III. Jezioro

Wysiadła z pojazdu i skierowała swoje kroki w stronę drewnianej konstrukcji. Udało jej się dostrzec, że w środku siedziało pięciu mężczyzn. Odgarnęła włosy z czoła po czym nieśmiało podeszła do wejścia.

- Dzień dobry - odchrząknęła niepewnie. Postanowiła jednak wytłumaczyć się zanim któryś z gości się odezwie. - Przepraszam, że musieli panowie czekać. Byłam na zakupach, a myślałam, że przyjadą panowie później i...

Nie zdążyła nic powiedzieć, bo przerwał jej jeden z nich. Wysoki szatyn o czekoladowych oczach wstał i wyciągnął w jej stronę dłoń.

- Nic nie szkodzi - uśmiechnął się, odsłaniając przy tym dwa rzędy równych, białych zębów. - Dopiero przyjechaliśmy. Tak w ogóle to jestem Gregor.

Uścisnęła jego dłoń po czym splotła ręce. Nie wiedziała jak się odezwać, ale na szczęście do rozmowy wtrącił się, równie wysoki jak jego znajomy, brunet.

- Andreas, miło mi.

Jemu również uścisnęła dłoń i wreszcie zrozumiała, że należy dać im klucze do pokoi.

- Na pewno są panowie zmęczeni. Zapraszam, zaraz dostaną panowie klucze.

Po tych słowach odwróciła się w kierunku domu i skierowałam tam swoje kroki. Ku jej uldze mężczyźni ruszyli za nią. Weszła do pensjonatu, do małej recepcji i stanęła za ladą.

- 5 pokoi, na miesiąc - powiedziała jakby do samej siebie, a następnie zdjęła klucze z haczyków. - Bardzo proszę - uśmiechnęła się najładniej jak potrafiła po czym założyła kosmyk jasnych włosów za ucho.

Mężczyźni nic nie powiedzieli tylko zabrali swoje bagaże i udali się na piętro. Nastolatka odetchnęła głęboko; nawet nie poszło tak źle... Po krótkiej chwili wyszła na dwór z zamiarem wyjęcia swoich zakupów z samochodu. Otworzyła bagażnik i chwyciła dwie torby z jedzeniem po czym skierowała się do kuchni. Postawiła wszystko na blacie i wróciła na zewnątrz.

- Powodzenia, Sofía - mruknęła do siebie patrząc z powątpiewaniem na cztery duże siatki z ubraniami. - Nie ma co, zakupoholiczka z ciebie...

Z największym trudem zabrała torby i zamknęła bagażnik. Kiedy już znalazła się na schodach prawie na kogoś wpadła. Jak się okazało był to jeden z nowo przybyłych gości.

- Może pomóc? - blondyn posłał jej czarujący uśmiech, który ledwo dostrzegła.

Z wdzięczności skinęła głową, a on wziął od niej dwie siatki i przepuścił ją przodem. Weszła do swojego pokoju, który znajdował się zaraz obok schodów i położyła zakupy na podłodze.

- Może pan rzucić to tutaj - odwróciła się do blondyna, a on odstawił torby tak jak prosiła.

- Żaden pan. Jestem Morgenstern, Thomas Morgenstern - rzucił, uśmiechając się delikatnie czym bardzo ją rozbawił.

- Widzę, że lubisz bawić się w Bonda... Więc jestem Vico, Sofía Vico.

- Miło mi cię poznać, Sofía.

Wtedy dopiero zwróciła uwagę na jego twarz. Te oczy... "Skąd ja znam te oczy...". Prawda niezwykle mocno w nią uderzyła. On jest skoczkiem narciarskim... Nie to, żeby panna Vico była jakąś wielką fanką tego sportu, ale jej najlepsza przyjaciółka z Wiednia, Lillie, owszem. Po prostu kochała skoki, a chcąc nie chcąc Sofía musiała jej wysłuchiwać.

- Ty... Jesteś skoczkiem narciarskim, tak? - spytała niepewnie, skręcając pasmo włosów na palcu.

- Woah, długo ci to zeszło... - odparł, bynajmniej nie złośliwie. Raczej był rozbawiony zaistniałą sytuacją.

- Nie jestem fanką. Ale moja przyjaciółka, tak. Ja nie widzę sensu w tym skakaniu - osiemnastolatka wzruszyła ramionami. - Że wy się nie boicie... - zrezygnowana pokręciła głową.

Sportowiec stał w drzwiach i uważnie na nią patrzył czym odrobinę ją peszył.

- Coś jeszcze? - spytała w końcu, zniecierpliwiona przedłużającym się milczeniem.

- Może pogadamy w salonie? Fajnie by było nawzajem się poznać, może coś obejrzeć skoro przez miesiąc mamy razem mieszkać - stwierdził cicho, niepewny jej reakcji.

