1. Morgan Stark
Ostrzeżenie, wszelki naukowy bełkot w tym rozdziale jak i w całym opowiadaniu to czysta fikcja wymyślona przeze mnie. Fizyka ani Chemia nigdy nie były moją mocną stroną i było aby zdać. Wolę od razu ostrzec, żeby nie było później pretensji do sensu materii rzeczywistej XD.
Jako, że dzisiaj Black Friday, to macie ode mnie dwa rozdziały nowego opowiadania w cenie jednej publikacji ;D
Już od jakiegoś czasu śledzę uniwersum MCU odkąd obejrzałam w to lato w kinach Deadpool & Wolverine. I przez fakt nadrobienia tylu filmów; których omówienia pojawi się na moim kanale na you tube; no cóż, stałam się fanką Iron Mana.
Ale na pewno Batman nadal będzie na pierwszym miejscu w moim serduszku <3
Akcja tego opowiadania będzie się toczyć w świecie MCU Movies, więc wszelkie nawiązania są oparte na przygodach z filmów z tego uniwersum oczywiście z drobnymi zmianami które uważałam po części za niepotrzebne czy głupie a także zaczerpnięte z komiksów Marvela, których jednak fanką nie jestem i ich lektura jest dla mnie ciężka.
*******
- Miss Morgan, melduje, że pani Potts właśnie skończyła spotkanie i kieruje się w stronę laboratorium.
- Dzięki FRIDAY.
Dziewczyna szybko schowała dowody swojej działalności maskując je niewinnym projektem i udając, że to własnie on ją aż tak bardzo pochłonął. Nie była jeszcze gotowa by podzielić się tak ważną rzeczą z matką, zwłaszcza, że zapewne nie przyjęłaby tego w taki sposób jaki by ona tego chciała. Mają jeszcze trochę czasu chwyciła z biurka szmatkę pozbywając się śladów smaru z swojego ciała ciesząc się, że nałożyła najmniej ulubioną bluzkę, której nie obawiała się, że ją poplami.
- Mo?! Jesteś tam, gdzie myślę?
Echo głosu kobiety dało się słyszeć nawet w piwnicy, gdy jeszcze nie dotarła do celu z korytarza wieży. Mieszkanie w wieżowcu, którego jesteś właścicielem i prowadzisz swoją firmą ma wiele zalet. W sumie zawsze możesz powiedzieć, że jesteś w domu. Wystarczy kliknąć dobry przycisk w windzie mając odpowiedni dostęp.
- Nie mamo. Jestem klonem twojej córki a prawdziwa Morgan właśnie cziluje na plaży w Malibu.
- Nieudany sarkazm skarbie. Musisz nad nim popracować.
Na przywitanie ucałowała jej czoło, posyłając swój uśmiech zarezerwowany tylko dla młodej dziewczyny.
- Myślałam, że masz spotkania do wieczora?
- Odwołałam spotkanie z Borosiewiczem. Rosjanie są ostatnimi na naszej liście potencjalnych partnerów do negocjajcji handlowych ku Europie Wschodniej przy obecnej polityce zagranicznej.
- Rozumiem. Więc nie zostało ci nic innego jak utknąć z nudną córką i sluchać o jej bogatym życiu towarzyskim wśród technologii inżeryjnej.
- Na pewno jest niezwykle ciekawe skarbie, ale pomyślałam, że po prostu wyjdziemy coś zjeść na miasto. Dawno nie miałyśmy ku temu okazji.
Miała odpowiedź na końcu języka, jednak nie chciała dobijać dobrej chęci swojej rodzicielki. Jednak cisnęło się od razu na myśl, że każde jedzenie na mieście kończy się zwracaniem na nich uwago jako rodziny Stark. Nic więc dziwnego, że po stokroć wolała zamówić jedzenie do mieszkania, niż po nie wychodzić. Jednak nie chciała sprawić matce przykrości, nie gdy wraz z każdym dniem było coraz bliżej do tej daty a one spędzały coraz mniej czasu razem.
- Więc, gdzie chcesz pójść?
- To niespodzianka kochanie. Jednak jeszcze chyba nigdy nie miałyśmy okazji tam być we dwie. Mogę cię jednak zapewnić, że o brak anonimowości nie musimy się tam martwić.
