Rozdział 28

Poranki, jak wiemy, bywają różne. Te leniwe i spokojne zapewne są w guście większości ludzi, podczas gdy te nagłe zaliczamy do niesamowicie drażniących. Przykładem tych drugich z pewnością była pobudka, jaką zgotował tego dnia Carrie i Zaynowi wspaniały i niezastąpiony Elvis.

Głośne i niespodziewanie szczęknięcie pobudziło dwójkę ludzi znacznie bardziej efektownie niż zwykł robić to budzik. Ale na tym się nie skończyło. Zaraz po następnym hałasie, rozległ się kolejny, bowiem pies miał widocznie coś ważnego do zakomunikowania.

- Zamknij się! – zażądał Zayn. W momencie jednak, gdy się odezwał, momentalnie sobie przypomniał, iż nie jest to zwykły, przeciętny poranek, kiedy Elvis szczeka na swojego pana, próbując wyciągnąć go z łóżka i zaciągnąć na spacer. Ten poranek różnił się jedną, niezwykle ważną rzeczą. Malik nie leżał w łóżku sam.

Wspomnienia poprzedniej nocy pojawiły mu się szybko przed oczami, sprawiając, że zapomniał o Elvisie, a zamiast tego uśmiechnął się szeroko, spoglądając na leżącą na łóżku Carolyn. Oczy miała już otwarte, ale zdecydowanie nie wróciła jeszcze do żywych po zaledwie dwugodzinnym śnie. Z zupełnym brakiem niezrozumienia przyglądała się zwierzakowi, próbując rozgryźć, dlaczego, do diabła, ten pies szczeka. Dopiero później zwróciła swoją uwagę na Zayna.

- Chce iść na spacer – wyjaśnił jej tym swoim seksownym, zachrypniętym głosem. Tan facet nawet z samego rana był perfekcyjny.

- Która, tak właściwie, jest godzina?

Malik odwrócił się na chwilę, spoglądają na stojący przy łóżku zegarek.

- Po siódmej.

- Jezu – westchnęła Carrie, zaczynając podnosić się z łóżka. Próbowała nie dać po sobie poznać, że jest trochę obolała. – Mój ojciec mnie zabije, gdy dowie się, że nie było mnie w nocy w domu.

Zayn momentalnie się skrzywił na wzmiankę o ojcu, ale w konsekwencji postanowił przemilczeć tę kwestię.

- W takim razie, ja wyjdę teraz z psem, a ty może przez ten czas jakoś się zorganizuj. Później podwiozę cię do domu.

Przez ułamek sekundy Carrie pomyślała o Harrym. Wiedziała, że mogłaby teraz do niego zadzwonić i poprosić o pomoc. Była pewna, że gdy tylko jej ojciec zobaczy ją wysiadającą z samochodu Malika nie będzie jakoś szczególnie zadowolony. Ale nie mogła odmówić Mulatowi. Chciała spędzić z nim jak najwięcej czasu, dlatego postanowiła podjąć ryzyko niechcianego spotkania z Johnem.

- Pośpiesz się tylko, to może jeszcze zdążymy zjeść śniadanie – oznajmił spokojnie, po czym odsunął od siebie kołdrę z zamiarem wstania z łóżka. I, Boże błogosław, Zayn okazał się być zupełnie nagi.

Przesunął się na brzeg mebla, sięgając z podłogi czarne spodnie i wciągnął je na siebie, nie martwiąc się czymś takim, jak dobór bielizny. Ze stojącej pod ścianą komody wyciągnął czarny podkoszulek, który nałożył na siebie. I nawet ta prosta czynność, jakimś cudem, wydała się Carrie całkowicie i niezaprzeczalnie seksowna.

- Zaraz wracam – powiedział, przechodząc przez pokój. – Czuj się, jak u siebie w domu – dodał, po czym puścił jej oczko, lekko się przy tym uśmiechając.

