Chapter 2: Harry

Zrobiłeś co?

- Zaprosiłem Louisa na obiad z nami? - powiedział ponownie Liam, tym razem brzmiąc bardziej niepewnie.

Ręce Harry'ego znalazły się w jego włosach, zanim mógł nawet o tym pomyśleć. Będzie łysy, jeśli będzie ciągnął tak za swoje włosy. Liam sprawi, że wyłysieje.

- Sprawisz, że wyłysieję - powiedział Liamowi, opadając na łóżko.

- Nie, nie zrobię tego. Masz za dużo włosów na to - powiedział Liam, opierając się o komodę Harry'ego.

Harry starał się wyglądać na jak najbardziej ciętego, jak było to możliwe, kiedy wyłapał wzrok Liama, ale ten wyglądał na spokojnego, tak jak zawsze. Liam miał tą zadziwiającą zdolność, że zawsze wyglądał na opanowanego. Harry myślał, że to może przez kolor jego oczu.

- Teraz, proszę wyjaśnij mi dlaczego jesteś taki zdenerwowany tym, że zaprosiłem Louisa z nami na obiad - powiedział Liam, podchodząc bliżej Harry'ego. - Ty jesteś zawsze pierwszym, który próbuje i sprawia, że ludzie czują się jak domu.

- Tak, wiem - powiedział Harry, starając się zabrać ręce ze swoich włosów. - Ale coś w nim jest. Przeraża mnie bardziej, niż zazwyczaj.

Liam miał rację, Harry zawsze stara się, by ludzie czuli się jak w domu. To dlatego był takim dobrym RA. Ale również Harry cierpiał na wyniszczający lęk, kiedy komunikował się z ludźmi, których jeszcze nie znał. Było coś przerażającego w pierwszym wrażeniu i nie mógł się tego pozbyć. Szczególnie kiedy chciał, żeby to pierwsze wrażenie było dobre. Nie spotykał się z nikim od roku, ponieważ lepsze poznanie kogoś, kogo lubił było zbyt wielkim wyzwaniem do podjęcia. Liam lubił go nazywać 'chodzącym, mówiącym oksymoronem'. Całkowicie się z tym zgadzał.

- To dlatego, że jest taki atrakcyjny - powiedział Liam, biorąc płaszcz Harry'ego z krzesła i rzucił nim w niego. - No dalej, czeka na nas na zewnątrz.

Harry pozwolił, by płaszcz uderzył go w twarz. Czuł się jakby nie mógł się ruszyć i jego serce biło tak szybko, że nie mógł za nim nadążyć. Liam nie pozwolił mu tak zostać zbyt długo, szybko łapiąc go za rękę i ściągając z łóżka.

- Jezu, to jest gorsze, niż Zayn - powiedział Liam. - I z Zaynem dostałeś niemal cholernego tętniaka.

Harry starał się nie myśleć, gdy szli po schodach na zimne, listopadowe powietrze. Liam otworzył drzwi i Louis odwrócił się do nich na ten dźwięk. Między wargami trzymał papierosa i wziął głębokiego bucha, zanim rzucił go na ziemię. Wyprostował się i pozwolił, by dym uleciał z jego ust, lekko przekręcając swoją głowę, by uśmiechnąć się do nich, kiedy skończył.

Harry czuł się, jakby został potrącony przez autobus.

Louis był jeszcze piękniejszy pod światłem ulicznej lampy, cały zimowy i z kościami policzkowymi. Myślał, że jego usta mogły być lekko otwarte i kiedy wzrok Louisa powędrował w dół na jego wargi, zamknął je tak szybko, jak mógł. Usłyszał, jak jego zęby się ze sobą zderzyły.

- Jesteś gotowy? Niall pewnie je już swój drugi talerz - powiedział Liam, wskazując na chodnik, który zaprowadzi ich do stołówki.

- Jasne - powiedział Louis, kiedy podszedł w stronę Liama.

