Rozdział 36
Wybiła pólnoc. I zdaje się, że po raz pierwszy w domu Malików o tej godzinie panowała zupełna cisza. Z pokoju Doniyi nie wydobywała się żadna muzyka. Walie nie rozmawiała do późna z koleżanką przez telefon, a Safaa nie krzyczała, żeby były ciszej, bo nie może spać. Patricia natomiast nie czytała książki w salonie, co chwila uciszając jedną z córek. Tej nocy wszystko wydawało się inne. Nienaturalnie inne.
Carolyn przewróciła się na drugi bok, będąc w pełni świadoma, że raczej tej nocy nie zaśnie. Leżała w dwuosobowym łóżku razem z Safaą, próbując zachowywać się, jak najciszej, by nie obudzić dziewczynki. Wcześniej nie sądziła, że Patricia pościeli jej w pokoju najmłodszej siostry Zayna, jednak gdy teraz się tak nad tym zastanawiała, to wydawało jej się to całkiem logiczne.
- Jeśli chcesz iść do niego, to po prostu to zrób - odezwała się niespodziewanie Safaa. - Nie jestem skarżypytą, więc nic nie powiem mamie.
Carrie zassała powietrze. Zupełnie nie spodziewała się, że dziewczynka nie śpi.
- To nie tak, po prostu nie mogę zasnąć - odpowiedziała Blake, niepewna, jak powinna wybrnąć z tej sytuacji.
- Ja ci w tym nie pomogę - kontynuowała Safaa. - Ale Zayn być może tak.
Carrie zmarszczyła brwi. Jak to możliwe, że ta mała dziewczynka mogła ją tak szybko rozgryźć? Co więcej, Safaa wydawała się wszystko doskonale rozumieć. A przecież miała tylko dziewięć lat!
- A poza tym, naprawdę chciałabym w końcu iść spać - dodała jeszcze. - Jutro przychodzi do mnie mój kolega Daniel i będzie mnie uczył grać w koszykówkę, więc muszę mieć dużo energii.
- Och, to super gra, na pewno ci się spodoba.
- Tak, wiem. Umiem grać - westchnęła. - Ale Daniel próbuje się ze mną umówić od miesiąca i do tej pory nie miał żadnego fajnego pomysłu. Musiałam mu trochę pomóc. Tak to już jest z tymi facetami, jak ich nie popchniesz, to sami nic nie zrobią.
Carrie zagryzła dolną wargę, starając się nie roześmiać. Nie mogła uwierzyć, że powiedziała to mała Safaa.
- Lepiej pójdę sprawdzić, jak się ma mój facet - oznajmiła Blake, momentalnie wygrzebując się spod pościeli.
Przeszła na palcach do drzwi i otworzyła je najciszej, jak tylko mogła. Na szczęście dalsza droga do pokoju Malika była już prosta. Kilka kroków i już była u celu. A gdy tylko znalazła się w środku, odetchnęła z ulgą. Oczywiście, nie sądziła, by Patricia warowała pod drzwiami, jak również nie sądziła, by próbowała ją w jakiś sposób powstrzymać, gdyby faktycznie przyłapała ją na gorącym uczynku, ale i tak serce waliło Carolyn, jak szalone.
- Zayn?
Zero odzewu.
- Zayn? - Zawoła jeszcze raz, coraz bardziej zbliżając się do łóżka chłopka. Jednak, jedyną odpowiedzią na jej wołanie było lekkie pochrapywanie.
Wskoczyła na łóżko chłopaka, ale ten nawet nie drgnął.
- Zayn, do diabła - warknęła, chociaż wcześniej z całych sił starała się zachowywać cicho. Nie chciała, by Patricia ją usłyszała. - Wstawaj.
Chłopak dopiero po mocnym szturchnięciu w ramię otworzył swoje czekoladowe oczy.
