-23-
Tej nocy Minho wcale nie spał dobrze. Bynajmniej, on nawet nie zmrużył oka, chociaż nawet nie wiedział czemu. Po prostu przewracał się z boku na bok, wzdychając ciężko pod nosem, gdy sen nie przychodził do niego. Nic dziwnego, że gdy wybiła godzina siódma rano, czuł się padnięty.
Ze zrezygnowaniem wpatrywał się w sufit, przez co nawet nie zauważył swoich kotów, które przyszły upomnieć się o śniadanie. Ocknął się dopiero w momencie, gdy Dori praktycznie wszedł mu na głowę. Musiał zająć się nimi.
— Już już... — wymamrotał ze zmęczeniem, by wstać z ciepłego łóżka i zejść do kuchni, gdzie były miski kotów.
Przez brak snu było mu nie tylko niedobrze, ale też potwornie zimno. Co chwilę jego ciałem wstrząsały lekkie dreszcze, a on czuł się osłabiony. Nie zapowiadało się, by miał to być udany dzień, zdecydowanie nie. Załamany zerknął na swoje odbicie i aż się zaśmiał.
Pod oczami miał lekkie cienie, a cała jego twarz była przeraźliwie blada. Włosy sterczały w każdym, możliwym kierunku, zaś usta zdawały się wyjątkowo przesuszone. Co brak snu mógł zrobić z człowiekiem? Teraz bardziej przypominał jego wrak niż cokolwiek.
Niby nie spał tylko jedną noc, a miał wrażenie jakby minął przynajmniej tydzień. Był tak bardzo zmęczony, że praktycznie nie kontaktował. Nawet nie zauważył, że stał w tym samym miejscu przez kilka minut, wpatrując się w swoje bose stopy, zastanawiając się czy mu w nie zimno, czy nie.
— Ogarnij się. — warknął do siebie, po czym postanowił wziął prysznic, który miał go ocucić.
Na szczęście udało się, dlatego po ubraniu się w świeże ciuchy mógł zająć się śniadaniem. Na zegarze wybiła godzina ósma, a on leniwie jadł kanapki, wzdychając pod nosem. Jego umysł pracował zdecydowanie wolniej niż zazwyczaj. Potrzebował czegoś...
— Jisung. Kawa. — szepnął bezmyślnie, a po dłuższej chwili jego oczy rozświetliły się.
No tak! Mógł kupić kawę i wpaść do Jisunga, by posiedzieć u niego. Kofeina i obecność Hana na pewno by mu pomogły, czemu wcześniej na to nie wpadł?
Szybko dokończył śniadanie, by następnie złapać za portfel, telefon oraz klucze. Chyba jeszcze nigdy tak szybko się nie ubrał i nie opuścił domu, jak tego dnia. Był wręcz cały w skowronkach przez to, że wpadł na tak genialny pomysł.
Jisung na pewno się ucieszy!
— Chociaż lubi pospać... — zaśmiał się cicho, zerkając na zegarek. — No cóż, może nie będzie zły. — westchnął z uśmiechem i nieco przyspieszył.
W połowie drogi między jego domem, a blokiem, w którym mieszkał Han, była mała kawiarnia. Nigdy do niej nie zaglądał, jednak tym razem postanowił to zrobić. To był najbliższy lokal, a on chciał już być u swojego aniołka. Z uśmiechem zamówił kawę dla siebie i dla przyjaciela, po czym zapłacił, by spokojnie poczekać na zamówienie.
Zastanawiał się czy młodszy już wstał, chociaż było to średnio prawdopodobne. Jisung nigdy nie wstawał rano, jeśli nie musiał. Minho zgadywał, że pewnie obudzi przyjaciela, który może z początku wkurzy się i na niego nakrzyczy. Miał jednak nadzieję, że kawa go udobrucha, inaczej musiałby iść do sklepu, by kupić coś słodkiego na przeprosiny.
Zadowolony z siebie wyszedł z lokalu, grzecznie żegnając się z kelnerką, po czym prawie biegiem ruszył w stronę bloku Hana. Czuł przyjemny dreszczyk emocji, ponieważ nie zapowiedział się. Już przed oczami miał zaspanego blondyna, którego włosy opadały na ciemne, jeszcze sklejone snem oczy.
Miał takie szczęście, że akurat do bloku ktoś wchodził, dlatego nie musiał dzwonić domofonem. Tym bardziej miał okazję zaskoczyć Jisunga. Wszystko szło lepiej niż by się tego spodziewał. Pozostała jedynie jazda windą na odpowiednie piętro oraz zapukanie do drzwi.
I niewiele mylił się odnośnie wyglądu chłopaka. Były anioł faktycznie miał nieład na głowie, poza tym wyglądał na zaspanego, gdy otworzył drzwi w spodenkach i za dużej, nieco pogniecionej koszulce. Wyglądał wręcz uroczo. Na sam widok zrobiło mu się ciepło.
— No cześć. — przywitał się wesoło, uśmiechając się automatycznie.
— Minho? Co tu robisz o tej godzinie? — mruknął zaskoczony Han, przy czym lekko uniósł brwi.
— Mam dla ciebie kawę. — uniósł swój zakup, jednak zmarszczył brwi, słysząc dźwięk z głębi mieszkania. Huh? — Ktoś u ciebie jest? — przechylił głowę w bok, mając nadzieję, że mylił się.
