-22-
Obaj potrzebowali czasu, żeby przyzwyczaić się do ich nowej rzeczywistości. Rozmawiali normalnie, a nawet spotykali się w wolnych chwilach, mimo że ciężko było im zapomnieć o tym, co się stało. Właściwie to Minho nie mógł przestać o tym myśleć.
Spoglądał na Jisunga kątem oka, a jego myśli odpływały do dnia, w którym wyznał mu miłość. Obserwował jak chłopak wypełniał policzki jedzeniem, które następnie zaczynał przeżuwać, a jego serce mocniej uderzało w piersi. Cały czas widział szeroko otwarte oczy chłopaka, które spoglądały na niego ze strachem, ale i nadzieją.
Westchnął, przenosząc swoje spojrzenie na kawałek pizzy, w który się wgryzł. Nie rozumiał czemu to cały czas zajmowało jego myśli i nie wiedział co z tym zrobić. Poczekać aż przejdzie albo zapomni? Ale czy on był w stanie zapomnieć?
— Minho. — młodszy zaczepił go, ściągając go przy okazji na ziemię.
— Hm? — ponownie spojrzał z zaciekawieniem na blondyna, który podkulił kolana pod brodę i objął się ramionami.
— O czym tak myślisz? W ogóle się nie skupiasz na filmie. — przechylił lekko głowę w bok.
I co miał mu odpowiedzieć? Uzgodnili, że nie będą poruszać tego tematu, dlatego nie mógł mu powiedzieć prawdy. Musiał coś wymyślić.
Po chwili uśmiechnął się lekko i położył dłoń na głowie byłego anioła, by rozczochrać jego jasne włosy. Spotkało się to oczywiście z oburzeniem chłopaka, który fuczał zirytowany pod nosem, poprawiając fryzurę. Co chwilę spoglądał spod byka na tancerza, który cicho śmiał się pod nosem.
— O niczym ważnym miernoto. — odparł, by szczypnąć miękki policzek chłopaka.
— Czy ty możesz się nade mną nie znęcać? — zawołał oburzony Han, masując obolałe miejsce , po czym dość mocno położył głowę na ramieniu Minho, który syknął cicho. — To za karę staruchu. — burknął pod nosem.
Chwilę jeszcze się przekomarzali, jednak wreszcie obaj skupili się na filmie, nieświadomie przysuwając się bliżej. Dopasowali się do siebie, przez co byli w siebie szczelnie wtuleni, czego nawet nie zauważyli. Dłoń Minho samoistnie wsunęła się między miękkie kosmyki, by zacząć je przeczesywać, a Jisung na chwilę nawet zamknął oczy.
Było mu tak cholernie dobrze, mógłby tak spędzić resztę życia. Tak strasznie tęsknił za swoim przyjacielem, że każdą czułość odczuwał z podwójną siłą. Wtulił więc bardziej policzek w jego ramię i uśmiechnął się lekko pod nosem. Może i Minho go nie kochał, ale nawet jako przyjaciel dawał mu wszystko, czego potrzebował. Wcale nie było tak źle.
Po dwóch kolejnych godzinach opuścił dom tancerza, żegnając się z nim długim uściskiem. Pomachali sobie ostatni raz, po czym ruszył powoli przed siebie, a dłonie schował w kieszeniach ciepłej kurtki. Na jego twarzy cały czas malował się delikatny uśmiech. Dobrze było znowu być blisko Minho.
Postanowił nie skupiać się negatywnych myślach, dlatego zaczął rozglądać się wokół. Było już ciemno, dlatego ulice oświetlały latarnie, przez co było całkiem klimatycznie. Podobało mu się miasto nocą. Wziął głęboki wdech, podziwiając widoki i czując po prostu ulgę. Cieszył się, że ten ciężki okres miał już za sobą.
Nagle w oddali zauważył sylwetkę, co nieco go zaskoczyło. Człowiek powoli zmierzał w jego stronę, jednak nie przejął się tym zbytnio. Przecież to nie było nic nadzwyczajnego. Schował więc nos w miękkim szaliku i spokojnie szedł przed siebie, myśląc. A przynajmniej robił to dopóki nie usłyszał krzyku.
