Rozdział 23
Nie zawsze wszystko układa się tak, jakbyśmy tego chcieli. Co więcej, w życiu Zayna niewiele było takich momentów, kiedy naprawdę otrzymywał to, co sobie wymarzył. Począwszy od trudnych czasów dzieciństwa, po dzień dzisiejszy. Miał dwadzieścia dwa lata, co oznaczało, że dokładnie cztery lata temu wyjechał z Bradford, by móc mieszkać w Londynie. Nigdy nie przypuszczał, że ucieczka z rodzinnego miasta wcale nie ułatwi mu życia.
Dwa, trzy razy w miesiącu musiał wracać do tego, oddalonego na dwieście mil od Londynu miasta, niewątpliwie dając tym samym świadectwo swojej odpowiedzialności. Teraz jednak miał na głowie znacznie więcej problemów niżeli pomoc rodzinie. Biznes, którego prowadzenie miało przynieść mu odpowiednią satysfakcję zdawał się całkowicie rozsypywać. Jak wiadomo, w dzisiejszych czasach to reklama jest dźwignią handlu. Jakim więc cudem miał zdobyć klientów, skoro nawet nie posiadał strony internetowej? Jak inaczej ludzie mieli się dowiedzieć o jego studiu?
Przekroczył próg swojego mieszkania, rzucając klucze na stojącą obok szafeczkę. Zdecydowanie nie był dzisiaj w najlepszym humorze, co z pewnością wyczuł Elvis, który pomimo radości na widok swojego pana nie podszedł zbyt blisko.
- Co tam, staruchu? – zagaił Malik, ściągając z siebie skórzaną kurtkę, którą w drodze do salonu porzucił przy najbliższym krześle.
Pies, oczywiście, podreptał tuż za swoim właścicielem. A gdy Zayn opadł zmęczony na łóżko, zwierzak usiadł w pobliżu, kładąc swój łepek na brzegu kanapy. Jak oczekiwał, opiekun w końcu zdecydował się pokazać jakiekolwiek uczucia i pogłaskał swojego czworonogiego przyjaciela.
W międzyczasie Zayn wyciągnął telefon, od razu wybierając podany mu wcześniej przez Maxie numer. Kilka godzin temu próbował skontaktować się z pewnymi fachowcami, poleconymi mu przez jego poprzedniego grafika, ale jak na złość, każdy z nich mógł zająć się sprawą dopiero za kilka dni, a nawet tygodni, gdy ukończą już poprzednie zlecenia. Nawet próba przekupienia ich wyższym wynagrodzeniem nie podziałała. I choć Zayn był naprawdę zdesperowany w swoich poszukiwaniach, nie chciał zatrudniać żadnego amatora, który zamiast wykonać należycie swoją pracę najzwyczajniej w świecie ją spartoli.
Przeciągnął się na kanapie w oczekiwaniu na połączenie. Pierwszy sygnał, drugi…
- Tak słucham?
- Dzień dobry – odparł szybko, czując się jak największy idiota świata. Miał wrażenie, że nawet Elvis dziwnie się na niego patrzy, co było raczej dość absurdalne. – Jestem znajomym Harrego Stylesa i Maxine Ellis. Dzwonię do pana, bo –
- Zayn Malik, jak się domyślam – wtrącił mężczyzna po drugiej stronie. Jego głos był bardziej dziecinny, niż Mulat tego oczekiwał. – Maxie dała mi już znać o twoim problemie.
Malik mimowolnie się skrzywił. Zdecydowanie nie spodobało mu się to, w jaki sposób jego rozmówca się wypowiadał. Był więc wdzięczny Maxie, że uprzedziła jego telefon, wyjaśniając swojemu koledze, o co chodzi.
- Jeśli poczekasz dwa tygodnie –
- Dwa tygodnie? – przerwał mu. – Ja potrzebuję tego na wczoraj.
- To wszystko, co mogę ci zaoferować.
