Rozdział 3
Trey po jakże długiej drzemce, ktora trwała 10 minut, wstał i posprzątał zwłoki. Sarna, ktora leżała w jego pokoju nie miała przednich kończyn, a z jej brzucha ciekła, miala rownież skręcony kark. Postanowił, że znowu się zdrzemnie, bo czemu nie? Nie ma żadnych przyjaciół, a jedyne co może dostać to porządne lanie. Szybko jednak odgonił te myśli,przymknął oczy i zasnął, obudziło go głośne walenie do drzwi.
- O nie wrócił sadysta- pomyślał.
Zwlókł się z łóżka i podszedł do drzwi, otworzył je z zawahaniem. Ujrzał wysokiego mężczyznę z intensywnie niebieskimi oczami.
-Em dzień dobry...
-Witaj Treyu, jestem twoim wujkiem pakuj się zabieram Cię stąd.
-Taaa jasne, już lecę. Wezmę jeszcze miotłę Harrego Pottera.
-Hah , ma chłopak poczucie humoru. Szkoda będzie go zabić... - pomyślał Cole.
- Nie musisz, mam w domu dużo mioteł. Jak chcesz mogę Cię z nimi zapoznać.
-Haha, bardzo śmieszne...
-No dobra pakuj się. Chyba, że chcesz zostać z tym sadystą...
-Nie dzięki.
Podszedł do szafy i wyjął z niej 2 pary dżinsów, 5 koszulek, 3 bluzy i 2 pary spodni dresowych.
Wyszli razem z budynku i wsiedli do pięknego czarnego ferrari.
-Wooooow. Jesteś alfonsem?- zapytał Trey.
- Nie tylko gangsterem i teraz wiozę Cię na sprzedaż organów...
-Co!!!! Nie chcę umierać!!!
-Trey żartuje, jestem coś w stylu żołnierza.
Nastolatek zaniemówił i tępo wpatrywał się w mijające drzewa. Nastała cisza, którą przerwał Cole.
- Póżniej się wszystkiego dowiesz.
- Ale czego?
- Wszystko w swoim czasie, a teraz śpij...
-Ale... mi- usnął wpatrując się w niebieskie tęczówki.
W tym czasie kiedy nastolatek spał, Cole przeniósł go do piwnicy, skuł go po czym wyszedł z pomieszczenia.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top