— Ji! — zdziwiony przeniósł wzrok na sylwetkę, która teraz znajdowała się ledwo pięć metrów od niego.
— Chan? — zaskoczony przechylił głowę w bok, a po chwili został zamknięty w ciepłych ramionach chłopaka. — Co ty tu robisz? — pospiesznie odwzajemnił uścisk.
— Właśnie wybierałem się do ciebie. — zaśmiał się starszy, po czym niechętnie wypuścił go z ramion. — Masz ochotę na kurczaka? — spytał, podnosząc w górę reklamówkę, którą trzymał w dłoni.
— Jest dziesiąta hyung. — parsknął rozbawiony. — Coś się stało, że postanowiłeś do mnie wpaść o tej godzinie bez zapowiedzi? — pociągnął byłego diabła w stronę swojego bloku.
— Po prostu nagle nabrałem ochoty na kurczaka, a najlepiej się go je z tobą. — Bang wzruszył ramionami, wywołując cichy śmiech jasnowłosego.
— No tak, kiedyś często zamawialiśmy albo robiliśmy kurczaka w środku nocy. — zaśmiał się cicho Han.
Powoli zbliżali się do bloku, w którym mieszkał Jisung, rozmawiając i śmiejąc się wesoło. Nie spieszyło im się, przecież obydwaj mieli wolne następnego dnia. Poza tym dawno się nie widzieli, dlatego chcieli w pełni wykorzystać ten czas. A Han mógł przy okazji oderwać myśli od Minho.
Tancerz był dla niego najważniejszy, jednak cała ta sytuacja była dla niego wyjątkowo bolesna. Wszystko było tak jak kiedyś, ale ciężko było mu nie myśleć o odrzuceniu. Serce, które wariowało na widok jego obiektu westchnień wcale nie pomagało. Nie był w stanie zapomnieć z dnia na dzień.
Na szczęście pojawił się Chan, który szybko dostrzegł smutek czający się w lśniących, sarnich oczach byłego anioła. Znał go zbyt dobrze. Mimo wszystko, postanowił poczekać aż będą w mieszkaniu młodszego, by rozpocząć poważniejszą rozmowę. Na tamten moment mógł jedynie objąć Hana, który zaskoczony zerknął na niego.
Bang jednak tylko uśmiechnął się niższego pokrzepiająco i pogładził jego ramię. Martwił się o niego. Może nie byli już razem, jednak Jisung cały czas był jego przyjacielem. Cały czas był dla niego ważny. Nie chciał by cierpiał, dlatego widok smutku w jego oczach zabolał go.
— Hyung...? — zaczął niepewnie, zerkając na ramię, które go mocno obejmowało.
— Porozmawiamy na miejscu. — odparł spokojnie i zabrał rękę, by młodszy mógł wpisać kod do klatki schodowej.
Nieco to zestresowało Jisunga, jednak dość szybko się uspokoił. Przecież to był tylko Channie, nie musiał się niczym przejmować. Zerknął jeszcze raz na dwudziestodwulatka, po czym weszli do budynku, by skierować się do mieszkania, w którym przywitał ich wyjątkowo uradowany Flake.
— Może chodźmy do salonu. Chcesz coś do picia? — zagaił beztrosko Han, ściągając buty i kurtkę.
— Co się stało Ji? — odparł pytaniem na pytanie Chan, stając przed nim.
Zaskoczony chłopak uniósł brwi, ponieważ nie rozumiał o co mu chodziło. Przechylił lekko głowę w bok. Starał się tuszować negatywne emocje, więc czy to możliwe, że on i tak je dostrzegł?
— Czemu pytasz?
— Jesteś smutny. Co się stało? — delikatnie złapał jego ramiona w swoje dłonie, a ciało byłego anioła zadrżało.
Może to stare przyzwyczajenie, by tak reagować.
— A jak myślisz? — westchnął, spoglądając w oczy, w których kiedyś był tak zakochany.
— Dalej cierpisz. — mruknął ze smutkiem Chan i lekko potarł miękki policzek kciukiem.