Ta rozmowa wydawała się Zaynowi śmieszna. Nie tracił więc dłużej swojego czasu i bez zbędnego uprzedzenia po prostu się rozłączył. Oczywiście, nie szczędził przy tym licznych przekleństw, ubliżających grafikowi, jak i również całemu światu. Szybko się jednak otrząsnął, stwierdzając, że najlepiej będzie, jak weźmie sprawy w swoje ręce. Niestety w szkole na zajęciach z informatyki niezbyt uważał, dlatego nie mógł się pochwalić jakimikolwiek umiejętnościami w tworzeniu stron internetowych ani grafiki. Ale zamiast tego spędził kilka godzin odwiedzając najróżniejsze fora i strony w poszukiwaniu odpowiednich fachowców. I pomimo kilku wykonanych telefonów wciąż pozostawał w tym samym miejscu. Tyle, że z coraz gorszym humorem.
Zayn z głośnym trzaskiem odłożył telefon na kuchenny blat. Kręcił się po kuchni, łudząc się, że to w jakiś sposób pomoże mu znaleźć wyjście z tej, jakby nie patrzeć, trudnej dla niego sytuacji.
Studio miało być dla niego miejscem, gdzie wszelkie problemy się skończą. Miało symbolizować nowy początek jego życia. Tak desperacko chciał odgrodzić się od przeszłości, gdy tymczasem okazywało się, że jest to znacznie trudniejsze niżeli przypuszczał.
- Muszę się napić – powiedział sam do siebie. Nie tracąc czasu ruszył w stronę wyjścia z domu, łapiąc po drodze swoją skórzaną kurtkę i narzucając ją na siebie. Znacznie więcej czasu zabrało mu się uporanie z zamkiem od drzwi. I być może była to odpowiednia chwila, by przemyśleć, czy faktycznie chce znaleźć się teraz w barze i upić do nieprzytomności. Ale wszelkie sprzeciwy, które zrodziły się w jego głowie zostały skutecznie odrzucone przez dziwne pragnienie, mówiące, że właśnie tego potrzebuje.
Takim więc sposobem, wraz z wybiciem godziny dwudziestej drugiej, Zayn wszedł do pobliskiego baru. Nie przejmował się specjalnie wyborem lokalu, szczególnie, że jedynym czego potrzebował była whisky z lodem. Najlepiej podwójna.
Szkoda tylko, że zapomniał o pewnym, dość istotnym szczególe.
- Zayn! – nawoływanie jego imienia przez dobrze znany mu głos było pewnym zaskoczeniem. Szybko jednak ów zaskoczenie minęło, gdy tylko sobie przypomniał, iż kilka godzin wcześniej dostał zaproszenie od Harrego, by spędzić czas ze znajomymi właśnie w tym miejscu. – Myślałem, że nie przyjdziesz.
Malik odwrócił się w stronę zbliżającego się do niego Stylesa, który pomimo całkowicie czarnego stroju emanował pewną radością. Zayn w pierwszej chwili miał ochotę zignorować swojego przyjaciela, jednak zaraz potem dostrzegł coś niesamowicie interesującego.
Kilka kroków dalej, w miejscu, gdzie przebywali pozostali zaproszeni znajomi siedziała pewna jasnowłosa dziewczyna. Blond, kręcone włosy zgrabnie opadały na jej ramiona, ale to szeroki uśmiech na twarzy Carrie był najbardziej widoczny. Zaskakujące dla Malika było jednak to, co niewątpliwie stało się powodem jej uśmiechu. Nie trzeba było daleko szukać. Zwłaszcza, że Carolyn siedziała na kolanach pewnego blondyna.
- Jednak dałem radę – skłamał, nie chcąc podsuwać przyjacielowi zbędnych wyjaśnień.
Próbując wyglądać na jak najmniej zainteresowanego całym spotkaniem, rozejrzał się po lokalu. Dzisiaj wyjątkowo bar nie był aż tak pełen ludzi. Zwykle wieczorami przesiadywało tu mnóstwo osób i znalezienie wolnego miejsca graniczyło z cudem. Tymczasem jego znajomi zajęli dwa sąsiadujące ze sobą stoliki, gromadząc się wokół nich. Śmiali się i bawili w najlepsze, podczas gdy Zayn już teraz przeżywał wewnętrzne katusze. Wcale nie miał ochoty tu z nimi przesiadywać. I może, gdyby nie pewna osoba, wcale nie pokierowałby się wraz z Harrym w stronę okupowanych stolików.
