Rozdział 24

Minęły, co prawda, tylko sekundy, jednak wydawały się dłużyć w nieskończoność. Carolyn była pewna, że każdy jej ruch jest znacznie bardziej widoczny. Szczególnie, że jedynie mrugnięcia powieką poświadczały o tym, iż dziewczyna wciąż żyje. Chociaż, była bliska stwierdzenia, że świdrujący wzrok Malika zrobił swoje, a ona niczym postać z bajki o bazyliszku zaczęła zamieniać się w kamień.

- Powiedz coś – zażądał Malik, czując wyraźny dyskomfort spowodowany panującą ciszą. Zbyt desperacko chciał poznać jej myśli, dlatego nie mógł pozwolić na kolejne chwile milczenia.

Carolyn westchnęła głośno, starając się wyrwać z ogarniającej ją dezorientacji. Z całych sił pragnęła przywołać się do porządku i powiedzieć coś odpowiedniego. Najlepiej zabawnego, by sprawdzić, że napięta sytuacja się nieco rozładuje. Szkoda tylko, że żaden dobry żart nie przychodził jej w tym momencie na myśl. Jedyne, co mogła zrobić to po prostu wzruszyć ramionami. I jeszcze raz westchnąć.

- Zdaje się, że jestem równie zaskoczony tym wszystkim, co ty – powiedział po chwili Malik, znacznie łagodząc sytuację. – I wprawdzie jest już naprawdę późno, ale – urwał, gryząc się z własnymi myślami.

- Ale? – powtórzyła za nim Carolyn, a w odpowiedzi usłyszała cichy, seksowny śmiech.

- Co powiesz na pizzę, Hollywood?

Limit zaskoczeń na dziś został już dawno przekroczony. Bójki i awantury zdecydowanie sprawiły, że Carrie powinna teraz siedzieć i obniżać poziom adrenaliny, który znacznie jej podskoczył zaledwie chwilę temu przez Malika i jego chętnego do walki kolegę. Co istotne, Mulat w żadnym razie jej w tym nie pomagał, oferując spędzenie z nim czasu. Przy pizzy.

Do diabła, co on tak właściwie jej oferował?

- Um, ja –

 Nie dane było jej jednak skończyć, gdyż z baru, niczym burza wyskoczyli ich znajomi, śmiejąc się głośno i krzycząc coś do siebie. A na czele nich szedł Niall, który zaraz, gdy tylko zobaczył Carolyn, szybko podbiegł do dwójki rozmówców. Oplótł talię blondynki  swoim ramieniem, szczerząc się do dziewczyny.

- Coraz bliżej starości – zawołał do niej zaczepnie. – Zaraz skończy się ta twoja błoga młodość, nastolatko.

Blake uśmiechnęła się delikatnie, ale zamiast o swoich urodzinach pomyślała o niesamowitym talencie Nialla do przerywania jej spotkań z Malikiem.

- Poczekajmy do września, staruchu – odpowiedziała, przypominając Horanowi, że są przecież w tym samym wieku. Jednocześnie również zdała sobie sprawę, że ona, Maxie i ich jasnowłosy przyjaciel są najmłodsi z całego towarzystwa.

- Co to była za afera i dlaczego nikt mnie nie zawołał?

Na parkingu pojawił się również Danny, który niewątpliwie wypił o kilka drinków za dużo. Podążał bowiem w stronę znajomych chwiejnym krokiem, a przy tym dość nieudolnie sklejał zdania. Mówił wolno, z wyraźnym wysiłkiem.

- Wszystko w porządku, stary? – zapytał Niall, jak zwykle pokazując swoją troskę względem przyjaciół.

- A dlaczego miałoby nie –

Nie dane było mu jednak skończyć, gdyż niespodziewanie się przewrócił. Runął na ziemię kompletnie dezorientując stojących w jego pobliżu znajomych.

Jako pierwszy, oczywiście, zadziałał Niall, który szybkim krokiem podszedł do Dana. Łapiąc go za obie ręce starał się podnieść chłopaka do góry, ale ten zapierał się rękami i nogami, twierdząc, że jest mu wygodnie.

- Wstawaj – zażądał Malik, pomagając blondynowi podnieść Dannego. Złapał go pod jeden bok, Horan pod drugi i w szybkim czasie postawili go w pionie.

- Co się dzieje? – Głos Maxie odwrócił uwagę Carrie, od pijanego znajomego. Dziewczyna pośpieszyła więc z wyjaśnieniami, którymi jej przyjaciółka przejęła się znacznie bardziej niż ktokolwiek by tego oczekiwał. Szczególnie, że nie wydawało się, by była w bliskich stosunkach z Danem.

