29. Tak jest idealnie

Michael

– To kiedy ślub? – David rzuca od niechcenia, leżąc na parkiecie sali gimnastycznej i podrzucając z nudów piłkę do kosza ponad własną głową.

– Co? – Odpowiadam pytaniem, udając niespecjalnie zainteresowanego, chociaż dobrze wiem, o co mu chodzi, a raczej o kogo.

Odkąd Dave dowiedział się o całej akcji z proszeniem Izzy o chodzenie, na każdym kroku ze mnie drwi i wymyśla żałosne żarciki. Dobrze wie, że całe to przedsięwzięcie z mojej strony wiele mnie kosztowało. Nie jestem typem faceta, który usyła życie kobiety różami, jednak wiedziałem, że dla Isabelle muszę się poświęcić. Nie należę do romantyków, ale moja malutka zasługuje na wszystko, co najlepsze, dlatego będę robił, co w mojej mocy, żeby zawsze czuła się szczęśliwa.

– Wiesz, muszę znać dokładną datę, bo jako twój przyjaciel, jestem zobowiązany ci towarzyszyć w tej niedoli, kiedy będziesz nędznie kroczył do ołtarza i zamkniesz sobie furtkę, jaką jest stan wolny. – Kątem oka widzę jego parszywy uśmieszek na jeszcze bardziej parszywej twarzy.

– Luke, możesz mu soczyście pierdolnąć w ten zakuty łeb? Masz bliżej, a ja nie mam siły wstawać. – Nilson dał nam dzisiaj niezły wycisk. Zresztą jak zawsze. – Sam klękałeś przed swoją z chwastami w ręce, żeby ją przeprosić, więc nie wiem z czego się tak cieszysz.

Wciąż ciężko jest mi się przyzwyczaić do faktu, że Dave ma dziewczynę. Prowadził tryb życia podobny do mojego, gdzie nie było miejsca na stałe związki. Chociaż i tak zawsze był bardziej emocjonalny ode mnie, dlatego jego bardziej podejrzewałbym o prawdziwą relację niż samego siebie. Dziś wiem, że nawet ktoś taki jak ja potrafi czuć.

David odkłada piłkę na podłogę i obraca się ciałem na bok, wprost w moim kierunku, podpierając głowę na dłoni z ręką zgiętą w łokciu.

– Ale ze mnie nie zrobiła pośmiewiska przed całą szkołą i nie wylała na gło...

– Zamknij się, Collins! – Zrywam się z podłogi, na której jeszcze przed chwilą siedziałem i rzucam się w kierunku Davida. To mój przyjaciel, ale czasami mam po prostu ochotę mu jebnąć.

Niestety Lucas natychmiast mnie zatrzymuje i toruje mi drogę. Słyszę szyderczy śmiech Dave'a zza jego pleców, co jeszcze bardziej mnie wkurwia.

– Ogarnijcie się – przemawia w końcu Rollings. – Zachowujecie się gorzej niż laski. – Jeśli waszym problemem jest to, że macie dziewczyny, mogę wam załatwić, żeby dały sobie z wami spokój.

Gromię Luke'a wzrokiem. Nikt nie ma prawa tknąć mojej kruszynki.

Nilson przerywa nasze rozmowy swoimi krzykami, wrzeszcząc, że jesteśmy słabi i mamy się poprawić. Szkoda tylko, że wszystkie dotychczasowe mecze wygraliśmy, a on tylko zbiera za nas laury. Na szczęście na dzisiaj to już koniec wysłuchiwania jego wiecznych wrzasków i pretensji.

Po treningu czeka mnie miła niespodzianka w postaci Isabelle na parkingu koło mojego samochodu. Wita mnie uroczym uśmiechem, na co zamykam ją w niedźwiedzim uścisku. Czuję, że jej ciało lekko drży.

– Długo czekałaś? Mogłaś zostać w szkole – przytulam ją do siebie jeszcze mocniej. – Pewnie zmarzłaś.

– Nic mi nie jest – odsuwa się delikatnie, ponownie obdarzając mnie swoim anielskim uśmiechem. – Wszystko w porządku.

Jednak dobrze wiem, że kłamie. Jej dłonie i policzki są dość zimne i blade. Jej cienka kurta nie jest odpowiednia na taką pogodę. Mimo że ostatnio bywało całkiem słonecznie, mamy już początek grudnia.