- Zayn! – zawołał wesoło Horan, pokazując tym samym, jak wiele alkoholu już wypił. – Fajne, że dałeś radę! Siadaj, stary.
Malik bez wątpienia lubił Nialla. Podobało mu się to, że przy nim nie musi nikogo udawać, by blondyn potrafił go zaakceptować. Chłopak zdawał się pałać do ludzi tak ogromną sympatią, że Mulat musiałby zrobić coś naprawdę okropnego, by ten zaczął go nienawidzić. Teraz jednak Zayn nie przyjął ze szczególnym zadowoleniem towarzystwa Horana. I oczywiście, próbował przekonać sam siebie, że nie ma z tym nic wspólnego rozpromieniona blondynka, siedząca na kolanach swojego przyjaciela.
Nie wiedział dlaczego, ale siadając całkiem blisko Carolyn momentalnie się spiął. Co prawda, ich ostatnie spotkanie nie przebiegło tak, jak sobie to zaplanował, ale warto wspomnieć, że w życiu miał na pieńku z wieloma osobami i żadna z nich nie sprawiła, iż spinał się tak bardzo. A przecież nie powinien mieć sobie nic do zarzucenia. Postąpił słusznie. Carolyn była „niby siostrą” jego najlepszego przyjaciela i choć naprawdę chciał ją przelecieć nie zamierzał być osobą, która odbierze jej niewinność. Gdyby nie była dziewicą sprawa wyglądałaby zupełnie inaczej. Jakiekolwiek doświadczenie Carrie pozwoliłoby mu myśleć, że dziewczyna uważa seks z nim za coś przelotnego i nie wiąże żadnych planów z jego osobą. Ale przecież dobrze wiedział, iż dla dziewczyn sprawa utraty dziewictwa jest czymś ważnym. Przeważnie każda z nich marzy o księciu z bajki, który po tej „wyjątkowej nocy” będzie potrafił się nią zaopiekować. Jak więc mógł pozwolić na to, żeby Carrie spotkało tak wielkie rozczarowanie? Dziewczyna przecież nie miała pojęcia kim był i jak wyglądała jego przeszłość. Zapewne gdyby uzyskała nieco więcej informacji na temat życia Malika uciekałaby gdzie pieprz rośnie. A on bez wątpienia nie chciał, by Carrie żałowała z nim spędzonej nocy.
- Za mniej niż dwie godziny – zaczął Niall, przy tym znacznie mocniej oplatając ręce wokół tali jasnowłosej – nasza Carrie skończy dwadzieścia lat!
Zayn niespokojnie się poruszył, podczas gdy siedzący przy stoliku Teddy i Louis zapiszczeli głośno w wyrazie podekscytowania. Dan, który również spędzał ten wieczór z przyjaciółmi klasnął głośno w dłonie, by po chwili zaproponować:
- Mogę ci się oddać w prezencie – zaśmiał się.
Malik przełknął głośno ślinę, nie tyle co niezadowolony z ponownego połączenia Carrie i seksu w jednym zdaniu, co po prostu zdenerwowany sugestią chłopaka. Naszła go nagła ochota, by powiedzieć mu, co sądzi na temat jego osoby, ale w porę się powstrzymał.
- Idę po piwo – powiedział pod nosem, wstając od stolika.
- Ja też! – zapiszczała Carolyn, wysoce uradowana. Dziewczyna, podobnie jak Niall miała już na koncie kilka wypitych drinków, co zdecydowanie było widać. Wciąż jednak wyraźnie było słychać jej amerykański akcent, który tak bardzo kontrastował z ich brytyjskim.
Nim jednak miała okazję odejść od stołu, Danny złapał ją za rękę, uśmiechając się przy tym szeroko.
- A co z tym prezentem?
Carrie roześmiała się promiennie, sprawiając, że stojący obok Zayn, zamiast pójść w stronę baru i zamówić sobie piwo, czekał na jej ruch.
- Dogadaj się z Erin – odparła, poruszając zabawnie brwiami. – Może ona się zgodzi.
