Chapter 36.

„Take your time
And make it mine"

8 luty 2017

Podobno najbardziej cenną rzeczą jaką możemy ofiarować drugiej osobie jest czas. I chociaż wiele osób mogłoby się z tym kłócić, ja z upływem kolejnych dni zdawałam sobie sprawę, że faktycznie tak było. Nic nie cieszyło bardziej taty, jak fakt, że znajdowałam kilkanaście minut dziennie, by wykonać do niego telefon i po prostu z nim porozmawiać.

Emilia śmiała się natomiast, że cudem jest, że nadal pamiętam o niej i o tym, by czasami bywać w mieszkaniu. Od Nowego Roku zmieniło się całe moje życie. Dosłownie. Wywróciło się do góry nogami. Adrien był naprawdę idealny pod każdym względem, więc każdą możliwą i wolną chwilę spędzałam u niego, z nim, przy nim.

Chrysander nie wypowiadał się na ten temat, albo nie zauważył tego, albo przymykał oko, sądząc, że to kolejna nasza fanaberia. Tymczasowo nie czułam potrzeby uświadamiania go, że tym razem nie udajemy, że to na poważnie, że faktycznie jesteśmy ze sobą.
Oczywiście, trochę spraw nie mieliśmy między sobą załatwionych, jak na przykład ta dotycząca Aurelii, ale nie chciałam psuć sobie nastroju, dlatego unikałam tego tematu jak ognia. Prawdą było, że bałam się go jak diabli. Chciałam znać prawdę, to było naturalne, aczkolwiek z drugiej strony, byłam przerażona tym, że panna Ferro może mieć coś na mojego chłopaka, że może mu grozić, albo coś w tym stylu. Bałam się o niego, bałam się o nasz związek, więc nie naciskałam, a właściwie, mówiąc prawdę wcale o tę sprawę nie pytałam. I tak nam leciał czas.

Słysząc dźwięk budzika przekręciłam głowę i sięgnęłam po telefon, by móc go wyłączyć. Zerknęłam na zegarek, który wskazywał, że dochodzi właśnie siódma rano, a co za tym szło, musiałam się zebrać i lecieć do pracy, ponieważ właśnie, aktualnie nadal miałam ferie, więc pracowałam całe dwa tygodnie w pełnym wymiarze godzin.

Zignorowałam to, że Adrien kręcił nosem i narzekał na to, że poświęcam czas na pracę zamiast na niego, ale i tak nie ulegało to żadnym negocjacjom. Związek z bogatym facetem nie zwalniał mnie z obowiązku utrzymywania się. W międzyczasie zdołałam ponownie przeprosić Sebastiana i wytłumaczyć mu, że jedyne, co mogę mu ofiarować to przyjaźń, o ile w ogóle mu na tym zależy.

Tym sposobem widywałam go, co jakiś czas, oczywiście ku wielkiej niechęci mojego chłopaka. Przyzwyczaiłam się już do tego, że większość moich decyzji mu się nie podobała. Ale lubiłam mieć własne zdanie i dostosowywanie się nie było w moim stylu, chociaż szłam na pewne kompromisy. Nocowałam u niego częściej, zostawiałam u niego rzeczy, a nawet miałam swoją własną szczoteczkę do zębów. Momentami miałam wrażenie, że mieszkam w jego apartamencie, co akurat wcale mu nie przeszkadzało. O dziwo, sam zaproponował mi wprowadzenie się, ale odmówiłam.

Mimo tego, że między nami było tak dobrze, na takie decyzje było za szybko.
Pokręciłam głową z niedowierzaniem i przetarłam twarz dłonią. Był poranek, a moje myśli kłębiły się i galopowały zbyt daleko, a nie miałam na to czasu. Zmobilizowałam się i podniosłam z łóżka, zerkając kątem oka na ciemnowłosego mężczyznę, który spał w najlepsze. Uśmiechnęłam się sama do siebie, ale powstrzymałam się od dotykania go.