- To by była nowość.
- Nie marudź tylko idź się przebrać. Nie pozwolę ci w tych brudach wyjść gdziekolwiek poza ten budynek.
- Tak, tak, generale.
Poszły w stronę windy, by po przeskanowaniu identyfikatora udać się na najwyższe piętro zaaranżowane na dwie sypialnie, duży salon z aneksem kuchennym oraz garderobę. Wszystko czego mogły potrzebować dwie mieszkające samotne kobiety. Zwłaszcza, gdy większość dnia i tak spędzały głównie poza mieszkaniem.
- Masz dziesięć minut i widzę cię w salonie. Inaczej przyjdę i ci pomogę.
- Już idę. Matko kochana!
Nie bacząc na spowodowanie bałaganu rzuciła brudne rzeczy na podłogę przy swoim łóżku obiecując sobie, że później się nimi zajmie, co zapewne zajmie jej kilka dni. Licząc się z czasem wiedziała, że nie ma czasu na prysznic, temu tylko pozbyła się widocznych śladów swojej pracy przy umywalce, kierując się w stronę garderoby wybierając pierwszą lepszą z brzegu żółtą koszulkę i lekko poszarpane czarne dżinsy. Jeśli jej ubranie nie będzie się podobać matce, trudno. Nie powiedziała w końcu, gdzie dokładnie ją zabiera więc będzie się trzymać tego jako swojej deski ratunkowej. Wiedziała, że nie minął jeszcze ustalony czas ale wolała nie testować Pepper na żadnym poziomie obecnie. Schowała telefon do tylnej kieszeni prosząc FRIDAY by zgasiła światła w jej pokoju kiedy szła w kierunku miejsca zbiórki. Bez niej życie byłoby na pewno trudniejsze, dopóki by nie stworzyła lub nie odnalazła starszych plików jej ojca z prototypami sztucznej inteligencji, które mogła by wykorzystać i ..... Nie... To była zła chwila by myśleć o nim w tej chwili. Pokręciła gwałtownie głową próbując wyrzucić znajomy obraz z swojej głowy. Zawsze chodź wzmianka o nim przywoływała wspomnienia, które bolały i powodowały pocenie się jej oczu. Chodź minęło już osiem lat, to pamięć nie zniknęła. Zupełnie jakby wszystko się toczyło wczoraj. I bolało tak samo. W salonie zadowolona z punktualności swojej latorości kobieta, rzuciła w stronę nastolatki kurtką podchodząc pewnym krokiem w kierunku windy.
- Powiesz w końcu, gdzie idziemy?
- To by przeczyło zasadzie niespodzianki skarbie. Dowiesz się na miejscu i nie zamierzam ulec twoim namowom wcześniej.
Mama była twarda i nieustępliwa. Nigdy nie udawało się sprawić by zmieniła swoje zdanie czy przekonania. Inaczej było z tatą, obydwoje nadawali na zupełnie innych falach niż Pepper. To było coś czego nie dało się tak po prostu z nikim zastąpić i dziękowała sile wyższej, że nikt nie próbował. Odkąd zostały same, nie mogła powiedzieć, że wokół wdowy po Starku nie kręcili się intruzi, jak zaczęła ich nazywać wraz z Happy'm. Wujek był jej sprzymierzeńcem, by pozbywać się tych kolesi i odsyłać ich jak najdalej dzięki jak to nazywali wszyscy wokół urokowi Starka, co nie zawsze było komplementem. Pewnego dnia słyszała jak pewna kobieta w firmie nazwała ją kopią Tony'ego i że zapewne skończy jak on z wszystkimi jego problemami. Nie wiedziała wtedy i nadal do końca nie wie co miała na myśli, jednak od tamtego momentu jej noga nie przekroczyła progu firmy, więc zapewne musiała to słyszeć nie tylko ona. Po wyjściu z budynku wsiadły do auta, za którego kierownicą siedzieć mógł tylko on.
- Cześć mała. Jak tam moja ulubiona Stark?
To nie tak, że była jedynym Starkiem.
