- 9 -

Udawanie, że nic nie czuł do Minho okazało się nie być aż tak trudnym zadaniem. Co prawda zżerało go to od środka, jednak był w stanie to kamuflować, więc starszy niczego nie dostrzegał. Rozmawiał i spotykał się z nim normalnie, pozwalając sobie na czułości.

Chował się w ramionach dwudziestodwulatka, pozwalając sobie na lekki grymas, gdy tego nie widział. Było mu smutno, jednak nie chciał, by on o tym wiedział. Zaczęłyby się pytania, a on nie potrafiłby go okłamać. Musiał się pilnować.

Czasami wyżalał się Seungminowi, który dzielnie wysłuchiwał jego narzekań. Lekko męczyło go ciągłe udawanie, że nic się nie zmieniło. Mimo wszystko, był z siebie dumny, że tak dobrze mu szło. Nawet zaczynał się do tego przyzwyczajać.

Zachowywał się zupełnie normalnie, maskę ściągając dopiero w domu. Zmęczony siadał pod ścianą w małym korytarzyku i spoglądał tępo przed siebie. Odpoczywał psychicznie, spędzając w ten sposób przynajmniej godzinę, mimo niewygodnego siedziska.

Tego dnia siedział na tej ziemi aż dwie godziny, spoglądając smutno na ścianę przed sobą. Zastanawiał się, jak wyglądałoby jego życie, gdyby był chłopakiem Lee Minho. Na pewno byłoby o wiele lepiej. Starszy nazywałby go swoim, obejmował w pasie i skradał drobne całusy.

A on naprawdę chciałby do niego należeć i być pewnym, że Minho jest tylko jego. Chciałby móc być bliżej, mimo że już sama ich przyjaźń była bardzo zażyła. Chciał go tylko i wyłącznie dla siebie. Cały czas żył w strachu, że Lee kogoś pozna i zakocha się, zostawiając go samego.

Zacisnął usta w cienką linię, na samą myśl, że ktoś mógłby mu go odebrać. Czuł, że nie przeżyłby widoku Minho z kimś innym, mimo że chciałby jego szczęścia. Ta myśl nie dawała mu spokoju, skłaniając go do rozważania wyznania mu swoich uczuć.

— Ja się do tego nie nadaję. — westchnął załamany, gdy Flake usiadł tuż obok niego. — Co powinienem zrobić? — spojrzał ze smutkiem na lisa, który oparł pyszczek na jego kolanie.

Czarne oczka zwierzęcia wpatrywały się w niego z wyraźny współczuciem, co jedynie dobijało byłego anioła. Jego lis nie mógł mu pomóc w żaden sposób. Właściwie to nikt nie mógł. Wszystko leżało w jego rękach, to on decydował.

— Ogarnij się Han Jisung. — warknął pod nosem, by klepnąć się w oba policzki, które aż go zapiekły z bólu.

Zachowywał się jak zagubiona nastolatka, a przecież był dwudziestojednoletnim mężczyzną. Owszem, nie miał dużego doświadczenia w sprawach miłosnych, ale nie był to przecież pierwszy raz, gdy był zakochany. Chociaż to wcale mu nie pomagało.

To były dwie zupełnie inne sytuacje. W żadnym z nich nie powinien był się zakochiwać, to było jedyne podobieństwo. Pokręcił nosem z niezadowoleniem, podnosząc się z podłogi, by przejść się po mieszkaniu. Musiał się wziąć w garść, ale nie wiedział jak.

Przystanął przy sporym oknie w salonie i wbił wzrok w widok za nim. Miasto już ogarnął mrok, a wraz z nim chłód. Zima była już tuż za rogiem, właściwie to lada chwila miał spaść pierwszy śnieg. Oparł dłoń na parapecie i westchnął pod nosem, smutno opierając czoło o szybę. Wiedział, że później będzie musiał ją myć, ale nie interesowało go w tamtym momencie.

Jego spojrzenie powoli skanowało ulice oraz chodniki, jednak nie dostrzegał niczego ciekawego. Brak ludzi, brak samochodów. Tylko gałęzie drzew poruszały się na mocnym, chłodnym wietrze, zwracając jego uwagę. Podobał mu się ten klimat, uspokajał go.

Nagle po mieszkaniu echem zaczęła odbijać się piosenka, którą Jisung ustawił na dzwonek. Wzdrygnął się na dźwięk przychodzącego połączenie, jednak ruszył w stronę stolika, by chwycić za urządzenie. Oczywiście, że był to Minho, kto inny mógłby do niego dzwonić.

