2. Agent Jace
Przysięgał, że z taką samą mocą jak kochał swoich bliskich, nienawidził tej gówniary. Tyle ile napsuła mu krwi w tak krótkim czasie, należała mu się jakaś podwyżka. Nikomu jeszcze nie udało się mu tak skutecznie doprowadzić go do ostateczności a przecież środowisko w którym i dla kogo pracował, było... specyficznie. Trudno się było jednak dziwić, że dziewczynie się to udawało, zwłaszcza po tym jakie nazwisko nosiła. Widocznie nie daleko pada jabłko od jabłoni.
- Tak trudno ci odebrać te cholerne połączenie?!
Młoda skutecznie blokowała jego próby kontaktu, do czasu aż wieczorem w końcu nowy system nie przełamał jednej furtki w jej zabezpieczeniu co pozwoliło na to by mógł w końcu wznowić prawidłową formę kontaktu i spróbować nakłonić ją w tradycyjnej formie do współpracy zamiast używać tradycyjnej formy siłowej. Wedle życzenie Furry'ego, Stark była na jego głowie i jego problemem. Był nieźle zaskoczony gdy w końcu odebrała telefon jednak głos Howarda ,,Happy'ego" Hogana zmusił go do rozłączenia się. Więc tak się z nim chciała bawić. Usiadł do swojego komputera próbując namierzyć sygnał gdzie zostało odebrane połączenie, jednak o ile wcześniej udało mu się przebić przez blokadę fali połączeniowej to nie dało się namierzyć komórki, dopóki nie uda mu się złamać kolejnych zabezpieczeń.
- Cholerna gówniara...
Była od niego młodsza o ponad siedem lat jednak inteligencją przewyższała tych nawet z Harwardu czy innych Oksfordów a także wszystkich agentów TARCZY i wodziła skutecznie za nos. Jednak nie mieli wyjścia. Jest jedyną osobą, która może wiedzieć w tej sprawie cokolwiek, jeśli sama nie maczała w tym swoich dwunastoletnich paluchów.
- Jeśli spodziewałeś się, że się do niej dodzwonisz i grzecznie ci się podda, to wydajesz się o wiele głupszy niż myślałem.
Współlokator chłopaka nie musiał zgadywać po wejściu do pokoju do kogo próbował on się dodzwonić. Znał wszelkie szczegóły jego misji do której nieoficjalnie sam się przyłączył i słyszał już wielokrotnie jak przeklinał to jedno imię.
- Zakładasz pewnie, że łaskawie wpuści nas do środka, gdybyśmy przyszli tak po prostu?
- Sarkazm ci nie pasuje. I mogę być pewien, że nie miałbyś wstępu gdyby ciebie spotkała. Zwłaszcza po tej akcji, którą ostatnio odwaliłeś. To była totalna amatorka nawet jak na ciebie.
- Daj mi już z tym spokój. To był wypadek przy pracy.
- Wątpię by także ciocia Pepper chciała, byś wszedł do środka, choćby dlatego, że wie dla kogo pracujesz.
- No tak. Zapomniałbym jak blisko jesteś z tą rodziną.
- Na pewno mam lepsze relację niż ty. Jesteś co prawda na straconej pozycji, ale mogę spróbować.
- Ty? Od kiedy jesteś taki wyrozumiały i uczynny względem misji?
- Od wtedy, gdy męczy mnie ten fakt tak samo jak ciebie. Wkurza mnie też ciągle latające przekleństwa z twoich ust gdy siedzisz nad jej systemem próbując go rozpracować by mieć dowody. Mogę cię zapewnić, że akurat w tej kwestii jesteście do siebie podobni. Uparci jak dwa osły.
- Nate, wiem, że jesteśmy kumplami, ale przywalę ci jeśli powiesz o jeszcze jedno zdania za dużo.
- I jest jeszcze jeden ważny powód. Chciałbym znać odpowiedzieć zanim świat to odkryje.