Weszłam do łazienki, która przylegała do jego sypialni i zerknęłam w lustro, chcąc ocenić swój wygląd. Nie wyglądałam tragicznie, jedynym mankamentem były rozczochrane włosy, ponieważ nawet moja cera litowała się nade mną i współpracowała ze mną całkiem chętnie. Uśmiechnęłam się sama do siebie i zsunęłam z siebie koszulkę, w której spałam, a którą odnalazłam w garderobie Adriena. Lubiłam spać w jego rzeczach, chociaż on twierdził, że woli mnie zdecydowanie bez niczego. Był typowym facetem, ale i tak kochałam go najmocniej na świecie.

I nie powiedziałam mu tego jeszcze, chociaż zdawałam sobie sprawę, że powinnam. Coś nadal jednak mnie blokowało. Nie miałam pojęcia co takiego, ale wstrzymywałam się. Tymczasowo.

Weszłam do kabiny i odkręciłam wodę, regulując jej temperaturę. Chwilę stałam w rogu, aż w końcu para wodna otoczyła moje ciało i mogłam odczuć ciepło, które było mi teraz tak potrzebne. Weszłam pod strumień wody i zajęłam się moczeniem włosów, które następnie umyłam i nałożyłam na nie odżywkę. Lubiłam brać prysznic, nie myśleć o niczym i pozwalać sobie tylko na odczuwanie ciepła. Chociaż musiałam przyznać, że odkąd jestem znów z Włochem każda kąpiel była znacznie przyjemniejsza. Uśmiechnęłam się do tej myśli i uniosłam głowę, pozwalając kroplą opadać na twarz. Przymknęłam powieki i oddychałam.

I trwałam w takim błogostanie dopóki nie poczułam chłodu i drugiego ciała tuż za mną. Mężczyzna oparł dłonie na moich biodrach i przycisnął wargi do mojego ramienia.

— Dzień dobry, aniołku — rzucił cicho, dość zmysłowo i przesunął usta kawałek dalej, obdarowując moją skórę mokrymi pocałunkami.

Przechyliłam głowę i zerknęłam na niego kątem oka.

— Kochanie, myję się, a ty...

— Przeszkadzam, wiem — przerwał mi i uśmiechnął się cwaniacko, dociskając moje ciało bliżej swojego.

Pisnęłam cicho i wyprostowałam się niczym struna, ponieważ jego bliskość nadal wprawiała moje ciało w dziwny błogostan oraz podniecenie. Był perfekcyjny w tym, co robił i jak na mnie działał. Za każdym razem, od samego początku, co stawało się już niezmiennym czynnikiem naszego wspólnego życia. Zaśmiałam się cicho.

— Dokładnie, muszę zdążyć do pracy, więc nie próbuj niczego — ostrzegłam i przekręciłam się, by móc stanąć przodem do niego.

Uniosłam głowę, nadal stojąc pod strumieniem wody i zagryzłam lekko dolną wargę pomiędzy moimi zębami. Mokry i nagi wyglądał idealnie. Słowo. Włosy lepiły się do jego czoła, a krople wody, które spływały po jego twarzy tworzyły cudowną ścieżkę wzdłuż jego perfekcyjnego ciała, którego mógłby mu pozazdrościć niejeden. Oparłam jedną z dłoni na jego karku, drugą zaś sunęłam po jego brzuchu i opuszkami palców kreśliłam jakieś wzory, wyraźnie wyczuwając ich opuszkami zarysy mięśni. Chodzący seks. Śmiałam się, gdy to określenie przychodziło mi na myśl, w momencie, gdy go poznałam, ale teraz wiedziałam, że to był po prostu fakt. Chodzący seks. Mój osobisty, prywatny bóg seksu.

— To mnie nie dotykaj — upomniał mnie niczym niesforne dziecko i wbrew temu, co powiedział, sięgnął dłonią po moją brodę.

Uniósł moją głowę z powrotem, by zmusić mnie do spojrzenia na niego i wpił się ustami w moje wargi. Całował mnie powoli, zmysłowo, jakby nigdzie się nie spieszył. Smakowaliśmy się wzajemnie, nasze usta ścierały się ze sobą, a języki toczyły walkę o dominację, chociaż od razu wiadomo było, że to Nikosto tutaj dowodzi. Wolną dłoń oparł na moim pośladku, gdy ja jakoś tak mimowolnie wspięłam się na palce i splotłam dłonie tuż za jego karkiem.