— Już się stęskniłeś za mną? — zaśmiał się, odbierając.

Bardzo zabawne. Tak właściwie to potrzebuję twojej pomocy. — parsknął chłopak po drugiej stronie słuchawki.

— O co chodzi? — oparł się biodrem o ścianę i skupił spojrzenie na podłodze.

Więc tak jakby spadło mi się ze schodów i nie mogę się stanąć na nodze. — zaśmiał się nerwowo, a oczy Hana prawie wyskoczyły z orbit. — Przyszedłbyś?  — dodał niepewnie.

— Jasne, już się zbieram. — odparł szybko, od razu idąc do drzwi, by się ubrać. — Nie stawaj na tej nodze, siedź w miejscu. — polecił.

Tak jest kapitanie. — zaśmiał się lekko starszy, po czym rozłączył się.

W tym czasie Han zamknął mieszkanie i zaczął szybkim krokiem kierować się w stronę domu Minho. Martwił się o przyjaciela. Zazwyczaj to on się nim zajmował, bo Jisung był niezdarą. Może dlatego tak bardzo przeżywał każdy raz, gdy to Minho miał problem.

Schował nos w szaliku, dłonie wpychając głębiej do kieszeni, i przyspieszył kroku. Dobrze, że nie mieszkali daleko od siebie. W ten sposób mógł szybko się dostać do przyjaciela, który nawet nie zamknął drzwi na klucz. Chociaż to lepiej, bo Jisung mógł spokojnie wejść sam.

— Minho? — zawołał, wchodząc do środka i ściągając buty.

— Przy schodach. — odkrzyknął starszy.

Były anioł od razu ruszył we wskazanym kierunku, by następnie kucnąć przy przyjacielu. Siedział on na jednym ze schodków, opierając policzek na dłoni. Starał się nie okazywać niczego, jednak Jisung widział, że cierpiał.

— Która noga? — spytał zmartwiony, przenosząc wzrok w dół.

— Lewa. — wymamrotał ze słabym uśmiechem i nieco podsunął spodnie w górę, by obaj mogli się przyjrzeć kostce.

Han odsunął się lekko i zmienił pozycję, żeby móc ocenić stan chłopaka. Kostka była opuchnięta i zaczerwieniona. Nie był lekarzem, jednak wiedział, że tak być nie powinno. Niepewnie dotknął skóry chłopaka, która w tamtym miejscu okazała się wyjątkowo ciepła.

— Wiesz co? Może zadzwonię po taksówkę i pojedziemy do szpitala? — zaproponował, spoglądając niepewnie w górę na Minho, który zagryzał mocno dolną wargę.

— Mhm. — odmruknął niewyraźnie tancerz, więc Han chwycił za telefon.

Cały czas zerkał w kierunku przyjaciela, który wyraźnie próbował zatuszować ból. Było mu przykro, gdy widział jego cierpienie, jednak niewiele mógł zrobić. Podał pospiesznie adres, pod którym miała zjawić się taksówka, i wrócił do ciemnowłosego dwudziestodwulatka.

— Jak to się w ogóle stało, hm? — westchnął ze zmarszczonymi brwiami, ponownie kucając przy nim.

— Chciałem iść na górę, ale Dori przebiegł mi pod nogami i jakoś tak straciłem równowagę, przez co zleciałem. — wzruszył lekko ramionami, przy czym podniósł na niego spojrzenie. — Dziękuję, że w ogóle przyszedłeś. — uśmiechnął się słabo.

— Daj spokój, jesteśmy przyjaciółmi. Jak miałbym nie przyjść? — oburzył się Han. — Pomogę ci wstać i wyjdziemy na dwór, okay? — uniósł brew.

Po chwili Minho zarzucił rękę na jego ramiona, a on dźwignął go, by stanął na zdrowej nodze. Od razu uderzyła w niego fala gorąca, gdy znalazł się tak blisko swojego obiektu westchnień. Doskonale czuł jego perfumy oraz ciepły oddech, który muskał go po policzku. Zbyt blisko...

— Nie stawaj na niej. — pouczył go, po czym obaj ruszyli powoli w stronę drzwi, by ubrać buty, choć Minho poprzestał przy jednym.

Jisung pomógł mu założyć ciepłą kurtkę, a następnie owinął jego szyję ciepłym szalikiem. Upewnił się, że starszy był odpowiednio ubrany, na co on sam zachichotał pod nosem. Były anioł był tak skupiony na swojej pracy, że kompletnie nie zwracał uwagi na resztę świata.

