Rozdział 2
Uwielbiam Marcela<3
Seth Morgan siedział w swoim pokoju i rzucał lotkami w drzwi, na których była tarcza ze zdjęciami jego wychowanków. Jego jakże miłą zabawę przerwało pukanie do drzwi.
-Proszę.
Do gabinetu wszedł mężczyzna o blond włosach oraz o intensywnie niebieskich oczach. Dyrektor był wyraźnie zaskoczony.
-Dzień dobry, nazywam się Cole Lupus i przyszedłem po mojego siostrzeńca Treya Lupusa.
Seth zakrztusił się i wypluł prawie kawę na gościa.
-Przecież to niemożliwe on nie ma rodziny...- pomyślał.
- Dzień dobry, witam w moim ośrodku. Przykro mi ale to niemożliwe, jego rodzina nie żyje.
-Te informacje są fałszywe, oto moje dokumenty - podał dokumenty i uśmiechnął się.
Usta dyrektora opadły na dół ze zdziwienia.
-Proszę mi wybaczyć ale...
- Tak wiem, trudno Ci to zrozumieć, a teraz prowadź do Treya.
-Nie.
-No cóż dzwonie do moich ludzi. Nie chciałem tego robić.
-Ale c..z..e..go?
-Oj Seth Seth... Wiem o tobie bardzo dużo złych rzeczy.
-Brednie nic na mnie nie masz!!
-Hm... 5 miesięcy temu Billie złamał rękę i nogę. Nieszczęśliwy wypadek? Wątpię w to. Zepchnąłeś go ze schodów , a mojego siostrzeńca brutalnie pobiłeś.
- To nieprawda!
- Przestań łgać...
-Nie masz dowodów!!
-Oj mam... To jak , mogę zabrać mojego kuzyna?
-A bierz tego czarta w pieruny.
-Dziękuję o to dokumenty. Już je podpisałem ,Miłego dnia.-wyszedł z szyderczym uśmieszkiem. Przeklną w myślach, zawrócił się i zapukał do gabinetu dyrektora.
-Proszę!
- Em gdzie znajduje się pokój Treya?
- Na pierwszym piętrze, na końcu korytarza. Pokój numer 29.
- Dziękuję do widzenia...
Szukanie zajęło mu kilka minut, raz pomylił pokój z łazienką dla dziewczyn, zostal wyzwany od zboczeńców i oberwał szczotką do włosów w łeb. Po tej jakże ciekawej przygodzie znalazł miejce docelowe...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top