Rozdział 14

Cieszyłem się na koniec szkolnego tygodnia, który miał nastąpić za kilka godzin lekcyjnych. Podczas matematyki dość dużo razy rozwiązywałem zadania na tablicy, ale mimo to niewiele z nich rozumiałem. Kończąc ostatnie zadanie odłożyłem kredę i odwróciłem się, by wrócić do swojej ławki. Po drodze potknąłem się o coś, co okazało się być nogą Louisa. Uśmiechnął się do mnie złośliwie, a ja tylko zmrużyłem oczy i nie odezwałem się.

- Mam tego dosyć - powiedział Harry, obok którego usiadłem.

- Myślę, że ja bardziej - westchnąłem.

- Po za tym hej, musimy spotkać się po szkole, żebym wytłumaczył ci matmę - uśmiechnął się.

- Dziś?

- Mhm. Chyba, że jesteś zajęty...

- Nie, nie jestem - zaprzeczyłem szybko.

- W takim razie jesteśmy umówieni - mrugnął i po chwili narysował serce w moim zeszycie.

Harry, czy ty mnie kochasz?

Chciałbym usłyszeć od ciebie te dwa z pozoru zwykłe słowa, które w rzeczywistości będą dla mnie niezmiernie ważne.

Pod koniec lekcji zauważyłem, że uczniowie zaczęli rozmawiać pomiędzy sobą i śmiać się przy tym. Louis i Zayn chcieli dowiedzieć się o co chodzi, ale ich ignorowano.

- To jest takie gejowskie - usłyszałem śmiech jakiegoś chłopaka i zacząłem zastanawiać się o kogo chodzi, ale miałem nadzieję, że nie dotyczyło to mnie.

Na przerwie kilka uczniów z mojej klasy utworzyło grupkę, w której prawdopodobnie kogoś obgadywano.

- Harry, o co chodzi? - spytałem chłopaka, z którym stałem obok szafek i patrzyłem się na to co działo się na korytarzu.

- Nie mam pojęcia, ale możemy się dowiedzieć.

Nieznacznie podeszliśmy do grupki znajomych nadal ze sobą rozmawiając, co nie było podejrzane.

- Zupełnie zapomniałem o tych zdjęciach - usłyszałem.

Jakich zdjęciach? Mam nadzieję, że nie chodzi o te przerobione zdjęcia mnie i Harry'ego, które Zayn pokazał wszystkim na imprezie Louisa. To było kompromitujące i czułem się wtedy okropnie.

- Może rzeczywiście jest gejem?

- Widocznie tak, bo raczej nie całowałby się z chłopakiem.

- Mówicie o Tomlinsonie? - do grupki podszedł jakiś chłopak, który nie należał do mojej klasy.

Louis gejem? Czekaj, co?

Ten sam chłopak zaczął iść w moją stronę, czego się przestraszyłem. Chwyciłem Harry'ego pod ramię nie wiedząc o co chodzi.

- Niall? - odezwał się, gdy do nas podszedł.

- T-tak? - zająkałem się.

- Uhm, nie bój się mnie, stary - zaśmiał się - Jestem Liam, były przyjaciel Louisa.

Gdy się przedstawił, spojrzałem na Harry'ego, który wzruszył ramionami.

- Widzę, że Louis dokucza ci razem ze swoim pomagierem, co?

- Uhm, skąd wiesz?

- Po pierwsze chyba wszyscy to widzą, a po drugie wiem dlaczego to robi.

- Dlaczego? - spytałem zaciekawiony.

- Oni rozmawiają o tym, że Louis całował się z chłopakiem na jakiejś imprezie - powiedział Liam, a ja spojrzałem się na niego tak jakby uświadomił mi, że stanął za mną jednorożec.

- Ach, pamiętam to - Harry zaśmiał się - Wszyscy byli pijani, grali w butelkę no i Louis pocałował się z jakimś chłopakiem. Kilka osób zrobiło im zdjęcie i jakiś rok temu dowiedziała się o tym cała szkoła i wszyscy śmiali się z niego - wytłumaczył.

- Dokładnie - Liam uśmiechnął się - Zrobili mu to dlatego, że zawsze wyzywał gejów, a wiesz, przecież na imprezie całował się z chłopakiem, mimo że to nic nie oznaczało.