- Zapakujcie go do mojego samochodu! – zawołała. – Razem z Harrym odwiozę go do domu. Ktoś jeszcze potrzebuje podwózki?

- Ja! – zawołał Niall, wyraźnie uradowany.

Maxie rozejrzała się po znajomych, zatrzymując swoje spojrzenie na postaci Carolyn.

- A ty, Carrie? – zapytała.

Blondynka nieco się zmieszała. Przez chwilę szukała odpowiedzi w swoich butach, które zdecydowanie na dłuższą chwilę przykuły jej uwagę, ale w porę oprzytomniała. W każdym razie, zdała sobie sprawę, że przecież nie robi niczego złego.

- Nie, dzięki – odpowiedziała z ciepłym uśmiechem – ale Zayn i ja idziemy jeszcze coś zjeść.

Z pewnością nie tylko Malik był zaskoczony tą odpowiedzią.

- Och – westchnęła Maxie, zerkając na Niall. Być może spodziewała się, że blondyn wyjaśni jej, o co tu się właśnie rozgrywa, jednak i Horan miał nieco zdezorientowaną minę.

I niestety w podobnych nastrojach się rozstali.

Maxie, Niall i pijany Danny jeszcze przez chwilę stali na parkingu, czekając na przybycie Harrego, podczas gdy Carrie i Zayn pokierowali się w wyznaczonym przez Mulata kierunku.

- Ale mieli miny – zaśmiała się Blake, przerywając panującą ciszę. Nie spodziewała się tylko, że będzie musiała czekać koleją długą chwilę na odpowiedź Malika.

- Chyba musimy wyjaśnić sobie jedną sprawę – zaczął. Jego mina była całkowicie poważna i zapewne było to zwiastunem tego, co miał do powiedzenia. - Nie jestem facetem, którego zaprosisz do domu i przedstawisz mamie i tacie.

Zdecydowanie nie takiego wyznania się spodziewała i przez moment Carrie nie miała pojęcia, co powinna mu odpowiedzieć. Owszem, Zayn nie był typowym chłopakiem. Nie był podobny do jej przyjaciół z Nowego Jorku. Z Niallem również nie miał wiele wspólnego. Zdawała sobie sprawę, że tatuaże i jego nonszalancka postawa nie są tylko i wyłącznie grą, by nabrać znajomych lub odegrać się na rodzicach. Zayn naprawdę taki był. Tajemniczy, nieco mroczny i niedostępny. Doskonale to wiedziała. I właśnie to najbardziej ją do niego ciągnęło. Ta jego nieprzeciętność.

- A ja jestem dziewczyną, która lubi naprawdę dobrą pizzę. I nie mam zamiaru jej teraz jeść z rodzicami, więc jeśli ci to nie przeszkadza, byłoby naprawdę miło, gdybyś dotrzymał mi towarzystwa.

Malik - kompletnie zaskakując tym Carolyn – uśmiechnął się delikatnie, lekko zagryzając dolną wargę.

- Miło? – prychnął Zayn, z widocznym humorem.

- Ach, tak, zapomniałam. Przecież Zayn Malik i miło wzajemnie się wyklucza – odpowiedziała zaczepnie, mając nadzieję, że Mulat podejmie wyzwanie. Uwielbiała się z nim droczyć i wyglądało na to, że mu również taka postać rzeczy odpowiada.

- Zdecydowanie muszę zabrać cię na tę pizzę i zamknąć ci nią buzię – zaśmiał się.

Carrie mogła przysiąc, że na sam dźwięk tego cudownego śmiechu poczuła dziwne skurcze żołądka. Cichy, seksowny śmiech Malika wydawał się lekarstwem na wszystko, a jej organizm chyba zaczął uzależniać się od tego tajemniczego antidotum.

Wciąż się drocząc szli dalej, mijając typowe londyńskie kamienice. Wokół paliły się jedynie światła latarni. Wokół nie było słychać absolutnie nic. Nic, poza ich śmiechem, który rozbrzmiewał co chwilę na nowo.

~*~

Carrie nie miała pojęcia, jak to się stało, że zrezygnowali z jedzenia w lokalu, a zamiast tego wzięli pizzę na wynos i poszli do Zayna. Oczywiście, nie mogła powiedzieć, że taka kolej rzeczy jej nie odpowiada. Wręcz przeciwnie, cieszyła się ogromnie, że będzie miała Malika tylko dla siebie (o czym w żadnym razie nie miała zamiaru mu mówić). Zresztą, uwielbiała jego mieszkanie, a dodatkowo humor poprawiała jej świadomość, że chłopak nie zwykł zapraszać do niego swoich znajomych. Czuła się przez to wyjątkowo, a uśmiech na jej twarzy tylko się poszerzał.