Skóra delikatnie się zaczerwieniła, stając się cieplejszą, ale żaden nie zwrócił na to uwagi. Wpatrywali się w siebie z żalem, jednak nic nie mówili, bo nie było takiej potrzeby. Potrafili się rozczytać.
W końcu Han zrobił krok w tył, po czym z cieniem uśmiechu pociągnął przyjaciela do salonu, by wygodnie rozłożyć się na kanapie. Praktycznie od razu zabrali się za kurczaka, zajadając go ze smakiem i rozmawiając na błahe tematy. Bang niewiele mógł zrobić, obaj to wiedzieli, więc odpuścili.
— Pomogę ci przez to przejść. — powiedział nagle dwudziestodwulatek, gdy skończyli jeść, a zaskoczony Jisung podniósł głowę, by na niego spojrzeć.
— Dam sobie radę, spokojnie. — uśmiechnął się lekko, jednak tamten tylko pokręcił głową.
— Wiem, ale chcę ci pomóc. — odwzajemnił delikatny uśmiech, po czym rozchylił ramiona, w które Ji wskoczył bez wahania.
— Dziękuję...
— Od tego są przyjaciele. — odparł cicho Chan, gdy młodszy zacisnął dłonie na jego bluzce, chowając twarz w ciemnym materiale.
Wsunął niepewnie palce między jasne kosmyki roztrzepanych włosów, by zacząć je przeczesywać. Cały czas zależało mu na nim, zresztą ciężko było się dziwić. Sporo razem przeszli, byli ze sobą zżyci, nawet jeśli związek im się nie udał. Przynajmniej ich przyjaźń była silna i głęboka.
Oparł ze smutkiem policzek na czubku głowy byłego anioła i przymknął oczy, zaciągając się słodkim zapachem. Jisung był wyjątkowo komfortowy do przytulania, to trzeba było mu przyznać. Żaden z nich nie miał ochoty się odsuwać, dlatego spędzili tak następne dwie godziny, rozmawiając. Wkrótce Jisung zasnął, a Chan nie miał serca, by go budzić.
Nie planował zostawać na noc, jednak widocznie świat miał inny plan, któremu on się nie przeciwstawił. Ostrożnie przeciągnął się na kanapie, by nie zrzucić ani nie obudzić śpiącego chłopaka, po czym wziął go na ręce. Nie to, że chciał się panoszyć po mieszkaniu, jednak stwierdził, że łóżko było wygodniejsze niż kanapa.
Ciało blondyna powoli opadło na miękki materac, który nieznacznie się ugiął. Jasne włosy rozsypały się na poduszce, a sam Han cicho mruknął przez sen, rozchylając usta. Wyglądał uroczo.
— Słodki. — zaśmiał się cicho były diabeł, po czym pogładził śpiącego po głowie i bez mrugnięcia okiem przebrał go w piżamę, by nie męczył się w niewygodnych ubraniach.
Sam pożyczył koszulkę i spodenki, by również móc położyć się spać. Oczywiście wybrał sobie kanapę i to tam się ułożył do snu, by nie przekraczać pewnej granicy. Zadowolony ostatni raz pogłaskał lisa gospodarza, po czym zamknął oczy i też zasnął.
Noc minęła im wyjątkowo spokojnie, dzięki czemu mogli się wyspać. Nic nie zaburzyło ich snu, więc rano obudzili się wypoczęci. Pierwszy oczy otworzył Jisung, który zaskoczony rozejrzał się po sypialni. Nie przypominał sobie, by zasypiał w swoim łóżku.
Powoli podniósł się do siadu, a jego oczom rzuciła się koszulka, w której spał. Kołdra opadła na ziemię, gdy ją z siebie zsunął, a jego brwi nieco się uniósł na widok spodenek. Czyżby Chan postanowił go zanieść do sypialni i przebrać? Na samą myśl okrągłe policzki oblały się lekkimi rumieńcami.
