15. Kocham Cię Drew...
Kurczowo trzymając dłoń blondyna przemierzam korytarz firmy. Justin popycha drzwi, a następnie wciąga mnie do gabinetu, który kiedyś należał do Isabelli. Teraz jest już jego.
- Co jest Ian? - pyta zamykając drzwi. Brunet stojący tuż przy biurku posyła mu smutne spojrzenie.
- Nie wiem czy Sophie powinna to oglądać - zaczyna. Justin spogląda na niego zaskoczony, po czym nerwowo rozgląda się po pomieszczeniu.
- Zaraz przyjdzie Becky - tłumaczy opierając się o biurko. - Może poszłybyście coś zjeść?
- Chcę to zobaczyć - protestuję - nie ma mowy.
- Ona jest upartą osobą - rzuca Justin uśmiechając się pod nosem.
- Bardzo was przepraszam - do środka wpada zdyszana szatynka. - Cześć jestem Becky.
Dziewczyna wyciąga do mnie dłoń, na co ja odwzajemniam gest. Wydaje się być miłą osobą.
- Ian co tam jest? - pytam nie mogąc wytrzymać presji.
- Soph nie powinnaś tego oglądać - dalej protestuje. - Myślę, że razem z Becky powinnyście iść na dół do kawiarni.
- Nie - zaprzeczam podchodząc do biurka.
- Ugh, okay ale potem nie mów mi, że nie ostrzegałem - szepcze włączając komputer. - W środku znalazłem parę listów, oraz płytę i telefon.
- Co jest na płycie? - pyta Justin przyciągając mnie do swojego boku.
Becky również podchodzi do nas i staje obok Iana.
Chłopak odtwarza nagranie.
Momentalnie na ekranie pojawia się parę zdjęć. Od razu rozpoznaję twarz. Jasna cholera to Isabella. Czuję jak dłoń chłopaka mocno zaciska się na moim biodrze. Na jego twarzy pojawia się widoczne zdenerwowanie, a jego żuchwa uwydatnia się. Zdjęcia przedstawiają jego mamę, gdy była porwana. Jezu dlaczego Ci ludzie są tacy okropni?
Chwilę później zdjęcia kończą się, a na ekranie zaczyna wyświetlać się inna kobieta. O Boże...przecież to...to jest moja mama!
- Cholera - rzuca pod nosem Justin. - Sophie nie patrz na to. - chłopak chce mnie odwrócić tyłem do komputera, ale nie pozwalam mu na to. Na koniec pojawia się nagranie. Przedstawia ono mamę Justina, która próbuje coś powiedzieć:
"Justin kochanie, chcę żebyś wiedział, że bardzo Cię kocham. Jesteś dla mnie całym światem. Wiedz też, że mama Sophie nie zginęła przez przypadek. Jeśli to oglądasz proszę cię zadbaj o nią. Nie róbcie niczego na własną rękę. Osoba, która za tym stoi jest bardziej niebezpieczna niż wam może się wydawać i wie o Sophie i jej mamie więcej niż myślisz. Proszę Cię uważajcie na siebie...Kocham Cię Drew, pamiętaj o tym..."
Film się urywa, a na ekranie pojawiają się kolejne zdjęcia mojej mamy. Czuję jak żołądek podchodzi mi do gardła. Na samym końcu pojawia się czarne tło i ktoś zaczyna przemawiać zniekształconym głosem.
"Witajcie! Mam nadzieję, że to co wam teraz powiem weźmiecie naprawdę do siebie, bo nie mam zamiaru się powtarzać. Nie pakujcie nosa w nie swoje sprawy, bo pokażę wam kto tu rządzi. Justin, wiesz dobrze jak skończyła twoja mama...chyba nie chcesz iść w jej ślady prawda? Co by było wtedy z Sophie? Zostawiłbyś ją? Justin, Justin...- podczas słuchania czułam jak blondyn coraz mocniej przytula mnie do siebie. W końcu wtuliłam głowę w jego ramię, zamknęłam oczy i zaczęłam wsłuchiwać się w słowa - A ty moja biedna Sophie? Wszyscy wiemy, że śmierć twojej mamy nie była wypadkiem. Była już dawno zaplanowana, tak dlatego kupiła broń. Pewnie zastanawiasz się po co był jej milion dolarów hmm...No więc pozwól, że wyjaśnię. Chciała uciec. Miała plan. Chciała wywieźć was do jej siostry, która mieszka w Ameryce, a sama miała udać się w nieznane mi dotąd miejsce. Myślała, że zdąży i was ochroni, ale jak widać spóźniła się.
W paczce macie też parę listów. Jak je przeczytacie przemyślcie to. Telefon, który również był w środku zadzwoni już za kilka dni. Bądźcie czujni. Do zobaczenia wkrótce..."
