#3

Nie mineła długa chwila, a przede mną stanął jakiś gościu z... torbą na głowie? Tia... to było bynajmniej dziwne.

- To pewnie ty jesteś Emily racja?

- Tak to ja - uśmiechnełam się nerwowo

- Zatem zapraszam.
Razem z tym dziwnym gościem weszłam do środka

*Łoł, dużo mają tu miejsca* - pomyślałam , przyglądając się korytarzom i obrazom wiszącym na ścianach.

- Stresujesz się? - z rozmyśleń wyrwał mnie głos mojego przewodnika.

- Nie za bardzo.

- Oh, zapomniałem się przedstawić! Jestem Dr. Flug.

- Miło mi dok... mogę ci mówić po prostu Flug?

- Oczywiście, jak tak wolisz.
Szliśmy jeszcze jakąś chwilę.

- To tutaj - powiedział chłopak. - Powodzenia. - zapukał do drzwi - Uhh szefie, Pani Emily przyszła.

- Wejść!
Weszłam do środka, przedemną siedział największy złoczyńca jaki chodził po tym świecie. Co ja wyprawiam?

- Usiądź sobie - uśmiechnął się szeroko. Więc, co cię sprowadziło żeby pracować dla takiej osoby jak ja?
Wzruszyłam ramionami.

- Potrzebuje pieniędzy i tyle - odpowiedziałam obojętnie.

- Hahah, ciekawe. Dobrze zatrudnię cię, zaczynasz jutro o 7. Wystarczy że podpiszesz ten kontrakt. - podsunął mi kartkę.
Podpisałam bez wachania.

- To tyle, możesz już iść.

- Do widzenia. - powiedziałam i wyszłam, ponieważ mam bardzo dobrą orientacje w terenie nie sprawiło mi to dużej trudności by wyjść z jego posesji. Po drodze do domu zrobiłam jeszcze zakupy.


***

- Już jestem! - krzyknełam jak tylko weszłam do domu.

- I jak było? - moja mama podniosła wzrok z nad gazety.

- Dostałam pracę! - uśmiechnełam się szeroko.
Moja mama podbiegła do mnie i mocno mnie przytuliła.

- To wspaniała wiadomość.

- Wiem, a teraz przepraszam cię ale idę się przebrać.
Reszta dnia mineła zwyczajnie. XD

***

Wstałam rano,
Ubrałam się,
Zjadłam śniadanie,
Porzegnałam się z mamą i bratem,
Wyszłam,
Zapomniałam telefonu,
Wróciłam,
Wyszłam z powrotem,
Dojechałam do posiadłości mojego obecnego szefa.
Zapukałam,
Otworzył mi Flug,
Zaprowadził mnie do kuchni,
Iiii...

- Poznaj 505. - chłopak pokazał ręką na ogromnego niebieskiego niedźwiedzia.

- Jezu Chryste! Czy to niedźwiedź?! On gryzie?! Jest niebezpieczny?! - wypowiadałam słowa z prędkością karabinu maszynowego.

- Nie, nie! Jest w zupełności przyjazny!
To mnie jednak nie przekonało, ale nie miałam czasu na głębsze przemyślenia bo zwierze podeszło do mnie i mnie przytuliło. Mimo wcześniejszych myśli teraz nie chciałam puścić tego słodziaka.

- Ekhem, to widzę że już się zapoznaliście. 505 będzie ci pomagać. To tyle.

- Dzięki Flug - obdarzyłam chłopaka uśmiechem.

*time skip*
Kiedy wybiła 8:00 śniadanie było gotowe. 505 zaczął je roznosić

***


- To już? Jak ten czas szybko zleciał - Flug przetarł pot z czoła. - Zobacz 505, nowy wynalazek prawie gotowy.

- Bawr! (nwm jak to zapisać xD)

- Może tym razem szef się nie wkurzy. Dobra, nie zatrzymuje cię dłużej. Idź już.
Niedźwiedź szedł dalej do biura Black Hat'a.

- Czy mogę chociaż całusa na do widzenia?

