2. All you gotta do
Obudziłam się z lekkim bólem głowy i suchością w ustach. Na początku byłam zdezorientowana, ale potem uświadomiłam sobie, że jestem już w Cariló, wczoraj poszłam z Sofu na imprezę i...
- O cholera! - krzyknęłam trochę zbyt głośno. Usiadłam na łóżku w momencie w którym drzwi się otworzyły a do pokoju weszła moja kuzynka.
- Hej! Usłyszałam, że już nie śpisz i muszę ci coś pokazać! - powitała mnie entuzjastycznie.
Uśmiechnęłam się słabo i sięgnęłam po butelkę coli stojącej na szafce obok łóżka. Upiłam łyka i spojrzałam na ekran iPhone'a Sofi, przez co prawie wyplułam płyn znajdujący się w moich ustach.
Zakrztusiłam się i zaczęłam kasłać, aż Sofu przestraszyła się i poklepała mnie po plecach. Złapałam powietrze i napiłam się kolejnego łyka coli.
Spojrzałam jeszcze raz na ekran i popatrzyłam na niebieskie tęczówki, w których wczoraj się zatraciłam. Na zdjęciu widniał chłopak, który wczoraj odwiózł nas do domu. Był ubrany w piłkarski strój a zdjęcie przedstawiało go podczas gry na boisku.
- Co to... kto to jest? Skąd masz to zdjęcie? - zapytałam a ona przewróciła oczami.
- Z internetu, oczywiście, zobacz - powiedziała i wskazała palcem na profil na Instagramie.
- Znalazłam go na insta. Wczoraj, kiedy odwoził nas do domu, wydał mi się dziwnie znajomy, ale nie mogłam sobie przypomnieć, skąd go znam, więc poszperałam trochę i voilà! - wykrzyknęła dumna ze swoich stalkerskich umiejętności.
- Stalker level hard - zaśmiałam się i przewróciłam oczami.
- Zobacz, nazywa się Pepe Barroso Silva i pochodzi z Madrytu - oznajmiła Sofia.
- Jest piłkarzem? - zainteresowałam się.
- Tak! - pisnęła. - Gra w młodzieżowej reprezentacji Atletico Madrid. Ma 19 lat - dodała, a mi nagle zrobiło się gorąco gdy zobaczyłam jego idealne mięśnie na jednym z jego zdjęć bez koszulki.
- Co on tu robi? - zapytałam drżącym głosem. Sofu wzruszyła ramionami.
- Pewnie przyjechał na wakacje, jak ty. Co roku do naszego miasta przyjeżdża coraz więcej turystów.
- Muszę wziąć prysznic - wymamrotałam, nie chcąc dłużej o nim rozmyślać. Sofu wstała z łóżka i napisała coś na telefonie po czym mrugnęła do mnie i wyszła z pokoju.
W tej samej chwili dostałam wiadomość na Instagramie - był to link do profilu Pepe. Westchnęłam i przygryzłam wargę, po czym rzuciłam telefon na łóżko i chwyciłam ręcznik i ubrania na zmianę.
***
Po tym jak się odświeżyłam, ubrałam się w białą sukienkę boho i zeszłam na dół, aby się czegoś napić. Po wczorajszym mieszaniu trunków moje gardło naprawdę potrzebowało nawilżenia.
- O, ktoś tu dzisiaj zaspał - powitała mnie ciocia ze śmiechem. Razem z mamą kręciły się po kuchni i robiły jakąś sałatkę.
- Dzień dobry - przywitałam się i zajrzałam do lodówki. Znalazłam tam sok grejpfrutowy i nalałam go do szklanki.
- Robimy grilla w ogrodzie za godzinę, kochanie - poinformowała mnie mama. Uśmiechnęłam się, ponieważ dawno nie słyszałam jak pieszczotliwie mnie nazywa.
- Zjesz z nami?
- Tak w ogóle która jest godzina? - zapytałam.
- Prawie 15:00.
