Rozdział 8
Siedziałem w klasie i rozwiązywałem zadania z angielskiego czekając na Harry'ego, który wcześniej dał mi znać, że spóźni się na zajęcia.
W pewnym momencie drzwi otworzyły się, a moje serce zatrzepotało, gdy zobaczyłem wyczekiwanego chłopaka, który wszedł do klasy. Uśmiechnął się do mnie zaraz po tym, gdy odszukał mnie wzrokiem i podążył w moją stronę, by zająć miejsce obok mnie.
- Mam nadzieję, że mój kolega nie obrazi się, że usiadłem tutaj - zachichotał - Cześć, Niall.
- Cześć, Harold - przywitałem się z uśmiechem.
- Niall, powiedz koledze co aktualnie robimy - odezwał się nauczyciel. Skinąłem głową i ponownie spojrzałem na Harry'ego.
- Przepraszam za... No wiesz co - odezwał się wyciągając książki z plecaka, żeby położyć je na ławce - Uhm, pożyczysz mi długopis?
- Jasne - odpowiedziałem i sięgnąłem do piórnika, by wyciągnąć z niego wspomnianą przez chłopaka rzecz. Podałem mu ją, a on odebrał ją upewniając się, że dotknął moich palcy.
Zrobiłeś to przez przypadek, racja?
- Ale za co mnie przepraszasz? - spytałem, gdy Harry otworzył książkę, by odszukać zadania, które mieliśmy wykonać.
- Jak się żegnaliśmy... No wiesz.
Rumienisz się, Harry.
- Nie musisz za to przepraszać - uśmiechnąłem się pocierając ramię chłopaka. Odwzajemnił uśmiech i nie kończąc go zajrzał do książki.
Dlaczego jesteś tak uroczy?
Pokazałem Harry'emu zadania, które ma zrobić i z przyjemnością patrzyłem na jego długie palce, które oplatały długopis.
W pewnym momencie podniosłem wzrok słysząc donośne chrząkanie mojego ulubieńca klasowego.
Harry pokazał mu środkowy palec, co mnie rozbawiło.
Mam osobistego superbohatera.
Louis szturchnął Zayna, który odwrócił się, żeby spojrzeć na niego, a potem na mnie i Harry'ego. Tomlinson powiedział coś Malikowi do ucha, który po chwili uśmiechnął się szeroko.
- Planują coś - powiedziałem.
- Pamiętaj o sprawie z twoimi okularami. Też mamy plan - Harry mrugnął szturchając mnie ramieniem.
Utrzeć nosa Zaynowi i Louisowi? Coś pięknego.
- Harry?- odezwałem się do niego podczas przerwy.
- Tak?
- Louis wygląda jakby za wszelką cenę chciał zwrócić na siebie twoją uwagę - powiedziałem z zawahaniem, a Harry wybuchnął śmiechem.
- Ten frajer po prostu nie może znieść tego, że jego kolejna ofiara rośnie w siłę, bo ma wsparcie. Znam go dosyć dobrze, więc wiem w jaki sposób myśli.
- Kolejna ofiara? - spytałem bo nie wiedziałem co konkretnie ma na myśli.
- Kiedyś dokładniej ci o tym powiem. Um... może w piątek? - westchnął i podrapał się po głowie - Znajdziesz czas na wypad do kawiarni ze mną?
Czy to randka?
Och, chyba jestem największym marzycielem, który chodzi na tej planecie.
- Tak - odpowiedziałem czując motyle w brzuchu.
Właśnie przed moimi oczami ukazał się obraz nas obojga trzymających się za ręce i przechadzających się po parku. Zapamiętane przeze mnie usta Harry'ego tym razem zamiast na moim policzku znalazłyby się kilka centymetrów od niego.
To byłoby idealne.
- Houston, mamy problem.
Wzdrygnąłem się słysząc i widząc pstryknięcie palców Harry'ego tuż przed moją twarzą.
- Co? - zamrugałem.
- Zawieszasz się częściej niż Windows - powiedział, a ja uderzyłem się w czoło zanim zacząłem się śmiać.
- Harry! - pokrecilem głową.
- Właśnie tak mam na imię.
- Nie mógłbym zapomnieć - powiedziałem i chwilę po tym zdałem sobie sprawę, że powiedziałem to na głos zamiast w myślach. Harry uśmiechnął się od ucha do ucha, ale nic nie powiedział. Całe szczęście.