Czasami aż ciężko mi uwierzyć jak rozwinęła się nasza znajomość od wakacji. Isabelle tak bardzo mi nieufna, teraz tkwi wtulona w mój tors. Mogę ją przytulać i całować kiedy chcę. Jest tylko moja. Dzięki niej czuję, że jestem lepszą wersją samego siebie. To ona obudziła we mnie Michaela, którego nigdy wcześniej nie znałem. Michaela, który potrafi czuć coś więcej niż tylko gniew i złość.

Po szybkim namyśle zgodnie uznajemy, że wybierzemy się do pizzerii. Na miejscu okazuje się jednak, że nie tylko my wpadliśmy na ten pomysł, ale wiele osób z naszej szkoły. W zasadzie cały lokal jest wypełniony znajomymi twarzami. Większość z nich wita się ze mną, ale moją uwagę przykuwa coś zupełnie innego. Widzę jak różne typki bacznie przyglądają się Izzy, dlatego pospiesznie kładę dłoń na jej biodrze, równocześnie przysuwając do siebie. Wolę, żeby każdy miał jasność, że nikt nie ma prawa się do niej zbliżać.

Jakimś cudem odnajdujemy pusty stolik. Staram się zachować spokój, ale niepokoją mnie wszystkie spojrzenia chłopaków w kierunku mojej dziewczyny. Zdecydowanie mi się to nie podoba.

­– Halo, Mike, tu ziemia. Słuchasz mnie w ogóle? – Isabelle macha mi dłonią przed oczami. – Jesteś jakiś nieswój. Wszystko w porządku?

Mój wzrok ląduje na jej zatroskanej twarzy.

– Co może być nie w porządku, kiedy jesteś ze mną? – Uśmiecham się jednym kącikiem ust.

– Nie musisz mnie bajerować – przewraca oczami w zabawny sposób. – W końcu już jestem twoją dziewczyną.

Wpatruję się w jej drobną osobę. Jej ciało aż emanuje radością. Gdy na nią patrzę, mam ochotę głośno wykrzyczeć jak bardzo mi na niej zależy.

Chwytam za jej dłonie i delikatnie gładzę kciukami jej palce.

– Nie masz nawet pojęcia jak bardzo mnie uszczęśliwiasz, Isabelle. Dziękuję, że mnie nie skreśliłaś.

– Ja też czuję się przy tobie szczęśliwa. Pierwszy raz w życiu czuję, że mogę wszystko. Dzięki tobie każdego dnia zdobywam więcej pewności siebie i wiary w swoje możliwości. Dziękuję, Michael.

Już mam jej odpowiedzieć, że to wszystko zawdzięcza wyłącznie sobie, lecz ona kontynuuje:

– Ale czasami bywałeś naprawdę natrętny i wkurzający.

– Ty też nieraz byłaś wnerwiająca.

­– Dupek – trąca mnie w ramię, udając obrażoną.

– Ale twój – uśmiecham się cwaniacko.

Izzy chętnie pociągnęłaby rozmowę dalej, ale przerywa nam damski głos z drugiego końca pizzerii.

– Nie śliń się tak, Callagro, bo za chwilę utoniesz w tych swoich smarkach. – Caroline z jadem kieruje te słowa w kierunku mojej kobiety. Wtórują jej śmiechy i chichy jej durnych koleżanek.

Chcę wstać i uciąć jej docinki, lecz moja malutka mnie uprzedza, wstając pospiesznie od stołu i kierując się w stronę Starling.

A walczące ze sobą kobiety nie zwiastują nic dobrego.

Isabelle

– Słuchaj, to, że jesteś suką wiedzą wszyscy nie od dziś, więc z łaski swojej jeśli masz coś do mnie, załatwmy to między sobą. Nie każdy ma ochotę zajadać pizzę, słysząc twój wkurzający głos – odpowiadam, w głębi zaskoczona swoją odwagą i pewnością siebie.

Mam już po dziurki w nosie sukowatego zachowania Caroline i całej jej osoby. Nie dość, że uprzykrza mi życie w drużynie cheerliderek, to jeszcze wpieprza mi się w życie poza szkołą. Mam jej serdecznie dość.

Michael udał się zaraz za mną, kiedy wstałam od naszego stolika. Stoi za mną, czekając w pogotowiu, gdyby miał interweniować. Ale ja nie mam zamiaru robić awantury przy połowie uczniów ze szkoły, którzy są tutaj obecni. Chcę tylko dać jej do zrozumienia, żeby dała mi spokój.