Co?? Naprawdę spałam tak długo? To o której my wczoraj wróciliśmy??
- Em... Fran jeszcze śpi? - zapytałam ponownie. Mama pokręciła głową.
- Nie kochanie, wyszedł z domu koło południa.
Zdziwiłam się, ponieważ zwykle to ja musiałam go budzić. Wzruszyłam ramionami i zaczęłam przygotowywać sos do mięsa, żeby pomóc mamie i cioci.
- Jesteśmy!!! - wrzasnął Fran wchodząc do kuchni i kładąc dwa sześciopaki piwa na blacie. Za nim do kuchni wkroczył tata, trzymając w rękach inne trunki.
Skrzywiłam się na ich widok ponieważ wczoraj trochę przesadziłam z alkoholem. Nie rozumiem jak Fran może imprezować całą noc a potem wstawać bez kaca i pić dalej.
- Co słychać, dziecinko? - zapytał siadając koło mnie na blacie i chwytając jabłko.
- Nic, a co ma być? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie. - W ogóle to nie ma za co. Fran uniósł brwi do góry w zaskoczeniu.
- Wiesz, wczoraj zachowywałeś się naprawdę dziwnie na imprezie - zaczęłam kiedy dorośli wyszli do ogrodu. - Nie wiem czego się naćpałeś, ale naprawdę....
- Taa, wiem - przerwał mi. - Spoko, nie pierwszy raz i pewnie nie ostatni - dodał i mrugnął do mnie z uśmiechem.
- Nie rozumiem jak możesz tak żyć - powiedziałam bez zastanowienia.
- Tak, czyli jak? Chodzić na imprezy? Umawiać się z dziewczynami? Korzystać z życia? - pytał figlarnym tonem.
- Nie, głupku. Ćpać, pić i każdej nocy mieć inną dziewczynę - odparłam zdenerwowana, na co on tylko wzruszył ramionami.
- Po prostu korzystam z życia, mała - odparł beztrosko i wyrzucił ogryzek do kosza. - Też powinnaś spróbować.
Przewróciłam oczami i skończyłam robić sos, po czym zaniosłam go do ogrodu. Jedzenie nie było jeszcze gotowe, więc wróciłam do kuchni, żeby nalać sobie kolejną porcję soku.
Odwróciłam się tyłem do drzwi i wzięłam łyk, kiedy usłyszałam trzaśnięcie drzwi i głos mojego brata rozmawiającego z jakimś chłopakiem.
Odwróciłam się i prawie wyplułam sok.
- Tini, dziecinko - zawołał Fran z uśmiechem. - Poznaj mojego przyjaciela, Pepe.
Spojrzałam na nich i nagle zaczęłam się krztusić tym cholernym sokiem. Zrobiłam się czerwona i zaczynało mi brakować tchu, a ja nie mogłam się uspokoić. Chłopcy podeszli do mnie, a Pepe stanął za mną i poklepał mnie po plecach, dopóki nie przełknęłam napoju.
- Dzięki - wymamrotałam czerwona i zażenowana że widział mnie w takiej sytuacji. Francisco tylko się ze mnie śmiał.
- Co z tobą dziecinko, zachowujesz się jakbyś pierwszy raz w życiu widziała chłopaka - parsknął śmiechem, a ja spojrzałam na niego zła. Okej, w takim razie następnym razem ci nie pomogę, kiedy będziesz naćpany, głupku.
- W porządku? - zapytał mnie Pepe swoim głębokim głosem, wciąż stojąc bardzo blisko mnie.
- Tak, dzięki - powtórzyłam poprawiając włosy.
- Dobra, idziemy z Pepe na plażę, chcesz iść z nami? - spytał Fran.
- Eee... nie wiem... mam dość po wczorajszej imprezie... - wydukałam.
- Wow dziecinko, czyżbyś zaszalała bardziej niż ja? - zakpił Fran, a ja nie wytrzymałam i rzuciłam w niego pomarańczą, którą zręcznie przechwycił i ponownie się zaśmiał.
