Rozdział 29

Carrie po raz pierwszy od czasu swojego przyjazdu do Londynu miała okazję naprawdę zwiedzić miasto. Wcześniej spędzała wolne chwile w okolicy swojego domu, co jakiś czas odwiedzając pobliską restaurację, należącą do Arnolda i Maggie, czy spotykała się z Niellem, krążąc bez celu po osiedlu. Wszystkie imprezy, na jakich miała okazję być także odbywały się niedaleko jej miejsca zamieszkania. Przyszedł jednak czas, by zmienić ten dziwny nawyk spędzania czasu blisko domu.

Wraz z Lucasem i Amy wybrała się na prawdziwą wycieczkę po Londynie. Z początku miała towarzyszyć im Maxie, ale dziewczyna w ostateczności zrezygnowała. Bogu dzięki, pożyczyła im przynajmniej swój samochód, by trójka Nowojorczyków mogła bez problemu poruszać się po mieście. Nie spodziewali się jednak, że ruch lewostronny jest tak skomplikowany. Ale przynajmniej był to kolejny powód do śmiechu.

London Eye, Trafalgar Square, Madame Tussauds, Tower Bridge i Big Ben, a to wszystko w jeden dzień. Dodatkowo, ta wycieczka pozwoliła Carrie poznać swoich przyjaciół z nieco innej strony. Kiedy przebywali w Nowym Jorku nie mieli czasu na tego typu rozrywki. Szczególnie dlatego, że poświęcali go głównie na imprezy i spotkania z przyjaciółmi w najróżniejszych kawiarniach, barach, czy klubach. W grę wchodziły również imprezy w domu, na których rozmowy między przyjaciółmi nie cząstko zapadają głęboko w pamięć. Co więcej, jakoś podczas tych wszystkich rozrywek nie śmiali się tak głośno, jak dzisiaj w Londynie.

- Jutro jedziemy zobaczyć pozostałe rzeczy – poinformował swoje przyjaciółki Lucas. Samochód zaparkowali pod domem Carolyn i teraz zmierzali już do jej domu, by chwilę odpocząć. Lucas wciąż jednak obracał w dłoniach mapę, co chwilę zaznaczając na niej kolejne punkty, do których koniecznie chce się udać.

- Miejmy nadzieję, że Maxie pożyczy nam samochód – westchnęła Carrie. Była naprawdę zmęczona podróżowaniem po całym mieście, ale w żadnym wypadku nie zamierzała iść teraz spać.

Odruchowo zerknęła na zegarek, z uśmiechem na ustach zdając sobie sprawę, że gdy tylko zje z przyjaciółmi kolację, od razu pojedzie do Malika. Dwójka Nowojorczyków zgodziła się na to bez problemu. A przynajmniej Amy, która uwierzyła Carrie na słowo, gdy blondynka opowiadała o stronie internetowej Zayna, będącej jedynym powodem wieczornego spotkania. Zdaje się, że Sullivan nie była do końca świadoma, co dzieje się pomiędzy Mulatem a panną Blake. 

Zaraz po przekroczeniu progu domu doszedł ich unoszący się w powietrzu zapach. Nie trzeba było być geniuszem, by domyślić się, że Anne wróciła.

- Panie błogosław Amerykę! – zawołał Lucas, składając mapę i wkładając ją do tylnej kieszeni spodni.

- Głodni? – zawołała Anne z kuchni.

Też pytanie.

I zaledwie pół godziny później, po zjedzeniu wspaniałej kolacji, Carrie była wolna. Dodatkowo Anne nieświadomie pomogła blondynce, organizując dwójce gości wieczór, więc Carolyn już bez żadnych skrupułów mogła wymknąć się z domu i udać prosto do studia Zayna.

Ten wieczór był wyjątkowo chłodny, a wszelką odpowiedzialność za to ponosił deszcz, wytrwale bębniący w szyby. W żadnym wypadku jednak zła pogodna nie zajmowała myśli Carolyn. Z wielkim powodzeniem robiło to coś innego. A raczej – ktoś.

Zayn opierał się o framugę drzwi, uważnie przypatrując się siedzącej na kanapie blondynce. Jego wzrok był tak intensywny, że przez chwilę Carrie zastanawiała się, czy nie wypalił dziury w jej dżinsowej kurteczce, która przed wyjściem narzuciła na siebie. Resztkami sił starała się nie zwracać na Mulata uwagi i skupić się na ekranie komputera, ale to było znacznie trudniejsze niż z początku przypuszczała.

- Wiesz co? – zagaiła po chwil. – Przynieś mi jednak tę szklankę wody.

Mulat uśmiechnął się delikatnie, po czym bez żadnego zawahania wyszedł z pokoju, kierując się prosto do kuchni. Wprawdzie Carrie wcale nie chciało się pić, ale jeśli oddelegowanie Malika miało jej pomóc w skupieniu się na pracy, to nie widziała żadnych przeciwwskazań. Nie spodziewała się tylko, że Malik zaledwie minutę później zjawi się w pokoju, zupełnie nie rozumiejąc przesłanej aluzji.

