12. Jeszcze się spotkamy...
Ubrana w czarną sukienkę za kolano, oraz czarną skórzaną kurtkę, za pomocą Justina wysiadam z auta. Z jego oczu, już z daleka bije ogromny smutek i załamanie, ale on udaje, że wszystko jest w porządku. Mocno chwytam się jego dłoni i nie opuszczam go nawet na krok. Jestem tu dziś by go wspierać i pomóc mu pożegnać się z osobą, która była dla niego wszystkim... Była w końcu...
Jego przyjaciółką.
Jego wsparciem.
Jego najbliższą osobą.
Jego pocieszeniem, gdy tego potrzebował.
Jego tarczą.
Jego siłą.
Jego szczęściem.
Była jego mamą...Kobietą, której zawdzięcza wszystko.
Gdy moim oczom ukazuje się trumna, czuję jak łzy zaczynają spływać po moich policzkach, a dłonie zaczynają się trzęść. Momentalnie wtulam sie w bok blondyna, a następnie zaczynam szlochać. W tym samym momencie chłopak mocno obejmuje mnie ramieniem, a dłonią zaczyna głaskać moje plecy.
- Ciii...nie płacz już - wychrypiał w chwili, gdy trumna zaczęła opadać. Wtedy mój płacz stał się głośniejszy.
Znam Isabellę odkąd moja mama zaczęła pracę w firmie rodziców Justina, ale tak naprawdę nigdy jej dokładnie nie poznałam, aż do dnia gdy przyszłam do firmy po śmierci mojej mamy. To okropne. I tak wiem, że w jakiejś części przyczyniłam się do jej śmierci...Nikt nie powie mi, że tak nie jest, bo wtedy po prostu skłamie.
- Chodź - szepcze chłopak, gdy wszyscy zaczynają zmierzać już ku samochodom.
- Nie mogę Justin...to wszystko jest przeze mnie - rzucam zamykając oczy i chowając głowę w dłonie.
- Wcale tak nie jest i wiesz o tym bardzo dobrze - uśmiecha się smutno i muska czubek mojej głowy.
Nagle mój wzrok przykuwa jakaś postać czająca się tuż za innymi grobami. Spoglądam na nią mrużąc oczy, ale nie rozpoznaję twarzy. W tej samej chwili ktoś z dalszej rodziny zaczyna rozmowę z Justinem, a ten odwraca się plecami do grobów.
Ja natomiast nie spuszczam wzroku z tajemniczej osoby. Kto to? Kim on jest? Wzruszam ramionami udając obojętną, a następnie odwracam się tyłem do człowieka. Nie mijają minuty, a ja przy swoim gardle czuję zmino ostrza. Tak jestem pewna tego w stu procentach.
- Justin! - krzyczę lekko spanikowana, gdy nieznajomy przyciąga mnie do siebie. Chłopak momentalnie się odwraca, a jego mina staje się nie do opisania. Jest w niej trochę smutku, determinacji, strachu, albo przerażenia, bezsilności, nienawiści i sama nie wiem jeszcze czego...
Gdy mężczyzna zaczyna coraz mocniej zaciskać nadgarstek na rączcę od noża mój oddech przyśpiesza. Próbuję zbytnio nie panikować, ani nie robić nic co mogłoby zagrozić mojemu życiu.
- Zostaw ją - syczy chłopak zaciskając dłonie w pięści. - Mówię do cholery, żebyś ją zostawił!
- Zamknij się! - facet również podnosi ton swojego głosu, przez co czuję jak przez co moim ciałem wstrząsa dreszcz. - Nie zabije jej, ale gdy oddasz nam wszystko co przekazała Ci twoja matka przed śmiercią.
- Nic mi nie powiedziała i był to jej największy błąd! - okłamuje go - Może ty mi powiesz do cholery co się stało? Dlaczego to wszystko tak się kończy?!
- Nie martw się - mogę wyobrazić sobie jak się uśmiecha. - wszystkiego dowiesz się w swoim czasie.