Dni mijały, aż nastał piątek - dzień, w którym miałem spotkać się z Harrym w wyznaczonej przez niego kawiarni.
Nie dosyć, że było chłodno, to nie miałem pojęcia w co się ubrać. Po kilkunastu minutach rozmyślań postanowiłem wyciągnąć z szafy czarne spodnie i bordowy sweter, by założyć go na siebie. Westchnąłem z uśmiechem patrząc na siebie w lustrze. Po chwili odszedłem od niego, by zabrać ze sobą potrzebne rzeczy, po czym zszedłem na dół po schodach.
- Kochanie, nasz syn dorasta - usłyszałem mamę z salonu, gdy ubierałem buty. Zignorowałem to, ale po chwili odezwał się mój tata:
- Nadal to do mnie nie dociera - westchnął.
To, że twój jedyny syn jest gejem?
Och, jak mi przykro.
- Idę! - krzyknąłem za sobą zanim wyszedłem z domu ubierając swoją cienką czarną kurtkę.
Wysiadając z autobusu przetarłem swoje okulary, ale szybko je na siebie założyłem, gdy wpadłem na kogoś.
- Przepra... Och, Harold!
- Mnie nie przeprosisz? - podniósł brew.
- Przepraszam - zaśmiałem się.
Harry uśmiechnął się i pokręcił głową.
- Idziemy? - kiwnął głową.
- Jasne - uśmiechnąłem się i wtedy zaczęliśmy iść przed siebie - Myślałem, że spotkamy się na miejscu - powiedziałem i wtedy skupiłem się na jego ubiorze. Miał na sobie oliwkowy sweter i o mój Boże, pasujemy do siebie.
- Dojechałem na miejsce wcześniej, więc pomyślałem, że przyjdę po ciebie.
Uśmiechnąłem się, a Harry zrobił to samo.
Rozmawiając doszliśmy do kawiarni, gdzie zajęliśmy wolny stolik. Nie ukrywam, czułem się trochę nieswojo, bo nie pamiętam kiedy ostatnio byłem z kimś na mieście, a w dodatku w miejscu, gdzie co chwilę pojawia się ktoś nowy.
Harry zamówił sobie kawę i kawałek ciasta czekoladowego, a ja wziąłem to samo, tylko że zamiast kawy, herbatę.
- Więc, opowiesz mi o tym o czym zamierzałeś? - odezwałem się, gdy skończyliśmy jeden z tematów do rozmów.
- Uch, tak - westchnął - To nie jest takie istotne, ale...
- Zapewne jest - przerwałem mu, a on przez chwilę patrzył się na moją twarz.
- Więc... - westchnął - Nie przejmuj się tymi frajerami. Mnie też wyzywano za bycie gejem i jak widzisz, udało mi się to znieść.
Jesteś nim?
- Po za tym, nie tylko nas spotkało takie traktowanie z ich strony, więc spokojnie.
Okej, teraz zdania są podzielone, tak?
Nie wiem co o tym wszystkim myśleć.
- I to chyba na tyle... - westchnął bawiąc się łyżeczką od kawy.
- Naprawdę tylko tyle? - spytałem zdziwiony.
Dobrze myślę, że to nie było takie ważne, a tylko wykorzystałeś czas, żeby się ze mną spotkać?
Och, zrobiłbym to samo.
- Chyba tak - uśmiechnął się lekko - Ale nie ma sensu rozpatrywać przeszłości. Cieszmy się sobą.
Nawet nie wiesz jak się cieszę, że jestem tu z tobą.
Podczas kolejnej rozmowy postanowiliśmy, że po lekcji wychowawczej podejdziemy do naszej nauczycielki i porozmawiamy z nią o sprawie związanej z moimi zepsutymi okularami. Nie ukrywam, boję się tego co Louis i Zayn mogą mi po tym zrobić, ale mam Harry'ego, który mnie obroni. Dopóki jest przy mnie czuję się bezpieczny jak nigdy wcześniej.
Jestem szczęśliwy.
- Harold? - odezwałem się, a on zaśmiał się pod nosem. Nie wiem dlaczego to zrobił, więc zapytałem go o to.
- To jest urocze - powiedział.
- Co takiego?
- To, że mnie tak nazywasz.
- T-tak?
Skinął głową uśmiechając się, a ja nie wiedziałem co powiedzieć. Zaczęliśmy się na siebie patrzeć, ale w pewnym momencie poczułem się niekomfortowo, więc opuściłem swój wzrok splatając dłonie, by położyć je na stoliku przy którym siedzieliśmy.
