Rozdział 31
Carolyn wypluła pastę do zębów i wypukała usta, by potem wytrzeć je ręcznikiem. Przez dłuższą chwilę stała przed umywalką, przyglądając się sobie w lustrze. W myślach po raz setny analizowała sytuację, która miała miejsce przedwczoraj.
- Idiotka – powiedziała do swojego odbicia.
Nie potrafiła zrozumieć, co w nią wstąpiło tamtego wieczora, że w towarzystwie czterech mężczyzn, przyznała się do tego, iż jest zakochana.
- Skończona idiotka – dodała, starając się uśmiechnąć do swojego dobicia w lustrze. Ale nawet to jej nie wychodziło.
Nie mogła zrozumieć, dlaczego tak łatwo dała się ponieść emocjom i zamiast trzymać buzię na kłódkę, powiedziała coś, czego nawet nigdy przed sobą otwarcie nie przyznała. Oczywiście, w jakimś tam stopniu zdawała sobie sprawę, że Zayn nie jest dla niej tylko chłopakiem „do łóżka”. Nie była zdolna do tego, by wyłączyć uczucia, gdy znajdowała się z Malikiem w sytuacji intymnej. To wydawało się całkowicie niemożliwie.
Jęknęła, kręcąc głową z dezaprobatą. Wiedziała, że to tak się skończy. Jakaś cząstka jej przez cały czas starała się ją ostrzec. Przecież nie trudno było zgadnąć, że będzie żałować podjętych wcześniej decyzji.
Przyznała przed Zaynem, że się w nim zakochała. A on, jakby można się było tego spodziewać, zamknął się w sobie. Od feralnego wieczora nie odezwał się do niej ani jednym słowem. Nawet nie powiedział, czy strona internetowa, jaką zaprojektowała Carrie, mu się spodobała.
Blake naiwnie wierzyła, że może, gdy wyśle mu ukończony projekt, chłopak odzyska zdrowy rozsądek i do niej – chociażby – zadzwoni. Ale nic podobnego się nie stało. Po prostu jej unikał. Jak ognia.
Wyszła z łazienki, przemykając do swojego pokoju. Z dołu dało się usłyszeć przytłumione rozmowy. John najwyraźniej postawił sobie za cel opowiedzenie całej historii rodzinnej jej przyjaciołom. I po raz pierwszy nie miała mu tego za złe. W tym czasie mogła przynajmniej zająć się swoimi rzeczami i sprawdzić, czy może Malik nie odpowiedział na maila, jakiego mu wysłała. Oczywiście, była to nic nieznacząca wiadomość – poinformowała w niej tylko chłopaka, że zakończyła prace nad stroną, a ocenę całości pozostawia jemu. Tylko, że ten najwyraźniej wcale nie miał zamiaru powiedzieć, czy w ogóle mu się podoba to, co zrobiła.
- Idiota – warknęła oskarżycielsko, gdy na jej skrzynce mailowej nie pojawiła się żadna nowa wiadomość.
Carrie opadła wściekła na łóżko. Szybko zagarnęła małą poduszkę i nie przejmując się, jak bardzo było to dziecinne, przelała całą swoją frustrację na niewinny kawałek materiału.
- Skończony idiota! – Wyzwała Malika, nie przejmując się, że nie może jej usłyszeć. Istotne, że przynajmniej choć odrobinę sobie ulżyła.
I jakby histerycznych i niezbyt przemyślanych pomysłów było jej mało, Carrie wpadła na jeszcze jeden.
- Zabiję go – powiedziała sama do siebie i energicznym ruchem podniosła się z łóżka. W tempie błyskawicy doskoczyła do szafy i wyjęła z niej kurteczkę, którą narzuciła na siebie w drodze na dół. Zanim jednak wybiegła z domu, weszła jeszcze do kuchni, gdzie obecnie przebywał jej ojciec, bawiąc przyjaciół „zabawnymi” historyjkami.
- Dzwoniła Maxie – wypaliła. W żadnym razie nie planowała tego kłamstwa. Jakoś samo przyszło. Ale przecież nie mogła powiedzieć ojcu i swoim przyjaciołom gdzie idzie. – Powiedziała, że ma jakiś pilny problem i chce, żebym jej w tym pomogła.