Liam szedł pomiędzy Harrym, a Louisem jako ochroniarz, kiedy zaczęli iść, z łatwością za sobą nadążając. Dzięki ci Boże za Liama. Rozmawiał z Louisem na swój zwyczajny, przyjemny sposób i Harry tak bardzo mu zazdrościł. Chciał być tym, który rozmawiał z Louisem, zadając mu ważne pytania, takie jak skąd był (Doncaster), czy miał jakieś rodzeństwo (4 młodsze siostry), albo co studiuje (aktorstwo). Dowiedział się tych wszystkich rzeczy, ale tylko dlatego, że je przypadkiem usłyszał. Chciał byś tym, który pokazywał zainteresowanie, robił dobre wrażenie. Ale niestety, wyglądało na to, że musiał trzymać swoją buzię na kłódkę, albo będzie gapił się na Louisa z otwartymi ustami. Niezbyt dobre pierwsze wrażenie.

Szybko dotarli do stołówki, wszyscy szli szybko, by uniknąć zimnego, wiatru w Manchesterze. Po tym jak przyłożyli studenckie karty, Liam szukał wzrokiem po stolikach Zayna i Nialla. Harry znalazł ich pierwszy, więc dźgnął łokciem Liama i wskazał w ich kierunku.

Kiedy dotarli do stołu, Niall miał widelec w ustach, jego talerz był niemal pusty i miał zamiar wstać, by pójść po kolejną porcję.

- Puree ziemniaczane jest dzisiaj zajebiste - powiedział. - Upewnij się, że dostaniecie trochę, zanim zniknie.

- Ekstra - powiedział Louis. - Kocham puree ziemniaczane.

Niall przestał wkładać jedzenie do swoich ust i spojrzał na Louisa, chwilę później uśmiech pojawił się na jego ustach.

- Widziałem cię, jak się wprowadzałeś rano! Musisz być nowym współlokatorem Zayna - powiedział, wyciągając dłoń, by uścisnąć tą Louisa. Louis ciepło się uśmiechnął i odwzajemnił uścisk.

- Tak, jestem - powiedział, zanim odwrócił się do drugiej osoby siedzącej przy stole. - Co oznacza, że ty musisz być Zayn.

Zayn spoglądał z ciekawością na Louisa, jakby próbował go ocenić. Odwrócił się do Liama z uniesioną brwią, zadając mu pytanie w ich dziwnym, telepatycznym języku. Harry mógł odczytać swoich trzech przyjaciół całkiem dobrze, ale Liam i Zayn zawsze byli na innym poziomie. Mogli zamrugać i wiedzieliby, co ten drugi myślał. To było straszne.

- To jest Louis, Zayn - powiedział Liam, kładąc dłoń na ramieniu Louisa. - Zdecydowałem, że go zaadoptujemy.

Kiedy te słowa opuściły usta Liama, postawa Zayna całkowicie się zmieniła. Rozluźnił swoje ramiona, zmarszczki na czole się wygładziły i słodko uśmiechał się do Louisa. Louis z pewnością zauważył tę zmianę, bo zaśmiał się, zanim usiadł naprzeciwko Zayna.

- Więc mnie sprawdzałeś, prawda? - spytał Louis z rozbawionym uśmiechem na twarzy. Był psotny i piękny i Harry nie mógł sobie z tym poradzić.

- Sprawdziłem - odpowiedział Zayn. - Możesz mnie winić?

- Wcale. Próbowałem zrobić to samo, ale wszystko co mogłem znaleźć to kilka lasek na kampusie, które uważały, że jesteś jakimś zesłanym bogiem, który miał błogosławić je swoim pięknem.

Harry zaśmiał się razem z Liamem i Niallem, przypominając sobie to stado dziewczyn, które chodziły za Zaynem w college'u. Teraz Zayn patrzył na swój talerz, oczywiście trochę zażenowany tym, jak wielbiony był gdziekolwiek by nie poszedł. Ludzie kłaniali się Zaynowi Malikowi. Harry ich nie obwiniał.