Siedzieli we dwoje na skórzanej kanapie w salonie Zayna jedząc i rozmawiając. Elvis co chwilę okrążał kanapę, najwyraźniej czając się na kawałek pizzy, którego żadne z nich nie miała zamiaru mu dać. Biedak jednak nie tracił nadziei.

- Został ostatni – zaczęła Carrie, patrząc wyzywająco na Malika. Pojedynczy kawałek pizzy leżał na tekturowym opakowaniu, kusząc dobrym zapachem.

- Myślisz, że poddam się bez walki? – prychnął Zayn.

- Chyba musimy wyjaśnić sobie jedną sprawę – oznajmiła Carolyn, powtarzając kwestię Malika sprzed godziny. – Nie jestem dziewczyną, która tak łatwo z czegoś rezygnuje. Jeśli więc myślisz, że uda ci się mnie zwieść, albo odwrócić moją uwagę tym seksownym uśmiech, to jesteś w błędzie.

Zapewne zamiarem Carrie było jedynie powiadomienie chłopaka, że ostatni kawałek jest jej, tyle, że niestety nie wyszło tak, jak to planowała. Malik, jak to Malik, odwrócił kota ogonem.

- Uważasz, że mam seksowny uśmiech? – odparł, patrząc na nią wyzywająco. Jego czekoladowe oczy świeciły pewnym, niezrozumiałym blaskiem.

- Nie! – odpowiedziała z prychnięciem. Po raz kolejny nie przemyślała swojej odpowiedzi.

- Nie? Dziwne. Jeszcze chwilę temu wydawało mi się, że słyszałem słowo „seksowny” wydobywające się z twoich ust.

Zayn niewątpliwie prowadził grę, a biedna Carrie nie miała pojęcia, w którą stronę to wszystko zmierza.

- Właśnie, wydawało ci się – oznajmiła, mając nadzieję, że waleczne nastawienie zdziała cud.

- Och – westchnął, robiąc smutną minę. – Więc uważasz, że nie mam seksownego uśmiechu?

Czy istniała w tej sytuacji jakakolwiek dobra odpowiedź?

I nagle stało się coś zaskakującego. Malik szybkim ruchem dłoni odrzucił za siebie tekturowe pudełko z pizzą, zbliżając się tym samym do Carolyn. Zmniejszył dzielącą ich odległość do minimum, a na jego twarzy pojawił się zadziorny uśmiech.

Byli blisko siebie. Bardzo blisko. Carrie czuła więc, jak ostry, cudowny zapach łaskocze jej zmysły i budzi do życia pragnienie. Zdecydowanie podobały jej się perfumy tego chłopaka. Nie było tu czemu zaprzeczać. Było to tak samo oczywiste, jak to, że uwielbiała jego cudowny, seksowny uśmiech.

Być może wszystko w nim jej się podobało. Odkryła również upodobanie do jego czarnych dżinsów i butów motocyklowych. I do tego wszystkiego dochodziła jego skórzana kurtka, którą (co pamiętała naprawdę wyraźnie) na festiwalu muzycznym ją otulił, by zbytnio nie zmarzła.

Zayn doskonale wczuwając się w sytuację, zmniejszył niemal całkowicie odległość między nim. Ale to wciąż było dla niego mało. I Carolyn przekonała się o tym, kiedy poczuła jak zaledwie opuszkami palców przesuwa po delikatnej skórze jej szyi. Była tak wpatrzona w jego czekoladowe oczy, że nawet nie zauważyła, kiedy uniósł dłoń, by móc ją dotknąć.

   - Szkoda – westchnął. Jego głos był zaledwie cichym szepnięciem, ale jakimś cudem powodował, że po całym ciele Carolyn przeszły dreszcze. I oczywiście na dłuższy czas zatrzymały się tuż przy jej brzuchu, przez co poczuła kolejny skurcz żołądka.

- Z seksownym uśmiechem, czy nie – zaczął – i tak oddałbym ci ten kawałek pizzy.

Carrie szybko zagryzła dolną wargę powstrzymując się do uśmiechu. Albo od wielkiej chęci pocałowania Zayna.

W razie gdyby jednak owa chęć jej nie przeszła, dziewczyna odwróciła wzrok od Mulata. I to, co zobaczyła zdecydowanie jej się nie spodobało.

- Elvis! – zawołała szybko, sprawiając, że i Malik się odwrócił. – To był mój kawałek!