John zmarszczył brwi.
- A Harry przypadkiem teraz u niej nie siedzi? Nie może jej w tym, cokolwiek to jest, pomóc?
Carrie skrzywiła się. Jej babcia zawsze powtarzała, że kłamstwo ma krótkie nogi.
- Miał też jechać do Liama po drodze. Może się zagadał i jeszcze do niej nie dotarł? – Odezwała się Anne, przerywając nagłą ciszę.
Zdecydowanie ta kobieta zasłużyła w tym momencie na jakiś mocny uścisk. Niesłychane, z jaką łatwością wyłapała kłamstwo i wyszła Carrie z pomocą. Chociaż, gdyby się tak zastanowić – nietrudno było odgadnąć, że Carolyn mija się z prawdą. Niemniej jednak, uścisk jej się należy.
- To nie potrwa długo – dodała Carrie i nim ktokolwiek zdołał zadać jej jeszcze jedno pytanie, wybiegła z kuchni. Od razu pokierowała się w stronę wyjścia z domu i nie tracąc już ani jednej chwili, udała się prosto do mieszkania Malika.
~*~
Studio Zayna znajdowało się niedaleko osiedla Carrie, dlatego dziewczynie wystarczyło kilka minut, by dojść na miejsce. Zapewne, w normalnych okolicznościach spacer trwałyby jakieś dwadzieścia minut, jednak szybkie tempo, jakie sobie narzuciła zagwarantowało jej dotarcie do celu w zaskakująco krótkim czasie.
Szkoda tylko, że na tym kończyły się w tym momencie plusy jej wyprawy.
Przed kamienicą stało zaparkowane dobrze Carolyn znane auto. Musiało należeć do któregoś z kolegów Zayna i Harrego. Ale nim dziewczyna zdążyła przewertować listę znajomych w poszukiwaniu właściciela samochodu, ten odnalazł się sam.
Gdy drzwi studia się otworzyły z wnętrza budynku wyłoniła się Erin. Ubrana była w czarne rurki, czarną koszulkę i również tego samego kolory skórzaną kurtkę. Śmiała się głośno, zarzucając na jedno ramię swoje włosy. Kolorowe pasemka nabrały świeżego koloru, ale w żadnym razie nie sprawiło to, że przypadły Carolyn do gustu.
Zaledwie kilka sekund za nią wyszedł Zayn. Nie miał jednak, tak uradowanej miny, jak jego towarzyszka. Nie było w tym nic zaskakującego. W końcu właśnie taki był Malik.
W pierwszej chwili Carrie chciała się wycofać. Uciec stąd zanim którekolwiek z nich zdążyłoby ją zauważyć. Tyle, że szybko odrzuciła tę myśl. Być może dlatego, że obecność jej rywalki u boku Mulata wzbudziła w dziewczynie jeszcze większą złość.
Ignorując wszystkie przeciwskazania zrobiła krok do przodu. I kolejny. A potem już nie było odwrotu. Zmierzała prosto w stronę dwójki znajomych, którzy stali przy aucie Erin. Widocznie Zayn postanowił odprowadzić swoją koleżankę aż do samochodu.
- Hollywood? – Zapytał zdziwiony, gdy w końcu ją zauważył.
Dziewczyna z odrobiną wysiłku, posłała w jego stronę uśmiech. Nie odwdzięczył się tym samym. Podobnie, jak Erin, która zdecydowanie nie była zadowolona z wizyty jasnowłosej.
- Cześć – powiedziała Blake, opatulając się szczelniej swoją kurteczką, ponieważ nagle zrobiło jej się zimno. I wbrew pozorom nie dlatego, że Erin posłała jej mrożące krew w żyłach spojrzenie.
- W każdym razie, daj znać – odezwała się do Zayna, zupełnie ignorując nowo przybyłą. – I gdybyś potrzebował jeszcze kogoś do pomocy, mogę popytać znajomych.
- Jasne – westchnął Zayn, dziwnie zmieszany. – Odezwę się.
Erin nachyliła się w stronę Malika, by cmoknąć go w policzek na pożegnanie. Następnie odwróciła się do Carolyn i posłała jej nienaturalny uśmiech.