- Stało się coś? - Zapytał, w mgnieniu oka podnosząc się do pozycji siedzącej. Jego twarz wyrażała zaskoczenie i troskę. - Carrie, wszystko w prządku?
Blondynka wzruszyła ramionami, po czym położyła się na łóżku i przykryła kołdrą Zayna. Poczekała, aż Mulat położy się obok niej i dopiero wtedy odpowiedziała na jego pytanie.
- Nie mogę spać - wyjaśniła smutnym głosikiem.
Malik zaśmiał się cicho.
- I dlatego przyszłaś do mojego pokoju i mnie obudziłaś?
- Mniej więcej - odpowiedziała, już sama śmiejąc się ze swojego zachowania. - Poza tym, to własnie Safaa radziła mi zrobić.
- Obudzić mnie?
- Zasnąć obok ciebie.
Carrie chociaż nie widziała twarzy Zayna była więcej niż pewna, że się uśmiechnął.
- A ja już miałem nadzieję, że przyszłaś, bo miałaś ochotę na -
Dziewczyna szybko zakryła mu dłonią usta.
- Twoja mama jest w tym samym domu, tak samą zresztą, jak twoje siostry. Jak możesz myśleć teraz o seksie?
Malik przysunął się bliżej Carolyn, obejmując ją ramieniem.
- Przychodzisz do mojego pokoju w tej skąpej piżamce, wchodzisz pod moją pościel, ocierasz się o mnie tymi boskimi nogami i myślisz, że w tej sytuacji nie powinienem myśleć o seksie? Kochanie, w jakim ty świecie żyjesz?
Blake cicho zachichotała. Oczywiście, pomijając fakt, że przed chwilą skarciła o to Zayna, bardzo podobała jej się myśl, że właśnie tak zareagował na jej widok.
- Skąpa piżamka? - prychnęła. - Przecież to zwykła koszula nocna.
- Jak ci się nie podoba, to możesz ją zdjąć.
Zdaje się, że u Zayna wszystko sprowadzało się do jednego. Tym razem jednak myśli Carrie nie podążyły w podobnym kierunku, bowiem na samą wzmiankę o ciuchach, przypomniały jej się wcześniejsze obawy. Czy Malik lubiłby ją bardziej, gdyby ubierała się podobnie do niego i jego znajomych? Czy pragnąłby jej bardziej, gdyby jej skóra była pełna imponujących malunków?
- Chciałbyś bym zrobiła sobie tatuaż?
Zayn zmarszczył brwi. Zdecydowanie pytanie dziewczyny nieco go zaskoczyło. Nie spodziewał się takiej zmiany tematu.
- To nie ja mam go chcieć, tylko ty, Carrie.
Westchnęła.
- Wiem. Po prostu się zastanawiam nad jedną rzeczą. Czy uważasz, że tatuaże są... seksowne?
Nie miała pojęcia, dlaczego na jej twarzy pojawił się rumieniec. Nie należała przecież do dziewczyn, które się czerwienią. W każdym razie, dziękowała Bogu, iż w pokoju było na tyle ciemno, że Zayn nie mół tego zauważyć.
- Pewnie - odpowiedział, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie. - Dlaczego pytasz?
- Czyli chciałbyś bym miała jeden?
- Carrie, powiedziałem ci, że nie o to -
- Po prostu odpowiedz. Pasowałby mi?
Zayn przesunął się na łóżku, sięgnął do nocnej lampki i szybko ją zapalił. Posłał Carolyn uważne spojrzenie.
- Wytatuowałaś coś sobie? Błagam, Carrie, powiedz, że żaden skurwysyn nie zrobił ci tatuażu.
Na pewno nie tego się spodziewała. Oparła głowę na dłoni, odwzajemniając spojrzenie Mulata.
Zayn jęknął.
- Dlaczego nie przyszłaś z tym do mnie? - Zapytał. Jego głos brzmiał oskarżycielsko. Ciemnowłosy wydawał się być mocno zawiedziony. Carolyn z łatwością mogła dostrzec rozczarowanie w jego oczach.