– Myślisz, że jak dasz dupy Andersonowi to go przy sobie zatrzymasz? – prycha z pogardą blondynka. – Zostawi cię dla kolejnej szybciej niż się spodziewasz – uśmiecha się sztucznie, myśląc, że przejmę się jej słowami.

– Nie jestem tobą – odpowiadam jej równie sztucznym uśmiechem. – Życzę miłego wieczoru.

Kieruję się w stronę drzwi, jednak udaje mi się jeszcze dosłyszeć za plecami głos Michaela:

– Rozumiem, że jesteś zazdrosna o Izz, ale nie spodziewałem się, że potrafisz być aż tak bardzo żałosna. Miałem cię za mądrzejszą, ale widocznie się myliłem.

Otwieram drzwi wyjściowe z pizzerii i uśmiecham się pod nosem. Schlebia mi to, co powiedział Mike.

– Hej, Izzy! – Brunet dobiega do mnie, zanim dotrę do jego samochodu. – Nie przejmuj się nią. Jest zazdrosna. Jej nigdy nie zabrałem na pizzę, do kina czy swojego domu. Wiesz, że nasza relacja była...

– Czysto cielesna, wiem – dokańczam za niego.

– Zmieniłaś mnie, Isabelle. – W jego wzroku widzę wręcz prośbę o zrozumienie.

Dawniej pewnie bym się obruszyła i przejęła całą tą sytuacją. Jednak facet, który stoi przede mną uświadomił mi, że nie warto słuchać innych ludzi. Poznałam swoją wartość.

Wiem, że Michael był jak latawiec na wietrze. Nie wchodził w żadne związki na poważnie. Ale wiem, że teraz jest inaczej. Czuję, że się stara i że jestem dla niego ważna.

Caroline wyprowadziła mnie z równowagi, ale to ja miałam ostatnie słowo w tej rozmowie, więc jestem usatysfakcjonowana. Dodatkowo, jeszcze Mike się za mną wstawił, co sprawia, że nie mam zamiaru przejmować się kimś takim jak Starling.

– Nie chcę, żebyś myślała, że to nic dla mnie nie znaczy, że...

– Pocałuj mnie – przerywam mu wpół zdania.

– Słucham? – Nie spodziewał się takiej reakcji.

– Pocałuj mnie. Teraz. Szybko – wypowiadam każde słowo szybko, jakby zaraz miała rozstąpić się ziemia i rozdzielić nas na zawsze.

Mam ochotę zrobić coś szalonego. Z nim.

Chyba jeszcze nigdy tak bardzo nie pragnęłam tych ust jak teraz.

Michael

Dwa razy nie trzeba mi powtarzać.

Lekko oszołomiony postępuję krok do przodu i chwytam dłońmi delikatne policzki Isabelle. Wpijam się w jej usta z mocą. Moja malutka również całuje mnie z takim zapałem, że robi mi się gorąco od środka. Przyciska się swoim ciałem do mojego i pomimo otaczającego nas zimna wcale nie czuję chłodu.

Zdaję sobie sprawę, że nieprzyzwoitym jest tak ostentacyjnie całować się na środku ulicy, ale mam to głęboko w dupie. Odkąd poznałem Izzy w mojej głowie pojawiały się same nieprzyzwoite sceny z nią w roli głównej, dlatego teraz nie mam zamiaru odmawiać ich sobie w rzeczywistości.

Pochłaniam jej usta i język jakbym smakował zakazanego owocu, którego już nie będzie mi dane skosztować. Czuję jak mój penis zbiera się do gotowości, gdy język mojej dziewczyny przeplata się z moim.

Jak to brzmi? Moja dziewczyna.

Nigdy nie byłem w prawdziwym związku. Nigdy nie podchodziłem do relacji z dziewczyną w tak emocjonalny sposób. Moja malutka uwolniła we mnie uczucia, o których istnieniu nie miałem pojęcia.

Chcę się delektować tą relacją. Skosztować moją śliczną w każdy możliwy sposób. Rozgryźć mojego orzeszka na najdrobniejsze kawałki.

Kiedy zaczyna nam brakować tchu, odrywamy się od siebie na niewielką odległość, patrząc na siebie z pożądaniem. Izzy nagle spogląda ku górze i mruży oczy. Robię to samo i zauważam, że z nieba spadają płatki śniegu.