- Proszę – powiedział, stawiając szklankę pełną wody na stoliku tuż obok komputera. I na domiar złego, zamiast wrócić na wcześniej zajmowane miejsce, usiadł naprzeciwko niej. Z przypisaną jego osobie nonszalancją skrzyżował nogi, opierając kostkę na udzie. Przeciągnął się z niewiarygodną lekkością, po czym położył obie ręce na oparciu kanapy. I oczywiście, jak gdyby nigdy nic, przez cały czas przyglądał się Carolyn.

- Możesz przestać się na mnie gapić? – westchnęła z rezygnacją.

- Dlaczego?

- Bo mnie rozpraszasz.

- Wybacz.

Ale zamiast wstać i wymaszerować z pokoju, albo chociaż odwrócić wzrok - Zayn patrzył dalej.

Carrie starając się skupić na wykonywanej pracy, otworzyła jeden z folderów, potem go zamknęła i znów otworzyła. Zupełnie bez sensu.

- Przestań – warknęła.

- Co mam przestać?

- Gapić się! To naprawdę rozprasza.

Mulat pokiwał głową z udawanym zrozumieniem, zupełnie nie przejmując się słowami dziewczyny.

- Malik!

- Zayn – poprawił ją.

Carrie westchnęła głęboko, po czym nieco odsunęła się od komputera.

- Zayn – powtórzyła za nim.

- Tak, Carolyn?

Dziewczyna z głośnym świstem wypuściła powietrze, zdając sobie sprawę, że w jego towarzystwie na pewno nie ukończy pracy.

- Myślałam, że zależy ci na tej stronie.

- Bo zależy.

- Więc jaki jest twój problem?

Malik uśmiechnął się łobuzersko, mimochodem zerkając na swoje spodnie.

- Większy niż myślisz – powiedział po chwili, nieco zmieniając pozycję, w której siedział. I, jak na zawołanie, policzki Carolyn oblały się rumieńcem. Z pewnością nie takiego „problemu” się spodziewała.

- Może powinnam wrócić do domu i tam popracować? – zapytała, starając się skupić wzrok na czymkolwiek innym niż Zayn i jego spodnie. Ale to nie było takie proste. Szczególnie, że w jej głowie wciąż na nowo rozbrzmiewały jego słowa.

Chryste, kobieto! Weź się w garść! – powtarzała sobie niczym mantrę, ale to również nie pomagało. W żadnym razie. A łobuzerki uśmiech Malika i wyraźny przekaz w czekoladowych oczach niczego nie ułatwiał.

- Jak myślisz, Hollywood – zaczął, a na jego twarzy wciąż widniał ten cwaniacki uśmieszek. Wyglądało na to, że cała sytuacja niewiarygodnie go bawi. Carolyn wiedziała o jego pewności siebie niemal już wszystko. Niejednokrotnie miała okazję przekonać się o jego metodach działania, kiedy to zaskakiwał ją swoją nagłą obecnością. Robił to wcześniej w jej domu, czy na festiwalu. Teraz jednak porzucił wszelkie bariery i zapewne miało to wiele wspólnego ze spędzoną razem nocą. – Jak powinienem ci zapłacić za wykonaną pracę? – kontynuował.

Carrie doskonale wiedziała, dokąd to zmierza, ale nie przerwała tego małego pokazu i dała Malikowi bawić się dalej. Co więcej, przyłączyła się do zabawy.

Pozostawiając gdzieś daleko w tyle myśl o faktycznym dokończeniu powierzonego jej przez Mulata zajęcia, wstała ze swojego miejsca. Wolnym, ale swobodnym krokiem podeszła bliżej chłopaka. Gdy tylko się przed nim zatrzymała przez dłuższą chwilę patrzyła mu prosto w oczy.

- Jedno jest pewne. Płacisz z góry.

Wolnym, nieco prowokacyjnym ruchem, zaczęła zdejmować z siebie swoją dżinsową kurteczkę, po czym bez zastanowienia odrzuciła ją gdzieś na bok. Nigdy wcześniej nie starała się jakoś szczególnie upodobać jakiemuś chłopakowi, dlatego podobne sytuacje były jej zupełnie obce. Ale nie miała zamiaru włączyć hamulców. Nie teraz.

I choć serce zaczynało walić jej o żebra, a oddech wydawał się niebezpiecznie rwać, usiadła okrakiem na jego kolanach. Patrzyła wprost na Malika. Przez chwilę poczuła zawrót głowy, ale ten szybko minął. Była przecież z Zaynem. Czy faktycznie miała się czego bać?

Gdy siedzieli tak blisko siebie, wszystkie zmysły wydawały się być wyostrzone. Jego cudowny zapach dodatkowo podjudzał fantazję Carolyn, a widok pięknych, pełnych ust, zdawał się całkowicie mieszać jej w głowie. Ale to nie tak, że Zayn pozostawał obojętny na jej względy. Z wielką dokładnością śledził każdy kawałek jej ciała i choć wydawał się być opanowany, wszystko w nim wrzało.