- Zayn - zaczęła, zanim rozkręcił się na dobre - nic sobie nie wytatuowałam. Po prostu zapytałam. Z czystej ciekawości. Tyle że kompletnie nie rozumiem, dlaczego tak zareagowałeś.
Mulat odetchnął z ulgą.
- Jeśli kiedyś zapragniesz jakiegokolwiek tatuażu masz przyjść z tym do mnie, zrozumiano? - Jego głos był stanowczy, nieznoszący sprzeciwu. - Żaden skurwysyn nie będzie dotykał mojej dziewczyny w ten sposób. Żaden.
Carrie uśmiechnęła się blado. Z jednej strony cieszyło ją to, co Zayn powiedział. Z drugiej strony wiedziała jednak, że to nie ma żadnego sensu. Jutro wynosiła się z Londynu i raczej nie sądziła, by w razie potrzeby mogła wylecieć z Nowego Jorku tylko po to, by dotrzeć do jego studia tatuażu. Ale nie miała zamiaru mu tego mówić.
- Skąd te pytania, Hollywood? - Zapytał po chwili milczenia.
- Po prostu.
- Nie zbywaj mnie - syknął. - Powiedz mi, do cholery, o co chodzi. Wiem, że jakieś głupstwa chodzą ci po głowie. Chcę tylko wiedzieć jakie.
Carolyn wzruszyła ramionami.
- Nie jestem taka, jak ty - wyjaśniła. - Nie mam tuszu na rękach, brzuchu, plecach, czy Bóg wie gdzie. A czarny jest ostatnim kolorem, o którym bym pomyślała, przy wybieraniu stoju. Nie przypominam również nikogo z twoich znajomych. Erin jest moim kompletnym przeciwieństwem...
- Martwisz się, że bo nie jesteś taka, jak Erin? - Teraz to już Zayn nie miał najmniejszego pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi.
- Nie - zaprzeczyła szybko. - Zastanawiam się tylko, czy gdybym była bardziej podobna do ciebie, to czy...
- Przestań - przerwał jej. - Nie byłabyś wtedy moją Hollywood - dodał, mrugając do niej zalotnie. - I cieszę się niezmiernie, że nie jesteś taka jak Erin. Wtedy nie mógłbym mieć tej satysfakcji, że jako pierwszy dostałem się do twoich majtek.
Carrie momentalnie wymierzyła Zaynowi cios w ramię.
- Jesteś obrzydliwy.
- Zapewne - odparł, uśmiechając się bezczelnie. - Ale i tak mnie kochasz.
Dokładnie. Mimo tych wszystkich wad (które czasami wcale wadami być się nie wydawały), to Carrie i tak go kochała. Wciąż go pragnęła i wciąż chciała z nim spędzać każdą wolną minutę swojego czasu.
- Co teraz będzie? - Zapytała po dłużej chwili milczenia.
- Zaraz pewnie stracisz ochotę na nocne rozmowy i pójdziesz spać. - Wzruszył ramionami. - A ja nie pozostanę ci dłużny.
- Nie o tym mówię! - Prychnęła. - Chodziło mi o jutro. Przecież wyjeżdżam.
- Nie bój się, nie zapomniałem o tym.
- Ja też nie - kontynuowała. - I nie mogę przestać się zastanawiać, co będzie dalej. Co będzie z nami?
Malik westchnął głęboko. Po chwili odwrócił się od dziewczyny, sięgnął do lampki nocnej, by ją zgasić, po czym ułożył się na poduszce. Wyglądało na to, że dla niego rozmowa właśnie dobiegła końca. Szkoda, że Blake była innego zdania.
Blondynka, zupełnie nie przejmując się zachowaniem Zayna, nachyliła się nad nim, by zapalić lampkę. Zdecydowanie nie chciała teraz zakańczać ich rozmowy.