- Powinniśmy wszyscy pójść po jakieś jedzenie, zanim to całe dobre gówno zniknie -Niall powiedział do Louisa, oczywiście odnajdując przyjaciela w innym miłośniku ziemniaczanego puree.

- Dla mnie brzmi dobrze - powiedział Louis, wstając i podążając za Niallem.

Harry nie popędził z nimi, bo Niall był zdecydowanie ekspertem dotyczącym jedzenia. Nie będą potrzebowali pomocy Harry'ego. W zamian za to, usiadł obok Zayna, kładąc głowę na jego ramienia ze zirytowanym westchnieniem.

- Co jest z tym tutaj? - Zayn spytał Liama, co mógł zrobić za pomocą swoich oczu, ale prawdopodobnie powiedział to na głos przez wzgląd na Harry'ego.

- Ma traumę przez twarz Louisa - Odpowiedział Liam.

- Ach - powiedział Zayn. - Masz problem z poznaniem nowego, ślicznego chłopca?

Harry nic nie powiedział, tylko przytaknął i próbował znowu nie westchnąć. Jeśli wciąż by to robił powiedzieliby mu, że zachowuje się jakby był w komedii romantycznej. Mówili mu to dużo razy, ale zazwyczaj było tak przez Kogoś, a nie rzeczywistą osobę, która była w pomieszczeniu.

- Będzie dobrze, kochasiu - powiedział Liam. - W mig będziesz gadał jak najęty.

Harry tylko ponownie pokiwał głową. Zaburczało mu w brzuchu, więc niechętnie wstał razem z Liamem i Zaynem, by pójść po jakieś jedzenie, mając nadzieje, że Liam miał rację.

Godzinę później, w brzuchu Harry'ego już nie burczało, ale wciąż nie powiedział ani słowa. Szczęśliwie dla niego, jego cisza milczenie przeszło praktycznie niezauważenie, ponieważ Niall i Liam z łatwością wypełniają lukę w rozmowie.Nawet Zayn trochę mówił, oczywiście starając się lepiej poznać swojego nowego współlokatora. Wyglądało na to, że wszyscy go polubili i on ich także, z wyjątkiem Harry'ego, na którego ledwo spojrzał. Harry naprawdę nie mógł być zły na to, bo on unikał patrzenia na cokolwiek, oprócz jedzenia leżącego przed nim. Liam, Niall i Zayn wiedzieli, żeby po prostu zostawić go w spokoju kiedy taki był, więc nawet nie próbowali włączyć go do rozmowy, dopóki nie zdecydowali, że to czas wracać z powrotem do akademika.

Wyszli razem ze stołówki, Zayn i Louis natychmiast zapalili, kiedy byli na zewnątrz. Louis był bardzo zadowolony kiedy dowiedział się, że palili tą samą markę.

- To sprawia, że o wiele łatwiej je ukraść! - powiedział i Zayn wyglądał na autentycznie zmartwionego.

Louis to zauważył, zaśmiał się i powiedział 'tylko żartuję', ale Zayn posłał mu spojrzenie, gdy wsadził swoją paczkę do przedniej kieszeni. Teraz Louis wyglądał na autentycznie zmartwionego, ale zanim mógł się bardziej zmartwić zdenerwowaniem swojego nowego współlokatora, Zayn uśmiechnął się. Harry był zaskoczony jak szybko Zayn przekonał się do Louisa. Zazwyczaj był ostatnią osobą, która żartowała z nowo poznanymi ludźmi, poza Harrym oczywiście.

Kiedy byli niemal przy akademikach, Zayn spojrzał na Liama i przytaknął, wysyłając mu wiadomość w ich tajemniczym języku. Liam także przytaknął i potem odwrócił się do reszty grupy.

- Zayn i ja zatrzymamy się tutaj, żeby zapalić naprawdę szybko, jeśli chcecie dołączyć - powiedział.