Może nie był to poranek, o jakim dziewczyna marzyła. Nie spędzili przecież kolejnych godzin w łóżku, przytulając się do siebie i rozmawiając o błahostkach, ale wiedziała, że właśnie ten poranek zapamięta na zawsze. Była bowiem w ich zachowaniu pewna swoboda. Oczywiście, nie po raz pierwszy Carrie spała u Zayna w mieszkaniu, jednak jeszcze nigdy tak daleko nie „zaszli”. Ale może właśnie te wszystkie spędzone razem chwile nauczyły ich tej całej swobody.

Przez moment poczuła się tak, jakby byli parą od, co najmniej, dobrych kilku miesięcy, a budzenie się obok siebie było najzwyczajniejszą rzeczą na świecie. I było to wspaniałe uczucie. Chciała, żeby trwało wiecznie, a nie tylko przez najbliższy tydzień.

Być może nie zachowywała się zbyt odpowiedzialnie, zakochując się w chłopaku, którego pewnie po tym tygodniu już nigdy nie spotka. Widziała dobrze, że nie będą utrzymywali już razem kontaktu. Jakby nie patrzeć, Zayn nie był typem chłopaka, który zakłada konto na Facebooku i w wolnej chwili wysyła „zaczepki” do najbliższych znajomych. Co więcej, Carrie nie była nawet pewna, czy Malik posiada coś takiego, jak komputer. W każdym razie, w jego mieszkaniu nigdzie nie dostrzegła tego rodzaju sprzętu.

Starając się już nie analizować dłużej tej sytacji, z głośnym westchnieniem podniosła się z łóżka.

Gdy piętnaście minut później Zayn wrócił do mieszkania, Carrie była już po niezwykle krótkim prysznicu. W pełni ubrana czekała na niego w salonie, stojąc tuż przy półce z płytami winylowymi. Oglądała pojedyncze egzemplarze, podziwiając gust muzyczny chłopaka. Jednak, wśród wiadomych „muzycznych klasyków” i bohaterów rocka, dostrzegła kilka nowszych egzemplarzy.

- Zaparzyć ci kawy? – krzyknął Zayn z przedpokoju.

- Nie! Właściwie… Moglibyśmy już wyjść? Może uda mi się jakoś przemknąć niezauważoną przez ojca.

Malik stanął w progu salonu, po czym z pełną nonszalancją oparł się o framugę drzwi.

- W takim razie chodźmy – odparł cicho i przez chwilę Carrie miała wrażenie, że taki obrót spraw zupełnie go nie cieszy.

Próbując nie dać się zwariować, odłożyła trzymaną w ręku płytę na półkę, po czym pokierowała się w stronę przedpokoju. Ale zanim dane było jej przekroczyć próg pomieszczenia, Zayn zastąpił jej drogę swoim ciałem. Obie dłonie położył na biodrach dziewczyny, przesuwając ją lekko, tak, by móc spojrzeć jej w oczy.

- Jak się czujesz? – zapytał głosem pełnym troski. Serce Carolyn w tym momencie wydawało się rozpływać.  

- Dobrze – odpowiedziała krótko, z początku nie wiedząc, o co dokładnie pyta. Dopiero po chwili, dodała: - Trochę obolała, ale czuję się naprawdę dobrze.

Zayn uśmiechnął się lekko, po czym bez słowa skinął głową.

A już zaledwie chwilę później oboje kierowali się do samochodu Mulata. Co dziwne, otaczająca ich cisza wcale nie była krępującą. Oczywiście, Carrie przez chwilę zastanawiała się, czy powinna podjąć jakąś rozmowę, ale zanim doszła do konkretnych wniosków, zupełnie zapomniała o swoich rozmyślaniach. Siedziała w samochodzie Zayna, opierając się głową o szybkę i z zupełnym spokojem wpatrywała się w mijane obiekty.