Po czym niezgrabnie wyrwała rękę z uścisku chłopaka i pokierowała się w stronę baru. Tuż za nią kroczył Malik zupełnie niepewny, jak powinien się teraz zachować. Było to całkiem zabawne, gdyż już dawno nie zastanawiał się nad tak błahą sprawą. Z kobietami działał dość instynktownie i w żadnym razie nie analizował tego, co powinien, a czego nie powinien mówić.
- Czego się napijesz? – zapytał, gdy tylko stanęli przy barze, o który to Carrie momentalnie się oparła. Na jej ustach malował się szeroki uśmiech, co było dla Malika niemałym zaskoczeniem. Był bowiem pewny, że przy następnym ich spotkaniu Blake raczej będzie wycofana, albo po prostu obrażona. Tymczasem promieniowała szczęściem, a Mulat łudził się tylko, żeby Horan nie był jedynym powodem jej szerokiego uśmiechu.
- Chyba piwa – odpowiedziała, wzruszając uroczo ramionami.
Malik natychmiastowo uniósł dłoń, wskazując gestem barmanowi, co chce zamówić.
- Wszystko w porządku? – zapytał po chwili swoją towarzyszkę.
Carolyn roześmiała się promiennie, ukazując rządek śnieżnobiałych zębów. Wciąż wydawała się być w wyśmienitym humorze.
- Jeśli pytasz, czy nadal jestem dziewicą, odpowiedź jest wciąż twierdząca – oznajmiła zaczepnym tonem. I choć Malik lubił ją, gdy pokazywała swoją pyskatą i waleczną stronę osobowości, teraz poczuł się dość niekomfortowo.
Przesunął dłonią po karku, spoglądając na Carolyn karcąco. Ale jasnowłosa, broń Boże, się tym nie przejęła. Na jej ustach bowiem pojawił się jeszcze szerszy uśmiech.
- Nie o to pytałem, Hollywood.
W odpowiedzi wzruszyła ramionami.
Na szczęście, na ratunek Malikowi ruszył barman i gdy tylko Mulat zapłacił za piwo, nie czekał dłużej i wziął dużego łyka napoju. Szkoda tylko, że w niczym mu to nie pomogło.
- Słyszałem, że ostatnio spędzasz sporo czasu z Niallem…
To zdanie ledwo przeszło Zaynowi przez gardło. Nie zwykł bowiem wtrącać się w sprawy innych. Zresztą, wykazywanie jakiegokolwiek zainteresowania życiem innych ludzi nie było w jego stylu.
- Zazdrosny? – zapytała zaczepnie, nie przestając się śmiać.
- Nie.
Carrie wzięła łyk piwa, po czym przechyliła głowę lekko na bok, uważnie przyglądając się chłopakowi.
- Racja – wzruszyła ramionami. – W końcu tylko się całowaliśmy.
- Tylko? – prychnął, zbliżając się znacznie bardziej do Carolyn. Co prawda, osoba znajdująca się najbliżej nich była trzy kroki dalej i przez dudniącą w tle muzykę nie mogła usłyszeć o czym rozmawiali, jednak Malik, dla pewności dodał znacznie ciszej. – Prawie spaliśmy ze sobą.
- Prawie robi wielką różnicę.
- Ach, tak? Więc jak wielu facetów prawie z tobą spało?
Carrie zmarszczyła brwi, nagle tracąc dobry humor. Alkohol wciąż krążył w jej krwi i może pewne rzeczy przychodziły jej trudnej niż zazwyczaj, ale wciąż perfekcyjnie rozpoznawała zwykłe chamstwo.
- A ty? – syknęła. – Jak wiele dziewic zaliczyłeś?
Malik spiął się jeszcze bardziej.
- Nie pogrywaj ze mną, Hollywood.
- Nie pogrywam – odpowiedziała szybko. – Odpowiedz na pytanie.
- Ty pierwsza.
Jego ton był szorstki, władczy i niesamowicie onieśmielający. A do tego diabelsko seksowny. Rzucał jej wyznawanie, a ona jedyne co zrobiła, to uśmiechnęła się podstępnie, bo w żadnym razie nie miała zamiaru się złamać.