Mężczyzna mocno chwyta moje ramię, a następnie wbija nóż w mój bok. Z moich ust mimo tego jak bardzo nie chcę, wychodzi jeden i głośny krzyk. Jabłko Adama Justina nerwowo porusza się, a następnie on robi krok w naszą stronę.
- Jeszcze się spotkamy - rzuca i wypuszcza mnie z objęć powodując tym, że ląduje na ziemi. Chwilę potem tracę przytomność z bólu rany na moim ciele...
✏ ✏ ✏
- Nie wiem jak to się stało Lauren - rzuca nerwowym tonem chłopak. - Tak, nic jej nie będzie. Wszystko jest pod kontrolą. Nie, nie musisz przyjeżdżać. Obiecuję, że zaopiekuję się twoją siostrą, a ty jedź i wypocznij.
Z trudem zmuszam się do otworzenia oczu, mimo, że moje powieki są cięższe niż kiedykolwiek. Oblizuję suche wargi, a następnie zaczynam wodzić wzrokiem po pomieszczeniu. Biel pokoju, w którym się znajduję strasznie rzuca się w oczy, powodując u mnie lekkie zwroty głowy. Kiedy chcę wypowiedzieć imię chłopaka rozmawiającego przez telefon, jedyne co mi się udaje to powiedzenie tylko pierwszej litery jego imienia, potem już słychać tylko mój kaszel.
- Obudziła się, zadzwonię później - blondyn kończy rozmowę, po czym rusza w stronę mojego łóżka.
- Hej mała - uśmiecha się lekko - Jak się czujesz?
Gdy chcę wypowiedzieć jakiekolwiek słowa, z moich ust wychodzi tylko szept. - Poczekaj chwilkę. - chłopak odkręca butelkę z wodą mineralną, a następnie przelewa trochę do szklanki. - Napij się. - blondyn uśmiecha się z troską, po czym zaczyna głaskać moją głowę.
Biorę kilka łyków przeźroczystej wody, spoglądając przy tym prosto w jego oczy. Odstawiam szklankę, a następnie próbuję się podnieść. Niestety jedyne co mi się udaje to zkrzywiona mina. - Nie podnoś się. To za wcześnie.
- Justin - rzucam wreszcie odzyskując w pełni głos.
- Cii - uspokaja mnie dalej głaskając mnie po głowie. - Musisz odpoczywać.
- Kim był ten mężczyzna? - pytam lekko przerażona.
- Nie martw się - mówi podnosząc się z krzesła. - Nigdy więcej go nie spotkasz.
- Jay mów co wiesz - protestuję, na co chłopak zaciska usta w linię.
- Nic konkretnego Soph - rzuca obracając nerwowo telefon w ręku. - Porozmawiamy o tym jak wrócisz do domu.
- A kiedy wyjdę? - pytam z nadzieją w oczach.
- Muszą zostawić Cię na obserwację - tłumaczy muskając czubek mojej głowy - Już wkrótce wrócisz do domu.
- Gdzie pojechała Lauren?
- Jake zabrał ją w góry. Pomyślałem, że taki wypad zrobi im dobrze - uśmiecha się chwytając moją dłoń. - Sophie, na jakiś czas będziesz musiała zostać ze mną w tym domu.
- Jak to? - spoglądam na niego zaskoczona. - Coś się stało?
- Chcę mieć pewność, że jesteś bezpieczna. Skye dostała wolne, więc będzie się Tobą opiekować, gdy będę musiał pracować - opowiada mi.
- Justin, czy to konieczne? - wzdycham lekko zasmucona.
- Chcę być pewny i spokojny - szepcze obejmując mój policzek - Nie wybaczyyłbym sobie, gdyby coś Ci się stało.
- Oh Jay - uśmiecham się i muskam jego policzek, podczas gdy on nachylił się, by opowiedzieć mi cały plan...
Hejka. Bardzo przepraszam was, za moją nieobecność. Na szczęście wracam do Was z nowymi pomysłami. Jak widzicie pojawiła się również nowa okładka. Co o niej sądzicie? Mam nadzieję, że się wam podoba. Do zobaczenia wkrótce. Bye x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top