10. Czy my jesteśmy razem?
* W mediach nasza Sophie x *
Czterdzieści minut później jesteśmy już pod apartamentowcem rodziców Justina. Widzę jak chłopak z każdą sekundą staje się coraz bardziej napięty i zdenerwowany. Trzymając się tuż przy jego boku wchodzę do windy, gdzie chłopak naciska przycisk z najwyższym piętrem. Widzę jak bardzo się denerwuje dlatego chwytam jego dłoń i posyłam mu pocieszający uśmiech.
Gdy winda zatrzymuje się wysiadamy i ruszamy długim korytarzem, aż docieramy do ostatnich drzwi.
Chłopak puka trzy razy, a następnie odsuwa się od nich.
Chwilę później po korytarzu roznosi dźwięk przekręconego zamka, a w drzwiach staje strasze odbicie Justina.
- Cześć - rzuca chłopak posyłając nieśmiały uśmiech.
- Cześć Justin - szepcze lekko zaskoczony.
- Dzień dobry - uśmiecham się, a mężczyzna odwzajemnia gest.
- Dzień dobry - tata Justina otwiera szerzej drzwi - wejdźcie proszę.
Jay chwyta moją dłoń, a następnie ciągnie mnie za sobą.
Gdy wchodzimy do środka nie mogę uwierzyć własnym oczom. Tu jest tak pięknie. Tak nowocześnie.
Niestety wszystko psuje atmosfera spowodowana zniknięciem pani Bieber.
Tata Justina to bardzo wpływowy biznesmen, o którym bardzo dużo czytałam. Jest pewną siebie i tego co robi osobą, ale gdy w grę wchodzi rodzina staje się kimś zupełnie innym.
- Proszę usiądzcie - mężczyzna siada na fotelu i wskazuje na sofę.
- Wiadomo już coś? - pyta Jay opierając się o oparcie kanapy.
- Niestety nic. Żadnych śladów, ani nagrań. Dziwnym sposobem w tym samym czasie gdy twoja matka została porwana cały monitoring padł. Dopiero pięć minut później wszystko wróciło do normy, ale Isabelli już nie było - opowiada nam biorąc do ust szklaneczkę z trunkiem.
- A co na to policja? Rozmawiali z personelem? - kolejne pytanie wychodzi z ust blondyna sprawiając tym, że na twarzy jego ojca pojawia się zakłopotanie.
- Justin - zaczyna spokojnym tonem - chciałbym, abyś nawet nie próbował szukać jej na własną rękę.
Bardzo dobrze znam te słowa. Słyszałam je tysiące razy, podczas całego śledztwa na temat mojej rodzicielki. Zresztą nadal to robię.
- Tato jeśli oni jej nie znajdą, ona może zginąć - tłumaczy chłopak zaciskając dłoń w pięść.
- Justin zakazuję Ci wtrącania się w to bagno. Znajdą ją, ale musisz dać im trochę czasu.
- Nie mamy czasu! - krzyczy blondyn.
- Obiecuję Ci, że pomogę w tym śledztwie, ale proszę Cię nie wtrącaj się.
Widzę jak w oczach chłopaka pojawia się złość i smutek. Delikatnie obejmuję jego dłoń by go uspokoić.
- A ty jak masz na imię? - pyta mężczyzna przenosząc wzrok na mnie.
-Umm...jestem Sophie proszę pana - uśmiecham się niefortunnie, na co Jay tylko się rozluźnia i uśmiecha się lekko.
- Miło mi Cię poznać Sophie - uśmiecha się - Proszę mów mi James.
- Oczywiście - odwzajemniam uśmiech.
- Jak długo jesteście razem? - gdy do moich uszu dociera jego pytanie, robi mi się gorąco. My? Razem? To chyba niemożliwe...
- Bardzo krótko - wyprzedza mnie chłopak - poznaliśmy się w firmie.
- Ohh naprawdę? Mówiłem Ci, że to miejsce w którym spotka Cię naprawdę dużo miłych rzeczy i osób - rzuca śmiejąc się i biorąc kolejny łyk alkoholu.
Nagle po pomieszczeniu roznosi się dźwięk telefonu. Mężczyzna przeprasza nas po czym wychodzi do innego pomieszczenia.
Justin powoli podnosi się z sofy, a następnie rusza w stronę otwartych drzwi balkonowych. Podnoszę się za nim, a następnie ruszam w tym samym kierunku.
O mój Boże...jak tu pięknie!
Z ogromnego tarasu wybudowanego tuż na dachu apartamentowca widać prawie całe miasto. W końcu jesteśmy na samej górze. Podchodzę do barierek o które opiera się blondyn, a następnie spoglądam na niego.
- Justin wszystko będzie dobrze - szepczę mu na ucho, mocno przytulając się do jego ramienia.
- Wiem skarbie - uśmiecha się pocieszająco, a następnie obejmuje mnie ramieniem.