- Twoje zdrowie, Malik – powiedziała, w geście toastu unosząc do góry butelkę piwa. I zaraz po tym jak upiła łyk napoju, podążała w stronę reszty znajomych, którzy wciąż siedzieli przy złączonych stolikach.
Zgromadzeni sączyli kolejne drinki, impreza rozkręcała się znacznie bardziej, a do baru co rusz przychodzili nowi ludzie. Muzyka, która jeszcze godzinę temu grała tylko w tle, teraz wydawała się być główną atrakcją wieczoru. Pewne miejsce lokalu, niezbyt duże, które właściciele wydzielili na parkiet było przepełnione tańczącymi ludźmi.
- Jak to się stało, że dałaś temu dupkowi drugą szansę? – zapytał Dan, spoglądają znacząco na siedzących obok zaraz Harrego i Maxie.
Podczas gdy Maxie udzielała zaczepnej i zabawnej odpowiedzi, Carrie niespokojnie kręciła się na swoim miejscu. Zdecydowanie wypiła o jednego drinka za dużo, co wiązało się z tym, że desperacko potrzebowała świeżego powietrza. Głupio było jej jednak oderwać się od znajomych, szczególnie, że ci wydawali się być naprawdę zadowoleni z jej obecności. Wciąż podsuwali jej kolejne napoje, zabawiali żartami i przypominali, że zaraz skończy być nastolatką. A Carolyn, oczywiście, cieszyła się ogromnie, że może w końcu poczuć się swobodnie wokół nich wszystkich. Zwłaszcza, że główny „kłopot” dzisiejszego wieczora gdzieś zniknął. Mogła jedynie się domyślać, że Zayn postanowił opuścić imprezę bez pożegnania i właśnie dlatego nie pozostał po nim żaden ślad.
- Przepraszam na chwilę – oznajmiła, wstając od stołu.
Starając się iść spokojnym i niechwiejnym krokiem wyszła z baru. Na zewnątrz było niewielu ludzi, co ją niewątpliwie uspokoiło. A gdy tylko znalazła się na patio, przepchała się pośród znajdujących się tam stolików, by móc dojść do drewnianej balustrady. Jak tylko oparła o nią dłonie, momentalnie poczuła się lepiej. Niestety chwilowy moment zadowolenia minął, gdy zdała sobie sprawę, obok kogo się znalazła.
- Erin – westchnęła, witając znajomą. Nie przypomniała sobie, by wcześniej widziała dziewczynę w barze, co podsunęło jej niezwłocznie pewną myśl. Skoro była tu panna Kolorowe Pasemka, w pobliżu musiał znajdować się również Zayn.
- Kogo moje oczy widzą – odparła dziewczyna, nawet nie starając się ukryć swojego niezadowolenia. – A już się łudziłam, że może odpuściłaś sobie latanie za Malikiem.
Carrie momentalnie zapomniała o zawrotach głowy, skupiając całą swoją uwagę na nieprzyjemnej koleżance.
- Och, Erin – powiedziała z pożaleniem, po czym zbliżyła się na krok do dziewczyny. Stały blisko siebie, choć to z pewnością nie Carrie z nich dwóch górowała wzrostem. Jakkolwiek śmiesznie to wyglądało, niska Amerykanka nie miała zamiaru zwracać na ten drobny szczegół uwagi. - Pozwól, że wyjaśnię ci jedną kwestię.
Towarzyszka panny Blake poruszyła się niespokojnie.
- Nie latałam za Malikiem, bo jesteśmy jedynie kolegami. Wbij to sobie w końcu do tej swojej kolorowej głowy, gdyż nie mam zamiaru się powtarzać.
Być może Erin miała w zanadrzu jakąś ciętą ripostę, jednak obie dziewczyny zauważyły coś istotnego – w ich stronę kierował się nie kto inny, jak wspomniany przed chwilą Zayn Malik. Ale, mimo to, panna Kolorowe Pasemko, postanowiła wykorzystać ostatnią chwilę „sam na sam” z Carrie.