Westchnęłam cicho poprzez pocałunek, co było błędem, ponieważ zielonooki odsunął się nieznacznie i spojrzał na mnie. Uśmiechnął się lekko, właściwie tylko na moment i oparł czoło na moim czole.

— Niezależnie od tego jak bardzo cię pragnę, sam mam spotkanie — przyznał i zaśmiał się cicho, nieco gorzko, jakby martwiła go ta myśl.

Z drugiej strony miałam ochotę na dokładnie to samo. Pragnęłam go. Chciałam go, w każdym momencie, ale przecież musieliśmy też normalnie funkcjonować.

— Niezależnie od wszystkiego, widzimy się jutro — odparłam i uśmiechnęłam się do niego szeroko, ufnie wtulając się w jego ciało.

Zacisnął ramiona wokół mojego ciała i chwilę tak staliśmy w miejscu, pozwalając wodzie na spływanie po naszych ciałach. Moje serce biło miarowo, oddech był jednak nieco przyspieszony, ale to nie było nic, z czym nie mogłabym sobie poradzić w ciągu kilkunastu sekund. Ciemnowłosy działał na mnie niezmiennie, aczkolwiek odczuwałam przy nim również spokój. Byłam bezpieczna. Tak po prostu. I chociaż wiele osób rozpływało się nad tym, co jest najważniejsze, dla mnie właśnie odczucie bezpieczeństwa było kluczowe. Ta swoboda wyrażania samej siebie, czy po prostu brak pilnowania się na każdym kroku. Mogłam robić co chciałam, być jaka chciałam, a on i tak po prostu mnie kochał. To było najlepsze.

— Pamiętasz o sobocie?

— Tak, przyjęcie, będę tam — obiecałam, uśmiechając się na nowo.

Ich firma organizowała bankiet, z którego środki miały być przekazane na cele charytatywne, a jednocześnie miało to być przyjęcie walentynkowe.

— I... chciałem ci powiedzieć, że tak naprawdę nie powiedziałem Aurelii o naszym układzie — dodał po chwili, odsuwając się nieznacznie, by móc na mnie spojrzeć.

Cofnął dłonie z mojego ciała i sięgnął po żel pod prysznic, by go wycisnąć na gąbkę, którą zaczął mnie myć. Nie miałam pojęcia, czy odwracał tym moją uwagę, czy próbował mnie rozproszyć, czy może wszystko na raz.

— Słucham?

— Wtedy, na naszym przyjęciu, nie powiedziałem jej — powiedział. — Babcia przyłapała mnie i wzięła mnie w ogień krzyżowy swoich pytań.

— Wtedy wiedziała już, że udajemy?

— Tak. I dała mi jasno do zrozumienia, że jestem głupi i, że to stek bzdur, bo się kochamy. Więc... Aurelia to słyszała — dodał w roli wyjaśnienia i uśmiechnął się lekko, wzruszając ramionami.

Mimo, że byłam naga jego wzrok i tak spoczywał na moich oczach, co było całkiem urocze.

— To nadal nie wyjaśnia...

— Wiem, po prostu byłem przerażony. Musisz zrozumieć jak bardzo przerażała mnie myśl, że faktycznie zakochałem się w kobiecie, która ode mnie odeszła. Zniknęła, nie chciała mnie — pokręcił głową, chlapiąc tym samym wodą na moją twarz, co nie przeszkadzało mi, bo i tak byłam cała mokra, no i woda nadal spływała po naszych ciałach.

— To nadal nie...

— Wiem! — przerwał mi kolejny raz i prychnął cicho.

— Ale ty też wiele spraw mi nie wyjaśniłaś, a nie sądzę by to był czas, czy miejsce...

— Masz rację. Pójdę się ubrać, ty się wykąp — przytknęłam dłoń do jego ust, chcąc zmusić go do milczenia i zaśmiałam się cicho, widząc jego minę.

