-28-
Minęły kolejne dwa dni, a Minho do tej pory nie rozmawiał z Jisungiem. Za to Changbin i Felix praktycznie nie opuszczali jego boku. Były diabeł beształ go, a były anioł zachęcał do odwiedzenia Hana. Przecież musieli kiedyś wreszcie pogadać, wyjaśnić sobie wszystko.
Powstała nawet sekretna konwersacja bez tej dwójki, gdzie cała szóstka konsultowała się ze sobą. Szukali jakichś sposób, by pomóc skłóconym przyjaciołom, wymieniali się informacjami i przemyśleniami. Wszyscy wiedzieli jak się miała sytuacja i wszyscy chcieli, by wszystko wróciło do normy.
I Minho naprawdę chciał iść do Jisunga, by go przeprosić i wytłumaczyć swoje zachowanie, ale bał się. Wątpił, że byłby w stanie spojrzeć mu w oczy po czymś takim. Bał się, że były anioł nie będzie chciał go słuchać. Nie zdziwiłby się nawet. Na jego miejscu nie chciałby siebie widzieć do końca życia.
Bił się z myślami, ponieważ doskonale wiedział, że musiał przeprosić. Nie było nawet innej opcji. Powiedział coś potwornego, zranił najważniejszą dla niego osób. Zepsuł wszystko. Przepraszam było minimum. Powinien błagać na kolanach o przebaczenie i nosić Jisunga na rękach.
— Nie dam rady! — jęknął przerażony, gdy we trójkę siedzieli w jego salonie.
— Nie denerwuj mnie nawet. Zachowałeś się chujowo, teraz masz go przeprosić! — warknął Changbin, mając ochotę go wręcz udusić.
Miał serdecznie dość zachowania Minho, mimo że rozumiał co się z nim działo. Złość i troska o Hana jednak były silniejsze, dlatego tak na niego naciskał. Nie chciał patrzeć jak ta dwójka dalej cierpi przez głupotę i strach tego kretyna.
— Boję się...
— Hyung przecież Ji cię nie zje. — westchnął Felix, klepiąc go o plecach. — Tęsknisz za nim? Żałujesz? Martwisz się? To idź do niego. Znasz go, wysłucha cię. — uśmiechnął się słabo.
Za to tancerz zmarszczył lekko brwi, myśląc. Jasne, że znał Jisunga. Znał go lepiej niż ktokolwiek z całej ich paczki, mimo że Seungmin znał go dłużej. Wiedział jaki był, mógł przewidzieć jego reakcje. Problem w tym, że Han lubił go zaskakiwać.
Zwłaszcza w takiej sytuacji nie był już niczego pewny. Po tym jak go skrzywdził, podejście Hana mogło być zupełnie inne. Oczywiście byłoby to jak najbardziej zrozumiałe, jednak sama wizja przerażała Minho. Wiedział, że musiał się wziąć w garść, ale nie potrafił.
Nigdy nie sądził, że będzie aż tak bezradny. Najgorsze było to, że to on był jedynym winowajcą. To on źle to wszystko rozegrał, to on wszystko zepsuł. Nie mógł się tego wyprzeć. Gdyby był mądrzejszy...
Spojrzał zrezygnowany na Felixa, który wyczuwał emocje nim targające. On też miał ochotę na niego nakrzyczeć, ale wiedział, że to nic nie da. Bo może i Minho zachowywał się jak ofiara, ale trzeba było wziąć pod uwagę to, że był zwyczajnie zagubiony i zdezorientowany.
Ciężko byłoby nie być, gdy nagle uświadamiasz sobie takie uczucia do twojego najlepszego przyjaciela. Żyjesz w przekonaniu, że ta przyjaźń jest po prostu wyjątkowa, a pewnego dnia okazuje się, że to coś więcej, po prostu dobrze zamaskowane. Każdy byłby skołowany.
Nie, żeby to jakkolwiek go usprawiedliwiało, bo nie.
— Tęsknię za nim. — wymamrotał pod nosem, przed oczami mając obraz uśmiechniętego Jisunga.
— To może z łaski swojej rusz swoje cztery litery do niego? To ty zawiniłeś, ty musisz przeprosić. — burknął Seo z założonymi na tors ramionami.
Nagle telefon Changbina zadzwonił, na co ciemnowłosy westchnął ciężko. Chłopak od razu odebrał połączenie, a Minho dalej wyliczał wszystkie za i przeciw. Musiał w końcu wziąć się w garść, chodziło o przyszłość och relacji. A przecież chciał by w jego przyszłości był Jisung.
— Bang, błagam cię, powiedz, że sobie robisz jaja! — mruknął pod nosem zdenerwowany Seo, zwracając jego uwagę na siebie. — A jak myślisz? Trzeba go znaleźć! — zawołał, samemu wstając szybko z kanapy.
Rozłączył się, by następnie spojrzeć na Felixa i Minho, którzy wpatrywali się w niego z niezrozumieniem i zmartwieniem. No tak, nie słyszeli Chana, a sprawa była poważna.
— Co się stało? Binnie? — zaczął niepewnie Lee, uważnie spoglądając na swojego ukochanego, który nerwowo przeczesał włosy.
Minho przy okazji zauważył, że ręka byłego diabła dość widocznie drżała. Zapewne z nerwów. Teraz powstawało pytanie o co chodziło. Kogo mieli znaleźć?
— Jisung zniknął. — mruknął, po czym pociągnął piegusa za dłoń. — Nie odbiera telefonów, nie odpowiada na smsy, nie zamknął mieszkania. Musimy go znaleźć. — dodał wyraźnie zdenerwowany.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top