- Być może wydaje cię się, że Zayn jest twój, bo miałaś go jednej nocy, ale prawda jest taka, że z nas dwóch, to ja miałam go jako pierwsza. I tak już zostanie.
- Ależ dziewczyno, bierz go sobie! – prychnęła Carolyn.
- Kogo ma brać? – Oczywiście, każda z nich widziała, że Mulat zmierzał w ich kierunku, ale żadna nie zauważyła momentu, kiedy znalazł się wystarczająco blisko, by móc usłyszeć ich rozmowę.
- Damskie pogaduchy – zaśmiała się Erin, a jej sztuczny śmiech rozniósł się wokół, drażniąc Carrie jeszcze bardziej, niż cała poprzednia wymiana zdań.
- Nic tu po mnie – westchnęła blondynka, wycofując się do tyłu. I oczywiście, jak to często bywa w sytuacjach, kiedy człowiek stara się grać nieustraszonego, albo pokazać z jak wielką nonszalancją wszystko traktuje, Carrie zrobiła coś, czego zawsze starała się unikać – potknęła się, wpadając na jakiegoś obcego jej człowieka. Oczywiście, był to zapewne spodziewany skutek skoro wcześniej wypiła całkiem sporą ilość alkoholu.
- Przepraszam! – zawołała, niezwłocznie próbując nadrobić dobrą miną. – Nic się panu nie stało?
Mężczyzna, na którego wpadła odwrócił się do niej przodem. Z początku jego mina nie wróżyła nic dobrego, ale gdy tylko zobaczył drobną blondynkę o kręconych włosach zamiast złości na jego twarzy pojawił się uśmiech. Wyglądał na około dwadzieścia cztery lata, ale oprócz kilku tatuaży nic szczególnie nie wyróżniało go spośród innych mężczyzn.
- Och, skarbie, możesz na mnie wpadać, gdy tylko będziesz miała na to ochotę. Albo i częściej – powiedział, zdecydowanie testując swoje umiejętności podrywu. I choć ten facet kompletnie nie działał na Carolyn, dziewczyna świadoma obecności Malika postanowiła wykorzystać tę sytuację.
- Rozważę tę możliwość – odpowiedziała, nieco zaczepnym tonem.
Jej rozmówca chciał już coś odpowiedzieć, jednak niespodziewanie pomiędzy nim, a blondynką pojawiła się trzecia postać.
- Wystarczy – zaczął Zayn, jak zwykle używając tego swojego nie znoszącego sprzeciwu tonu. – Przeprosiła, więc teraz po prostu powiedz, że nic się nie stało i wróć do swoich znajomych.
Mężczyzna w odpowiedzi roześmiał się głośno.
- Kogo my tu mamy? Sławny Zayn Malik powrócił do żywych? Czy może wciąż jesteś na emeryturze?
Carrie, zmarszczyła brwi, uważnie śledząc reakcje Mulata. Oczywiście, nie miała pojęcia, że ta dwójka może się znać i o czym tak naprawdę mówią. Zresztą, skąd mogłaby to wiedzieć? Była w Londynie niespełna miesiąc, a jej grupa znajomych była naprawdę wąska.
- Nie twoja sprawa – warknął Mulat. – A teraz z łaski swojej, zabieraj stąd swoje parszywe cztery litery i znikaj.
Zayn był władczy i arogancki. Naturalnie, Carolyn wiedziała o tym od dawna, ale za każdym razem z pewnym zaskoczeniem brała to, gdy na nowo odsłaniał przed nią tą znacznie groźniejszą stronę swojej osobowości.
Czuła, jak sytuacja staje się z sekundy na sekundę znacznie bardziej napięta. Zwłaszcza, że stojący przed Mulatem chłopak najwyraźniej nie miał zamiaru usłuchać kierowanych do jego osoby ostrzeżeń. Wciąż sztywno wpatrywał się w ciemnowłosego, a na jego ustach rysował się kpiący uśmieszek.
Carolyn starając się zapobiec najgorszemu, postanowiła zareagować. Złapała dłonią ramię Zayna, chcąc nawiązać z nim jakikolwiek kontakt.
- Chodź – zagaiła szeptem. - Wejdźmy może lepiej do środka.