I oto przyszło rozwiązanie tej sytuacji. No cóż, gdzie dwóch się kłóci tam trzeci korzysta…

Carrie westchnęła głośno, udając niezadowoloną, choć niewątpliwie walczyła z tym, by się głośno nie roześmiać. W ramach okazania swojego niezadowolenia, niby od niechcenia spojrzała na zegarek, ale to, co zobaczyła nie spodobało jej się znacznie bardziej niż kawałek pizzy w pysku psa.

- Boże! Już wpół do drugiej – zawołała, a w jej głosie dało się usłyszeć panikę. – Muszę wracać do domu! Nie mówiłam nic tacie i… - zamilkła, gdy tylko zobaczyła minę Malika. Przez moment wydawało jej się, że jest w jakimś stopniu rozczarowany, ale nie dałaby za to głowy. Rozgryzienie, co naprawdę Mulat sobie myśli graniczyło z cudem.

  - Możesz zostać u mnie – powiedział, wzruszając ramionami. Jego głos był bez wyrazu, jednak w oczach dało się dostrzec coś dziwnego. Coś, czego wcześniej nie widziała.

- Chętnie bym została – zaczęła – ale z pewnością nie powiem mojemu tacie, że nocuję u kolegi. Wbrew pozorom jest trochę staroświecki.

Malik westchnął, przesuwając dłonią po nieogolonym policzku. Po chwili zwłoki podniósł się z kanapy, wyciągając jednocześnie z kieszeni spodni telefon komórkowy. Bez zwracania uwagi na Carolyn wybrał jakiś numer i przyłożył telefon do ucha.

- Cześć stary – zaczął. – Gdzie jesteś?

Biorąc pod uwagę, że była prawie druga w nocy jego rozmówca musiał naprawdę go lubić skoro w ogóle odebrał.

- A Maxie?

Sprawa zaczynała robić się coraz ciekawsza, bowiem imię przyjaciółki jeszcze bardziej podjudziło ciekawość blondynki. Lista potencjalnych rozmówców zaczęła się wyraźnie skracać.

- Mógłbyś powiedzieć ojcu Hollywood, w razie gdyby pytał, że jest właśnie z nią?

Carolyn otworzyła szeroko oczy, niedowierzając własnym uszom. Zdaje się, że Malik potrafił załatwić każdą sprawę.

- Wyluzuj – prychnął.  – Wszystko gra.

Minęła jeszcze chwila i po krótkiej wymianie zdań, Malik się rozłączył. Dopiero teraz spojrzał na jasnowłosą, posyłając jej delikatny uśmiech.

- Załatwione – powiedział. – Staroświecki ojciec myśli, że jesteś u koleżanki.

W jakimś magiczny sposób Carrie zabrakło słów.

- Chodź – wyciągnął w jej stronę rękę. Blake jednak zamiast podać mu swoją dłoń wciąż wpatrywała się ślepo w Zayna.

- Dlaczego to zrobiłeś? – zapytała, wciąż nieco zdezorientowana.

- Powiedziałaś, że chętnie być została. A skoro tego chciałaś i ja tego chciałem, więc nie widzę problemu. Zresztą jest prawie druga w nocy…

Pokiwała energicznie głową.

- Ale ja nawet nie mam szczoteczki do zębów- westchnęła.

- Więc chodź – powtórzył. Tym razem uśmiechając się do niej delikatnie, jakby chciał dodać jej tym otuchy. – No chyba, że boisz się, że zrobię ci krzywdę – dodał, cicho się śmiejąc.

- Ty? – prychnęła, na nowo pozyskując swój zaczepny humorek. – Przecież jesteś takim miłym człowiekiem.

Carrie podała mu rękę, dzięki czemu Malik pomógł jej wstać z kanapy. Ale, co istotne, przez całą drogę do - jak się okazało - łazienki, nie puścił jej. Wciąż szczelnie trzymał jej drobną dłoń, prowadząc przez swoje mieszkanie. Zmienił to dopiero, gdy przekroczyli próg małego pomieszczenia. Chłopak schylił się, otwierając jedną z szafeczek znajdujących się pod umywalką i wyciągnął z niej jakiś przedmiot.

- Proszę – oznajmił, prostując się.

Carrie westchnęła głośno, dziękując niebiosom. Oto Zayn Malik trzymał przed nią opakowanie z nową szczoteczką do zębów. I zaraz gdy je od niego odebrała, chłopak podał jej puchaty, biały ręcznik.

- Zaraz przyniosę ci jakąś piżamę – oznajmił wesoło.

Carolyn zaczęła się już przyzwyczajać do jego dobrego humoru. I niewątpliwie nie chciała się rozstawać z tym pogodnym, zaczepnym i roześmianym chłopakiem. Wolała tego Zayna, od gburowatego chłopaka, którym był przy pozostałych swoich znajomych.