Cofnęłam rękę, pokazałam mu koniuszek języka i wyszłam spod prysznica, jednocześnie sięgając po ręczniki. Owinęłam nim moje ciało, a drugim włosy.
Umyłam zęby starając się ignorować fakt, że w tym samym momencie Adrien myje swoje boskie ciało. Potem wytarłam się, rozczesałam włosy i zajęłam się wklepywaniem balsamu. Następnie dotarłam do garderoby, tam ubrałam bieliznę i wróciłam do łazienki, by odstawić ręcznik. Akurat wtedy ciemnowłosy zdecydował się wyjść z kabiny, obwiązał się ręcznikiem wokół bioder i posłał mi łobuzerski uśmiech.
Przy okazji mrugnął do mnie okiem, a ja na moment zapomniałam jak się oddycha. Cholera. Dobry był. Doskonale zdawał sobie sprawę, jak na mnie działa.

— Mówisz, że nici z seksu, a robisz wszystko bym miał na niego ochotę — zauważył z rozbawieniem i zmierzył mnie wzrokiem, bardzo dokładnie i bardzo powoli, przesuwając nim po mojej sylwetce.

Wstrzymałam oddech i po dłuższej chwili wypuściłam powietrze z płuc. Sam jego widok sprawiał, że moje serce biło nieco szybciej.

— Miałeś się myć.

— Nie jestem tobą bym tkwił pod prysznicem godzinę — odparł z rozbawieniem i podszedł do mnie w kilku szybkich krokach.

Przyciągnął mnie do swojego ciała, ignorując mój sprzeciw i ponownie pocałował mnie. Tym razem jednak nie był to zbyt łagodny pocałunek, raczej bardziej zachłanny i gorący sugerujący, że Nikosto ma wobec mnie jednoznacznie zamiary. Odsunęłam się, wyrywając się z jego objęć.

— Przykro mi, idę do pracy — przypomniałam mu i, nie czekając na jego reakcję wybiegłam z łazienki.

W garderobie naciągnęłam na siebie czarne rurki i ubrałam żółtą koszulę, którą wsadziłam za pasek. Dobrałam do tego naszyjnik i zegarek i właściwie byłam gotowa. Kolorowe skarpetki ubrałam na stopy i dopiero wtedy wpadłam na Adriena, który miał już ułożoną fryzurę. Bez najmniejszego oporu zrzucił z siebie ręcznik, paradując przede mną nago, co oczywiście było jego specjalnym działaniem. Chwilę gapiłam się na jego pośladki nim zdecydowałam się prychnąć cicho i udać do kuchni. Cofnęłam się jednak, słysząc dźwięk mojego telefonu, sięgnęłam po niego i odczytałam wiadomość od Sebastiana, w której informował mnie, że propozycja ślubu jest nadal aktualna. Pokręciłam z politowaniem głową i powstrzymałam się od prychnięcia. Zwariował. Naprawdę zdawał się potrafić być moim przyjacielem, a nadal miał w zanadrzu jakieś swoje numerki. Jak właśnie ten. Co jakiś czas przypominał mi, że chce się ze mną ożenić, jakby nic nie robił sobie z tego, że byłam w związku.

Dotarłam w końcu do kuchni, gdzie na szczęście nie było jeszcze gosposi Adriena. Z racji moich częstych wizyt, zaczęła przychodzić nieco później, na prośbę swojego pracodawcy, co oczywiście wymusiłam na nim ja. Włączyłam ekspres do kawy i tylko tyle zdążyłam zrobić, ponieważ Włoch również dołączył do mnie w kuchni.

— Skarbie, mogę cię podrzucić do pracy — oświadczył z uśmiechem i zatrzasnął drzwi od lodówki, które właśnie otworzyłam, by móc wymyślić, co zrobić na śniadanie.

Przyciągnął mnie do siebie i spojrzał na mnie.

— Tak?

— Tak, ale najpierw, w końcu, porządnie mnie pocałuj — odpowiedział i, nie czekając na żadną moją odpowiedź, przycisnął wargi do moich ust.

On naprawdę był szalony, chociaż może opcja, że był zakochany była właściwsza.
Adrien naprawdę był we mnie zakochany. Kochał mnie.
Z tą myślą postanowiłam mu nie przeszkadzać, zarzuciłam dłonie na jego kark i przymknęłam oczy, pozwalając mu na wszystko.
Przecież i ja go kochałam.

Dwa rozdziały plus epilog i koniec. Kto się cieszy? ❤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top