- W sumie to... Okay, niech będzie. Zaraz zejdę - blondynka puściła mu oczko po czym zatrzasnęła mu drzwi przed nosem.

Odwróciła się i weszła do własnej łazienki gdzie pociągnęła rzęsy tuszem, a usta błyszczykiem. Przebrała się jeszcze tylko w błękitną bokserkę oraz spodenki sportowe i zeszła na dół.

Austriacy siedzieli już na dole, niektórzy na sofie, a część na podłodze. Na jej widok uśmiechnęli się, co sprawiło, że dziewczyna lekko się zarumieniła. Na szczęście zanim zdążyła się odezwać głos zabrał Morgenstern.

- Więc tak. To jest Sofía Vico - zaczął, wskazując na nastolatkę, która zajęła miejsce na fotelu. - Sofía, to jest Gregor Schlierenzauer, Andreas Kofler, Stefan Kraft i Michael Hayboeck - wskazywał po kolei na kolegów, a oni jedynie szczerzyli się jak głupi. - Aha, wspólnie zdecydowaliśmy, że jeżeli jeszcze raz do któregoś z nas powiesz per "pan" to wylądujesz w tamtym jeziorze za domem.

Kiedy skończył mówić na usta dziewczyny wpłynął uśmiech. To ostatnie zdanie rozbawiło ją; czuła, że raczej dogada się z tymi facetami. Nawet jeśli to sławni na całym świecie sportowcy.

- Więc... Jakie macie plany na dzisiaj? - spytała wreszcie blondynka kiedy cisza zaczęła jej ciążyć.

- Liczyliśmy, że ty coś zaproponujesz - Kraft puścił jej oczko i oparł łokcie na kolanach.

- Cóż, tutaj jest mnóstwo ciekawych miejsc i atrakcji - wzruszyła ramionami. - Możecie iść w góry, do ruin, do centrum miasta na zakupy, do któregoś z muzeów albo popływać tutaj, łowić ryby. Bo ja wiem - kolejne wzruszenie. - Mogę pożyczyć wam łódkę - zaproponowała, ale dopiero po sekundzie zdała sobie sprawę, że się na nią gapią. - No co?

- Woah, nie wiedziałem, że tego tu tak dużo... - pierwszy otrząsnął się Hayboeck. - Miesiąc to chyba mało czasu...

Po dziesięciu minutach sprzeczania się i różnych pytań do panny Vico, skoczkowie zdecydowali się popływać w jeziorze. Blondynka dziwiła się, że tak szybko znalazła z nimi wspólny język. Czuła się jakby znała ich już conajmniej parę lat.

Mężczyźni wybiegli na dwór jak małe dzieci i zniknęli za rogiem. W pomieszczeniu pozostał jedynie Kofler, którego obecność nastolatka zauważyła dopiero po chwili.

- Coś jeszcze? - spytała, uśmiechając się lekko i wstała po czym skierowała się do kuchni.

- Sofía, czy jest tu gdzieś zasięg? Muszę zadzwonić do żony - spojrzał na nią przepraszająco.

- Ciężko złapać, ale znajdziesz - nalała wody do wysokiej szklanki po czym wyjęła kilka butelek wody i zerkając na mężczyznę wyszła na dwór.

Przeszła za dom i zauważyła, że jej goście odpłynęli znaczny kawałek od brzegu. Postawiła butelki na pomoście i zdjęła buty po czym zamoczyła nogi w chłodnej wodzie. To przyniosło natychmiastową ulgę po upalnym dniu. Myślała nawet nad tym czy by nie dołączyć do Austriaków w jeziorze, ale szybko porzuciła ten nienajlepszy pomysł.

- Ładnie tu - wzdrygnęła się gdy usłyszała głos Morgensterna.

Odchyliła głowę do tyłu i natrafiła wprost na błękitne oczy skoczka. Dopiero gdy usiadł obok niej zauważyła, że pozbył się koszulki i mogła teraz podziwiać jego umięśnioną klatkę piersiową. Nieźle...

- Pierwszy raz w Cortinie? - spytała, podając mu butelkę chłodnej wody co on skwitował szerokim uśmiechem.

Zanim zdążył odpowiedzieć blondynka poczuła jak coś zaciska się wokół jej kostek, a po chwili znalazła się w wodzie.

Więc trochę informacji...
1. Akcja dzieje się w 2k16 r.
2. Bohaterowie mają zmieniony wiek na potrzeby opowiadania
3. To już ostatni rozdział opublikowany "dzień po dniu". Myślę, że będę wstawiała 2-3 tygodniowo. Zależy od Was. ;)
No i jak tu jesteście to zachęcam do zostawienia gwiazdki i/lub komentarza. ;* Możecie też to komuś polecić. XD

Alexx <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top