- Proszę bardzo. Życzę powodzenia.
Tajemniczy Nate wyszedł z mieszkania, które chłopaki razem ,,wynajmowali" na zasadzie pracy z ramienia TARCZY. Jeden z plusów pracy dla tej instytucji. Mieli swoją kryjówkę wśród normalnych ludzi gdzie mogli się zawsze przyczaić i przyjmować ,,gości" z ich świata i nie tylko. Miało świetną lokalizację i dla dziewiętnastolatka stanowiło to świetne źródło wypadowe w kierunku Stark Tower czy wieżowca gdzie ukrywała się organizacja do której należał od blisko trzech lat, od czasu tamtego wypadku. Jason oczywiście miał dłuższą karierę, jednak nie zmieniało to niczego między nimi a także pomiędzy ich przyjaźnią. Kto by pomyślał, że ta dziewczyna mogła zaleźć za skórę agentowi TARCZY tak bardzo, że nie może przez nią normalnie funkcjonować. Było jednak do przewidzenia, zwłaszcza jeśli nadepnąłeś jej na odcisk. Nathaniel znał Morgan osobiście od wielu lat i nawet ją lubił. Widział jak na przestrzeni lat zmieniła się z małej słodkiej dziewczynki w dość zadziorną i ironiczną nastolatkę, która poprzez swoje zachowanie próbuje chronić się przed światem by jej nie skrzywdził. Widział już ten schemat, co prawda na nagraniach archiwalnych agencji, jednak było to teraz tak bliskie, gdy widział to na żywo. Te same ruchy, te same kroki. Można było to nazwać tym samym tańcem dekadencji.
Ktoś musiał w końcu wkroczyć by przerwać tą spiralę zniszczenia, zanim dziewczyna doprowadzi do jego stadium w przyszłości, np. w postaci sięgnięcia po różne rodzaju używki.
***
Jako, że było jeszcze dość wcześnie udał się w pobliże szkoły w której się uczyła. Okolica była naszpikowana kamerami więc ustawił się umiejętnie na horyzoncie by mieć dobry widok obserwacyjny oraz nie dać się złapać jako dowód na żadnym nagraniu. Już z daleka rzucał się w oczy przepych tego miejsca i rozumiał nienawiść koleżanki do tej placówki. Według danych powinna mieć obecnie lekcję w-f, więc niemożliwe by mu umknęła tak nagle. Musi z nią porozmawiać na osobności, zanim Jason się niepotrzebnie wtrąci i straci okazję. Powinien to zrobić już dawno temu a nie zwlekać do teraz. Wiedział, że nakłonienie brunetki do rozmowy będzie czymś niezwykłym, jednak komu innemu miała zaufać niż człowiekowi, z którym bawiła się w dzieciństwie i zawsze był tym którym stawał po jej stronie gdy miała kłopoty.
- Możesz mi powiedzieć Barton czemu czatujesz przed szkołą pełną dzieci jak jakiś zboczeniec?
Na dźwięk znajomego głosu lekko podskoczył. To on miał zaskakiwać a nie na odwrót!
- Nie powinnaś być w szkole Mo?
- A ty na uczelni Nate?
Mogli odbijać tak pałeczkę w nieskończoność, a przynajmniej tak długo aż by jej się to nie znudziło. Rzeczywiście, stała obok niego ubrana w zwykłe cywilne ubrania.
- Nie mam dziś zajęć. W przeciwieństwie do ciebie. Gdzie twój mundurek?
- Obecnie trwają zajęcia z w-f dla grupy lekkoatletów. Jeśli prześledziłeś moje szkole zapiski powinieneś wiedzieć, że jestem w grupie szachowej co oznacza, że mam okienko podczas którego przebrałam się i dyskretnie zniknęłam hakując system by sprawdzić czego chcieć może od mnie stary przyjaciel.