- Jak zwykle. Myślę, że maszyna będzie gotowa do testu w weekend. Potrzebuje tylko jeszcze...
Przy rodzinie nie czuła potrzeby powstrzymywania się przed byciem całkowicie sobą, jak to często było w szkole. Wzrok wszystkich wokół gdy odkrywali kim jest, sprawiał, że miała ochotę jeszcze bardziej namieszać. Prywatnie potrafiła mówić o swoich maszynach czy badaniach godzinami a wujkowie czy matka tylko pokiwywali głowami. Jedyną osobą, która potrafiła jej odpowiadać i rozumiała jej naukowy bełkot był Peter. Jednak od czasu, gdy sam założył rodzinę, stał się mniej dostępny i nie chciała go odciągać od nowej roli w jego życiu. Po wszystkim czego zaznał w dość krótkim stażu życia, należał mu się odpoczynek od problemów dziwnej córki jego martwego mentora. Jej myśli rzadko były jednotorowe i wychodziły poza znany zakres wszystkiego. Wciąż goniły przed siebie zmieniając znane układy oraz liczbę myśli, które posiadała na jedną minutą. Czyli jej ADHD było w zupełnej normie. Gdy tak wspominała, cisza natychmiast zapadł w pojeździe. Pepper od dawna przestała ją tak ciągnąć za język jak kiedyś. Niby próbowała nadal, ale dość kiepsko to wychodziło kiedy obie były skupione na swoich własnych pracach. Pepper widząc zamyśloną córkę wymieniła tylko porozumiewawcze spojrzenie z Happy'm i poprosiła go, aby się zatrzymał za kolejnym skrzyżowaniem co ten zrobił bez zbędnego słowa zdając sobie doskonale sprawę, dokąd zmierzają.
- Jesteśmy. Spędzimy z Morgan trochę czasu razem Happy, więc możesz wracać do domu. Widzimy się jutro.
Dziewczyna zamiast słuchać matki rozejrzała się po ulicy zdając sobie sprawę, że znalazły się w chińskiej dzielnicy, gdzie roiło się od wszelkich punktów gastronomicznych oraz charakterystycznych sklepików.
- To niby jest to miejsce? Przecież wiele razy jadłyśmy razem chińczyka u pani Cheng. Specjalnie dla ciebie nadal robi te okropne ciastka z grejfrutem.
Skrzywiła się na samą myśl o ich smaku gdy pewnego razu przez przypadek skosztowała go myląc ze swoim zamówieniem. Kobieta na jej słowa tylko delikatnie się zaśmiała.
- Tylko to miejsce jest wyjątkowe. Twój tata... bardzo lubił odwiedzać to miejsce, gdy chciał pozostać incognito i zajeść swoje smutki, gdy miał taką możliwość.
To było, zupełnie coś nowego. Nigdy o tym nie słyszała, a wydawało się, że znała już wszystkie wiadomości o swoim staruszku i raczej żadną historią nie powinna już jej zaskoczyć. Nawet nie wiedziała w jakim głębokim tkwiła błędzie.
- Więc dlaczego zabrałaś mnie tu. I to teraz?
Morgan usiadł przy stoliku w głębi sali, gdzie mogły być jeszcze bardziej ukryte przed ciekawskim okiem innych gości.
- Widziałam, że ty też tego potrzebujesz. Kiedy potrzebujesz wytchnienia i spokoju, masz taką samą aurę jak on. Nawet lubicie te same smaki i nie potrafię tego zrozumieć.
Uśmiechnęła się na samą myśl o dziwnych upodobań kulinarnych dwójki najbliższych jej osób. To było dość dziwne. Świat zabrał jej Tony'ego, ale dał jej osobę, która ma wypełnić po nim pustkę, płatając figla w postaci traktowania jej przez ten sam świat jako żeńską wersję Tony'ego Starka. Ale nie była tylko jego córką, lecz także i jej. O czym zdawali się zapominać co niektórzy.
- Nie wiem o co ci chodzi. Wytchnienia to potrzebuje pewna przepracowana pani prezes siedząca przede mną.
- Wszystko gra w szkole? Już dawno nie miałam telefonu z sekretariatu więc zakładam...