Nim Blake się spostrzegła, Zayn wrócił niosąc dla niej duży (ogromny!) podkoszulek, który tej nocy miał służyć jej za koszulę nocną.

- Gdybyś czegoś potrzebowała, to krzycz – oznajmił.

Nie była to, co prawda pierwsza noc, jaką Carrie miała spędzić w mieszkaniu Malika, jednak wcześniej nie czuła się tym tak podekscytowana. Teraz nie mogła pohamować dziwnych skurczów żołądka, które – o dziwno – przyjmowała z szerokim uśmiechem. Sprawiały, że czuła, iż ta sytuacja nie jest jedynie wytworem jej wyobraźni.

Nie trzeba chyba wspominać, jak wielką radość jej sprawiło tej nocy samo mycie zębów? A moment, w którym mogła odłożyć ten mały przedmiot do kubeczka, w którym znajdowała dotąd tylko jedna szczoteczka, wydawał jej się przełomowy. Przez chwilę miała nawet ochotę krzyczeć „Patrz, Erin! Tobie pewnie nigdy nie dał szczoteczki do zębów!”, ale na szczęście w porę się powstrzymała.

- Żyjesz? – Głos Zayna rozległ się tuż przy drzwiach i Carrie aż podskoczyła zaskoczona.

- Tak – odpowiedziała zmieszana. Czyżby już tak długo siedziała w łazience?

- Już myślałem, że może utonęłaś pod tym prysznicem – zaśmiał się. A jego śmiech nie pierwszy raz sprawił, że Carrie sama się uśmiechnęła. – Mogę wejść?

Jasnowłosa rozejrzała się po pomieszczeniu, sprawdzając, czy wszystko jest w idealnym porządku, po czym z udawaną nonszalancją, odparła:

- Jasne.

Malik lekko uchylił drzwi, wsuwając swoją głowę do pomieszczenia.

- Pozwolisz mi umyć zęby, czy mam poczekać, aż wyjdziesz?

Blake była bliska zawału.

- Wchodź – odpowiedziała z zadziornym uśmiechem, próbując przy tym brzmieć jak najbardziej luzacko. – Jesteś przecież u siebie.

- Szkoda, że nie pomyślałem o tym argumencie, gdy byłaś pod prysznicem – powiedział, puszczając do niej oczko.

Klękajcie narody, Zayn Malik puścił jej oczko!

A ona oczywiście w odpowiedzi zachichotała, od razu przeklinając się w myśli za swoją reakcję.

I choć prawdopodobnie zachowywała się głupio, udała przed Zaynem, że jeszcze nie myła swoich zębów. Wzięła więc szczoteczkę i grzecznie podziękowała, gdy Malik nałożył na nią pastę. Nie wiedziała do końca dlaczego, ale czuła ogromną radość, gdy stali tak we dwoje w małej łazience, oboje szczotkując zęby. I choć panowała cisza, sytuacja ta wydawała się być normalna, a oni byli tak rozluźnieni, jak gdyby podobne rzeczy robili ze sobą każdego dnia.

- Gotowe! – oznajmił Zayn, po raz ostatni spulchniając poduszkę. Zabawne, że nawet ścielenie łóżka w jego wykonaniu zdawało się być seksowne. Szczególnie, że robił to mając na sobie jedynie szorty i zwykłą koszulkę, dzięki czemu jego tatuaże były znacznie bardziej widoczne. Carrie śmiała twierdzić, że Malik normalnie do spania nie zakłada tak pełnego stroju, ale dziękowała, że zmienił to dla niej. Nie była pewna, jak mogła zareagować na jego nagą postać. Zwłaszcza, że podniecał ją nawet w ubraniu.

- Dzięki – odpowiedziała, wdrapując się na łóżko i od razu zakryła się kołdrą. Choć Malikowi zapewne odpowiadał jej skąpy strój, to ona czuła się dość niekomfortowo. Co prawda, koszulka, jaką jej dał sięgała jej do połowy ud, ale mimo wszystko była to tylko koszulka.

- Dobranoc, Hollywood – powiedział, po czym zrobił krok w stronę drzwi, prowadzących do wejścia z pokoju.

- Idziesz? – zdziwiła się blondynka.

Mulat od razu się zatrzymał, spoglądając na nią zagadkowo.

- A co, nie zamierzasz jeszcze kłaść się spać? – zapytał, unosząc pytająco brew.

Carrie wzruszyła ramionami.