- NIE! A TERAZ WYNOŚ SIĘ!! - z pomieszczenia wyleciała (dosłownie) Demencia.

- Do zobaczenia kochanie! A ty co tak stoisz niebieski futszaku? Zajmił się swoją robotą, bo jak nie to przerobię cię na dywan! - 505 przestraszył się nie na żarty. - Hahahaha, żebyś zobaczył swoją minę - Dem odeszła śmiejąc się tak że ledwo stała na nogach. Teraz trzeba było zanieść jedzenie temu potworowi, nic trudnego...


*Robię ogromny time skip głównie dlatego że dlasze pisanie pracy przebiegu dnia byłoby nudne.*

- Uff. Moja robota na dziś skończona - zaczełam się ubierać - *ciekawe co dzisiaj moja mama upiekła? XD a ja jak zwykle o jedzeniu* - kiedy już miałam wychodzić do moich uszu dobiegło zdanie: "A gdzie ty się wybierasz?"
Obróciłam się na pięcie i ujrzałam mojego szefa.

- Skończyłam swoją pracę, więc idę do domu.

- Hah, nie wydaje mi się - na drzwiach pojawiły się łańcuchy.

- Nie możesz zabronić mi wrócić do domu.

- Owszem mogę, pracujesz dla mnie i podpisałaś kontrakt - przed oczami pojawił mi się owy dokument, dosłownie się pojawił. Lewitował przed moją twarzą. Wziełam go do ręki i dokładnie przeskanowałam cały tekst. Przy samym dole, drobnym druczkiem było napisane że nie mogę opuścić budynku dopóki Black hat mi nie pozwoli. Jednym słowem WSPANIALE.

- Więc ile mam tu zostać?

- Na zawsze lub do twojej śmierci, zależy.

- Dlaczego?!

- Mam swoje sekrety i nie dobrze by było gdyby wyszły na światło dzienne - podszedł naprawdę blisko co skutkowało tym że miałam wrażenie że za chwilę ja, i ściana staniemy się jednością.
- Nawet nic nie wiem, a jeśli bym coś wiedziała to bym nikomu nie powiedziała. (Ale się rymło)

- Na szczęście nie musimy się domyślać co by było gdyby, Flug pokaże ci twój pomysł.

- Nie ma takiej opcj!

- Jest! - Warknął demonicznym głosem - Radzę ci nie sprawiać problemów. - warknął.

- Szefie?.. - Przyszedł pański gość.

- Cudownie, zatem muszę was opuścić.
Gdy B.H *stwierdziłam że zacznę go tak nazywać* opuścił pomieszczenie, Flug szybko do mnie podbiegł.

- Nic ci nie jest?! Wszystko ok?!

- Tak... tylko jestem trochę... em, zszokowana? - wysiliłam się na głupi uśmiech.

- Uf, myślałem że jest gorzej, chodź pokażę ci twój pokój. - chłopak złapał mnie za rękę i prowadził przez korytarze.

- To tutaj, będziesz mieszkać obok mnie więc jakbyś coś chciała to zawsze możesz przyjść. Niestety muszę już iść, mam nadzieje że sobie poradzisz.

- Tak, jasne dzięki.
Kiedy przekroczyłam próg dostałam szoku. Nigdy nie widziałam tak ogromnego pokoju. W pomieszczeniu stało duże łóżko, szafa, półki, komody, biórko itp. Zapewne wiecie jakie meble znajdują się w sypialni. Oczywiście miałam też własną łazienkę utrzymaną w kolorze grafitu i czerwieni. Z resztą sam pokój był w dosyć ciemnych barwach.

***

Rzuciłam się na lóżko, po dokładnych oględzinach nie miałam co robić. Zaczęłam zastanawiać się nad planem ucieczki co nie było proste wiedząc z kim mam do czynienia.

*Hah, nie takie rzeczy się robiło. Pomyślę nad tym jutro, teraz muszę sobie wszystko poukładać.*

Co sądzicie o wattpadzie po aktualizacji? Według mnie poprzedni był lepszy 😧. Do zobaczenia 😘❤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top