- Już palimy? - powiedział Louis, unosząc swojego papierosa.

Zayn zaśmiał się i rozdeptał swojego papierosa o chodnik.

- Zapalimy coś odrobinę mocniejszego - powiedział, ściągając swój plecak.

Szybko rozejrzał się dokoła i potem wyciągnął fioletową fifkę, unosząc swoje brwi na Louisa. Nikt nie wiedział jak Louis zareaguje; mógłby być jakimś świętoszkiem, jeśli chodziło o takie rzeczy. Nie wyglądał na ten typ, ale nigdy nie wiesz. Louis spojrzał na fifkę, a potem na każdego z czwórki chłopaków.

- Jestem tak kurwa wdzięczny, że się przeprowadziłem - powiedział, obejmując ramionami Nialla i Liama.

Zayn ponownie się zaśmiał i Harry pomyślał, że Louis mógłby być jakiś rekordem, który sprawił, że Zayn zaśmiał się tyle razy, chociaż dopiero się poznali.

- Zawsze jestem za - powiedział Niall.

Harry myślał o ustach Louisa wokół fifki, kiedy Louis odwrócił się i odezwał się bezpośrednio do niego po raz pierwszy, od kiedy się poznali.

- Pozostajesz ty, Curly - powiedział Louis powodując, że Niall i Liam parsknęli.

- Jego mama tak go nazywała - powiedział Niall, spoglądając na Harry'ego i oczywiście starając się zbytnio nie śmiać.

Ignorując przewrót w swoim brzuchu, który robił tak, kiedy tylko Louis się do niego odzywał, Harry przemyślał swoje opcje. Nie palił za dużo, bo czasami sprawiało, że był naprawdę przewrażliwiony. Jednakże, kiedy haj był dobry, był naprawdę dobry. Całkiem szybko robił się zjarany. Kiedy było naprawdę dobrze, relaksowało go to do tego stopnia, że mógł rozmawiać niemal o wszystkim z każdym. Jednego razu zjarali się z Zaynem i potem zaprzyjaźnili się z jakiś przypadkowym, gorącym kolesiem w MacDonald's, kiedy byli głodni. Rozumiał dlaczego Zayn to tak uwielbiał.

Wszyscy wciąż na niego patrzyli, czekając na odpowiedź, więc po prostu wzruszył ramionami i podszedł w stronę drzew obok budynku. Mógł usłyszeć jak za nim podążali i modlił się, że to nie skończy się tym, że wyląduje w łóżku, zastanawiając się czy policja po niego jedzie. Zdarzyło to się wcześniej i to nie było przyjemne. Również, Liam droczył się z nim przez to przez dobre dwa tygodnie.

Liam wyjął swój telefon, świecąc latarką na Zayna, żeby mógł zobaczyć co robił. Harry mógł już poczuć ten zapach, więc to musiało być dobre. Zayn zawsze dostawał dobry towar. Minutę później Zayn wyciągnął swoją zapalniczkę i wziął pierwszego bucha. Niall wziął następnego i trzymał dym, dopóki Liam nie wziął swojego pierwszego. Niall był praktycznie tak dobry w paleniu marihuany jak Zayn. Liam odrobinę zakaszlał i podał fifkę Louisowi, który wziął dużego bucha i uśmiechnął się zaskoczony do Zayna.

- Mam trzy fifki w pokoju na górze - powiedział z nikczemnym uśmieszkiem. - I może dwa gramy? Upewnię się, że się tobie za to najpierw odwdzięczę.

Zayn uśmiechnął się tak szeroko, że Harry myślał, że jego twarz może pęknąć na pół.

- Jestem tak kurwa wdzięczny, że się wprowadziłeś - Zayn powiedział do Louisa, który zaśmiał się i podał fifkę Harry'emu.

Harry wziął bucha, podał w prawą stronę i czekał na efekty.