Nie wiem jak Harry czuł się z tym, że patrzeliśmy na siebie tak długo. Mógłbym robić to w nieskończoność, ale czułem się onieśmielony. Czasami chciałbym przenieść się do tego momentu, gdy zauroczony w Harrym przyglądałem mu się po kryjomu, ale teraz jesteśmy przyjaciółmi i rozmawiamy ze sobą na codzień. To jest zupełnie coś innego, ale teraz żywię do niego głębsze uczucie. Byłbym szczęśliwy, gdyby Harry odwzajemniłby moje uczucia względem niego. Prawda jest taka, że nie wiem jak dokładnie mnie postrzega. Czasami zachowuje się wobec mnie jako zwykły przyjaciel czy też brat, ale z drugiej strony nie pocałowałby mnie w policzek, lub nie starałby się dotknąć mnie za każdym razem, gdy rozmawiamy. Jest taka możliwość, że wysyła mi błędne sygnały? Teraz zacząłem się nad tym zastanawiać, ale moja dusza marzyciela stwarza w mojej głowie najpiękniejsze scenariusze mojego życia, w którym towarzyszy mi Harry.
Jeszcze nigdy nie byłem aż tak bardzo zakochany.
- Niedługo należałoby się zbierać - od myśli oddalił mnie łagodny głos chłopaka.
- Jeśli chcesz - uśmiechnąłem się lekko.
Po kilkunastu minutach zapłaciliśmy za nasze zamówienia i wyszliśmy na świeże powietrze. Gdy zaczęliśmy iść, włosy Harry'ego zaczęły powiewać na wietrze co zaczęło mnie śmieszyć i nie byłem wstanie tego ukryć.
- Z czego się śmiejesz? - spytał chwytając swoje włosy. Wyciągnął z kieszeni spodni gumkę do włosów, które związał w koka.
- Wow - wydusiłem z siebie.
- Co?
- Wyglądasz jak nie ty.
Ale jak zawsze idealnie.
- Jakoś trzeba sobie radzić - westchnął i zaś schował swoje dłonie w kieszeniach spodni.
- Nie jest ci zimno? - spytałem.
- Trochę.
Chcesz moją kurtkę? Dla ciebie mogę nawet oddać swój sweter.
Och, co z tego, że umarłbym z zimna.
- Powoli musiałbym się zbierać do domu - westchnął.
- Chciałbyś ubrać moją kurtkę? - spytałem z odwagą.
- Nie, ale dziękuję - uśmiechnął się przymykając oczy - Nie chciałbym, żeby tobie było zimno. Gdybyś się rozchorował zanudziłbym się bez ciebie na przerwach.
Aww.
Doszliśmy na przystanek autobusowy Harry'ego i jak mam być szczery, przez całą drogę do niego miałem ochotę stanąć i przytulić chłopaka, bo było mu naprawdę zimno.
Mogłem mu wcisnąć w ręce tą głupią kurtkę.
- Widzę mój autobus - powiedział Harry patrząc na ulicę - Czas się pożegnać - uśmiechnął się lekko i objął moje plecy, żeby mnie przytulić. Wtuliłem się na chwilę w jego szyję i zaciągnąłem się zapachem jego perfum, które były zniewalające. Słysząc podjeżdżający autobus Harry odsunął się lekko ode mnie. Przymknął oczy i wtedy moje serce zaczęło bić szybciej, bo w mojej głowie pojawiło się kilka scenariuszy tego co Harry zaraz zrobi.
Gdy płynący czas wydawał się być o wiele wolniejszy, chłopak pochylił się do mnie i delikatnie pocałował mnie w kącik ust sprawiając, że moje ciało ogarnęło przyjemne ciepło.
- Do poniedziałku - mrugnął i odszedł ode mnie, zostawiając mnie razem z szybko bijącym sercem. Pokiwał do mnie z autobusu, więc zrobiłem to samo przygryzając wargę, by choć trochę ukryć swój szeroki uśmiech.
Harry po chwili zniknął z moich oczu, więc zacząłem iść na swój przystanek czując się tak świetnie jak nigdy wcześniej.
Zrobił to. On naprawdę to zrobił.
A gdyby wkrótce wykonałby odważniejszy ruch, nie jestem pewny, czy moje serce by to wytrzymało.
Jestem ogromnym szczęściarzem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top