- Nudno, powtarzalnie i pretensjonalnie. Moja wiedza już dawno wykracza poza tą placówkę. Mogłabym już studiować gdybyś mi pozwoliła.
- A ja ci mówię setny raz, że chce byś miała normalne życie wśród swoich rówieśników.
- Którzy są głupi jak but.
Nie umiała się powstrzymać by nie próbować dogryźć. To było silniejsze od niej. Nienawidziła tej pokrętnej logiki Pepper, nie widząc w niej sensu. Będać Stark i tak była na świeczniku wszystkich i zawsze. Więc udawanie normalnej, było nużące. W szkole była tą nudną bogatą snobką, która zadzierała nosa i była kujonem oraz idealnym celem do zostanie szkolnym popychadłem. Tylko wadą tego był fakt, że umiała się odpowiednio odgryźć a w razie czego to także odpowiednio uderzyć. Przez co chłopcy się odpowiednio nauczyli, by omijać ją z daleka zwłaszcza, że to jej nazwisko stało po stronie faworyzowania oficjalnego, zwłaszcza gdy szły za tym fundusze dla placówki edukacyjnej.
- Morgan! Nawet tak nie mów. To twoi koledzy. Nie musisz ich lubić, ale nie możesz tak po prostu obrażać ludzi wokół siebie. Nie wszyscy mają tyle szczęścia co ty by być wyjątkowo uzdolnionymi. W zasadzie... nad czym pracujesz tak aktywnie ostatnio? FRIDAY przekazała mi czas twojego pobytu w laboratorium, który jest wyjątkowo... długi.
Haczyk! Znała techniki swojej matki w kwestii próby wyciągnięcia z niej prawdy, ale już dawno nauczyła się jak z tym walczyć i powiedzieć to co ona chciała a nie to jaka była rzeczywista prawda. Odkąd tylko laboratorium stało się jej nowym domem zaraz po tym, gdy skończyła dziesięć lat miała przygotowane tysiąc wymówek by mieć zawsze asa w swoim rękawie.
- Robię projekt na konkurs dla młodych inżynierów organizowane na giełdę naukową. Pod koniec tego roku ma się odbyć w starej szkole średniej Petera. Dobrze wiesz, że chce się tam uczyć.
- Oczywiście kochanie. I jak tylko przyjdzie na to czas to złożymy twoje papiery w sekretariacie. Co w ogóle przygotowujesz?
- Znalazłam pewien projekt w starych rzeczach taty i ....
- Nie! Mówiłam ci tysiąc razy, że nie pozwolę ci być nosiła zbroję!
Dopiero po chwili widząc przerażone oczy dziecka zdała sobie sprawę, że uniosła się za bardzo pełna gniewu i żalu powodując, że wszystkie pary oczu spoczęły na nich. Kelner, który przyniósł ich dania nawet nie zwrócił na to uwagi życząc tylko udanego posiłku.
- Dałaś o tym znać wystarczająco dużo razy! Po pierwsze, nie buduje zbroi. Co miałabym z nią zrobić?! Gdybym ją założyła od razu by się wszyscy domyślili, że to ja, włącznie z tobą. Nie jestem taka głupia!
- Przepraszam kochanie. To po prostu pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy. Więc, co ciekawego znalazłaś?
- Protezę migową. Za pomocą czujników wszczepionych pod skórę osoby poszkodowanej lub niemówiącej ma przekazywać słowa, gdy ta wyraża je w alfabecie migowym. Ma to wspomóc usuwania wykluczenia osoby z życia publicznego i prywatnego.
Wiedziała, że dla osoby, która się tym nie zajmuje może to wywołać efekt: wow. Jednak nikt nie wiedział, że opracowała i zbudowała to już rok temu. Dzięki temu miała idealną przykrywkę, gdyby musiała jej w końcu użyć jako dowodu projektu, który tworzyła.
- Jestem pewna, że to będzie coś wielkiego. Zmienisz świat na lepsze swoimi wynalazkami skarbie.