Po kilku rundach, Harry mógł poczuć efekty na koniuszkach swoich palców i na całej swojej twarzy. Wiedział, że się uśmiechał, ale nie mógł sobie przypomnieć dlaczego. To sprawiało, że się zaśmiał. Niall posłał mu dziwne spojrzenie, kiedy to zrobił, ale potem śmiał się razem z nim. Niall wciąż się śmiał, kiedy Liam wsadził fifkę do plecaka Zayna i poszli z powrotem do budynku.

Ciepło w środku budynku było czuć niesamowicie na skórze Harry'ego, która była niemal otępiała od zimna. Wszyscy razem weszli do windy i Niall wcisnął przycisk ich piętra.

Podczas drogi na górę Zayn drżał, więc Liam podszedł bliżej niego i objął go wokół ramion. Kątem oka Harry zobaczył uśmiech Louisa na tę wymianę i wtedy wiedział, że można było zatrzymać Louisa.

Nie wszyscy rozumieli jak Zayn i Liam funkcjonowali, ale wyglądało jakby Louis był w porządku z tym, czymkolwiek oni byli. Nawet Harry czasami tego nie łapał, ale zastanawiał się jakby to było mieć kogoś, kto rozumiałby go w sposób, jak oni siebie rozumieli. To brzmiało przyjemnie.

To było jedyne słowo, które krążyło po umyśle Harry'ego, kiedy opadł na pufę w rogu pokoju Zayna i Louisa, przyjemnie.

Zayn i Liam zajęli łóżko Zayna, Niall krzesło od biurka i Louis rozciągnął się na własnym łóżku.

Przyjemnie, pomyślał Harry, kiedy spojrzał na Louisa.

Zayn podłączył swój telefon do głośnika i wkrótce delikatna, nastrojowa muzyka wypełniła pokój. Harry usłyszał, jak Zayn westchnął i obserwował jak położył głowę na kolanach Liama. Oczy Liama były zamknięte i głowę opierał o ścianę, ale uśmiechnął się, kiedy poczuł jak Zayn się na nim ułożył.

Cały pokój był cicho przez kilka minut. Zayn zaczął cicho nucić do muzyki i Liam uderzał palcami do rytmu. To była jedna z ulubionych części Harry'ego, podczas bycia na haju, słuchanie muzyki. Brzmiała o wiele lepiej, bardziej pełna i żywa. Nie znał tej piosenki, ale była idealna na ten moment.

Najwyraźniej Louis znał tą piosenkę, bo nagle zaczął śpiewać i był do delikatny, kruchy dźwięk.

I can't exist within my own head
So I insist on haunting your bed

Harry bał się oddychać. Nie chciał, żeby Louis przestał śpiewać. Najwyraźniej Niall, Liam i Zayn także, bo wszyscy obserwowali Louisa, który teraz miał zamknięte oczy. Zayn uśmiechał się do siebie, potrząsając głową, prawdopodobnie ku zdumieniu jakie miał szczęście z tym przypadkowym współlokatorem. To było to, co Harry robiłby w tym momencie. Albo próbowałby go pocałować. Jedno, albo drugie. Może oba.

Louis i główny wykonawca śpiewali o byciu nieustraszonym i jakby Harry mógłby to usłyszeć w swojej głowie, jakby Louis stał na scenie w jego umyśle i śpiewał wprost do niego. Przypomniał sobie, dlaczego lubił marihuanę.

Piosenka się skończyła i Louis powoli otworzył swoje oczy i spojrzał prosto na Harry'ego. Jego powieki były ciężkie i Harry mógł zobaczyć jego zaczerwienione oczy, ale to tylko sprawiło, że niebieskie tęczówki były bardzie wyraźne.

Louis posiadał oczy, które mogły doszczętnie spalić miasta. Harry chciał być zrobiony z wieżowców i mostów i betonu.