- Stary? To już się nie przyjaźnimy?
- Myślałam, że masz nowego przyjaciela. Jason, prawda?
Tak, to było całkiem jej w stylu by odwracać kota ogonem i zmieniać temat rozmów na jej korzyść. Mógł także sobie pogratulować, że zachował się tak totalny amator zapominając sprawdzić potencjalny podział grup, które miały obecnie zajęcia fizyczne. Z góry błędnie założył, że powinna mieć także te zajęcia.
- Wracając do mojego pytania. Jeśli jesteś tu na polecenie swojego nieudolnego szefa, to możesz wracać.
- Jestem tu z własnej woli. Nikt mnie tu nie wysyłał, ani niczego nie zlecał.
- Wiesz... Istnieje taki magiczny wynalazek jak telefon.
- To nie jest śmieszne Mo. Wkurza mnie to już jak Jace próbuje się z tobą skontaktować i to nie daje mi normalnie funkcjonować w jego otoczeniu. Nie możesz odebrać czy spotkać się z nim
i dać mu jasnej odpowiedzi?
- Och... Więc chodzi ci o Antyka? Przecież udzieliłam mu jasnej i klarownej odpowiedzi. Niech się wali i spada na drzewo. Jestem ostatnią osobą, z której wydobędzie cokolwiek nawet jeśli nic nie ma.
- Proszę, nie zachowuj się jak...
- Jak kto? Dziecko? Stark?! Jestem dzieckiem i Starkiem jednocześnie, jakbyś nie zauważył. Nikt nie daje mi o tym zapomnieć. Nie możesz robić tego, tamtego, iść tam gdzie chcesz. Nie możesz, nie możesz, nie możesz!!! Ile jeszcze razy to usłyszę zanim ludzie zdadzą sobie sprawę, że to wszystko doskonale wiem!
Zaszklone oczy dziewczyny dawały znać, że rozkręciła się i była blisko wybuchu swoich emocji. Dość szybko się jednak odwróciła do niego plecami próbując się uspokoić. To była jej mechanika obronna by ukryć przed wszystkimi prawdziwą siebie i nadal udawać, że nie obchodziło jej nic i nie dawała się tak łatwo zranić.
- Streszczaj się. Muszę wracać na teren szkoły.
- Odzwoń do niego i daj mu jasną odpowiedź. Inaczej rozniesienie nasze mieszkanie w pył. Lubię tam mieszkać i nie stać mnie obecnie na przeprowadzkę. Proszę, zrób to przez naszą starą znajomość.
- Zobaczę co da się zrobić Barton. A teraz lepiej wracaj do Rogersa zanim kochanek się na ciebie pogniewa.
- Co wy wszyscy macie z ...
Jednak zanim zdołał dokończyć zdanie, zniknęła. W sumie jak przystało... Nie. Wszyscy z ich grupy z góry założyli, że to ona. Jednak bez dowodu to jak rzucaniem obietnic na wiatr. Bezwartościowe słowa. W zasadzie wracał do mieszkania na tarczy co zapewne Jace wytknie mu nie raz i nie dwa. A niech tylko spróbuje. Wówczas może być pewny, że przywita się z jego strzałą tam, gdzie słońce nigdy nie dochodzi.
