pozostała żadna inna opcja. Ashton nie ma długiej drogi do szkoły, więc przychodzi piechotą.
- Serio, przepraszam.
- Okej, nieistotne, bo mam pytanie.
- Jakie?
- Wyszło, że w sobotę idę z Michaelem oraz Calumem na imprezę, więc chciałbyś wybrać się z nami? - pytam z nadzieją, że Irwin zgodzi się, ponieważ chciałbym mieć go niedaleko. Na dodatek jest on osobą towarzyską oraz otwartą, więc spędzając z nim czas, poznałbym nowych ludzi, do których nie miałbym odwagi podejść samotnie.
- Przesłyszałem się? Czy mówisz serio? - Dziwi się, unosząc brew ku górze.
- Proszę, chodź z nami. - Używam błagającym tonem. - Będę czuł się lepiej, gdy będziesz blisko.
- Wiesz, że bardzo chętnie pójdę, ale co powiem mamie?
Objaśniam mu wszystko, co przekazał Calum, ponieważ oprócz rozmowy na palarni, dogadaliśmy się przez wiadomości na lekcjach do szczegółów, które wybudziły we mnie jeszcze więcej ekscytacji. Z każdą chwilą nakręcam się na domówkę bardziej, a wraz z nią rośnie zdenerwowanie, że skończy się to fiaskiem.
Chłopak słucha, nie przerywając. Jedynie wtrąca pytania o szczegóły. Przetwarza informacje, które na bieżąco mu serwuję.
- Pogadam z mamą i dam znać, chociaż powinno to przejść - rzuca, kiedy kończę opowiadać. Znajdujemy się na przystanku, gdzie za trzy minuty powinien pojawić się mój autobus.
- Jasne. - Kiwam głową w znaku zgody. - Będę czekał, ale postaraj się do czwartku wiedzieć, dobra? Muszę mieć dobrą kartę przetargową.
- Wiem, wiem. Postaram się jeszcze dzisiaj coś wskórać.
Stoimy na przystanku oraz gadamy o większych oraz mniejszych sprawach. Myślami odbiegam do rozmowy, którą będę musiał odbyć z rodzicami. Przygotowuję w głowie odpowiedzi na pytania, które mogą zadać.
Mama oraz tata z reguły nie zabraniają wyjść z domu. Darzą całą trójkę synów zaufaniem, że nie robimy niczego głupiego. Zazwyczaj wyłącznie składamy oświadczenie, że opuszczamy nasze rodzinne gniazdko. Czasami dopytują o szczegóły w stylu z kim idziemy, gdzie oraz o której wrócimy. Podstawowe pytania, jednak w tym przypadku mam złe odczucia, dlatego szykuję sobie tarczę obronną.
Żegnam się z Ashtonem, kiedy podjeżdża autobus. Wtedy wkładam obydwie słuchawki do uszu oraz włączam ulubioną playlistę, kierując się w stronę domu z strzałą adrenaliny w organizmie.
__________
Dzisiaj przejściowy rozdział. Za tydzień wleci najdłuższy rozdział, jaki napisałam w życiu. Będzie to niewielki prezent ode mnie dla was z okazji moich urodzin, co właściwie jest moją tradycją odkąd publikuję tutaj na Wattpadzie.
Jeszcze małe info, że przepraszam, jeśli ostatnio dostaliście powiadomienia o ponownej publikacji rozdziałów, ale niestety albo stety jeszcze ich trochę dostaniecie, bo wprowadzam niewielkie poprawki. Mam nadzieję, że to niewielki problem dla was, ale wolę zrobić to teraz, aniżeli czekać z tym, aż skończę pisać książkę.
I w sumie to małe pytanko jeszcze mam!
Posiadacie jakieś tutaj shipy, oprócz Muke'a? Czy raczej nie myśleliście o tym?
Pytanie zadane ze względu na moją ciekawość oraz w sumie chętnie poznam wasze zdanie!
Zostawiajcie komentarze i votes!
Do zobaczenia za tydzień! <3
FajnaSosna xxx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top