– Pierwszy raz pada śnieg w tym roku – Izz powraca swoim wzrokiem na moją twarz, uśmiechając się.

– Mogę sprawić, że przeżyjesz dzisiaj jeszcze inny pierwszy raz – uśmiecham się do niej jednym kącikiem ust.

Dobrze wiem jak to zabrzmiało i celowo użyłem tych słów. Ale lubię gry słowne i trochę się poprzekomarzam z moją małą.

– To znaczy? – Pyta zaskoczona, a jednocześnie rozbawiona.

– Podejrzewam, że już nie wrócimy do środka, więc może chciałabyś zjeść gdzieś indziej i przejechać się moim autem? – wyciągam z kieszeni spodni kluczyki od samochodu, które teraz wiszą na moim palcu wskazującym.

– Żartujesz sobie ze mnie. – Na jej twarzy ukazuje się doza podekscytowania i niedowierzania, ale ja jedynie kiwam przecząco głową. – No nie wierzę.

Izzy podskakuje w miejscu i zabiera moje kluczyki. W samochodzie piszczy, dalej nie mogąc powstrzymać swoich emocji.

Ani przez sekundę nie przyszło mi do głowy, żeby martwić się o auto. Isabelle to świetny kierowca i nie mam obaw, dając jej prowadzić.

Moja dziewczyna prowadzi nas przez miasto, ale ja obserwuję tylko i wyłącznie ją. To z jaką lekkością trzyma kierownicę, jaką radość sprawia jej jazda za kółkiem. To jak się uśmiecha, zerkając co jakiś czas w moim kierunku.

Po półgodzinnej przejażdżce Izz podjeżdża pod swój dom i gasi silnik.

– Czy to oznacza koniec naszej romantycznej wycieczki? – Wzdycham ostentacyjnie, podejrzewając, że zaraz będę musiał się rozstać z moją kruszynką.

– Czyżbyś stał się romantykiem, panie Anderson? – Żartuje, śmiejąc się.

Nachylam się nad nią, po czym muskam delikatnie ustami jej wargi.

– Chyba ci to nie przeszkadza, panno Callagro?

– Absolutnie.

Tym razem to ona kładzie dłoń na moim policzku i posyła mi krótkie pocałunki. Zaczynamy się całować coraz zachłanniej, a w samochodzie da się słyszeć jedynie nasze cmoknięcia i odgłosy jakie wydają nasze usta.

Isabelle niechętnie odrywa się ode mnie.

– Muszę już iść – jęczy teatralnie. – Moi rodzice znowu będą wypytywać gdzie i z kim tak długo byłam.

– Odprowadzę cię i wezmę wszystko na siebie. W końcu to ja cię zabrałem spod szkoły.

– Nie musisz. Nie chcę, żeby pomyśleli... To znaczy...

– Żeby pomyśleli, że chodzisz z kimś takim jak ja? – Dokańczam lekko rozczarowany.

– Żeby pomyśleli, że mam chłopaka, z którym spędzam większość mojego czasu, niekoniecznie wykorzystując go na naukę. Mickey, nie chodzi o ciebie, a o fakt, że nigdy nie miałam chłopaka. To nie tylko nowa sytuacja dla mnie, ale również dla moich rodziców. Wolałabym jakoś ich przygotować do tej wiadomości, żeby nie kierowali jakichś negatywnych emocji w twoją stronę. Zresztą i tak cię znają i lubią.

Nie wiem czy takie wytłumaczenie mi się podoba, jednak nie będę drążył tematu.

– I tak cię odprowadzę, maleńka – uśmiecham się do niej, uświadamiając, że nie ma sensu ze mną dyskutować. – Niech sobie myślą, co chcą.

Wiedząc, że przed drzwiami do jej domu nie będzie szans na żadne czułe pożegnanie, składam na jej ustach jeszcze kilka powolnych, soczystych pocałunków.

– Isabelle, gdzie ty byłaś tyle czasu? – Pani Callagro zjawia się zaraz po tym jak Izzy wchodzi do swojego domu. – Martwiliśmy się z ojcem. Pogoda zrobiła się niebezpieczna.

– Mama odchodziła od zmysłów. - Jak na zawołanie pojawia się także ojciec Callagro. – Och, Michael, witaj. Czy to ty przywiozłeś naszą córkę?

