01.

Niall od dzieciństwa wiedział, że poślubi kobietę, którą wybiorą jego rodzice. Nie mógł zakochać się w żadnej innej księżniczce, a tym bardziej w służącej. Nie mógł kierować się własnym sercem. Tak stanowiło prawo. Jedynie, co przynosiło im korzyść to zjednoczenie dwóch różnych królestw. 

***

- Niall! - usłyszałem wołanie. Jęknąłem w poduszkę i odwróciłem głowę w stronę dużego okna. - Niall, dziesięć minut temu miałeś zjawić się w sali tronowej! - moja matka nigdy nie dała za wygraną. Usiadłem na łóżku i przetarłem twarz dłonią. Mój służący stał w kącie, czekają aż wstanę.  Wstałem z łóżka i przeciągnąłem się, słysząc jak każda moja kość strzela nieprzyjemnie. Podwładny szybko mnie ubrał, więc mogłem wyjść ze swojej komnaty. 

- Już jestem gotowy mamo - uśmiechnąłem się do kobiety i pocałowałem ją w policzek. Wystawiłem do kobiety ramię, a ona się go chwyciła. Zeszliśmy na dół, do sali tronowej, gdzie czekał już mój ojciec. - Witaj ojcze - przywitałem się. Moja matka usiadła obok na tronie jak zwykle z wielką gracją. 

- Niall, jak dobrze wiesz jutro przybywa do nas księżniczka Jasmine - zaczął mój ojciec, a ja powstrzymałem się od wywrócenia oczami. - Mam nadzieje, że nie spóźnisz się tym razem - dodał, a ja przytaknąłem głową. 

- Oczywiście - potwierdziłem. - Czy to wszystko? - spytałem. 

- Tak - westchnął. - Teraz możemy iść na śniadanie - dodał i wstał z tronu. Moja matka również wstała i chwyciła ramię swojego męża. W trójkę ruszyliśmy w stronę jadalni. Każdy kto nas mijał kłaniał się nam, a ja naprawdę tego nie lubiłem. Nie jestem aż tak ważny. Nikt nie powinien być traktowany lepiej lub gorzej, dlatego, że urodził się w takiej rodzinie a nie innej. Usiedliśmy do stołu, a ja nie wiedziałem co zjeść jako pierwsze. Wiedziałem, że nie zjemy wszystkiego i bolało mnie serce, że tyle jedzenia zostanie zmarnowane. 

W trakcie śniadania do jadalni wszedł nasz doradca. Odstawiłem szklankę z herbatą i spojrzałem na Gabriela. 

- Przepraszam, że przeszkadzam Wasza Wysokość - zaczął tym swoim oficjalnym głosem. - Przybyła do nas ludność wiejska prosząc o pracę w pałacu - powiedział. 

- Niech wejdą - powiedział mój ojciec. Gabriel skinął głowa i wyszedł z jadalni. Po chwili wrócił z dwójką ludzi. Jeden z nich brunet o niebieskich oczach, trzymał za rękę niską brunetkę, również o tym samym kolorze oczu. 

- Wasza Wysokość - zaczął i razem ukłonili się. - Proszę o przyjęcie nas do zamku - powiedział. - Możemy pracować za kromkę chleba - dodał. Spojrzałem na dziewczynę i od razu spostrzegłem, że są do siebie bardzo podobni. Nie mogła być ode mnie starsza. Dziewczyna spojrzała na mnie ukradkiem, lecz po chwili spuściła wzrok. 

- Jak ci na imię? - spytała moja matka. 

- Louis, Wasza Wysokość - odpowiedział chłopak. 

- A ty? - spytałem, patrząc na brunetkę. 

- Mercy - powiedziała ledwo słyszalnie. Uśmiechnąłem się lekko. 

- Gabriel zaprowadź ich do pokoju dla służby i daj im pierwsze zadanie - usłyszałem głos mojego ojca. Na twarzy Louis'a zobaczyłem mały uśmiech. 

- Dziękuję - powiedział. Wyszli za Gabrielem, a ja nie mogłem skupić się na niczym innym niż wspominaniu o pięknej niebieskookiej brunetce. 

XXXX

Pierwszy rozdział. Jest to taka mała zapowiedź :) 

Mam nadzieje, że polubicie to opowiadanie. 

Marcelina x

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top