- W sobotę będzie oficjalne otwarcie mojego studia – odezwał się Malik. Z wielkim luzem i wrodzonym talentem prowadził swój samochód. Nie byłby sobą, gdyby przy tym wszystkim nie wyglądał diabelsko seksownie. – Mogłabyś wpaść.

Carrie uśmiechnęła się pod nosem, ale w momencie, gdy spojrzała na Zayna, na jej twarzy malowała się już zupełna powaga.

- Mam rozumieć, że razem z Amy i Lucasem?

Malik zmarszczył brwi, gdy na ułamek sekundy spojrzał na blondynkę.

- Nie wyjadą do tej pory?

- Nie…

- To jak długo jeszcze ten pieprzony chłoptaś ma zamiar tu siedzieć? – warknął Zayn.

Niesamowite w jak szybkiemu tempie zaproszenie na otwarcie studia przerodziło się w drobną kłótnię o byłego chłopaka Carolyn.

- Wyjeżdżają razem ze mną – odpowiedziała spokojnie, starając się nie podjudzać dodatkowo Mulata. Ale to niestety go nie powstrzymało od prychnięcia i uderzenia jedną dłonią o kierownicę.

- Jakim cudem będziesz się ze mną spotykać, skoro będziesz musiała niańczyć tego pieprz…

- Lucasa! On ma imię!

Mulat pokręcił głową w zdenerwowaniu.

- I nie martw się – dodała Carolyn. – Jakoś sobie poradzimy. Przecież możemy spotykać się w czwórkę.

Malik o mało nie zachłysnął się powietrzem. Bogu dzięki, zanim jego nagły problem z oddychaniem się rozwinął, samochód zaparkował prawie pod domem Carrie, co przy okazji miało dać jej możliwość wyjścia z samochodu niezauważoną przez Johna.

- Lepiej wymyśl coś dobrego, bo ja nie mam zamiaru przebywać z tym pieprzonym chłoptasiem w jednym pokoju.

Carrie zmarszczyła brwi, wpatrując się w swojego towarzysza ze złością.

- Przecież Lucas nic ci nie zrobił.

- Wystarczy, że śpi w twoim domu.

Teraz, o dziwo, Carrie wybuchła głośnym, niepohamowanym śmiechem.

- Chyba nie jesteś zazdrosny?

- Nie opowiadaj głupot – warknął Zayn. – Po prostu nie podoba mi się, że ten pieprzony chłoptaś kręci się wokół ciebie. Już raz przez niego płakałaś i nie chcę, żeby to się powtórzyło.

Jasnowłosa wyciągnęła rękę do Zayna, kładąc ją na jego udzie.

- Spokojnie, Lucas to mój przyjaciel. Nikt więcej.

I nim Carrie zdarzyła usłyszeć jakąkolwiek odpowiedź ze strony chłopaka, zauważyła, że z jej podwórka wyjeżdża samochód. Czarny, elegancki pojazd należący do jej ojca. I choć wiedziała, że John nie może jej zauważyć z tej odległości, skuliła się nieco, czekając, aż auto ostatecznie wyjdzie i zniknie z horyzontu.

- Wygląda na to, że pan Blake raczej nie zauważył twojego zniknięcia – odezwał się Malik, zupełnie zmieniając temat. – A wyobraź sobie, że w tym momencie moglibyśmy szykować się na drugą rundę.

Teraz to Carrie, była osobą, której zabrakło powietrza.

- Nie przejmuj się – dodał cicho. – Zawsze możemy tę małą awanturkę potraktować, jak grę wstępną i…

- Co powiesz na śniadanie? – przerwała mu, wiedząc, że jeszcze chwila, a ta seksowna gadka zamieni się w coś więcej. A, co jak co, nie chciała uprawiać seksu w samochodzie przed swoim domem, narażając się na niespodziewany powrót Johna i przyłapanie córki w niedwuznacznej sytuacji z wytatuowanym mężczyzną. Jej tata był dość młody, nie chciała by umarł na zawał z jej powodu, albo by skończył w więzieniu za zamordowanie „złodzieja cnoty swojej jedynej córki”.