Zauważam, że mój orzeszek nieco się spina, ale ja jestem zupełnie wyluzowany.

– Tak, panie Charles. Tak właściwie zabrałem Isabelle do pizzerii. Wszyscy koszykarze i cheerliderki wybrali się na luźne spotkanie po szkole. Przygotowujemy się do zawodów i mamy teraz sporo treningów. Chcieliśmy trochę odsapnąć i złapać oddech przed nadchodzącymi tygodniami.

Nie mija się to wiele z prawdą. Prawdą jest, że dużo teraz trenujemy, przygotowując się do świątecznych zawodów. Nie muszą wiedzieć, że nie było to grupowe spotkanie, lecz we dwoje.

– No tak, Isabelle ostatnio wygląda na bardzo zmęczoną. Nauka i te cheerliderki. Nie ma czasu na odpoczynek po szkole ani żadne rozrywki – wtóruje mi mama Izzy.

– Ma pani całkowitą rację. – Do głowy przychodzi mi nagle plan, który mam nadzieję wypali. – Dlatego mam też ogromną prośbę do państwa. Jutro nasz kolega ze szkoły organizuje noc filmową u siebie w domu. Będzie tam najbliższe grono naszych znajomych i chciałbym zapytać czy mogę zabrać tam Isabelle. Od razu mogę zapewnić, że będę jej pilnował jak oczka w głowie – uśmiecham się bajecznie. To nie może się nie udać.

Kątem oka widzę niedowierzanie wymalowane na twarzy Izzy.

– No nie wiem, powinna się w końcu porządnie wyspać, a tu cała noc... - Jej mama nie jest przekonana co do mojej propozycji.

– Niech idzie – przemawia jej ojciec. – Niech ma jakąś rozrywkę. Cały czas tylko siedzi w domu.

Isabelle od razu rzuca mu się na szyję, całując w policzek i dziękując za pozwolenie. Tymczasem ja żegnam się i potulnie udaję do swojego samochodu.

***

Moja malutka: Noc filmowa ???

Izzy wysyła mi wiadomość szybciej niż się spodziewam.

Tak naprawdę to zwykła domówka u Evana, ale nic jej o tym nie wspominałem. Nie planowałem tam w ogóle iść, ale skoro udało się zdobyć zgodę rodziców Callagro na wyjście ich córki, jakbym mógł nie skorzystać. W dodatku może wrócić dopiero rano, skoro całą noc będziemy oglądać filmy.

Aż przybijam sobie mentalnie piątkę. Dobrze to wymyśliłeś, Mike.

Odpisuję na wiadomości od Isabelle, leżąc już w swoim łóżku. Nie mogę zasnąć, bo cały czas o niej myślę. Widziałem się z nią kilka godzin temu, a już mi jej brakuje. Ona także daje mi swoimi wiadomościami do zrozumienia, że już się za mną stęskniła.

Krótkie wibracje i dźwięk telefonu informują mnie o kolejnej wiadomości. Nie otwieram jej, bo w mojej głowie pojawia się kolejny szalony pomysł.

Pospiesznie ubieram kurtkę oraz buty i szybko znajduję się na zewnątrz mojego domu. Muszę znowu ją zobaczyć. Chcę poczuć jej ciało w moich objęciach.

Z nieba lecą już większe płatki śniegu niż wcześniej. Ulicę zdążyła już przykryć cienka warstwa śniegu. Jest dość chłodno, lecz ja jestem rozgrzany od środka. Sama myśl o bliskości z moją malutką sprawia, że moje wnętrze płonie. To ona mnie rozpala do granic możliwości.

Gdy docieram pod jej dom, we wszystkich oknach panuje ciemność. Udaje mi się uformować kulkę ze śniegu, którą rzucam w kierunku okna w pokoju mojej dziewczyny. Chwilę później w szybie pojawia się jej sylwetka.

– Mike, co ty tu robisz? – stara się mówić cicho przez otwarte okno. – Mówiłeś, że leżysz w łóżku!

– Mówiłaś, że się stęskniłaś. – Szczerzę się do niej jak głupek. – No to jestem!

– Oszalałeś. – Ona również odpowiada uśmiechem. – Poczekaj, otworzę drzwi od strony garażu.

Dwie minuty później skradam się cicho przez dom rodziny Callagro, tak by rodzice Izzy mnie nie zauważyli.