Policzki Jisunga zapłonęły, a przednie zęby zaatakowały dolną wargę. Wyglądał na zakłopotanego, co zapaliło czerwoną lampkę w umyśle Minho.
— Chan hyung. — przyznał nieśmiało i odwrócił wzrok na chwilę. — Wejdź do środka. — rzucił pospiesznie, jednak Minho pokręcił głową.
Był skołowany. Od razu jego entuzjazm opadł, odbierając ochotę na cokolwiek. Mimo wszystko przywołał na twarz wesoły uśmiech, który zakrył poirytowanie.
— Właściwie to wpadłem tylko przynieść ci kawę, bo przechodziłem obok. Mam kilka spraw do załatwienia na mieście. — zaśmiał się lekko, po czym podał Jisungowi kubek i ruszył do windy szybkim krokiem.
Wpadł do środka i wziął głęboki wdech, zdejmując kamuflaż z twarzy, gdy drzwi zamknęły się za nim. Nerwowo przeczesał włosy, zaś jego wzrok padł na lustro, w którym dostrzegł zdenerwowanego siebie. Jego oczy były zmrużone, brwi ściągnięte, a wargi wykrzywione w niezadowolonym grymasie.
Co Chan robił u Jisunga tak wcześnie? Uprzedził go? A może nocował u niego? A jeśli tak to czemu? Przecież już nie byli razem!
Zacisnął usta w cienką linię, po czym opuścił blok, by zamaszystym krokiem udać się ponownie w stronę domu. Jasne, że nie miał niczego do załatwienia. Miał wpaść do Jisunga i z nim posiedzieć. Widocznie przyszedł nie w porę.
— O co ci chodzi? — warknął do samego siebie, czując rosnące poirytowanie.
Przecież to nic złego, że przyjaciele się odwiedzali. On sam często wpadał do Jeongina, Felixa albo Hyunjina. Mało tego, praktycznie zadomowił się w mieszkaniu Jisunga. To normalne, że Chan też do niego zaglądał.
Tylko że oni byli wcześniej parą... Właśnie! Byli!
Szybko wrócił do domu, gdzie od razu rzucił się zirytowany na łóżko. Czuł, że całe jego ciało było spięte, jednak kompletnie tego nie rozumiał.
— Czemu jestem... Zazdrosny? — szepnął pod nosem, zamykając oczy.
Zaraz zmęczenie dało o sobie znać, dlatego po niecałych pięciu minutach już spał. Jego trzy kocury zaraz go otoczyły, mrucząc cicho i tuląc się do niego. Zwierzęta doskonale wyczuwały emocje oraz uczucia, dlatego ta trójka wiedziała co działo się z Minho. Inna sprawa, że nie rozumieli o co chodzi.
Przespał większość dnia tylko po to, by obudzić się pod wieczór. Oczywiście czuł się koszmarnie, co tylko pogorszyło jego fatalny humor. Niechętnie otworzył oczy i z poirytowaniem spoglądał na ścianę, mimo że w pokoju panował półmrok. Cały czas był zły.
Miał nadzieję, że mu przejdzie, gdy się prześpi, jednak złość wcale go nie opuściła, przez co był jeszcze bardziej sfrustrowany. To nie powinno tak na niego zadziałać. W ogóle był zły bez powodu. Jisung był jego przyjacielem, a nie własnością.
Zrezygnowany na oślep zaczął szukać dłonią telefonu, wzdychając pod nosem. Musiał wziąć się w garść i to jak najszybciej. Zazdrość zawsze wszystko niszczyła, a jego przyjaźń z Jisungiem i tak wiele przeszła w ostatnim czasie. Nie chciał go stracić.
Odblokował telefon, przykładając palec do czytnika linii papilarnych, po czym zaczął przeglądać powiadomienia. Instagram, youtube i naver, nic takiego. Chociaż nie. Zaskoczony mruknął pod nosem na widok kilku nieodczytanych wiadomości od Hana. O wilku mowa.
Hannie:
Minhoooo
Robisz coś wieczorem?
Moglibyśmy coś obejrzeć wsm
Halo? ;-;
Pewnie jesteś zajęty, nie będę przeszkadzał
Mimowolnie uśmiechnął się pod nosem i jeszcze raz przejrzał wiadomości. Była piąta, więc w sumie jeszcze wieczora jako takiego nie było. Nie miał żadnych planów, to było pewne, a wizja spędzenia czasu z Jisungiem wydawała się jeszcze bardziej pociągająca niż zwykle.
Kocia mama:
Sorka już jestem
To oglądanie dalej aktualne?
Hannie:
Yup
O której byś wpadł?
Kocia mama:
A o której mogę wpaść?
Hannie:
Nawet teraz
Kocia mama:
Daj mi pół godziny w takim razie
Kupić coś po drodze?
Hannie:
Pieguski :((
Kocia mama:
Okay
Hannie:
Jesteś najlepszy jsksks
Kocia mama:
Wiem
Duh
Bez ociągania podniósł się z łóżka, by zacząć przygotowywać się do wyjścia. Musiał się jakoś rozbudzić i doprowadzić do porządku po tym, jak przespał cały dzień praktycznie. Jego humor przy okazji poprawił się do tego stopnia, że nie mógł przestać się uśmiechać pod nosem.
Było o wiele lepiej.
Ja jestem najlepszy, nie Bang Chan.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top