- Jay, czy myy...- urywam nie ukrywając, że boję się jego odpowiedzi.
- My co Sophie? - spogląda na mnie zaciekawiony.
- Ugh, czy my jesteśmy razem? - pytam szeptem.
Chłopak obraca mnie przodem do siebie, a następnie obejmuje moją twarz.
- A chcesz tego? - gdy zadaje mi to pytanie jak na złość jego tata wchodzi na taras.
- Bardzo was przepraszam, ale mam pilne spotkanie za dziesięć minut i będę musiał się zbierać - tłumaczy. - Może jakoś na tygodniu przyjedziecie do mnie na kolację?
- Może wpadniemy - rzuca chłopak obejmując moją dłoń. - Chodź Sophie zrobimy jeszcze zakupy.
Ochoczo ruszam głową po czym żegnam się z jego tatą.
✏ ✏ ✏
Gdy wróciliśmy do domu Skye jeszcze spała. To wszystko tak bardzo ją wykończyło.
Zmęczona całym dniem siadam na łóżku i bacznie zaczynam przyglądać się dowodom. Nagle drzwi się otwierają, a do środka wchodzi Justin z dwoma kubkami.
- Hej - uśmiecha się lekko i stawia kubki na szafce nocnej. Chłopak siada obok mnie, po czym przyciąga mnie do siebie.
- Chyba czas skończyć naszą rozmowę, nie sądzisz? - pyta muskając opuszkami palców mój policzek.
- Jay, ja - zaczynam się jąkać, a on uśmiecha się lekko.
- Kocham Cię Sophie - szepcze mi prosto w usta.
- Ja Ciebie również Justin - rzucam na jednym wydechu.
Dłonie blondyna przyciągają moją twarz do jego, a następnie nasze usta spotykają się w długim pocałunku.
- Moja mama - szepcze między pocałunkami - miała na ręce tego dnia branzoletkę z nadajnikiem.
Kiedy dociera to do moich uszu, momentalnie się od niego odrywam.
- Oszalałeś do cholery?! - krzyczę spoglądając na niego zaskoczona.
- No co? - pyta śmiejąc się pod nosem.
- Dlaczego jeszcze jej nie namierzyłeś?! - pytam zaskoczona po czym zrywam się z łóżka i biegnę w stronę gabinetu. Szybko otwieram laptopa, a następnie naciskam parę klawiszy. Chwila jak to było? Ktoś mi o tym mówił? Jak namierzyć nadajnik? W drzwiach staje blondyn. Na jego twarzy pojawia się rozbawienie, a następnie chłopak opiera się biodrem o ramę drzwi, a ręce krzyżuje na klatce piersiowej.
- Co Cię tak śmieszy? - pytam wkurzona, a następnie przeklinam pod nosem.
- Daj pomogę Ci - szepcze, a następnie sadza mnie sobie na kolanach. Jak to on zaczyna bardzo szybko uderzać palcami w klawiaturę. Uśmiecham się lekko, gdy zauważam jak wkłada w to całe swoje uczucie i skupienie.
- Cholera! - przeklina uderzając w biurko.
- Co jest? - spoglądam w ekran, ale niestety nic z tego nie rozumiem.
- Branzoletka od kilku dni znajduje się w tym samym miejscu - zaczyna.
- To chyba dobrze? - spoglądam na niego pytająco.
- To podstęp - tłumaczy spoglądając mi w oczy.
- Jak to? - przenoszę wzrok z powrotem na ekran.
- Wiedzieli, że będę próbował namierzyć mamę poprzez tą bransoletkę. Dwa dni temu ktoś zostawił ją w skrzynce pocztowej koło opuszczonego domu, byśmy myśleli, że tam akurat ją przytrzymują - opowiada mi.
- Skoro od kilku dni, a twoja mama została porwana dzisiaj to znaczy, że planowali to od dłuższego czasu - powoli zaczynam rozumieć całą tą sprawę.
- Właśnie - rzuca - muszę tam jechać.
- Sam? - spoglądam na niego zaskoczona.
- Tak Sophie, sam - szepcze - zostań ze Skye, a jak wrócę zjemy coś dobrego.
Chłopak wstaje z fotela, a następnie schodzi na dół. Szybko ruszam za nim. Chłopak wkłada kurtkę i chce już wyjść, gdy chwytam jego dłoń i bałagalnym tonem rzucam:
- Justin - chłopak spogląda na mnie smutnym wzrokiem, po czym przyciąga mnie do siebie i wpija się w moje wargi. - Proszę uważaj na siebie.
- Za chwilę wracam księżniczko - szepcze i muska czubek mojej głowy, po czym wychodzi...
Hejka. Kolejny rozdział. Co sądzicie? Mam nadzieję, że jest okay. Jak myślicie, czy Justin znajdzie coś w tej skrzynce? Tego dowiecie się już nie długo. Do zobaczenia wkrótce. Bye x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top