Alkohol wydawał się z niej nagle wyparować. Być może sprawą silnych emocji. Ale strach, jaki w tym momencie czuła, był w pełni uzasadniony. Malik wyglądał bowiem, jakby miał ogromną ochotę porządnie przyłożyć swojemu rozmówcy.
- Jedno się nie zmieni, Malik – zaśmiał się mężczyzna, znacząco wskazując na Carrie. – Zawsze wybierałeś najlepszy towar.
Malik zrobił gwałtowny krok do przodu. Na szczęście Carolyn, działając szybko i instynktownie, zastąpiła mu drogę.
Położyła obie dłonie na jego klatce piersiowej, próbując skupić na sobie jego uwagę.
- Chodźmy stąd – poprosiła, starając się uniknąć niepotrzebnej bójki. Szczególnie, że byłaby za nią w pewien sposób odpowiedzialna. To przecież ona wpadła na tego porywczego mężczyznę, którego celem najwyraźniej było rozwścieczenie Malika.
Blake spojrzała znacząco, na Erin, mając nadzieję, że chociaż tym razem zrozumieją się bez przeszkód. Odetchnęła więc z ulga, gdy dziewczyna skinęła twierdząco głową, by chwilę później pokierować się do środka lokalu.
- Czyli teraz jakaś laska trzyma twojej jaja w garści? – zaśmiał się mężczyzna, którego imienia Carrie wciąż nie poznała.
Malik otworzył już usta, by odpowiedzieć rozmówcy, jednak Blake szybko przeniosła swoje dłonie na jego ramiona, starając się zwrócić uwagę Zayna na inny tor.
- Proszę.
Malik westchnął głośno, kładąc jedną ze swoich rąk na biodrze blondynki. Spojrzenie utkwił w jej jasnych oczach, które wręcz błagały go, by spokojnie wrócili do środka lokalu.
- W porządku – powiedział do niej cicho. – Chodźmy stąd.
Wraz z ostatnim słowem Mulata, przyszła głośna fala śmiechu ich irytującego kolegi.
- Ta dziwka musi robić cuda z twoimi jajami, skoro pozwalasz jej sobą pomiatać.
I zdaje się, że Malik nie potrzebował więcej. Szybkim ruchem wydostał się z uścisku Carolyn i gładkim ruchem wymierzył mężczyźnie ostry cios w twarz. Niestety, czego bardzo żałował, mógł zrobić tylko tyle, gdyż zupełnie niespodziewanie tuż obok nich pojawił się Harry i Louis. Tomlinson mocno złapał Malika za oba ramiona, odciągając go do tyłu, w czasie gdy Harry stanął pomiędzy nim, a kolegą, któremu już teraz z nosa ciekła krew. No proszę, jak wiele może zdziałać jeden, dobrze wymierzony cios.
- Co do cholery? – warknął Styles, spoglądając to na Carolyn, to na Zayna w poszukiwaniu wyjaśnień. Wokół nich uzbierało się już pokaźne grono obserwatorów, którzy najwyraźniej liczyli na widowisko.
- Licz się ze słowami! – warknął Malik do wcześniej uderzonego mężczyzny, ewidentnie wciąż rwąc się, by bronić honoru blondynki.
Do grona zgromadzonych dołączyła Maxie, która wraz z Erin znalazła się tuz obok przyjaciół.
- Co się stało? – zapytała, kierując swoje pytanie do Carrie.
Jasnowłosa wydawała się być nieco roztrzęsiona zaistniałą sytuacją.
- Wpadłam na tego faceta, a potem nagle zrobiło się nieprzyjemnie – wyjaśniła cicho.
- Nazwał ją dziwką – splunął Malik.
Jego głos był przesiąknięty złością. Ale to krótkie wyjaśnienie sprawiło, że Tomlinson nieco poluzował uścisk, w jakim trzymał chłopaka.
Harry zmarszczył brwi, z całych sił próbując zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi. Zaledwie chwilę temu, Erin wpadła na niego, krzycząc, że Zayn robi jakąś niepotrzebną aferę na patio. Tymczasem Styles wyraźnie rozumiał punkt widzenia Mulata. I znał tylko jedno rozwiązanie tej sytuacji.