Louis wciąż na niego patrzył i Harry nie mógł odwrócić wzroku. Nie miał pojęcia, czy Louis wiedział co robił, ale Harry czuł się jakby jego wnętrzności się paliły. Mógł poczuć swoje tętno w żyłach w nadgarstkach. Louis musiał przestać na niego patrzeć, zanim zrobi coś głupiego. Louis musiał przestać na niego patrzeć, zanim postrada swoje zmysły.

Jego oddech robił się cięższy, jego usta się otworzyły i oblizał swoje wargi bez namysłu. Musiał coś zrobić, o czym porozmawiać, cokolwiek, albo zrobi się bałagan.

Powiedział pierwszą rzecz, która przyszła mu do głowy.

- Ta piosenka przypomina mi o wierszu z zeszłego tygodnia - powiedział, w końcu przerywając kontakt wzrokowy z Louisem, by spojrzeć na Liama. - Myślę, że ci go czytałem.

- Oczywiście, że tak - powiedział Liam, przewracając oczami. - Czytasz wiersze Kogoś, kiedy tylko ci na to pozwolę.

- Och Boże, znowu o nim rozmawiamy? - jęknął Niall.

- Nie robimy tego zawsze z Harrym? - westchnął Zayn, jego oczy były ponownie przymknięte i jego głowa wciąż opierała się o kolana Liama, a on wplątał palce w jego włosy.

- Okej, czekajcie - powiedział Louis. - Albo jestem naprawdę zjarany, albo nie mam pojęcia o co chodzi. Wyjaśnijcie co się dzieje, proszę.

Harry nie pomyślał o tym, nie rozważył konsekwencji, jakie może przynieść wspomnienie Kogoś. Zanim mógł wycofać się, albo wysłać telepatycznie śmiertelne pogróżki do swoich przyjaciół, wszyscy spojrzeli na siebie z uśmiechami na twarzach, decydując kto opowie Louisowi o najbardziej żenującej obsesji Harry'ego. Zdecydowali się na Liama.

- Czytasz szkolną gazetkę? - spytał Louisa.

- Czekajcie - powiedział Harry, gdy zdał sobie sprawę, co to mogło znaczyć. - Chłopaki, czekajcie. Proszę, nie.

- Tak, raz na jakiś czas - odpowiedział Louis.

- Chłopaki - próbował ponownie Harry, ale to nie przyniosło korzyści. Liam wciąż mówił.

- Wiesz, że co tydzień mają ten kącik poezji?

- Tak - odpowiedział Louis, wyglądając na bardziej podejrzliwego.

Harry dosłownie nie mógł uwierzyć, że wspomniał o Kimś. Już nigdy nie będzie palił marihuany. Nigdy. To była prawdopodobnie najgorsza rzecz, o której mógł powiedzieć. Mógł powiedzieć, że kochał My Little Pony i to byłoby mniej niszczycielskie, niż to.

- Wiesz, że tam jest ta sama, anonimowa osoba co tydzień?

- Tak - powiedział Louis, siadając.

- Harry jest zakochany w tej anonimowej osobie - powiedział Liam, zrzucając bombę.

Liam sprawi, że Harry wyłysieje, bo Harry wyrwie sobie wszystkie włosy i udusi nimi Liama.

Louis wyglądał na poważnie zdezorientowanego; po prostu gapił się na Liama, z głową przechyloną w jedną stronę. Najwyraźniej Niall uważał, że Harry nie był wystarczająco upokorzony, bo zaczął mówić.

- Harry nazywa go Ktoś, bo najwidoczniej to 'tak brzmi' - powiedział. - Więc też zaadoptowaliśmy to przezwisko.

- Skąd wiecie, że to koleś? - spytał Louis, brzmiąc na spokojnego i w ogóle nie przerażonego.

- Harry błagał profesor Thorton, żeby powiedziała mu coś o tym poecie przez tydzień i w końcu poddała się i powiedziała, że poeta był facetem - powiedział Niall śmiejąc się, gdy Harry jęknął.