— Uroczy jesteś. — rzucił lekko, by rozczochrać jego jasne kosmyki.

Nie pozwolił mu nawet przeanalizować jego słów ani gestu, a pociągnął go lekko w stronę drzwi, które otworzył. Przekręcili klucz w zamku, po czym powoli ruszyli w stronę furtki. Taksówki jeszcze nie było, ale nie przejmowali się tym zbytnio.

— Nie jest ci zimno? — spytał troskliwie Han, obejmując go mocno, by nie wywrócił się.

— Nie, spokojnie. — odparł rozbawiony Lee. — O, taksówka jedzie. — zauważył, spoglądając uważnie w dal.

Z drugiego końca ulicy zbliżały się do nich dwa reflektory w akompaniamencie ryku silnika. Samochód jechał dość wolno, dlatego minęła dłuższa chwila zanim się zatrzymał przy nich. Od razu zajęli miejsca z tyłu, a Jisung poprosił, by kierowca zawiózł ich do najbliższego szpitala.

Na miejscu okazało się, że było to zwykłe skręcenie, jednak wymagało stabilizatora. A w przypadku Minho była to okropna wiadomość. W jego pracy były mu potrzebne obie nogi, ponieważ tańczyć, więc stabilizator znaczył tyle, że nie mógł pracować. Musiał wziąć zwolnienie lekarskie, na co kręcił załamany głową.

Jisung za to starał się go pocieszać, bo przynajmniej nie było to złamanie. Wtedy byłoby o wiele gorzej, prawda? A tak to odpocznie sobie w domu, pooszczędza nogę i znowu będzie mógł pracować, a tym samym tańczyć.

Ponownie wsiedli w taksówkę, by wrócić do domu Minho, który był wyraźnie niezadowolony. Spoglądał w swoje dłonie ze zmarszczonymi brwiami, a Jisung ciężko wzdychał na ten widok. Nie potrafił go pocieszyć, ponieważ starszy go zwyczajnie nie słuchał.

— Mogę ci pomagać. — zaproponował, gdy weszli do domu, gdzie czekały na nich koty Minho.

Cała trójka siedziała w przedpokoju, spoglądając na nich. Na widok właściciela wszystkie podniosły się, by zacząć obwąchiwać jego nogę. Soonie zamiauczał, ocierając bokiem pyszczka o stabilizator, a Doongie wraz z Dorim podreptali do salonu, gdzie również dwójka przyjaciół się skierowała.

— To kochane Ji, ale też masz swoje życie i pracę. — uśmiechnął się słabo, opadając na kanapę z westchnieniem.

— Tak, ale nie pracuję całą dobę. Będę przychodził po pracy. — wzruszył lekko ramionami i nieśmiało usiadł obok niego.

Starszy wpatrywał się w niego dłuższą chwilę, intensywnie o czymś myśląc. Pomoc na pewno by mu się przydała, skoro miał oszczędzać nogę. Zmrużył lekko ciemne oczy, po czym nagle zabłysnęły.

— A może wprowadzisz się do mnie na kilka dni? Masz stąd bliżej do pracy i w ogóle. — zaczął niepewnie, uważnie obserwując reakcję przyjaciela, który zamarł.

Serce Hana na chwilę przestało bić, po czym zaczęło obijać się o jego żebra w zawrotnym tempie. Zdarzały im się dwudniowe nocowania, ale nigdy nic więcej. Wizja zamieszkania z Minho dopóki nie odzyska pełnej sprawności go zaskoczyła. Nie wiedział, co miał mu odpowiedzieć.

Chciał się zgodzić, jednak miał dużo wątpliwości. Nie był pewny czy dałby radę tak dobrze ukrywać swoje uczucia, skoro spędzaliby ze sobą aż tyle czasu. Co jeśli Minho by się domyślił przez jego zachowanie, co czuł wobec niego?

Z drugiej taka okazja mogła się nie powtórzyć.

— To tylko luźna propozycja. — dodał szybko Minho, widząc, jak jego przyjaciel pobladł, by następnie się zarumienić.

— Jeśli na pewno tego chcesz, to mogę się przenieść tutaj, dopóki nie odzyskasz pełnej sprawności. — odparł spanikowany, przy czym pomachał parę razy rękoma.

Minho za to zaśmiał się delikatnie i chwycił jedną z jego dłoni, by się uspokoił. Spoglądał na niego z uroczym uśmiechem, przez który Jisung dostał palpitacji serca. Miał wręcz wrażenie, że zaczął się topić.

— Więc wprowadzasz się na dwa tygodnie. — oznajmił wesoło.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top