Zayn zaśmiał się pod nosem.

- Śniadanie w ostateczności też mi pasuje.

~*~

Carolyn wiedziała, że z łatwością mogłaby przyzwyczaić się do widoku Zayna w jej życiu. Nie miała pojęcia, dlaczego z taką łatwością przychodzi jej przebywanie w towarzystwie tego chłopaka, chociaż teoretycznie znali się od niedawna. Miała świadomość, że połączyło ich coś więcej niż tylko relacja kolega-koleżanka. I nie chodziło tu o to, że uprawiali seks - chociaż wciąż Carolyn nie mogła uwierzyć, że to wydarzyło się naprawdę. Była pomiędzy nimi chemia, której nie mogli zaprzeczać. Może nie znali się dobrze, nie wiedzieli o sobie wszystkiego, ale dziewczyna miała wrażenie, że mogłabym mu zaufać we wszystkim.

Bez wątpienia Malik nie należał do osób, z którymi łatwo nawiązuje się jakiekolwiek relacje, dlatego z jeszcze większym podziwem spoglądała na to, co osiągnęli. Jakimś cudem stali się przyjaciółmi i chociaż to wydawało się absurdalne, tak właśnie było. Zayn był jej przyjacielem (w którym była zakochana). Ale nie to w tym wszystkim było najdziwniejsze. Najbardziej absurdalną rzeczą wydawał jej się fakt, że ta przyjaźń stała się mocniejsza, niż więź, jaką dzieliła z Amy. Dziewczyną, której wcześniej przypięła metkę „swojej najlepszej przyjaciółki”.

- O której musisz wrócić do studia? – zapytała Carrie, stawiając na stole dwie filiżanki pełne kawy. Napój parował, sprawiając, że aromat roznosił się po całym pomieszczeniu, niewątpliwie starając się naznaczyć jego każdy centymetr kwadratowy.

Malik wzruszył ramionami, po czym sięgnął po filiżankę. Jego duża dłoń zdecydowanie nie pasowała do delikatności porcelany, którą – jak się Carrie domyślała – zakupiła Anne.

- Prawdę mówiąc powinienem być tam w tej chwili i obdzwaniać wszystkich grafików. Może w końcu któryś z nich podjąłby się dokończenia strony internetowej mojego studia.

Carrie zmarszczyła brwi, wyraźnie zainteresowana.

- Co dokładnie trzeba tam dokończyć?

Zayn spojrzał na nią obojętnym wzrokiem, po raz kolejny wzruszając ramionami.

- Coś tam z szablonem. No i jeszcze trzeba umieścić na stronie kilka zdjęć.

Blake pokiwała głową ze zrozumieniem.

- Nie możesz tego sam dokończyć?

Pierwszą odpowiedzią na jej pytanie było prychnięcie.

- Chcę żeby to wyglądało profesjonalnie. Żadnej amatorskiej roboty.

- Daj spokój, Zayn – zaczęła. Z westchnieniem oparła głowę na dłoni. – To nie jest trudne. Możesz to zrobić sam. Albo, jeśli tylko będziesz chciał, mogę ci w tym pomóc.

- Ty? – Kolejne prychnięcie.

- Przecież powiedziałam.

Malik roześmiał się nieco. Oczywiście, tym samym zasłużył sobie na uderzenie w ramię.

- Nie jestem żadnym profesjonalistą, bo ukończyłam dopiero pierwszy rok studiów, ale znam się na tym. I najważniejsze, naprawdę to lubię. Jeśli to tylko jakieś problemy z szablonem i ze zdjęciami, uporam się z tym w jeden wieczór.

Malik zmarszczył brwi, nachylając się nad stołem. Być może spodziewał się, że jego głupia mina pomoże mu zrozumieć sytuację, w której się znalazł.