Zamykam cicho drzwi do pokoju szatynki i przekręcam klucz w drzwiach dla zyskania kilku minut czasu w razie gdyby jednak jej rodzice coś usłyszeli.

Moja malutka od razu rzuca mi się w ramiona nim jeszcze zdążam ściągnąć kurtkę. Szybko zrzucam ją z ramion i przytulam jej ciało do swojego. Nachylam się nad jej ustami i obdarowuję długim, leniwym pocałunkiem.

– Och, Isabelle – szepczę jej do ucha. – Jak ja cholernie tego potrzebowałem.

– Ja też – przywiera do mnie mocniej.

Ma na sobie piżamę składającą się z krótkich spodenek i bluzki odkrywającej jej pępek. Gładzę dłońmi nagą skórę jej brzucha, co przyprawia ją o dreszcze. Mam ochotę zrzucić z niej wszystkie części garderoby, ale ostatkami sił się powstrzymuję. Powoli, Michael, powoli.

– Chodź – ciągnie mnie w stronę swojego łóżka, na co odpowiadam pytającym wzrokiem. Chyba niepotrzebnie się tak hamuję. – No przecież nie będziemy tak stać wieczność.

Zdejmuję przez głowę bluzę i kładę się w spodniach i koszulce tuż obok mojej kruszynki. Od razu przytula się do mnie, a ja widząc gęsią skórkę na skórze jej ramion przykrywam ją kołdrą. W pokoju panuje półmrok, spowodowany lampką delikatnie świecącą na szafce obok łóżka.

– Tak jest idealnie – zadziera głowę do góry, patrząc mi prosto w oczy.

Oprócz uśmiechu na jej twarzy, widzę ogromną radość w jej cudownych niebieskich oczach.

– To ty jesteś idealna – całuję ją w czoło, wpatrując się jak zaczarowany w jej anielską twarz.

– Michael – jej wzrok wędruje między moim spojrzeniem, a ustami.

Jej wargi są rozchylone, co wygląda kurewsko seksownie. Do tego leży przyklejona do mojego ciała półnaga, co wywołuje u mnie szybką erekcję.

– Tak? – mruczę niskim głosem z podniecenia, które przenika mnie aż do kości.

Równocześnie moja dłoń głaszcze delikatnie jej brzuch, zataczając na nim coraz większe kółka. W wyniku moich ruchów, kołdra lekko zsuwa się z jej ramion. Muskam ledwo zauważalnie jej usta swoimi. Widząc jak przymyka powieki i przełyka ślinę, a jej sutki zaczynają nabrzmiewać, przebijając się przez materiał koszulki, wędruję dłonią wyżej, aż trącam palcami zaokrąglenie jej piersi. Isabelle wciąga powietrze ustami, nie wnosząc sprzeciwu. Rysuję niewidzialne kółka po skórze wokół jej sutków, nie dotykając ich.

– Och, Mike – jej głos lekko się załamuje, gdy chwytam jedną pierś całą dłonią i ugniatam.

Ponownie przywieram do jej warg, tym razem zostawiając mokry i zmysłowy pocałunek, jednocześnie drażniąc kciukiem jej sterczący sutek. Z jej ust wymyka się cichy jęk, co nakręca mnie jeszcze bardziej. Przenoszę się na jej drugą pierś, robiąc to samo co z pierwszą.

– Tak, moja słodka? – drażnię się z nią, wiedząc jaką odczuwa teraz przyjemność.

Jej koszulka zaczyna mi przeszkadzać, dlatego ciągnę za jej dolną część, pociągając ku górze. Izzy bez słowa unosi na chwilę ręce, ułatwiając mi pozbycie się jej. 

Leży teraz pode mną, wpatrując się we mnie z pożądaniem. Jest idealna. Perfekcyjna. Zaczynam ją całować zapalczywie w usta, a moje dłonie ponownie zaczynają się bawić jej wspaniałymi cycuszkami. Kiedy ściskam i pocieram oba jej sutki Isabelle wije się pode mną, unosząc swoje biodra ku górze. Próbuje ocierać się o moje krocze, co sprawia, że staję się twardy jak skała.

Nie przerywając całować jej słodkich ust, odrywam jedną dłoń od pieszczenia jej piersi i powolnym ruchem wkładam ją za gumkę jej spodenek. Bardzo delikatnie pocieram dłonią między jej nogami przez materiał majtek. Izzy bez wahania rozchyla nogi, co odbieram jako zachętę.