Gdy miała cztery lata była przeświadczona, że zmieni go razem z nim. Wielokrotnie w swoich zabawach rozmawiali o rzeczach, które nie zostały jeszcze stworzone i czekają, aż w końcu Stark je wybuduje. Bo kto inny jak nie oni. Miała być jego idealną asystentką a potem prawą ręką w ich wspólnych badaniach. Jednak po nastaniu tego dnia, wszystkie marzenia zgasły. I słusznie uważała, że mogła nienawidzić tej tajemniczej trójki ludzi, która wówczas przyszła do ich domu. To wszystko zaczęło się od nich i to była ich wina. Gdyby nie pojawili się wówczas, jej ojciec by nawet nie rozważył ponownej zabawy w zbawiciela świata i próby stworzenia czegoś niemożliwego. Uratował cały wszechświat, jednak po części zniszczył jej mały świat. Momentami czuła się jakby ją porzucił. Nigdy nie rozstawali się na tak długo i nie zdążyła się nawet z nim odpowiednio pożegnać. Po tym, gdy wstała z łóżka, jego już nie było. Mama powiedziała, że musiał pilnie wyjechać by ratować świat, ale niedługo do nich wróci. Kłamała... Nie rozumiała wtedy czemu tatuś ich opuścił i czemu jego ciało jest tak uszkodzone. Skąd wzięli ci się wszyscy ludzie, którzy opłakiwali jego poświęcenie. Było ich za dużo i byli obcy. Najmocniej jednak w tamtym momencie zapamiętała uścisk mamy i nagranie ostatniej woli Tony'ego, które znała na pamięć w tym każdy jego najmniejszy gest, każde westchnienie. Mogła wyrecytować je obudzona w środku nocy. Ten dzień sprzed ośmiu wywarł na jej życie ogromne znaczenie, któremu musi się postarać sprostać i udowodnić światu a przede wszystkim sobie pewne rzeczy.. Gdy skończyły jeść wśród niezręcznej ciszy, której nie udało się odczarować po naskoku Pepper przez myśl o potencjalnej zbroi córki, wzięły taksówkę by wrócić do mieszkania. Na przywitanie zaskoczył ich siedzący na kanapie Happy, który już dawno powinien spać w swoim mieszkaniu.
- Happy? Co ty tu robisz?
- Miałem zamiar się wrócić, ale pomyślałem, że poczekam na was tutaj. Morgan zostawiła telefon w samochodzie. Odwiózłbym go jutro, ale dość częstotliwie dzwonił.
Dopiero gdy mężczyzna o tym wspomniał, nastolatka zdała sobie sprawę, że kieszenie w jej spodniach są puste, tak samo jak w kurtce. Była święcie przekonana, że wrzuciła go do wewnętrznej ukrytej kieszonki. Musi bardziej uważać na przyszłość skoro miała w nim całe swoje życie i potencjalne dowody jeśli komukolwiek udało by się przełamać jej zabezpieczenia.
- Zapytam tak z czystej ciekawości... Co to za chłopak, którego podpisałaś ,,Antyk"?
- Odebrałeś?!
Samo wspomnienie tego pseudonimu zmroziło ją i równocześnie podniosło ciśnienie. Brakowało tylko by przyjaciel rodziny rozpoznał kim był jego rozmówca i z kim Morgan może być potencjalnie połączona o czym na pewno by powiadomił od razu jej matkę.
- Myślałem, że to coś ważnego, ale jak usłyszał mój głos od razu się rozłączył i od tamtego momentu było cicho.
Cholerny głąb. Nie dość, że zapewne obszedł jakoś jej zabezpiecznia, to nadal będzie ją męczyć tym wkurzającym spamem. Gdyby atomówka załatwiała by wszystkie sprawy, może by użyła jednej w jego stronę. Wszystkie jego dane miała odpowiednio poblokowane, gdzie się dało i jedynie czego obecnie chciała od niego to święto spokoju do jasnej ciasnej!
- Morgan?
Kurde... Musiała wymyślić coś na szybko by Pepper nie zaczęła jeszcze śledzić jej telefonu a wszelkie próby blokady świadczyły by że na prawdę coś przed nią ukrywała.