- Co? – zapytał jedynie.

- Mogę ci pomóc – oznajmiła, teraz już tracąc na swojej pewności. Nie wiedziała bowiem, czy dziwne zachowanie Zayna jest spowodowane tym, że się z niej po prostu naśmiewa, czy może niedosłyszał tego, co powiedziała. – Oczywiście, jeśli chcesz. Nic na siłę. Nie będę się narzucać, jeśli –

- Chwileczkę – przerwał jej. – Chcesz mi powiedzieć, że znasz się na tych pieprzonych ustrojstwach i do tej pory nic mi nie powiedziałaś?

- Jeśli przez „ustrojstwa” rozumiesz komputery, to tak. Znam się na tym.

- Dlaczego wcześniej nic nie powiedziałaś?

- Nie pytałeś – odburknęła.

Mulat zakrył twarz dłońmi, kręcąc głową z dezaprobatą.

- Powiedziałaś, że uporasz się z tym w jeden wieczór – powiedział, a Carrie nie była pewna, czy zadał pytanie, czy stwierdził fakt.

- Tak właśnie mówiłam.

- Dobrze.

Jeśli ktoś zna bardziej zagmatwanego chłopaka niż Zayn Malik niech się zgłosi.

- Dobrze? Ale co dobrze? Chcesz, żebym ci pomogła, czy nie? Jeśli masz jakieś wątpliwości, czy sobie poradzę, możemy poprosić Lucasa o pomoc. Jest ze mną na roku i…

- Nie mieszajmy tego pieprzonego chłoptasia w nasze sprawy – warknął Zayn, zanim dziewczyna mogła w ogóle dokończyć swoją myśl. I jakimś cudem, zamiast przymierzać się do zakomunikowania Malikowi, że „ten pieprzony chłoptaś ma imię”, ona skupiła się na czymś zupełnie innym. A konkretnie – na pewnym słowie.

Nasze sprawy – powtarzała w myślach niczym mantrę, starając się nie uśmiechać głupio, by nie wzbudzać niepotrzebnych podejrzeń. Nie miała zamiaru przyznawać się Zaynowi do swoich uczyć. Wiedziała bowiem, że gdy tylko to zrobi, on ucieknie. Tacy właśnie byli faceci pokroju ciemnowłosego. Znikali, gdy robiło się zbyt poważnie.

Dodatkowo, zanim zdążyła powstrzymać swoje myśli i wyjść naprzeciw z jakąś rozsądną odpowiedzią, w kuchni pojawił się gość.

Wspomniany przed chwilą przez Zayna chłopak, zmierzał w ich stronę i, ku wielkiemu niezadowoleniu Mulata, Lucas miał na sobie tylko i wyłącznie dżinsowe spodnie.

- Co ty robisz? – zapytała Carrie, zwracając na siebie uwagę nowo przybyłego.

Lucas dopiero teraz podniósł wzrok znad swoich stóp, dostrzegając, że w kuchni znajduje się ktoś więcej.

- Nie zauważyłem was – powiedział zmęczonym głosem, po czym leniwym i niesamowicie wolnym krokiem podszedł do stołu, przy którym siedziała jego była dziewczyna z Malikiem. Bez pytania sięgnął po filiżankę, z której piła Carrie i niemal od razu opróżnił ją do dnia.

- To była kawa Carolyn. – Głos Zayna był cichy, jednak mimo to sprawił, że po ciele Carrie przeszły dreszcze. I choć z pewnością głos tego chłopaka zawsze na nią dział, wyostrzając jej zmysły i sprawiając, że była podniecona, teraz zrobił coś jeszcze. Wystraszył ją jak cholera. Jednej rzeczy mogła być pewna – jeśli zaraz nie uspokoi Malika, w tej kuchni wybuchnie niezła awantura.

- Zrobi sobie drugą.

- A może ty ruszysz ten swój pieprzony tyłek i sam sobie zrobisz pieprzoną kawę.