- Ale dalej ich wyzywa, żeby ludzie nie myśleli sobie, że ta wpadka coś zmieniła - powiedział Harry - Czyli wiesz, jego zachowanie które zdołałeś poznać jest takie same jak kilka lat temu - wzruszył ramionami patrząc na mnie.

- Och - westchnąłem - Czyli się nie poprawi?

- Kto to wie - Liam przewrócił oczami - A po za tym... Przepraszam, że pytam, ale czy wy jesteście razem? - spytał co mnie zaskoczyło. Harry przeniósł na mnie swój wzrok i uśmiechając się spojrzał się prosto w moje oczy co mnie kompletnie zabiło.

- Tak, jesteśmy - powiedział nie odrywając ode mnie swojego wzroku i wtedy ciepło ogarnęło moją klatkę piersiową.

- W takim razie życzę szczęścia - Liam uśmiechnął się.

- Dziękujemy - powiedziałem nieśmiało i wtedy Harry splótł nasze dłonie co sprawiło, że zarumieniłem się.

My naprawdę jesteśmy razem?
To chyba sen, ale najpiękniejszy jaki kiedykolwiek mógłbym sobie wyobrazić.

- Kurwa, po jaką cholerę wracacie do tak starej sprawy?

Słysząc Louisa spojrzałem w jego kierunku. Był zdenerwowany i wyzywał tych, którzy go obgadywali.

- Znów czujesz się tak zakłopotany jak rok wcześniej? - jakiś chłopak prychnął śmiechem - Teraz wiesz jak czują się ci, których wyzywasz. I wiesz co? Nigdy się nie odzywałem, bo po prostu się ciebie bałem, ale teraz mam to gdzieś. Na twoim miejscu przeprosiłbym Nialla, Harry'ego i innych, których obrażałeś - powiedział i wtedy miałem ochotę go przytulić za to co powiedział, bo to znaczyło, że jednak ktoś nie jest obojętny temu co tu się dzieje.

- Nieźle musiałeś uderzyć się w główkę - Louis roześmiał się głośno - Też mogę spieprzyć ci życie. Chcesz tego? - powiedział poważniej górując nad nim.

- Naprawdę jesteś kretynem, Tomlinson - odezwała się jedna z dziewczyn.

- Co za rewolucja - Liam zaśmiał się patrząc na przedstawienie przed nami - To chyba wasz szczęśliwy dzień, chłopcy - powiedział i wtedy Harry pochylił się, żeby pocałować mnie w czoło.

Mamy cię, Tomlinson. Twoje gnębiące wyzwiska są teraz bliższe końcowi niż kiedykolwiek przedtem.

Po szkole pojechałem z Harrym prosto do mojego domu. Rozmawialiśmy ze sobą w salonie czekając na obiad, a po jego zjedzeniu poszliśmy do mojego pokoju, w którym się zamknęliśmy.

- Okej, w takim razie co chciałbyś powtórzyć? - spytał mnie Harry, który wyciągał książkę od matematyki ze swojego plecaka.

- Szczerze mówiąc to...

- Co? - spytał siadając obok mnie na łóżku.

- Możemy przesunąć to na kiedy indziej?

- Dlaczego?

Wziąłem książkę z dłoni Harry'ego i położyłem ją na szafkę nocną. Popchnąłem zdezorientowanego chłopaka sprawiając, że położył się na plecach, dzięki czemu mogłem przytulić się do niego.

- Nie mogłem się powstrzymać - zaśmiałem się wtykając nos w jego długie włosy, by zaciągnąć się ich zapachem.

- Och, Nialler - westchnął rozbawiony i objął mnie ramieniem w pasie. Po chwili usiadłem na nim rozkrokiem i pochyliłem się, żeby pocałować go w nos zaraz po tym, gdy ściągnąłem swoje okulary i odłożyłem je na bok.
Pocałowałem się krótko z chłopakiem i znów przytuliłem się do niego czując jego bicie serca tuż pod moim uchem. Zamknąłem oczy i z uśmiechem zacząłem się w nie wsłuchiwać.

- Właśnie tak, Ni - odezwał się obejmując mnie ramieniem, a ja zostałem cicho, by powiedział o co chodzi, bo nic nie rozumiałem.

- Bije od kilkunastu lat, ale teraz trochę rzeczy się zmieniło.

- To znaczy? - spytałem otwierając oczy, tym samym patrząc się na ścianę.

- Bo od kilku miesięcy bije również i głównie dla ciebie, kochanie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top