Prolog


      Noc zapadła już dawno temu. Las zewsząd otaczający Konohę mógł zawdzięczać srebrne poświaty światła tylko dzisiejszej pełni księżyca. Lekkie łuny nieśmiało wychylały się zza rozłożystych konarów, by chodź w niewielkim stopniu rozjaśnić swym blaskiem wydeptaną w trawie ścieżkę. Wiatr kołysał źdźbłami, poruszał gałęziami, szumiał z niezadowoleniem napotkawszy na przeszkodę.
       Noc zapadła już dawno temu. Gdzieś w głębi niezbadanych puszczy, wśród odmętów spojrzeń dzikich zwierząt, szmeru liści, odległego wycia wilków, gdzieś w ciemnej samotni, gdzieś gdzie żaden shinobi nie zapuszcza się bez kunaia. Tam, w sercu lasu rozbrzmiewała radosna melodyjka.

     Piosenka, a wraz z nią niewielkie dziecko. Wspólnie przedzierali się przez gęste zgliszcza. Skocznym krokiem pokonując wydeptaną w trawie ścieżkę, za pan brat z księżycowym blaskiem. Na przekór i pomimo wszystko.
Dziewczęcy głosik radośnie rozchodził się wśród pustki.


Hej! Hej! Mała dziewczynko wśród gwiazd! 

Dlaczego dla nich, zostawiłaś nas? 

Zły pan cię porwał na niebieskie pola

byś nie znalazła drogi i zniknęła,

zgubiona!

Hej! Mała dziewczynko wśród gwiazd!

Daj mi znowu jakiś znak! 

Hej! 


Tej nocy, która zapadła już dawno temu, po raz kolejny zawyły wilki.

~*~

Tym melodyjnym akcentem moi drodzy, rozpoczynamy karuzelę perypetii. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top