***
Blond kosmyki wystające spod czapki z daszkiem opadały na jego oczy tworząc w opinii publicznej obraz typowego bad boya. Zwłaszcza, gdy idąc trzymał ręce w kieszeni kurtki jeansowej. Gdy mniej ludzi na ciebie zwraca uwagę, łatwiej się wtopić wówczas w tłum, zwłaszcza, gdy tego wymaga twoja profesja. Nie wierzył, że przyjacielowi uda się wskórać coś więcej niż udało się jemu. Mówili w końcu o Morgan Stark, której upartość i duma były znane całemu stanowi, jak nie krajowi. A może i światu? Jej teczka zawierała dość dużo papierologii, pełnej sprawozdań psychologów, którzy badali ją pod kątem PTSD po śmierci ojca związanych z wycofaniem się wśród relacji z ludźmi poza członkami jej rodziny czy nocnymi koszmarami. Nie było informacji czy objawy ustały, nasiliły się, czy stan pozostał niezmienny. Ostatni raport pochodził z jej dziesiątych urodzin, kiedy to ogłosiła, że więcej nie chce uczęszczać na spotkania z dr Hanny czując, że ich nie potrzebuje. Matka nie próbowała jej nie do niczego zmuszać wiedząc, że gdy ta się na coś uprze, żadna skarby świata nie są w stanie przekonać dziewczyny do zmiany zdania. W zasadzie nawet nie zajmowałaby jego myśli, gdyby nie ten incydent z blisko pół roku temu. Przy granicy Kanady i Alaski wykryto ślady rakietowe co było dziwne, dlatego, że żadna ze stron nie planowała w tych rejonach żadnych ćwiczeń ani tym bardziej testu broni. Dostał przydział by to sprawdzić, co przyjął niezbyt ochoczo przez wzgląd na obecnie się rozpoczynające egzaminy do collegów. Na miejscu zbadał dokładnie ślady oraz pozostawiony nieudolnie kawałek czegoś co wydawało się być jakimś stopem metali i po porównaniu z bazą agencji, było dopasowanie tylko z jednym wynikiem. Wszystko wskazywało na to, że maczała w tym palce technologia Starka. Jednak był z tym mały problem. Tony Stark nie żył od ponad siedmiu lat i wszystko co związane z jego technologią przechodziło przez jego żonę. Pepper Potts można było od razu wykluczyć. Kobieta była zbyt zajęta byciem CEO by tak się trudzić. Zostawała jeszcze córka, jednak czy dwunastolatka mogła bawić się bronią? Co za głupie pytanie w przypadku córki tego człowieka. Jej iloraz inteligencji był wyższy od większości obecnych studentów a nie miała jeszcze zaczętej nawet szkoły średniej. Strach pomyśleć jak jej wiedza wzrośnie, gdy upłynie tyle lat. Po przekazaniu prowizorycznego wyniku śledztwa, dostał kolejne zadanie. Miał się przekonać, ile Morgan Stark wiedziała o tym incydencie i kto chciał się bawić w następnego Iron Mana z zapewne jej pomocą. Nawet nie brał pod uwagę, że to była ona sama. Była za młoda by bawić się w ratowanie świata, zwłaszcza, że to przez ratowanie świata przez jednego rodzica, go straciła. Od trzech miesięcy aktywnie śledził każdy jej ruch, jednak poza szkołą oraz domem nie chodziła nigdzie. Żadnych wyjść z przyjaciółmi, żadnych wyjazdów, tylko prosta trasa pomiędzy wieżą Starka a placówką edukacyjną. Próbował nawet po wejściu do wieży dezaktywować kod by tajemnicza FRIDAY go wpuściła, jednak to był największy błąd jego życia, ponieważ został nakryty. Pomiędzy nimi wywiązała się większa kłótnia, podczas której z ust dziewczyny padło kilka przekleństw oraz próby wezwania ochrony z parteru. Zanim jednak zdążyła zareagować, udało mu się odwrócić jej uwagę i zniknąć. Od tamtej pory musiał być bardziej ostrożny, gdyż wiedział, że ona będzie coraz bardziej ostrożniejsza a była ich jedynym śladem, by dowiedzieć się kto bawił się w przejmowanie dziedzictwa po Starku. Od czasu tego nieudanego włamania nie posunął się w swoim śledztwie ani kroku do przodu. Próbował nawet zwerbować do tego swojego współlokatora oraz przyjaciela Nathaniela, jednak ten przez znajomość Morgan z dzieciństwa, wolał nie angażować się w to przedsięwzięcie otwarcie tak jak on pozostając na uboczu. Zdziwił się więc gdy zaproponował, że pójdzie z nią porozmawiać tak po prostu. W sumie, zabawne było to, że teraz tak beztrosko z nią rozmawiał jakby nigdy nic się nie wydarzyło. Nie było to jakąś wielką tajemnicą, że Morgan Stark nienawidziła Avengersów i wszystkiego z nimi związanego.