Zakrył twarz rękoma i pragnął, by pufa całego po pochłonęła. Po tym nigdy nie będzie w stanie spojrzeć na Louisa. Louis po tym może nie pozwolić Harry'emu na siebie potrzeć.

- To słodkie - ktoś powiedział i Harry mógł przysiąc, że brzmiało to jak Louis.

Gwałtownie uniósł głowę, by zobaczyć, że Louis patrzył na niego z głupkowatym uśmiechem na twarzy.

- Co? - spytał Harry, słowa z jego ust wydostawały się powoli.

- Myślę, że to słodkie - powtórzył Louis.

Harry mógł poczuć, jak cały pokój teraz się na niego patrzył. Mógł usłyszeć jak Niall podśmiewał się z niego pod nosem. Znowu.

- Dlaczego? - spytał Harry.

Najwidoczniej umiał tylko mówić jednowyrazowe zdania, kiedy Louis był zaangażowany. Przynajmniej był to progres.

- Nie pozostało wielu prawdziwych romantyków na tym świecie - powiedział Louis, kładąc się i rozciągnął się na łóżku. Harry mógł zobaczyć kawałek skóry tam, gdzie kończyła się jego koszulka, a zaczynały spodnie. To było piękne.

- Myślę, że właśnie poznałem jednego, z tych niewielu pozostałych.

- Dziękuję - powiedział Harry po przerwie.

Nikt nigdy wcześniej nie patrzył na to w ten sposób. Czuł się utwierdzony i trochę mniej odseparowany i to było wspaniałe. Poświęcił chwilę, by spojrzeć na swoich pozostałych trzech przyjaciół z pewnym siebie uśmiechem na twarzy.

- Louis uważa, że to słodkie, słyszeliście? - spytał.

- Tak, Harry. Słyszeliśmy - powiedział Zayn, w dalszym ciągu miał zamknięte oczy.

- Zgadzam się z Liamem - powiedział Harry, czując większą władzę, której nie czuł od dłuższego czasu. Louis wciąż był przerażająco piękny i wciąż znajdował się w pokoju, ale przez moment Harry nawet o to nie dbał.

- Adoptujemy go.

To był najszybszy czas, w ciągu którego przezwyciężył swój lęk, ale potem Harry mógł patrzeć na Louisa, mógł rozmawiać z nim bez uczucia jakby bomba miała zaraz wybuchnąć.

Spędzili noc słuchając muzykę, śpiewając przypadkowe piosenki i rozmawiając przez godziny. Harry brał w tym wszystkim udział bez żadnego strachu. Czuł się jak w domu, wszyscy z nich ciepli i wstawieni i byli razem. Louis nawet nie znał ich dłużej niż 4 godziny, ale był tam razem z nimi na każdym kroku, a jeśli by nie był, oni by go dogonili. To było jakby mogli wyczuć, że Louis nie był jakimś przypadkowym kolesiem, którego powinni wykluczyć. Jakby wiedzieli, że Louis był ważny. Nie wiedzieli jak, ale wiedzieli. Harry wiedział.

Była trzecia w nocy, kiedy Liam, Niall i Harry wrócili do swoich pokojów na noc. Liam pocałował Zayna w czoło, zanim naciągnął koc na jego ciało i pozostawił go, by spał. Niall pociągnął Louisa do uścisku, którego Louis z przyjemnością odwzajemnił. Harry niemal roztopił się z czułości przez swoich najlepszych przyjaciół.

Harry zmagał się przez minutę z tym, żeby wstać ze swojej pufy, zanim w końcu udało mu się to zrobić, jego ciało wzywało do łóżka. Kiedy podniósł wzrok, Louis zdejmował swoje jeansy.

Louis zdejmował swoje jeansy.

Alarm zabrzmiał w jego głowie i Louis zdejmował swoje spodnie. Jego tyłek wyglądał jakby był wrzeźbiony przez rzeźbiarza.