- Zayn - westchnęła. - Co będzie z nami?
- A co ma być?
Jego lekceważący ton momentalnie ją rozdrażnił.
- Nie bądź dupkiem - syknęła. - Musimy o tym porozmawiać.
- Wspaniale - oznajmił z udawanym optymizmem. - Porozmawiajmy o tym. Powiedz mi, Hollywood, jakie mamy opcje. Może będziemy do siebie dzwonić codziennie i opowiadać, jaką pogodę mamy? O, albo lepiej. Przecież możemy rozmawiać na Skypie. Będziemy w stałym kontakcie. Kto wie, może w przyszłe wakacje również odwiedzisz ojca?
Carrie zacisnęła mocno zęby, starając się nie rozpłakać.
Nie teraz. Nie teraz - powtarzała w myślach, ale głupie łzy wcale nie chciały jej słuchać. Mimo wielu próśb i tak napłynęły do jej oczu.
- Dlaczego taki jesteś?
- Jaki?
- Taki - warknęła. - Myślisz, że jest mi łatwo? Wcale nie chcę wyjeżdżać...
- To nie jedź - powiedział, jakby to było jedyne sensowne rozwiązanie.
- Zdaje się, że zapomniałeś, że studiuję w Nowym Jorku. Mam tam przyjaciół i rodzinę.
- Tu też masz przyjaciół i rodzinę. I równie dobrze możesz zacząć studia tutaj.
Carrie prychnęła. Odsunęła od siebie kołdrę, bo zrobiło jej się niespodziewanie gorąco. Zaraz potem podniosła się do pozycji siedzącej, czując, jak kręci jej się w głowie.
- No tak, przecież to takie proste - prychnęła.
- W sumie to tak, Carrie. - Zayn kontynuował swój atak. - To jest proste. No, chyba że kłamałaś.
Jasnowłosa zmarszczyła brwi, odwracając twarz w stronę Malika.
- O czym ty, do diabła, mówisz?
- Powiedziałaś, że mnie kochasz...
- O nie, mój drogi. Nie wykorzystuj tego przeciwko mnie.
Zayn tylko wzruszył ramionami.
Zapadła długa chwila ciszy. Przez dobre kilka minut żadne z nich się nie odzywało, być może czekając, aż to drugie zrobi pierwszy krok.
Pierwsza przełamała się Carrie.
- Moglibyśmy się odwiedzać...
Mulat prychnął.
- Dopiero co otworzyłem studio. Nie dość, że nie będę miał na to czasu, to dodatkowo nie stać mnie na bilety do Nowego Jorku, by móc spotkać się z tobą w weekend.
Carolyn przełknęła głośno ślinę. Oczywiście, kompletnie zapomniała, że Zayn nie zarabia tylko na siebie. Dobrze wiedziała, że przecież każdą odłożoną kwotę pieniędzy wysyłał do Bradford dla swojej mamy, by jego ukochanym siostrom niczego nie brakowało.
- Czyli to koniec? - Zapytała po chwili.
Starła z policzka pojedynczą łzę, mając nadzieję, że Malik jej nie zauważył.
Mulat wzruszył ramionami, jednak sytuacja wcale nie była mu obojętna.
- Nie sądziłam, że to będzie takie trudne - dodała po chwili. - Ten tydzień miał być zabawny i mieliśmy się w nic nie angażować.
- Cóż, wygląda na to, że odrobinę minęliśmy się z celem - westchnął chłopak, otwierając swoje ramiona. I choć sytuacja wcale nie była taka oczywista, Carrie bez zastanowienia przysunęła się do Malika, by ułożyć się w jego ramionach.
To miała być ich ostatnia noc razem. Postanowili ją więc dobrze wykorzystać. I jak się okazało, tej nocy stali się nie tylko kochankami, ale również najlepszymi przyjaciółmi.