- Widzę, że lubicie chodzić parami, chodź jak koty zawsze własnymi drogami.
Nie sądził, że go zaskoczy, ale udało się to dziewczynie.
- O ile Nate'a mogłam zrozumieć przed szkołą o tyle ciebie pod siedzibą firmy to już nie za bardzo. Mało ci po ostatnim?
Próbując ułożyć sobie w głowie plan działania nawet nie zdawał sobie sprawy, gdzie pokierowały go nogi.
- Co ty tu właściwie robisz o tej porze? Taka mała dziewczynka jak ty nie powinna być pod opieką dorosłego?
Kusiło go by odgryźć się Morgan na postawie jej dość niskiego wzrostu, który był jednym z kompleksów dziewczyny. Zadziałało, gdyż niemal natychmiast zrobiła się czerwona na twarzy. Jednak nie wiedział ile jest w stanie postawić na szali gdy chodzi o jej urażoną dumę.
- Pilnuj lepiej swojego interesu Rogers. Słyszałam, że ostatnio z twoim dziadkiem coraz gorzej. Szkoda by było go teraz niepokoić faktem jakim wrzodem na tyłku jest jego wnuk.
Wspomnienie o seniorze zadziałało w tym momencie jak płachta na byka. Śmiała go szantażować?!
- Mojego dziadka w sprawy między nami nie mieszaj. W sumie mieli racje. Definicja nazwiska Stark to wielkie utrapienie w twoim życiu.
- Polecam się na przyszłość. Będę cię prześladować do końca twoich dni, Antyku. Przynajmniej dopóki nie znikniesz z mojego życia.
Po próbie przejęcie sytuacji odwróciła się na pięcie i z siatką z logiem pobliskiej kawiarni weszła do budynku mijając ochronę bez żadnego zatrzymania. Czasami na prawdę się zastanawiał jak wyglądał jej kręgosłup moralny.
***
Nie okazuj innym, że coś cię boli. Wtedy nikt nie może cię zranić. Tą maksymę stosowała wobec wszystkich których znała. Nie tłumaczyło to czemu ich obraża albo wymyśla różnego typu anegdoty. Jednak na pewno ułatwiało życie w tym porąbanym świecie. Miała zamiar zjeść ciasto przed telewizorem w salonie, jednak po wpadnięciu na Rogersa, poczuła silną potrzebę spędzenia popołudnia w laboratorium, mimo, że obiecała matce, że dziś od niego odpocznie. Nie bacząc na dobre manier włączyła system oraz potrzebne skany jednocześnie zajadając się tartą truskawkową z pudełka. Zabawne było to, że jej ulubiony deser sprawiał, że Pepper trzymała się od niej z daleka, gdy je jadła a tym bardziej gdy trzymała go w kuchni. Ulubiony owoc Morgan sprawiał, że gdyby Pepper go zjadła, dość szybko mogłaby zwiedzić drugi świat.
- Miss... Nie miała panienka dzisiaj przebywać w górnym apartamencie?
- Muszę odreagować FRIDAY, wszystko przez spotkanie z Antykiem.
- Antyk? Nie mam takiej osoby w mojej bazie danych.
- Chodzi o Jasona Rogersa.
- Aktualizuje dane... Jason Steven ,,Antyk" Rogers, lat 19, syn Michaela oraz ...
- Wystarczy. Nie chce o nim więcej dzisiaj słyszeć, dobrze?
- Zrozumiałam. Czy mam poinformować panią Potts o miejscu twojego pobytu Miss?
