IV. Maraton filmowy

- Cholera jasna! - krzyknęła gdy jakimś cudem się wynurzyła.

Sofía umiała wprawdzie pływać, ale nie szło jej to zbyt dobrze. Teraz chlapała wodą na wszystkie strony, ale po chwili uświadomiła sobie, że to musi idiotycznie wyglądać, więc przestała. Zamiast tego zaczęła unosić się na powierzchni jeziora i powoli się uspokoiła.

- Który jest, kurwa, taki mądry? - spytała, wspinając się na pomost.

Morgenstern wyciągnął do niej rękę i pomógł jej wejść na drewnianą konstrukcję. Podziękowała mu za to szerokim uśmiechem. Z wody wyłoniły się głowy Hayboecka i Krafta, którzy śmiali się głośno, a po chwili przybili sobie piątki. No świetnie. Zapowiada się super miesiąc...

- Debile, po prostu debile... - blondynka nawet nie miała na uwadze tego jak odzywa się do światowej klasy skoczków. - Czy wy do cholery macie coś w tych głowach?

Po tych słowach podniosła się i dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego jak wygląda. Ze spodenkami już mniejsza, ale jej błękitna koszulka przemokła całkowicie, ukazując przy tym górę od czarnego bikini.

- Kurwa mać... - mruknęła niezadowolona i skierowała się w stronę pensjonatu.

Kiedy tylko zeszła z pomostu od razu zdjęła bokserkę nie zważając na to, że skoczkowie się na nią gapią.

- Ej, Sofía, zaczekaj! - usłyszała za sobą krzyk Michaela, a po chwili jego palce oplotły jej nadgarstek. - Przepraszam - powiedział blondyn po czym posłał jej szczery uśmiech. - Nie chcieliśmy cię zdenerwować.

- Jakoś słabo wam to wyszło... - mruknęła w odpowiedzi i weszła do budynku. - Ale przecież nie jestem wredna i nie będę na was zła - dodała ciszej, ale Austriak to usłyszał i uśmiechnął się szeroko. - Zrobimy sobie maraton filmowy? - spytała pod wpływem nagłego impulsu.

- Uhm, tak, jasne - nieco zaskoczony sportowiec po chwili skinął głową.

- Ale nie licz na to, że jestem jakąś głupią, bojaźliwą laską z książki i boję się horrorów - blondynka ruszyła po schodach na górę do swojego pokoju, a skoczek poszedł za nią.

- To nie do mnie z tym. Ja jestem gejem.

Odwróciła się tak nagle, że na niego wpadła. Na szczęście mężczyzna miał refleks i w porę złapał ją za łokcie. Patrzyła na niego z otwartymi oczami i ustami, niezwykle zdziwiona. Takiego obrotu akcji się nie spodziewała.

- Ja... Ten, no... Nie wiem co mam powiedzieć... - wydukała, gdy stanęła na równe nogi.

- Nic nie mów. Tego nie zmienię, zawsze taki będę, ale to nic takiego. Po prostu wolę facetów - fajne, że to zaakceptował, to naprawdę dobrze. - Także ja nie będę cię podrywał - powiedział, gdy nastolatka wyciągała z szafy krótki top, który następnie włożyła. - Ale reszta jak najbardziej. No, może poza Andreasem. On ma żonę.

Zanim zdążyła się odezwać blondyn już zniknął, zostawiając pannę Vico nieco oszołomioną. Nie mogła uwierzyć, że tak łatwo jej to powiedział. Przecież poznali się zaledwie godzinę temu... Musiała jednak przyznać, że ci mężczyźni nie byli jakimiś idiotami szukającymi spokoju w spokojnej, zielonej miejscowości. Poza skocznią byli normalnymi, wesołymi ludźmi...

***

Maraton mieli zacząć około ósmej wieczorem, więc przez resztę dnia osiemnastolatka siedziała w swoim pokoju i czytała książkę oraz słuchała muzyki. Parę minut przed umówioną godzina poszła do łazienki gdzie się odświeżyła i po raz kolejny tego dnia zmieniła ubrania. Tym razem padło na długą do ziemi spódnicę w odcieniach niebieskiego oraz przylegającą do ciała granatową koszulkę. Po tym wszystkim wyszła z pokoju na korytarz gdzie natknęła się na Krafta.

- O, Sofía... Chciałem cię przeprosić... Wiesz, za to jezioro... - wydukał niepewnie po czym przeczesał dłonią ciemne włosy.

- Nieważne, Stefan. Tamtemu debilowi wybaczyłam, więc tobie też nie mam tego za złe - uśmiechnęła się i zeszła na dół.

Nikogo nie było w salonie, bo wcześniej powiedziała skoczkom, że w piwnicy jest małe kino, które jej ciotka kiedyś urządziła. Właśnie tam się zebrali, a jak się okazało ona i Kraft przyszli jako ostatni. Na dużej kanapie nie było już miejsca, ale Kofler zachował się jak prawdziwy facet i przesiadł się na fotel, robiąc dziewczynie miejsce między Morgensternem a Hayboeckiem.