~*~
Lotnisko Heathrow jak zawsze było pełne ludzi. Tym razem jednak Carrie ich zupełnie nie zauważała. Chwilami nawet wydawało się, że jest wśród tych wszystkich ludzi całkowicie sama. A przecież kilka kroków od niej stał jej ojciec i Anne. Nawet Harry się zjawił. Niall i Maxie próbowali włączyć ją do rozmowy, ale Carrie stawiała czynny opór. Wciąż rozglądała się wokół siebie w poszukiwaniu pewnej, bardzo konkretnej osoby. I wcale nie chodziło tu o Lucasa, który na chwilę poszedł do łazienki.
- Myślisz, że się zjawi? - Zapytał Harry, posyłając londynce ciepłe spojrzenie. Bardziej zaskakujące niż fakt, że chłopak przyjechał tu, by ją pożegnać, było to, że wydawał się naprawdę martwić. - Wiesz, jaki jest Zayn...
Wiedziała. I właśnie dlatego wciąż się za nim rozglądała.
Wrócili z Bradford jeszcze przed południem, by dać Carrie możliwość spokojnego spakowania się przed wieczornym lotem i od tamtego czasu Malik się do niej nie odzywał. Nie odpisał nawet na jej wiadomość, choć zapytała w niej tylko o to, czy jeszcze się spotkają.
- Carrie, dobrze wiesz, że to wcale nie musi się tak skończyć - kontynuował Styles. - Twój tata mówił mi, jaką miałaś średnią w ostatnim semestrze. Przyjmą cię tutaj z otwartymi ramionami.
Dziewczyna pokiwała twierdząco głową. Wiedziała, że Harry ma racje.
- Ale nie o to chodzi, prawda? - Zapytał po chwili.
- Nie, nie o to.
- Więc?
Carolyn wzruszyła ramionami.
- Wiesz, jaki jest Zayn - zacytowała jego słowa.
Pokiwał tylko głową.
Minęły kolejne minuty.
- Nie myśl, że chcę cię tu zatrzymać, czy coś - zaczął Styles - ale zastanów się nad jednym pytaniem. Co masz do stracenia?
Przez umysł Carrie momentalnie przepłynęło mnóstwo najróżniejszych myśli. Mnóstwo wątpliwości, jak i również kilka całkiem przekonujących argumentów. Nie miała pojęcia, co o tym wszystkim myśleć. Z jednej strony chciała zostać w Londynie, widywać się ze swoim ojcem, czy spędzać czas z Niallem i Maxie, jak za dawnych czasów. Chciała również lepiej poznać Harrego. I, oczywiście, bardzo chciała sprawdzić, czy to, co łączy ją z Zaynem jest na tyle moce, by przetrwać. A jeśli tak, to na jak długo?
Nie mogła być jednak pewna, czy lada dzień Zayn się nią nie znudzi. Nie mogła wiedzieć, czy nie porzuci jej dla jakiejś pięknej, wytatuowanej dziewczyny, z którą będzie miał znacznie więcej wspólnego.
Nie wiedziała nawet, co by jej tata powiedział, gdyby stwierdziła, że chce zostać. Albo raczej, co by na to powiedziała jej mama, gdyby się dowiedziała, że Carrie porzuca Nowy Jork? A co ze szkołą? Co z jej przyjaciółmi? Jej domem? Ulubionymi miejscami? Miała to tak wszystko zostawić?
- Właśnie, Carrie. - Niespodziewanie usłyszała dobrze jej znany głos. - Co masz do stracenia?
Jasnowłosa szybko się odwróciła, by zobaczyć stojącego o krok dalej chłopaka. Jego ciemne włosy były rozczochrane, ale wciąż wyglądał perfekcyjne.
Carolyn westchnęła cicho na widok Zayna, ale ani na chwilę nie przestała zastanawiać się nad zadanym pytaniem.
Czy faktycznie miała coś do stracenia?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top