Niall zagwizdał i Harry myślał, że cała krew z jego ciała napłynęła mu do policzków. Louis odwrócił się i rzucił swoimi spodniami w Nialla, czego Niall uniknął, schylając się i uderzyły Harry'go w twarz. Oczywiście Harry tego wieczoru był magnesem na latające ubrania.

Harry spojrzał na nie leżące na ziemi i z powrotem na Louisa, który teraz wkładał szare dresy. Obserwował Harry'ego z uniesionymi brwiami, więc Harry podniósł je, gdy Niall wyszedł z pokoju i Liam podążył za nim, pozostawiając drzwi otwarte.

- Przepraszam za to, wyślizgnęły mi się z rąk - powiedział Louis, szeroko się uśmiechając.

Harry ponownie milczał, gdy przeszedł przez pokój i wręczył z powrotem jeansy Louisowi. Louis całkowicie włożył swoje dresy, wciąż patrząc z ciekawością na Harry'ego. Mógł poczuć spojrzenie Louisa i wiedział, że jego usta były znowu otwarte, ale wydawało się jakby tym razem nie mógł ich zamknąć.

- Dobranoc - wychrypiał ze skinieniem głowy, starając się nie przewrócić tu i teraz.

- Dobranoc - odpowiedział Louis, gdy Harry w końcu wyszedł z pokoju. Drzwi się za nim zamknęły, ale nie obejrzał się za siebie.

Liam opierał się o wejście do swojego pokoju, obserwując Harry'ego.

- Nie mów żadnego, pieprzonego słowa, Liam.

Nie powiedział. Wycofał się do swojego pokoju z uniesionymi dłońmi, zamknął drzwi nie mówiąc nic. Ale Harry mógł dostrzec jego spojrzenie, gdy szedł do swojego pokoju. Liam już wiedział. Liam zawsze wiedział.

Harry upadł na swoje łóżko i niemal natychmiast usnął.

Kiedy obudził się następnego ranka, wiersz Kogoś gapił się na jego twarz. Czuł się dziwnie winny. Wstał, ubrał się i poszedł na śniadanie.

Louis był na śniadaniu i potem na obiedzie. Następnego dnia na lunchu i obiedzie. Potem po prostu był tam, niemal przez cały czas.

To powinno być dziwne, by mieć kogoś nowego w ich życiu tak znienacka, ale Harry i pozostali chłopcy zaakceptowali Louisa tak szybko, że było to bardziej naturalne, niż wszystko inne. Wyglądało na to, jakby wszyscy byli przyciągani do Louisa w jakiś sposób; ciążyli w jego kierunku. Harry bardziej, niż ktokolwiek inny. Harry wpadał na niego na campusie przez cały czas, nie zdając sobie sprawy, że obrał inną drogę, dopóki nie zobaczył Louisa i wiedział, że to nie była droga, którą zazwyczaj chodził do Herald.

Tydzień później Louis był regularną częścią ich rutyny i Harry znowu czytał plan gazetki. Pierwszą rzeczą, którą robił co tydzień było czytanie działu z poezją i w tym tygodniu nie było inaczej. Wiersz nie zawiódł, ale to było oczywiste, że Ktoś zaczął poruszać się w nowym kierunku.

Harry czuł, jakby wszystko poruszało się w nowym kierunku i chociaż raz nie miał nic przeciwko tej zmianie.

-

I've wanted to kiss you
since the first moment
you opened your mouth
and I saw
straight into the back of your throat
-warm,
pulsing,
dripping with you-
and I saw
where I wanted to spend
the rest of eternity
trying to claw my way out of

-"Swallow Me Whole" by SMN


Chciałem cię pocałować
od pierwszego momentu
gdy otworzyłeś swoje usta
i zobaczyłem
wprost w twoim gardle
-ciepło,
pulsujące,
ociekające tobą-
i zobaczyłem
gdzie chciałem spędzić
resztę wieczności
próbując się stamtąd wydostać

-"Połknij Mnie Całego" autorstwa SMN











Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top