- Na razie – powiedziała dumnie. I choć Carrie nie miała pojęcia, o co w tym wszystkim chodziło, zdecydowanie nie podobała jej się ta sytuacja.
Kilka sekund później panna Kolorowe Pasemka, weszła do środka samochodu i odpaliła silnik. Niesłychana była radość Carolyn, gdy samochód zniknął z zasięgu jej wzroku.
- Stało się coś? – Zapytał po chwili Malik, najwyraźniej szukając wytłumaczenia na obecność jasnowłosej.
- Nie odpisałeś na maila. Podoba ci się strona? Mam może coś zmienić?
Zayn westchnął głęboko.
- Nie, wszystko jest w porządku. Świetna robota – powiedział, a jego twarz nie zdradzała żadnych uczuć. Był dokładnie taki, jak na początku ich znajomości. I jakoś to wcale nie dziwiło Blake.
Pokiwała ze zrozumieniem głową.
- Miałem dzisiaj do ciebie pisać, by uzgodnić wynagrodzenie. Mam nadzieję, że sto funtów ci odpowiada.
Dziewczyna zamrugała kilkakrotnie, łudząc się, że to, co właśnie usłyszała jest jedynie głupim żartem.
- Słucham?
- Powiedziałem, że chciałem do –
- Słyszałam! Nie jestem głucha.
Malik westchnął głęboko, uważnie przyglądając się dziewczynie. Wydawał się być zmęczony tą całą rozmową. Tyle, że Carrie nie dała się na to nabrać. Przez ostatnie tygodnie zdołała go poznać na tyle dobrze, by wiedzieć, iż ta cała „maska obojętności” nie miała wiele wspólnego z tym, co naprawdę czuł.
- Mam inną propozycję – zaczęła. Resztkami sił zdusiła w sobie ochotę, by wyzwać go od najgorszych. – Zrób mi tatuaż.
Chłopak zmarszczył brwi, wydając się być całkowicie zdezorientowany jej propozycją.
- Nie zrozum mnie źle, Hollywood, ale nie wydaje mi się, żeby był to dobry pomysł. Mogłabyś potem tego żałować.
- Och – zaśmiała się lekko, po czym oddała z ironią: – Jestem naprawdę poruszona twoją troską o moje ciało.
I choć Zayn nie był zachwycony jej pomysłem, nie wydawał się mieć innego wyjścia, jak po prostu się zgodzić.
- Jak chcesz. – Wzruszył ramionami. – Możesz przyjść jutro i –
- Nie. Po co czekać? Załatwmy to teraz.
I nim ciemnowłosy zdążył wyrazić swój sprzeciw, Carrie zmierzała już prosto do jego studia. Nie czekając na chłopaka otworzyła sobie drzwi, a potem przeszła prosto do pokoju, gdzie Zayn miał w przyszłości pracować. Zajęła miejsce na fotelu i z założonymi rękoma, czekała na przyjście chłopaka.
Zayn pojawił się kilka sekund później. Z widocznym grymasem podszedł do jednej z szafek. Wszystko w gabinecie wydawało się być już gotowe na wielkie otwarcie studia.
- Zaraz podam ci album, byś mogła sobie wybrać jakiś wzór – oznajmił. Jego głos był suchy, profesjonalny. Jakby zwracał się do zwykłej klientki.
- Nie trzeba. Już wiem, co chcę.
Mulat odwrócił się w jej stronę, posyłając jej zaskoczone spojrzenie.
- Tak? Co takiego?
- Zayn Malik to dupek. Tylko proszę jakąś wyraźną czcionkę. Niech wszyscy widzą.
Chłopak zaprzestał wyjmowania rękawiczek jednorazowych i zamiast tego podszedł do fotela, gdzie siedziała Carrie. Jej obrażona, ale poważna mina mówiła wszystko.
- Doprawdy?
- Wołami – warknęła, przyglądając się temu z jak wielką dezaprobatą Zayn kręci głową. – I na całej długości ramienia.
- Jaki jest twój problem, Hollywood? – Zapytał poirytowany, zakładając ramiona na piersi. – Po co naprawdę przyszłaś?
Dziewczyna uśmiechnęła się, ale nie było w tym uśmiechu nic dobrego.