- Tylko, gdy zapyta cię oto. Inaczej nie ma to sensu i będzie gotowa zaraz tu przyjść.
- Przyjęłam dyspozycję do wiadomości.
W końcu została sama ze swoimi myślami, jednak cisza była jeszcze bardziej uporczywa niż się jej wydawała. Muzyka była obowiązkowym punktem pracy, gdy chciała oderwać się od wszystkiego. Zagłuszała uporczywą ciszę, która pokazywała jak bardzo samotna byłaś. Ostatnie szlify jej skafandra już niedługo pozwolą na kolejne testy, i tym razem miała nadzieję, że będą one bardziej skuteczne. Ostatnim razem srogo się pomyliła i pomimo, że posprzątała po sobie, to i tak znaleźli ślad, przez który ten cholerny blondyn ją teraz męczył. Co z tego, że był przystojny. Niech nie myśli, że na ładne oczy wszystko uda mu się załatwić. Nie jest taka łatwa jak ludzie myślą przez wzgląd na jej wiek. Była cholernym Starkiem i niech świat o tym nie zapomina. Już niedługo kolejny IronMan będzie latał po niebie Nowego Jorku.
***
Obudziła się, gdy w pomieszczeniu włączył się alarm. Kogo do licha tu niosło? Zarówno matka jak i wujkowie mieli swoje klucze, więc nie powinna grać ta uporczywa dla ucha melodia. O nie! Miała otwarty model...
- Powinnaś lepiej się ukrywać, skoro grasz nie wiedzącą.
Znała ten głos aż zza dobrze, mimo, że widzieli się na żywo tylko raz w życiu. Nie mogła zapomnieć tonu osoby, której w obecnej chwili szczerze nienawidziła.
- Cholera! Muszę na poważnie zmienić zamki, skoro nadal próbujesz się tu włamać bez spostrzeżenia.
- Chyba mogę uznać misję za udaną, skoro widzę dowód na własne oczy.
Jeszcze brakowało, by wystawiła się Rogersowi jak sarna na polowaniu. To ona miał tu pociągać za sznurki a nie on.
- Dowód? Nazywasz dowodem projekt, który tworze na szkolny konkurs?
Musiała grać na czas. Schowała sprzęt dyskretnie podchodząc do szafy, gdzie trzymała rzeczy do samoobrony. Nigdy nie sądziła, że będzie jej potrzebny w pracowni.
- Nie wiem co kombinujesz, ale na mnie to nie zadziałała mała.
- Kombinuje tyle ile muszę. A teraz żądam, byś opuścił to pomieszczenie prywatne inaczej zaraz zjawi się ochrona.
- Nie chce cię martwić, ale pracuje jakby dla agencji rządzowej, więc...
- Włamując się tu spowodowałeś włączenie alarmu. Złota zasada trzydziestu sekund pozwala na wyłączenie go ręcznie przez osobę upoważnioną, jeśli doszło do pomyłki. Nie powiadomiłam FRIDAY by to zrobiła, co oznacza, że za chwilę zjawi się tu ktoś z ochrony. W twoim najgorszym przypadku wujek Happy. Chce zobaczyć jak się będziesz mu tłumaczyć czemu młody mężczyzna włamuje się do pomieszczenia, gdzie jest bezbronna dziewczynka.
Nie umiała powstrzymać uśmiechu triumfu, gdy zobaczyła jego minę. Chodź to wszystko oczywiście było zwykłym blefem. Jednak nie zamierzała wyprowadzać go z błędu. Chłopak kiwnął głową i szybko wyszedł drzwiami znikając za rogiem. Nawet Morgan nie potrafiła dostrzec go na monitoringu wieży co znaczyło, że dotrzymał słowa i opuścił to miejsce. Dobrze, przynajmniej nikt nie dowie się o tym, że jest na oku pewnego upartego pseudoszpiega.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top