- Myślałam, że – urwała, zdając sobie sprawę, jak głupio może to zabrzmieć, ale mimo wszystko, kontynuowała. – Myślałam, ze może położysz się ze mną. Łóżko jest duże, a twoja kanapa, jeśli chodzi o spanie, cholernie niewygodna…

Malik uśmiechnął się delikatnie, krzyżując ramiona na klatce piersiowej.

- Chcesz ze mną spać? – zapytał, szczerząc się głupio.

- Zapomnij! – prychnęła, już żałując tego, co powiedziała. Naturalnie, Malik musiał, jak zwykle stroić sobie z niej żarty. Dlatego, ukazując swoje niezadowolenie z jego pytania, położyła się szybko na jednym boku – tak, by nie musiała patrzeć na jego uśmiechniętą twarz.

Ku swojemu zdziwieniu, poczuła, jak druga strona materaca ugina się pod czyimś ciężarem. W następnym momencie oplatało ją już ramię chłopaka i nie mogła uwierzyć, jak szybko minęła jej złość. Przeklinała siebie za to, sądząc, że zachowuje się, jak zakochana nastolatka, ale nie mogła nic z tym zrobić. Szczególnie, że poczuła kujący zarost chłopaka tuż na swojej skórze. I być może Malik chcąc nadrobić teraz swoje słowa, właśnie dlatego złożył delikatny pocałunek na jej rozgrzanej skórze tuż za uchem.

- I dla twojej wiadomości – szepnął jej do ucha – bardzo, ale to bardzo chciałbym z tobą spać.

Carrie leżała bez ruchu przez długi czas, zdając sobie sprawę, że nie ma kontroli nad całą tą sytuacją. Wszystko, co miało związek z Zaynem, wydawało jej się być nieprzewidywalne i choć bardzo chciała nie potrafiła tego kontrolować. Nie potrafiła również kontrolować swoich pragnień, ani innych uczuć, które kiedyś niewątpliwie określiłaby jako „niezdrowe” lub po prostu „głupie. Ale skoro został jej tylko tydzień do powrotu do Nowego Jorku, dlaczego miałaby nie zaryzykować i dać się ponieść temu, czego de facto nigdy nie doświadczyła?

Przekręciła się na łóżku, tak by znaleźć się twarzą do Malika. Chłopaka oczy wydawały się być ciężkie, co mogło poświadczać o tym, jak bardzo jest zmęczony, ale za sprawą ruchu Carrie nieco się orzeźwił.

- Nie możesz zasnąć? – zapytał cicho.

W pokoju było niemal ciemno. Wnętrze rozświetlała nieco latarnia, paląca się za oknem, ale to wystarczyło, by Carolyn mogła zobaczyć piękną twarz Zayna.

- Tak jakby – odparła, zdając sobie sprawę, że jej głos drży.

Przysunął się bliżej dziewczyny i spojrzał na nią intensywnie.

- Śmiało, mów co się gryzie – zachęcił ją.

Carrie na chwilę przymknęła oczy, po czym ponownie je otworzyła. Teraz jednak czuła znacznie większą pewność siebie.

- Jak wyglądał twój pierwszy raz?

Niewątpliwie Malika po prostu zatkało. Ale przynajmniej w porę oprzytomniał.

- Nie śpisz myśląc o tym, kiedy i gdzie się po raz pierwszy pieprzyłem? – Jego głos nie był tak spokojny i miły, jak jeszcze chwilę temu, ale Carolyn była więcej niż pewna, że to tylko chwilowe. Przecież nie mogła go aż tak rozzłościć tym jednym pytaniem.

Westchnął głęboko, kładąc się na plecach. Nie patrzył już Carrie w oczy, zamiast tego śledził wzrokiem pogrążony w mroku sufit.

- Naprawdę chcesz o tym teraz rozmawiać? Jest prawie trzecia w nocy – powiedział, przecierając dłonią oczy.

- Wtedy na parkingu powiedziałeś, że chcesz byśmy się lepiej poznali. Dlaczego by nie zacząć teraz?

Malik zaśmiał się pod nosem.

- Zawsze zadajesz takie pytania ludziom na początku znajomości?

- Gorsze – wyznała z udawaną powagą – ale dla ciebie mam specjalną taryfę ulgową.

Zayn westchnął kolejny raz, po czym ponownie położył się na boku, twarzą do Carolyn. Podparł głowę na ręce, dając jej wyraźny znak, że zaraz otrzyma swoją odpowiedź.

- Miałem wtedy jakieś piętnaście, może szesnaście lat i sporo problemów na głowie. Stwierdziłem, że seks pomoże mi się ze wszystkim uporać. Wiesz, to miało pokazać jak bardzo dojrzały jestem.