- To co na pierwszy ogień? - spytała wesoło po czym sięgnęła po wodę, która ktoś postawił na stoliku.

- Jakiś sensacyjny? - odpowiedział pytaniem na pytanie Schlierenzauer po czym wstał i zgasił światło.

- Włączcie "Wykidajło" albo "Tango i Cash" - rzuciła blondynka i zaczęła się śmiać.

Wprawdzie całkiem niedawno oglądała te filmy, ale i tak wciąż je uwielbiała. Głównie z powodu świetnej, i jakże przystojnej, obsady...

- Poważnie? - jak widać nie wszyscy byli zadowoleni, z tego, że już wkrótce na ekranie pojawiły się napisy początkowe z jej drugiej propozycji. - Następny film ja wybieram - zastrzegł od razu Andreas do spółki z Gregorem i Stefanem.

Sofía zaśmiała się pod nosem po czym wzięła do rąk trochę żelków, które zabrała ze swojego pokoju. Tak, żelki to coś co mogła jeść aż do śmierci. Wszystkie, zarówno te kwaśne, słodkie czy nawet zwykłe, z pozoru bez smaku. Po prostu ważne, aby były. Szczególnie teraz gdy nie musiała już przestrzegać diety do jakiej zmuszała ją matka kiedy dziewczyna jeszcze tańczyła w balecie.

- Z nimi to chętnie bym poszedł na randkę... - wyszeptał jej do ucha Michael, a nastolatka tylko odwróciła się w jego stronę i przewróciła oczami.

- Debil... - mruknęła, ale była tym niezwykle rozbawiona.

Nikt poza jej przyjacielem z Wiednia, Mario, tak swobodnie nie mówił o swojej odmiennej orientacji seksualnej. Ale cieszyła się, że Hayboeck i tak potrafi o tym rozmawiać. Była jedynie ciekawa czy jego koledzy o tym wiedzą. Uznała jednak, że nie wypada o to pytać. Szczególnie teraz, gdy znają się zaledwie parę godzin.

Film trwał w najlepsze, a oni co jakiś czas wrzucali swoje komentarze. Oczywiście nie obyło się bez westchnień blondynki gdy główni bohaterowie mieli na sobie przemoczone koszulki...

- No wreszcie... - dało się słyszeć głos Krafta kiedy pojawiły się napisy końcowe. - Jak to dobrze, że masz tutaj Wi-Fi, Sofía. Przynajmniej można wybrać coś ciekawego...

Chyba przez dobre pięć minut szukał czegoś godnego uwagi aż w końcu trafił na horror, którego osiemnastolatka nigdy nie oglądała.

- O czym to?

- Naprawdę? Nigdy nie widziałaś "Ludzkiej stonogi"? - Schlierenzauer był niezwykle zdziwiony jakby ten film miał być pozycją obowiązkową dla każdego kinomana.

Panna Vico pokręciła głową i wzruszyła obojętnie ramionami po czym ponownie napiła się wody.

- Brzmi... Dziwnie - stwierdziła w końcu, a następnie poprawiła swoją pozycję na sofie. - Ale okay. Poczekamy, zobaczymy...

Najpierw nie było tak źle, ale kiedy tylko na ekranie pojawiła się tytułowa "stonoga" dziewczyna poczuła, że robi jej się niedobrze. Bardzo rzadko jakiś horror ją poruszał, ale to... To po prostu była jakaś masakra...

- Ja pierdolę... Co to jest? - spytała cicho i zamknęła oczy.

Nikt się nie odezwał, a nastolatka po części wbrew samej sobie po chwili wtuliła twarz w tors Thomasa.

- Więc nadal twierdzisz, że nie jesteś laską z książki? - nad jej uchem nachylił się Hayboeck.

- Zamknij się, idioto - odparła blondynka i odsunęła się od zaskoczonego tą wymianą zdań Morgensterna. - Ja przynajmniej mam jakieś poczucie estetyki i nie jara mnie takie coś - dodała, wystawiając mu język.

- To było naprawdę dorosłe... - odgryzł się skoczek.

Sofía nic już nie mówiła, bo inni sportowcy zaczęli patrzeć na nią jak na wariatkę. Po prostu oglądała, ale na tych najbardziej ohydnych scenach zamykała oczy. Nawet nie wiedziała kiedy naprawdę zasnęła.

Ten rozdział miał być jutro, ale potrzebuję opinii... Czy jeżeli zaczęłabym pisać opowiadanie o FC Barcelonie to ktoś z Was by to czytał? Mam już pomysł i zastanawiam się nad rozpoczęciem pisania... Więc jak? ;)

No i bardzo dziękuję Wam za komentarze i gwiazdki, ale chyba z rozdziału na rozdział jest Was mniej... Proszę gorąco o motywację... ;* <3

Alexx <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top