- Ale z ciebie idiota! – Prychnęła. – Naprawdę nie domyślasz się o co chodzi?
Zayn nie wdawał się niepotrzebnie w dyskusję. Czekał na dalsze wyjaśnienia.
- Chyba to ja powinnam zapytać: jaki jest twój problem! Mieszasz mi w głowie, robisz nadzieję, a gdy tylko sprawa wygląda zbyt poważnie, to uciekasz. I, oczywiście, udajesz, że nic się nie stało.
Zdaje się, że już niebawem Carrie zdobędzie status „mistrza” w robieni facetom awantur. Najpierw Lucas, teraz Malik. A z każdą następną awanturą przychodziła jeszcze większa dawka histerii.
- Żałuję, że to wtedy powiedziałam. Naprawdę. Może przynajmniej żyłabym z myślą, że nie jesteś skończonym idiotą.
- Nie wiem, o czym mówisz.
Dziewczyna prychnęła, próbując nie roześmiać mu się w twarz.
- Dobrze wiesz, co czym mówię. I tak, w razie gdybyś miał jeszcze jakieś wątpliwości, naprawdę się zakochałam. Ale kogo to obchodzi?
Malik odwrócił wzrok, poświęcając nagle niesłuchaną uwagę ścianie i graffiti, jakie się na niej znajdowało.
- Mieliśmy udawać, że to miłość, a nie naprawdę się w sobie zakochiwać – odparł z wyrzutem.
- Nie mów, że martwisz się o moje serce – burknęła. Następnie i ona odwróciła wzrok, najwyraźniej stwierdzając, że czas lepiej przyjrzeć się wnętrzu tego pomieszczenia. Ale zamiast śledzić wygląd znajdujących się tu mebli, czy innych rzeczy, skupiła się raczej na przeklinaniu w myślach samej siebie. Gdy wychodziła z domu była pewna, że pojawienie się tutaj było dobrym pomysłem. Być może łudziła się, że ta rozmowa może coś zmienić. Chciała spędzić ten tydzień, jak najlepiej i niczym się nie przejmować. Nie bez powodu, nie mówiła wcześniej Malikowi o swoich uczuciach. Dobrze wiedziała, jaki on jest i z jaką łatwością potrafił zamykać się w sobie. W końcu to, że nie dopuszczał do siebie nawet swoich przyjaciół już coś o nim mówiło. Nie mogła więc przypuszczać, że dla niej się zmieni.
- Przepraszam – odezwał się w końcu. Czym zresztą nieco zdezorientował Carolyn.
- Przepraszasz? Za co?
Westchnął głęboko. Obie dłonie przyłożył do twarzy, przecierając zmęczone oczy.
- Mówiłem ci, że nie jestem odpowiednim facetem dla ciebie. Zasługujesz na coś więcej, niż jestem w stanie ci zaoferować. Ale podobnie, jak ty chciałem, żeby ten tydzień był wyjątkowy – oznajmił. Głos miał cichy, a jego postawa wydawała się być pełna pokory. Na chwilę przestał być Zaynem Malikiem, jakiego poznała zaraz po przyjeździe do Londynu.
- Problem w tym, Carrie, że nie jestem w stanie ci teraz odpowiedzieć tym samym – kontynuował. – A naprawdę nie chcę komplikować naszej relacji.
I nagle Carolyn zrozumiała całą prawdę o Zaynie Maliku. Może nie bał się bólu, tatuaży, czy bójek w barach. Nie bał się uwagi ludzi, czy strasznych filmów. Bał się tego, że kiedyś może się naprawdę zakochać. I prawdopodobnie dlatego nie mógł jej odpowiedzieć tym samym, a gdy ona wyznała swoje uczucia, to od razu się wycofał.
- Nic nie szkodzi – powiedziała po chwili. – Nie oczekuję tego od ciebie.
Niesamowite, z jak wielką łatwością przychodziło kłamstwo, jeśli tylko mogło poprawić samopoczucie tego chłopaka.
- Zayn, za klika dni wyjeżdżam i naprawdę mnie to nie interesuje. Chcę po prostu przeżyć przygodę.
Prychnął.