Carrie zmarszczyła brwi. Na język sunęło jej się kilka następnych pytań. Jednym z nich było na przykład „jakie niby poważne problemy może mieć szesnastoletni chłopak?”, ale zamiast tego zapytała o inną rzecz:

- Kim była ta dziewczyna?

- Koleżanka ze starszej klasy.

Jakoś ją nie dziwiło to, że Malikiem interesowały się również starsze dziewczyny. Jeśli wyglądał w szkole chociaż w połowie tak dobrze ja teraz, to raczej było to oczywistością, że chciały zwrócić na siebie uwagę nawet młodszego kolegi.

- Pomogła ci? Oderwałeś się od problemów?

Carrie nie mogła powstrzymać tego, że chciała się dowiedzieć, jak najwięcej o tej dziewczynie. Interesowało ją to, jak wyglądała i jak wiele zmieniła w życiu Mulata.

- Nie – prychnął. – Było coraz gorzej. Stałem się aroganckim dupkiem, który myślał, że zdjadł wszystkie rozumy.

- No cóż, aroganckim dupkiem jesteś do tej pory, więc raczej ta jedna rzecz się nie zmieniła – zaśmiała się Carrie, a Malik dzięki jej słowom znacznie się rozluźnił.

- Tak, ta jedna rzecz nie.

- Problemy w końcu zniknęły? – dopytywała się. I zaraz po tym, gdy pytanie wypłynęło z jej ust, zauważyła jak szczęka Zayna się zaciska. Na chwilę jego wzrok stał się dziwnie nieobecny, jak i również pełen złości, ale to minęło.

- Drażliwy temat? Jeśli naprawdę nie chcesz, to nie mów.

- Po prostu z nikim o tym nie rozmawiam – wyznał. – Co było, to było. Nikt już tego nie zmieni.

Carrie cierpliwie czekała, wiedząc, że chłopak walczy z własnymi myślami.

- Mój… tata nieco zepsuł dobrą, domową atmosferę.

Dziewczyna nie mogła nie zauważyć z jak wielką odrazą i pogardą wypowiedział słowo „tata”.

- Nie masz dobrych kontaktów z ojcem?

- Mój ojciec to z pewnością jest „drażliwy temat” i o nim wolałbym nie mówić.

Carrie uśmiechnęła się delikatnie, kiwając głową ze zrozumieniem. Nie chciała na niego naciskać, ale kolejne pytania sunęły się na język same.

- Twoja rodzina mieszka w Bradford? Dlatego tam jeździsz?

Malik westchnął.

- Tak. Choć nie mam dobrych wspomnień z tym miejscem, to moja mama i siostry wciąż tam mieszkają.

- Masz siostry?

- Trzy – powiedział z uśmiechem. Wspomnienie ojca najwyraźniej minęło, zastąpione wyobrażeniem sióstr. – Wszystkie trzy się uczą, więc mama musi sama utrzymać dom. Robię, co mogę, by im pomóc, ale dopóki nie rozkręcę studia nie będę w stanie dać im tyle, ile powinienem.

W tym momencie Carrie przeklęła każdy moment, w którym pomyślała o Zaynie, jako egoistycznym dupku. Nie mogła uwierzyć, że wściekała się na niego za to, że się do niej nie odzywał, gdy on tymczasem pomagał swojej rodzinie. Oddawał im swoje pieniądze, by poprawić ich poziom życia.

Ten człowiek niewątpliwie składał się z tak wielu warstw - głębokich, mrocznych, ale mimo to cudownych warstw. Może i był pokręcony, ale mogło to wynikać z tego, że w dzieciństwie został skrzywdzony. Być może właśnie przez swojego ojca, którego - jak się domyślała - próbował w jakimś stopniu zastąpić swoim siostrom swoimi częstymi wizytami w rodzinnym mieście.

- To tylko kwestia czasu – zaczęła. – Jak tylko otworzysz studio ludzie będą walili do ciebie drzwiami i oknami. Już wyobrażam sobie ten tłum dziewczyn, błagający żebyś wytatuował im na piersi kształt swoich ust.

Malik roześmiał się szczerze.

- Ach, rozumiem, że to jest jedno z twoich marzeń?

- Nie – zaśmiała się. – Co mi po tatuażu, kiedy wiem, jak to jest w rzeczywistości.

I w momencie, gdy słowa opuściły jej usta, Carrie dopiero wtedy zdała sobie sprawę, co takiego powiedziała. Wyglądało na to, że kompletnie nie kontrolowała swoich myśli ani ust przy tym chłopaku, co później niestety miało swoje konsekwencje.