Ale w porównaniu do dziewczyny, nie miał tak wiele cierpliwości, gdyż zaledwie chwilę później wsunął palce w jej jasne loki, przysuwając usta do swoich warg. Pocałunek nie miał w sobie za grosz delikatności, chociaż był powolny. Tyle, że to wcale nie wydawało się przeszkadzać Carolyn, która co chwilę z jeszcze większą zaborczością przysuwała do siebie ciało Mulata.

- To była naprawdę gorąca gra wstępna – sapnął Malik, wciąż trzymając usta blisko jej ust.

Biedna dziewczyna. Jej serce aż podskoczyło na dźwięk tych słow. Zabawne, że mieszanka myśli związanych z Zaynem i „grą wstępną” razem mogła wywołać tak wielkie emocje.

- Jeśli dobrze pamiętam, mówiłaś, że dokończenie strony zajmie ci jeden wieczór.

Jego cwaniacki uśmiech mówił wszystko.

- Zapomniałam, że najpierw muszę pobrać zaliczkę – wytłumaczyła, starając się, by jej głos brzmiał na smutny. Ale nic z tego, w żadnym razie nie potrafiła ukryć tego dziwnego podekscytowania. – Mój błąd.

Zayn zaśmiał się cicho.

Ale zanim był w stanie wykonać kolejny ruch, jego kieszeń zaczęła wibrować, a chwilę później sygnał piosenki dał znać, że i tym razem ktoś miał zamiar im przerwać.

- Nie – jęknął.

Wysunął telefon z kieszeni, sprawdzając kto dzwoni.

- To Harry – wyjaśnił. – Nie odbieram.

- Może to coś ważnego? – westchnęła Carrie. – Poprosiłam go, by zajął się chociaż przez chwilę Amy i Lucasem, więc może…

- Harry z nimi? – prychnął Zayn. – Nie dziwne więc, że dzwoni.

Malik nie kryjąc poirytowania odebrał telefon.

- Co jest? – zapytał ostro. Ale Carrie przyzwyczaiła się już do tonu, jakiego używa, gdy rozmawia ze znajomymi. – Jak to co? Pracujemy nad stroną, przecież wiesz.

Carrie lekko się uśmiechnęła, po czym odnalazła nieco wygodniejszą pozycję na kolanach Zayna.

- Nie, nie możemy zrobić sobie przerwy – warknął telefonu. – Mamy masę rzeczy do zrobienia.

Niesamowite z jak wielką lekkością przychodziło mu odciągnięcie Carrie od tworzenia strony, po czym udawanie, że w istocie mają masę pracy.

- Ale co mnie obchodzi ten pieprzony chłoptaś? – warknął.

Zdecydowanie sprawa zaczynała robić się nieprzyjemna. Harry użył chyba najbardziej irytującego argumentu.

- To trzeba było mu powiedzieć, żeby siedział w domu. To nie mój problem, że zdecydowałeś się go niańczyć!

Teoretycznie Carrie powinna zadziałaś. Na przykład, zabrać Zaynowi słuchawkę i wyciągnąć od Harrego potrzebne informacje, bo definitywnie coś było na rzeczy. Szczególnie, że sprawa dotyczyła jej przyjaciół. Ale zamiast tego, po prostu zeszła Zaynowi z kolan, siadając obok niego na kanapie.

- To nie mój problem, Harry, że ten pieprzony chłoptaś się wszędzie pcha. Może czas, żeby stracił kilka zębów, to się nauczy – warknął, aby po długiej chwili ciszy, wyraźnie zdegustowanym, dodać: - Dobra, zaraz tam będziemy.

Gdy tylko Zayn odłożył słuchawkę, spotkało go ostre spojrzenie Carolyn. Wzrok dziewczyny wyraźnie mówił, że nie podobało jej się to, co usłyszała.

- Co się stało? – zapytała od razu.

- Twój… przyjaciel postanowił zabrać się z Harrym na imprezę. Właśnie wkurzył jednego kolesia i prawdopodobnie zaraz ktoś będzie chciał mu skopać tyłek.

Carolyn zakryła dłońmi usta, starając się powstrzymać niespodziewany pisk.

- Musimy tam jechać i mu pomóc! – zawołała, momentalnie wstając z kanapy. Zabrała z podłogi swoją dżinsową kurtkę, by w drodze do drzwi wyjściowych narzucić ją na siebie.

Zayn natomiast, ze stoickim spokojem zmierzał tuż za blondynką. Definitywnie nie śpieszyło mu się na spotkanie z Lucasem. Kto wie, czy czasem nie miał nadziei, iż jego ślamazarne tempo przysporzy „pieprzonemu chłoptasiowi” wystarczających problemów.

- Pośpisz się! – zawołała Carrie, ku wielkiemu niezadowoleniu Mulata, gdyż tym samym pokazała, że naprawdę zależy jej na swoim przyjacielu.

~*~

Pamiętajcie, by zagłosować na "You're toxic" na stronie: www.spis1d.blogspot.com

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top