Było mu wstyd, mimo że w teorii nie było ku temu powodów. Przecież wcześniej byli parą, widzieli się chyba we wszystkich możliwych odsłonach. Mocno uderzył się w oba policzki, po czym wziął głęboki wdech i wstał z łóżka, żeby powoli iść do salonu, gdzie zastał swojego gościa.
Stanął w miejscu, czując chłód atakujący jego bose stopy, i chwilę spoglądał na śpiącego chłopaka. Spał na brzuchu, cicho pochrapując, co odrobinę go rozbawiło. Zastanawiał się czy powinien go budzić, jednak stwierdził, że najpierw zrobi śniadanie dla nich obu. Po drodze jednak poczuł dziwny impuls, dlatego przystanął przy kanapie i odgarnął włosy chłopaka, które lekko się podkręciły.
Chwycił w palce mały loczek i uśmiechnął się pod nosem, ale szybko cofnął dłoń. Pospiesznie przeszedł do kuchni, gdzie zaczął grzebać po szafkach i lodówce za potrzebnymi rzeczami. Francuskie tosty wcale nie były taką złą opcją. Chan zawsze je lubił, więc stwierdził, że to odpowiedni wybór.
Niedługo potem Bang obudził się, po czym oparł się o ścianę i spoglądał na niego. Wyglądał śmiesznie z roztrzepanymi włosami i wpół otwartymi oczami. Sprawiał wrażenie tak zagubionego, że usta Jisunga opuścił cichy śmiech.
— Jak się spało? — wykrztusił przez śmiech, przerzucając tosta na talerz, który odłożył na stół.
— Dobrze, a tobie? — starszy uśmiechnął się, siadając na krześle i z zaciekawieniem spojrzał na śniadanie. — Ohoho moje ulubione. — rzucił wesoło.
— Nie narzekam. — były anioł wzruszył lekko ramionami, po czym wzdrygnął się na dźwięk dzwonka. — Otworzę. — zakomunikował i wyłączył płytę, by iść do przedpokoju.
Przejrzał się w lustrze, by szybko poprawić fryzurę, i westchnął zrezygnowany. Niewiele mógł zrobić ze swoim wyglądem, ale to też nie był jego problem. Otworzył drzwi i zaskoczeniem uniósł brwi, gdy jego oczy napotkały ciemne, hipnotyzujące tęczówki.
— No cześć. — przywitał się wesoło Minho, ukazując rząd śnieżnobiałych ząbków.
— Minho? Co tu robisz o tej godzinie? — mruknął zaskoczony Han.
— Mam dla ciebie kawę. — pokazał na podstawkę z dwoma papierowymi kubkami z kawiarni, po czym jego brwi zmarszczyły się na głośniejszy dźwięk z głębi mieszkania. — Ktoś u ciebie jest? — przechylił głowę w bok.
Policzki Jisunga zapłonęły, a przednie zęby zaatakowały dolną wargę.
— Chan hyung. — przyznał nieśmiało. — Wejdź do środka. — szybko zszedł a bok, jednak wyższy pokręcił tylko głowę.
— Właściwie to wpadłem tylko przynieść ci kawę, bo przechodziłem obok. Mam kilka spraw do załatwienia na mieście. — zaśmiał się lekko Lee, po czym wcisnął mu kubek w dłonie i tyle Jisung go widział.
Dwudziestojednolatek chwilę stał w miejscu i spoglądał na kawę, analizując to, co się stało. Czemu z wszystkich dni Minho musiał przyjść do niego akurat wtedy, gdy był u niego Chan? I czemu nagle zaczęło mu się spieszyć? Nie wyglądał jakby miał gdzieś iść, gdy otworzył drzwi.
Podrapał się po karku, po czym westchnął i wrócił do kuchni. Nie potrafił czytać w myślach, a śniadanie niestety stygło. Poza tym nie mógł tak zostawiać swojego gościa.
— Kto to był? — spytał ciekawsko Chan, który miał policzki wypchane jedzeniem.
— Minho. — odparł cicho Jisung, po czym od razu zajął się swoją porcją, nie mogąc przestać myśleć.
~~
Okay, szybkie pytanko, czy ktoś by to czytał?⬇️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top