- Po prostu nie mam ochoty na twoje towarzystwo - odparowałam i odwróciłam się, wychodząc do ogrodu, ponieważ nie jadłam nic od 24 godzin i naprawdę musiałam coś zjeść.
Chłopcy wyszli z domu trzaskając drzwiami, a ja dołączyłam do rodziny. Zjadłam trochę mięsa z sałatą i dwa szaszłyki, zanim poczułam się pełna. Sofu wyszła na randkę z Adrianem, a ja nie miałam co robić, więc nie mając ochoty słuchać zachwytu mojej mamy nad jej ukochanym synem, poszłam na górę do swojego pokoju.
Otworzyłam okno i spojrzałam na morze, wzdychając i napawając się tym pięknym widokiem. W pewnym momencie usłyszałam dźwięk mojego telefonu informujący mnie że dostałam powiadomienie.
pepebarrososilva obserwuje Cię.
Uniosłam do góry brwi i zaczęłam się zastanawiać, jak mnie znalazł na Insta, ale pomyślałam, że to pewnie sprawa Fran. Także go zaobserwowałam i nie zdając sobie z tego sprawy, zaczęłam przeglądać jego zdjęcia, dopóki nie dostałam od niego wiadomości.
pepebarrososilva: Chcesz przyjść na plażę teraz?
Omatkomatkomatko!!! On właśnie zaprosił mnie żebym przyszła na plażę!! Ale chwila, pewnie on jest tam ze znajomymi, mają imprezę albo coś w tym stylu...
tinitastoessel: Kto jeszcze przyjdzie?
pepebarrososilva: Nikt.
Okej, teraz mogę już chyba lekko wariować. Czy on zaprasza mnie na randkę?! Nie, na pewno nie, Martina. Spokojnie. Tylko spokojnie.
tinitastoessel: Okej, i tak nie mam nic do roboty.
pepebarrososilva: Czekam przy skałach.
Okej, w co mam się ubrać? Ta sukienka chyba nie pasuje, lepiej założę szorty z wczorajszej imprezy i... hm, ta czarna, koronkowa bluzka na ramiączkach będzie dobra. I lepiej założę też ten kardigan, bo robi się chłodno.
- Eee... mamo? Tato? Wychodzę - oznajmiłam, a oni kiwnęli głowami.
- Tylko nie wracaj zbyt późno.
Wyszłam z domu i poszłam na plażę niemal biegiem, nie mogłam się doczekać, żeby go zobaczyć. Chciał być ze mną sam na sam, o mój Boże. Czemu zachowuję się jakbym szła na pierwszą randkę w życiu? Nie mam pojęcia.
Dotarłam na plażę 10 minut później i zdjęłam buty, idąc po piasku w stronę skał, na których wczoraj siedziałam z ekipą. Z oddali zauważyłam Pepe, który przeglądał telefon i wyglądał niesamowicie na tle zachodzącego słońca.
Podeszłam bliżej, a on mnie zauważył. Schował telefon i wstał, uśmiechając się do mnie nieznacznie. Odpowiedziałam mu delikatnym uśmiechem i stanęłam w odległościu pięciu metrów, ponieważ nie chciałam, żebym zaczęła tracić kontrolę z powodu jego bliskości.
- Cześć - powiedział, robiąc krok w moją stronę.
- Cześć - odparłam, pozbawiona możliwości ruchu.
Pepe przybliżył się tak, że mógł dotknąć mojego policzka i spojrzał w moje oczy.
- Ślicznie wyglądasz - wyszeptał i złączył nasze usta. Moje serce oszalało, poczułam się tak, jakbym całowała się pierwszy raz w życiu. Pepe dotykał mojego policzka, a drugą rękę trzymał na mojej talii, sprawiając, że przez całe moje ciało przeszedł delikatny dreszcz.
Odsunęliśmy się po chwili bez tchu i patrzyliśmy sobie w oczy. Jego piękne tęczówki lśniły w blasku zachodzącego słońca, a ja pomyślałam, że to najbardziej romantyczny pocałunek w moim życiu.