Nie zastanawiając się ani chwili dłużej, jednym, wyćwiczonym ruchem ręki podarował poszkodowanemu i stojącemu przed nim chłopakowi mocny cios w twarz. Prawy sierpowy był doskonałą odpowiedzią na nazwanie Carolyn dziwką.
Harry poprawił rękaw swojej czarnej bluzki, po czym spojrzał na stojące obok niego dziewczyny, a potem na Malika.
- Chyba czas się zbierać – powiedział, jak gdyby nigdy nic, po czym uśmiechnął się do leżącego na ziemi i wciąż krwawiącego chłopaka. – Trzymaj się, stary.
Carolyn z szeroko otwartymi oczyma przyglądała się całej sytuacji. Wszystko to wydawało jej się dziwnie nierealne. Najpierw Zayn, broniący jej honoru, potem Harry. Zdecydowanie dzisiejszy dzień nie był jednym z tych, które potrafiła zrozumieć. A zachowanie chłopców z pewnością jej tego nie ułatwiało.
- Wszystko w porządku? – Doszedł ją głos Malika, w momencie, gdy stanęli na parkingu przed budynkiem. Było ciemno, a tutejszą okolicę oświetlały jedynie słabo żarzące się latarnie. W tle dało się usłyszeć muzykę dochodzącą z baru i stłumione rozmowy znajomych, którzy znajdowali się w sporej odległości od nich.
Mulat zatrzymał się przed dziewczyną i położył obie dłonie na jej ramionach, sprawdzając, czy faktycznie jest cała i zdrowa. Był to tak niespodziewany i niepodobny do Malika ruch, że Carolyn kompletnie zabrakło języka w buzi. Niezdolna do wypowiedzenia jakiegokolwiek słowa, po prostu skinęła głową.
- Pójdę zgarnąć pozostałych i powiedzieć, że wychodzimy – krzyknął Louis, biegnąc w stronę lokalu.
Carolyn, oczywiście, poczuła ogromne wyrzuty sumienia, że przez nią cała zabawa znajomych legła w gruzach. Teraz jednak nie mogła już nic zrobić.
Jej uwagę ponownie przyciągnął Malik.
- Nie chciałem, by –
- W porządku. To przecież ja na niego wpadłam, także zdaje się, że wszystkiemu winna jest moja nieuwaga.
Zayn westchnął głośno, kładąc jedną dłoń na swój kark, by w następnej sekundzie przekląć pod nosem.
- Chyba musimy o czymś porozmawiać.
Carrie zamrugała kilkakrotnie, nie wiedząc, dlaczego tak bardzo zaskoczyły ją te słowa.
- O czym?
- O tamtej nocy.
- Zayn, to naprawdę zbędne. Nie ma sensu się nad tym głowić. Naprawdę nie musisz mi tłumaczyć, dlaczego nie chciałeś się ze mną przespać. Zresztą, nie ma chyba nic bardziej dołującego niż rozkładanie tego na kawałki…
- Carolyn – przerwał dziewczynie, zaskakując ją samym użyciem jej imienia, zamiast ksywki, którą sam wymyślił.
- Zayn, naprawdę nie trzeba. My nawet dobrze się nie znamy…
Mulat pokręcił przecząco głową, samym gestem przerywając jej wypowiedź.
- A co jeśli bym powiedział, że właśnie to chcę zmienić?
To jedno pytanie niewątpliwie zaskoczyło Carrie bardziej niż prawy sierpowy Harrego. Przecież mówienie takich rzeczy ewidentnie nie było w stylu Zayna Malika, którego wydawało jej się, że znała.
W tej sekundzie miała większy mętlik w głowie niż kiedykolwiek. Patrzyła na stojącego przed nią faceta z dezorientacją, kompletnie nie wierząc, że wypowiedział te słowa na głos. Ale co mogła poradzić? To był Zayn – niezwykle zaskakujący, tajemniczy facet, który właśnie przyznał, że chce ją naprawdę poznać. I chyba byłaby szalona, gdyby w tym momencie odrzuciła tę możliwość.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top