- I co, podobało ci się? – zapytał, intensywnie się w nią wpatrując. W jego oczach igrały dziwne ogniki.

Carrie próbując wyjść z sytuacji z twarzą, w odpowiedzi na jego pytanie prychnęła. Po czym ruszyła się z zamiarem odwrócenia się do niego plecami, ale Mulat skutecznie ją powstrzymał.

- Dobranoc, Malik – powiedziała, starając się grać surową, ale chłopak wciąż trzymał ją za obie ręce, uniemożliwiając jej odwrócenie się od niego.

Co więcej, nagle kompletnie zmienił swoje położenie. Obie dłonie Carrie umieścił nad jej głową, sam siadając okrakiem na jej ciele.

- Nie ma się czego wstydzić – oznajmił z zadziornym uśmieszkiem. – Możesz mi powiedzieć, jak bardzo ci cię to podobało.

Carolyn nie miała pojęcia, czy śmiał się z niej, czy z ogólnego komizmu całej sytuacji. Nie wiedziała również dokąd to wszystko zmierzało.

- Daj spokój, Zayn.

- Och, Hollywood – westchnął, robiąc przy tym niesamowicie słodką minę. – Chyba muszę ci co nieco przypomnieć…

I nim zdążyła się zorientować, usta chłopaka znajdowały się na jej szyi. Jedna dłoń wciąż podtrzymywała jej obie ręce nad głową, podczas gdy druga… Ach, ta druga dłoń.

- Zayn – westchnęła.

Chłopak nie pierwszy raz walczył ze swoimi instynktami, jednak tym razem poddał im się, już teraz zostawiając po sobie ślad na szyi dziewczyny. Chciał, by pamiętała o tym, co dzielili, gdy nazajutrz spojrzy w lustro.

Carolyn oszołomiona pocałunkami zapragnęła mocniejszych doznań. Jego dłoń pieściła wrażliwą skórę wewnętrznej części ud i przesuwała się wyżej, ku bieliźnie. I choć ostatnim razem Carrie czuła się dziwnie niekomfortowo, teraz nie chciała niczego zatrzymywać. Musiała się tylko upewnić, jakie są intencje Malika.

- Ostatnio mówiłeś, że…

- Wiem, co mówiłem – przerwał jej, patrząc dziewczynie prosto w oczy. Nie przeszkadzało jej to, że przerwał pocałunek. Nie, gdy tak intensywnie, z widocznym pragnieniem jej się przypatrywał. Chwilę później jego ciepły oddech na jej skórze przeszedł w cichy szept: - Ale jest tyle innych rzeczy, które mogę ci zrobić…

Blake potraktowała te słowa, jako swojego rodzaju obietnicę. I chwilę później się przekonała, że co jak co, ale Zayn Malik obietnic dotrzymuje.

Jego dłoń nieustannie ją pieściła, a pocałunki chłopaka tłumiły jej jęki. Przygryzał delikatną skórę Carrie, by później przesunąć po niej czubkiem języka. Wydawało się, że dziewczyna walczy o każdy następny oddech. I w końcu, nie mogąc znieść rosnących w niej emocji, odchyliła głowę do tyłu, mocno wbijając w poduszkę. Nie potrafiła się kontrolować. Nie przy nim. Nie, gdy jego dłonie błądziły po jej ciele. A szczególnie, w jednym konkretnym miejscu. Szarpała biodrami, przyciskając się do jego dłoni, a uczucia wciąż rosły. Nigdy nie sądziła, że mogłaby czuć tak wiele w jednym momencie. Doznania były intensywne, a on nie przestawał. Drażnił ją, pieścił i szeptał coś do ucha. Niestety nie mogła skupić się na żadnych słowach. Miała wrażenie, że żołądek lada moment wyskoczy jej z brzucha i poszybuje gdzieś daleko.

Przyjemność wciąż rosła. A była tak intensywna, że jedyne czego pragnęła, to uwolnić ją z siebie.

I w końcu to uczyniła.

Wraz z ostatnim jękiem przyszło uwolnienie.

Przez następne chwile leżała na łóżku nie potrafiąc skleić żadnej sensownej myśli. Ach, nawet nie próbowała.

Zayn po chwili zwłoki położył się tuż obok niej, opatulając ciało dziewczyny kołdrą, której de facto wcale nie potrzebowała. Był jej gorąco i duszno. Jednak nie miała siły mu o tym powiedzieć. Zmęczenie całego dnia połączyło się z przyjemnością, jakiej doznała chwilę temu, sprawiając, że zrobiła się nagle bardzo senna.

- Śpij, Carrie – powiedział cicho Malik, a ona potraktowała te dwa słowa niczym rozkaz.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top