- Problem polega na tym – zaczął – że sytuacja się zmieniła. Nie mogę ci na to pozwolić. Nie, gdy wiem, co czujesz. Nie chcę być odpowiedziany za złamanie ci serca. Gdyby to była jakaś zwykła dziewczyna, nie wahałbym się ani chwili. Nie miałbym nic do stracenia. Ale ty? To wcale nie jest takie proste, Carrie.
Najwyraźniej te słowa wystarczyły dziewczynie. Były być może wszystkim, co chciała usłyszeć.
Carrie szybkim ruchem podniosła się z fotela i nim Malik zdążył wykonać jakiś ruch, rzuciła się w jego stronę, uwieszając na szyi.
- Może jestem głupia, albo po prostu szczęśliwa, ale mam to gdzieś – szepnęłam mu do ucha.
Jego perfumy wymieszane z zapachem wypalonych papierosów mieszały jej w głowie. I może właśnie dlatego, musiała złapać się jego ciała mocniej. Był taki stabilny i silny.
Sposób, w jaki trzymał Carrie w ramionach nie świadczył jednak tylko o jego sile. Mówił również o drugiej stronie jego osobowości. Bo, choć innym mogło wydać się to absurdalne, Malik był również czułym mężczyzną.
Odsunęła się od niego na krok.
- Tak, zakochałam się w tobie – powtórzyła jeszcze ten jeden raz. Zauważyła od razu, jak za sprawą jej słów Malik zamknął oczy. Zupełnie tak, jakby te kilka wyrazów było dla niego nie do zniesienia. – Ale proszę, nie martw się o moje serce. Ono da sobie radę.
Oczywiście, było to kłamstwo. Ale kto by się tym teraz przejmował?
Carolyn zapomniała o wszelkich wątpliwościach i obawach. Wymieniła je na pocałunek, który chwilę później połączył ją z Zaynem. Niesamowite, jak niewiele trzeba było, by powróciła ta dobrze znana im energia.
Trudno było powiedzieć, które z nich to zapoczątkowało, jednak chwilę później ten zwykły pocałunek zamienił się w coś więcej. W coś namiętnego i drapieżnego. Ich dłonie zdawały się być wszędzie. Pocałunki ani na chwilę nie ustępowały. Surowa żądza, niepohamowane pragnienie – to wszystko prowadziło ich ku spełnieniu.
W jednej chwili się tylko całowali, w drugiej siedzieli pół nadzy w jednym z pomieszczeń w studiu Zayna, zupełnie poddając się przyjemności.
- Wybacz, że czasem byłem dupkiem – zaśmiał się, robiąc aluzję do pomysłu na jej absurdalny tatuaż.
- Byłeś dupkiem pierwszej klasy. Nie bądź taki skromny, Malik. To ci nie pasuje.
- Powinniśmy iść na górę do mojego mieszkania – oznajmił cicho. Jednak ani na chwilę nie przerwał swoich czułości. Wciąż błądził dłońmi po jej ciele, wciąż przysuwał biodra bliżej. A każdy następny ruch chłopaka był jej zgubą.
- Mhm – westchnęła, ale nie zrobiła nic, co mogłoby powiedzieć Zaynowi, że zgadza się z nim w tej kwestii. Chciała go całego. Teraz. I była gotowa po to naprawdę sięgnąć.
Ale stało się coś, do czego chyba oboje zdołali się już przyzwyczaić.
- Zayn?! Jesteś tutaj? - Doszedł ich damski, nieco piskliwy głosik. W pierwszej chwili Carrie pomyślała, że Erin wróciła, jednak głos był zbyt dziecinny, by móc przypisać go pannie Kolorowe Pasemko.
- Cholera! – Warknął Zayn, momentalnie odskakując od Carolyn. Szybko sięgnął po koszulkę, która leżała na podłodze i przełożył ją przez głowę. A spojrzenie, jakie posłał Blake jednoznacznie mówiło, że oczekuje od niej, by i ona się ubrała.
Carrie poprawiła więc swoją kolorową sukienkę i narzuciła jeansową kurteczkę na plecy, choć zupełnie nie rozumiała, co tu się rozgrywa.
- Kto to? – zapytała.
Tyle, że Malik jej nie odpowiedział. Zamiast tego poprawił swój strój i zaczesał dłonią włosy, starając się najwyraźniej wyglądać, jak ktoś, kto wcale nie miał zamiaru chwilę temu uprawiać seksu.