- To nikt ważny mamo. Koleżanki zrobiły mi głupi kawał i dały mój numer telefonu starszemu koledze, któremu niby się podobam. Zapewne uwierzył, że chciałabym się z nim umawiać i próbował się dodzwonić a Happy go spłoszył. Pogadam z nim jutro w szkole i wszystko odpowiednio wyjaśnię.
Każde wypowiedziane po kolei słowo przekonuje ją jak naturalne stało się dla niej kłamanie i oszukiwanie bliskich osób. W końcu prawda bolała najbardziej i przez to nie mogła im zdradzić jego prawdziwego nazwiska a przede wszystkim powodu, z którego się z nią próbował kontaktować.
- Jesteś pewna? Mogę porozmawiać z twoją wychowawczynią albo z kimś innym, przecież to...
- Nie! Poradzę sobie z tym sama. Nie musisz się martwić.
Ostatnie co było jej potrzebne, to potencjalne wkroczenie do akcji jej matki. Wtedy nie byłoby już powrotu do starego porządku, który sobie odpowiednio wypracowała. By odpowiednio dopasować teorię do praktyki musiałaby stworzyć fałszywe dowody i podłożyć odpowiednią osobę do tej roli. Więcej zachodu i zwiększone ryzyko, że ta druga strona sypnie. Musiała uspokoić teraz tą dziwną sytuację i grać spokojną. Tylko opanowanie przekona Pepper by mogła zapomnieć o tym co się dzisiaj wydarzyło.
- Dobrze Morgan. Ale wiesz, że jeśli...
- Tak. Tak. Będziesz pierwsza która się o tym dowie. Nie, nie będę używała przemocy ani zastraszania by rozwiązać swoje konflikty. I nie, nie doprowadzę by szkoła musiała ciebie wzywać bo nakryją mnie na wykonywaniu nielegalnej czynności prawnej przeciwko systemowi szkolnemu na jego terenie.
To ostatnie oczywiście wychodziło jej świetnie i nie było szans by ktokolwiek odkrył, że to robi.
- W porządku. Pewnie jesteś zmęczona, ale może...
- Tak. Padam z nóg. Dobranoc mamo.
Ucałowała na dobranoc kobietę w policzek i poszła do swojej sypialni. Rzuciła się na łóżko twarzą zakopaną w poduszce i ciężko wzdychając.
- FRIDAY, zamknij proszę drzwi i włącz światło. Muszę popracować nad zabezpieczeniami łączą z moim telefonem.
- Zgodnie z rozkazem Miss.
Nawet się nie przebierając usiadła w końcu do stanowiska stojącego w rogu, który pozwalał jej na pracę zdalną nawet z mieszkania w połączeniu z danymi przechowanymi na komputerze w piwnicy.
- Muszę wiedzieć jak przełamał ostatnią blokadę.
- Został naruszony nowy testowy kod, który Miss nadpisała tydzień temu jako forma zastępcza dla przestarzałego połączenia Zeta.
- Zupełnie o tym zapomniałam. Widocznie nie był to dobry pomysł. Zbyt mała siła tarczy. Muszę wzmocnić system by niemożliwe było przejście przez nowy kod. FRIDAY, sprawdź jak wyniki testu Hyuna?
- Test został zakończony dziś po południu. Skan potwierdza możliwość zastosowania oraz przeprowadzenia odpowiedniego testu w systemie telefonicznym STARK. Powodzenie ochrony na poziomie 98 %. Jest problem z stabilnością cząstek R.
- Będzie musiało to na razie wystarczyć zanim nie odkryje jak rozwiązać ten problem. FRIDAY, monitoruj proces wgrywania do sieci Hyuna w zastępstwie za proces K. Jeśli znajdziesz jakiekolwiek zagrożenie wyślij mi komunikat bezzwłocznie. Trochę to potrwa a ja muszę jutro iść do tej dziury...
- Wszystko będzie dobrze Miss. Jeszcze trochę i projekt Tony wejdzie w trzecią fazę cyklu.
- Oby, bo inaczej to nie będzie miało żadnego sensu.
Po sprawdzeniu innych raportów wraz z FRIDAY, rozplanował wszystko na jutrzejszy dzień planując konkretne komunikaty by w końcu zasnąć nawet nie przebrana przy swoim stanowisku pracy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top