Nieco obniżam się na łóżku i przywieram ustami do jej piersi. Kiedy liżę językiem jej sutka, wędruję dłonią pod materiał majtek, wyczuwając, że moja kruszynka jest już bardzo mokra. Isabelle łapie za moje włosy i dość mocno je ciągnie.

Zaczynam masować jej wrażliwy punkt, równocześnie ssąc jej drugiego sutka. Z coraz większą częstotliwością z jej ust wydostają się jęki przyjemności, które pieszczą moje uszy. Poruszam swoją dłonią coraz szybciej, czując jak Izz chce mi wyrwać włosy, mocno za nie ciągnąc.

Dźwięki, które wydaje moja malutka stają się niebezpiecznie głośne, dlatego wolną dłonią zakrywam jej usta, po czym sama wyciąga spod głowy poduszkę i przykłada do swojej twarzy. Teraz może już jęczeć i krzyczeć do woli.

Moje palce wciąż nie przestają pracować, teraz masując jej łechtaczkę dużo mocniej i szybciej. Izzy chcąc jeszcze szybciej dojść, na przemian podnosi i opuszcza swoje biodra. Pociągam wargami co chwila jej jeden sutek, a drugi pocieram kciukiem.

Nagle z jej ust wydostaje się długi, zduszony przez poduszkę jęk, a ciało wygina się w orgazmie. Opada na łóżko, ciężko oddychając. Zsuwam poduszkę z jej twarzy i przykrywam jej odkryte ciało kołdrą.

– Podobało się?

Jej rozanielona twarz robi się lekko purpurowa, dlatego pospiesznie zakrywa ją dłońmi. Prycham ze śmiechu na jej reakcję.

– Mam nadzieję, że moi rodzice tego nie słyszeli. Chyba spłonę ze wstydu, jeśli będzie inaczej –odkrywa swoją twarz. – Ale to było niesamowite.

Uśmiecham się w duchu, że to dzięki mnie poczuła spełnienie.

– Cała przyjemność po mojej stronie – szczerzę zęby w uśmiechu.

– Głupek – dostaję kuksańca w ramię.

Isabelle grzecznie ponownie ubiera swoją koszulkę i wtula się w moje ciało. Leżymy, tkwiąc w niedźwiedzim uścisku i rozmawiając ze sobą. Kiedy moja kruszynka zasypia, całuję ją w czoło i starając się jej nie obudzić, opuszczam jej pokój. Po cichu wymykam się z jej domu i wracam do siebie. Lepiej, żeby jej rodzice nie wiedzieli, co robiłem z ich córką. Chociaż nawet jeśli by się dowiedzieli, nie mam żadnych obaw. Bardziej martwiłbym się o Izz. Za dużo się wszystkim przejmuje.

Na szczęście kolejną noc również spędzimy razem, a ja postaram się, żeby była jeszcze bardziej niesamowita niż dzisiaj.

---------------------------------------------------

I'M BACK! 

Z całego serca przepraszam, że to tyle trwało. Nie było mnie bardzo długo i być może nawet wyszłam z wprawy. Straciłam jakąkolwiek motywację do pisania i nie miałam pomysłu co dalej... Ale w końcu się udało!

Wydusiłam rozdział na jakieś 3500 słów, ale nie chciałam zaczynać wątku imprezy. Z dwojga złego chyba lepszy krótszy rozdział niż żaden rozdział.

Jak zawsze jestem otwarta na Wasze opinie i komentarze, które uwielbiam czytać <3

Pierwszy raz pisałam hot scenę i... nie bijcie jeśli słabo wyszło. I z góry przepraszam za błędy.

To jak podoba się Wam relacja Izzy i Mickiego? 

Czego Wam brakuje w opowiadaniu? Albo kogo? Piszcie tutaj to może się uda o kimś wspomnieć w następnym rozdziale :)

Kolejny rozdział będzie niestety w nieokreślonej przyszłości, ale myślę, że teraz będę pracować nad moim drugim opowiadaniem o zmienionym tytule MÓJ ELEGANT (stare RMK). Już teraz Was serdecznie zapraszam!

Ściskam!!

ollieki xx

P.S

Dziękuję za ponad 25k wyświetleń!! <3 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top