- Kto to? – zapytała jeszcze raz. Ale w tym samym czasie dziewczyna zza drzwi zawołała:
- Zayn?!
Dlatego, zamiast odpowiedzieć na jej pytanie, podszedł do drzwi i bez słowa je otworzył.
- O, jesteś! – Dziewczęcy głos ponownie rozbrzmiał, a Carrie poczuła się dziwnie oszukana. Serce biło jej z niesamowitą prędkością i nie wiedziała, czy powinna wyjść za Zaynem, czy może przeczekać, aż tajemnicza nieznajoma odejdzie. Tyle, że nie potrafiła usiedzieć na miejscu, mając w pamięci zachowanie Malika. Dlaczego, do diabła, tak dziwnie zareagował? Jakoś nigdy wcześniej nie przejmował się tym, że ktoś mógłby ich zobaczyć.
Nie potrafiąc poskromić swojej ciekawości, wyszła za Zaynem.
- Co ty tu robisz? – Zapytał Malik.
- Przyjechałam do ciebie. Nie cieszysz się? – Zadrwiła.
- Cieszę się, oczywiście, że się cieszę. Ale dlaczego nic nie powiedziałaś? – Chłopak przytulił nowo przybyłą do siebie, po czym odsunął się od niej na krok. - Mama wie, że tu jesteś?
Przed Malikiem stała ciemnowłosa, niewysoka dziewczyna. Była od niego znacznie niższa. Mulatka o mocnym makijażu i ciemnych, typowo rockowych ciuchach patrzyła na Zayna wyzywająco. Z pewnością nie należała do grzecznych dziewczynek, które chodzą o wyznaczonej porze spać.
- Nie, nie wie – odparła, wzruszając ramionami. – Ale pewnie zaraz do niej zadzwonisz i jej wygadasz.
-Waliyha – skarcił ją. – Nie możesz tak po prostu wyjeżdżać z domu nie mówiąc nic mamie!
Carrie stanęła w progu pomieszczenia, czując się, jak piąte koło u wozu.
- Jasne – prychnęła Mulatka. Dopiero po chwili zauważyła stojącą kilka kroków dalej blondynkę. – O, masz gościa – dodała zaczepnie.
Ciemnowłosy widocznie się zmieszał. Jedną rękę położył na karku, spoglądając niepewnie na Carolyn. Przy tej dziewczynie stawał się zupełnie innym chłopakiem.
- Właśnie wybieraliśmy tatuaż dla mojej przyjaciółki – wytłumaczył. – Waliyha, poznaj Carrie. Carrie, to jest moja siostra Waliyha.
Siostra.
Carolyn westchnęła z ulgą, mając nadzieję, że nikt tego nie zauważył.
Potem szybko pokonała dzielącą ich różnicę kilku kroków i stanęła przy rodzeństwie. Wyciągnęła w stronę ciemnowłosej rękę, mając najwyraźniej nadzieję, że ją uściśnie. Ale nic podobnego się nie stało.
- Teraz ciebie pieprzy mój brat? – Zapytała, unosząc brwi ku górze. W jej głosie dało się usłyszeć pogardę.
- Waliyha!
- Wyluzuj, Zayn – odparła, po czym ziewnęła przeciągle. – Dobra, idę na górę. Rozpakuję swoje rzeczy i może pójdziemy coś zjeść? – Zapytała Malika, ale w żadnym razie nie czekała na odpowiedź. Coś Carrie mówiło, że ta dziewczyna jest oczkiem w głowie Mulata i czegokolwiek by mu nie zaproponowała, on i tak by się zgodził.
Wcześniej wydawało jej się, że znalazła jedyny czuły punkt Malika. Teraz się okazało, że chłopak ma jeszcze jeden.
- Urocza – powiedziała Blake z braku laku innych słów.
- Przepraszam za nią – zaczął, wzruszając ramionami. – Zwykle jest milsza.
Carolyn wiedziała, że nie jest to do końca prawda, ale mimo to się uśmiechnęła.
Jednak nie mogła się pozbyć myśli, że do ich ostatnich kilku dni razem właśnie dołączyła kolejna przeszkoda.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top