Za dużo pieprzenia, jak na jedno zdanie. To na pewno.

Druga sprawa – Malik chyba uwielbia czepiać się o nic. Szczególnie, jeśli „błędy” popełnia Lucas.

- Jaki masz problem, stary?

- Jaki ja mam problem?

Bójka wisiała w powietrzu i Carrie doskonale wiedziała, że musi coś zrobić, by chłopcy nie skoczyli sobie do gardeł.

- Zayn – powiedziała, nachylając się nieco do Malika i kładąc dłoń na jego udzie. – Daj spokój.

Lucas prychnął kpiąco i – jak łatwo się domyślić – wskazał tym samym gwóźdź, który Zayn musiał jedynie przybyć, by trumna się zamknęła.

Na szczęście, uwagę Mulata rozproszyła osoba, która również stwierdziła, że przyszedł czas na śniadanie. Albo po prostu zaalarmowały ją podniesione głosy, dochodzące z kuchni. Niemniej jednak, Harry stanął w progu pomieszczenia, marszcząc brwi.

- Czy wy, do cholery, wiecie która jest godzina? – warknął.

Bez złudzeń, Malik doskonale wiedział, że pojawienie się Harrego nie przekreśla jego szans na danie Lucasowi do zrozumienia, gdzie jest jego miejsce. Co w wolnym tłumaczeniu oznacza po prostu skopanie jego tyłka i wybicie kilku zębów. Złamanie nosa również było mile widziane w wizji Zayna. Tyle, że coś go przed tym powstrzymało.

  Wstał ze swojego siedzenia i to samo zrobiła również Carrie, która spodziewała się, że Mulat lada chwila rzuci się na jej byłego. Ale nie. Ten tylko spojrzał na Lucasa kpiąco, kręcąc z pożaleniem głową, po czym przesunął swoją filiżankę w stronę Carolyn. Ale nie oddanie kawy dziewczynie było najdziwniejsze. Znacznie bardziej zaskakujące było to, co zrobił chwilę później.

Mulat bez najmniejszego zahamowania, czy jakiejkolwiek krępacji, zrobił krok w stronę Carrie. Jedną dłoń położył na jej biodrze, zachowując się przy tym zupełnie swobodnie. Jakby szykował się do zrobienia czegoś, co robi każdego dnia. Idąc tym tropem, przysunął do swojego ciała Carolyn, po czym złożył na jej ustach delikatny pocałunek. Było to zaledwie muśnięcie warg, ale w tym wszystkim była zawarta bardzo wyraźna wiadomość.

- Widzimy się wieczorem – oznajmił, po czym z zupełną swobodną zaczął kierować się w stronę wyjścia. Zanim jednak całkowicie zniknął zgromadzonym z oczu, krzyknął: - Nie zapomnij wziąć ze sobą swojego ustrojstwa.

Czyli komputera, oczywiście. Ale chłopaka w żadnym razie nie obowiązywało fachowe nazewnictwo. Był przecież Zaynem Malikiem!

Carolyn nie była głupia. Doskonale wiedziała, dlaczego ją pocałował. W doskonały sposób przedstawił Lucasowi relację łączącą ją z Mulatem. Wiedziała również, że zapewne przy większej widowni nie zdecydowałby się na ten krok. Chodziło tu tylko o Lucasa. A Malik oznaczył ją, jakby w społeczeństwie królowały jakieś zwierzęce zasady.

Tyle, że jakimś cudem, spodobało jej się to.

Była jego.

Kochani, dzisiaj trochę prywaty. Zostałam nominowana w konkursie na blog miesiąca, dlatego padam na kolana, prosząc o Wasze głosy. Także, jeśli podoba Wam się mój blog, zapraszam do głosowania na stronie www.spis1d.blogspot.com.

Będę niezmiernie wdzięczna za każdy oddany głos na "You're Toxic". ♥

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top