Nagranie wyłącza się, a komputer powraca do ekranu startowego.
- Jasna cholera - klnie Justin mocno przytulając mnie do siebie. - Soph wracamy do domu. Nie możesz tu zostać.
- Justin daj mi chwilę - szepczę załamanym głosem. - Muszę to racjonalnie przemyśleć.
Wyplątuje się z jego ramion, a następnie zaczynam robić kółka po pokoju, zastanawiając się kim może być ta osoba. Skąd zna moją mamę i jak długo? Dlaczego ją zabiła? Zaczynam szarpać się z klamką od drzwi, ale to na nic. Zamknięte.
- Sophie proszę Cię uspokój się - szepcze blondyn używając swojej siły, by odciągnąć mnie od drzwi.
Zaczynam wyrywać się tak mocno jak tylko mogę, wkładając w to całą siłę jaką posiadam, ale to na nic. On nadal jest silniejszy. Przyciąga mnie do siebie i oplata swoimi ramionami.
- Shhh...wszystko będzie dobrze kochanie - uspokaja mnie, głaszcząc przy tym moje plecy.
- Justin - rzucam łkając.
- Chodź, jedziemy do domu - szepcze, po czym bierze paczkę od Iana. - Stary proszę Cię spróbuj coś znaleźć. Wiem, że jesteś w tym najlepszy.
- Nie ma sprawy, zrobię co tylko się da - uśmiecha się i przytula Becky.
- A i jeszcze jedno - blondyn mocno obejmuje mnie ramieniem - Pilnuj jej. - wskazuje głową na szatynkę - Nie wiemy do czego mogą się posunąć.
- Będę pamiętał - dodaje chłopak, a następnie siada na fotelu.
✏ ✏ ✏
Powstrzymując łzy zamykam się w łazience, próbując ukryć to co tak naprawdę czuję... Płacząc osuwam się po drzwiach pomieszczenia, a następnie chowam głowę w dłonie.
- Sophie, wszystko w porządku? - rozlega się głos chłopaka.
- Tak - rzucam udając, że nic się nie dzieje - Jestem po prostu zmęczona.
- Soph przecież słyszę - mówi to błagalnym tonem - Wpuść mnie.
- Jay chcę być sama okay? - mój głos już parę godzin temu przestał przypominać mój prawdziwy.
- Nie ma mowy - protestuje - Otwórz drzwi, albo je wyważę.
Nie zrobi tego. Nie wierzę. Nie może!
- Nie zrobisz tego Justin! - krzyczę podchodząc do zlewu.
Wycieram brudną twarz, od makijażu, a następnie związuje włosy w koka.
- Jak chcesz - rzuca, a na korytarzu wszystko ucicha. Chyba poszedł. Udało się. Nagle niespodziewanie drzwi wypadają z ramy, a w momencie gdy mają lecieć prosto na mnie chłopak chwyta je i opiera o ścianę na przeciwko.
- Justin! - dodaję oburzona.
- Ostrzegałem Cię - wzrusza ramionami, uśmiechając się lekko.
- A ja powiedziałam, że chcę zostać sama. Co jest w tym trudnego do zrozumienia? - pytam krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Sophie kocham Cię i nie pozwolę na to, byś zadręczała się tym co widziałaś. Jestem tu dla Ciebie, po to, żeby Cię chronić. Rozumiesz? Nie chcę, abyś przechodziła przez to sama.
- Justin proszę - szepczę czując jak łzy napływają mi do oczu.
- Soph nie zgadzam się - zaprzecza i przyciąga mnie do siebie.
Wtulam się w jego napięte ramiona, po czym chowam głowę w jego szyję. Zaczynam szlochać. Dłoń chłopaka muska moje plecy, chcąc mnie uspokoić.
- Dlaczego nie mówiłeś? - pytam spoglądając na niego zasmucona.
- O czym kochanie? - na jego twarzy pojawia się zaskoczenie.
- Drew - uśmiecham się nieśmiało. - Justin Drew Bieber.
Blondyn zaczyna cicho się śmiać.
- Wiesz, do tej pory tylko moja mama tak na mnie mówiła - zaczyna - Noi jeszcze...
Zauważam zakłopotanie w jego oczach. Czy chodzi mu o jego byłą?
- Jasmine? - pytam wpatrując się w jego oczy.
- To już przeszłość - uśmiecha się. - Jeśli będziesz chciała możesz tak na mnie mówić, nie mam z tym problemu - tłumaczy i muska czubek mojej głowy. - Chodź pójdziemy odpocząć.
Chwilę później jesteśmy już w jego sypialni...
Hejka. Tak prezentuje się kolejny rozdział. Co sądzicie? Mam nadzieję, że jest okay. Niedługo pojawi się kolejny. Do zobaczenia wkrótce. Bye x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top