- Więc, po co chciałeś, żebym przyszła? - zapytałam głosem lekko zachrypniętym od emocji.
- Po prostu chciałem cię zobaczyć - powiedział i zaczął iść wzdłuż brzegu, więc ruszyłam za nim. Morska woda łaskotała nasze stopy co jakiś czas.
Zignorowałam szybsze bicie mojego serca, ponieważ na początku każdy tak mówi. Spojrzałam w dół na nasze stopy i zauważyłam bliznę na jego kolanie.
- Co ci się stało? - zapytałam zanim mogłam się powstrzymać.
- To blizna po operacji - odpowiedział a widząc mój zmartwiony wzrok, pokręcił głową. - To nic takiego. Miałem małą kontuzję ale niestety nie obyło się bez operacji. Lekarz kazał mi dużo wypoczywać.
Pewnie dlatego tutaj przyjechał.
- Pewnie nie możesz grać do końca sezonu? - zapytałam, a on spojrzał na mnie z uśmiechem i zaciekawieniem w oczach.
- Skąd wiesz, że gram? Stalkowałaś mnie? - pytał, a ja pokręciłam głową z uśmiechem odwracając wzrok. - Przyznaj się. Wiem, że tak. Z resztą ja też cię stalkowałem.
Jego wyznanie zaskoczyło mnie i spojrzałam na niego aby zobaczyć, że uśmiecha się do mnie w dół.
- Więc...
- Więc - przerwał mi, patrząc na mnie z błyskiem w oku.
- Zaśpiewaj mi coś. Proszę.
Pokręciłam głową czując zażenowanie, bo na pewno dowiedział się, że lubię śpiewać, mimo iż mój głos nie jest szczególnie piękny.
- Proooszę - kontynuował, a ja nie mogłam nie ulec jego proszącemu wzrokowi.
Zaczęłam śpiewać piosenkę Miley Cyrus Malibu. Pepe uśmiechał się, słuchając mojego głosu. Wydawał się oczarowany, kiedy przystanął, żeby na mnie popatrzeć. Zamknęłam oczy i wczułam się w słowa i muzykę w mojej głowie. Poczułam się naprawdę szczęśliwa i nie obchodziło mnie w tamtym momencie nic innego.
Kiedy skończyłam, otworzyłam oczy i usłyszałam klaskanie. Uśmiechnęłam się, patrząc w jego oczy pełne podziwu i poczułam, jak robi mi się ciepło na sercu. Nigdy nikomu nie podobał się mój śpiew, dlatego byłam zaskoczona.
- Śpiewasz tak pięknie - zaczął, podchodząc do mnie i zakładając pasemko moich włosów za ucho. - Jak anioł - dodał i ponownie mnie pocałował, tym razem bardziej namiętnie, z językiem. Ochoczo oddałam pocałunek, zatracając się w nim i rozkoszując się romantycznością tej chwili.
- Chodź, pokażę ci coś - wyszeptał w moje usta, a ja skinęłam głową. Złapał mnie za rękę, splatając nasze palce a ja ponownie poczułam ciepło w całym moim ciele.
Na niebie było już ciemno, a pierwsze gwiazdki błyszczały nad falami morza, gdy dotarliśmy do dróżki prowadzącej na klif. Wspięliśmy się na niego.
Moim oczom ukazał się niesamowity widok. Po prawej stronie rozciągało się morze, zlewając się z horyzontem. Po lewej widać było światła miasta, a w oddali majaczył stary zamek na wzgórzu.
- Jak pięknie - wyszeptałam zachwycona i w duchu wiedziałam, że będę tu często przychodzić.
- "Castle in the hill" - powiedział Pepe, cytując Eda Sheerana. Uśmiechnęłam się szerzej i ponownie spojrzałam w jego błyszczące oczy.
Pepe usiadł na trawie, a ja przysiadłam obok niego i podciąnęłam kolana do klatki piersiowej. Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy, kiedy nagle poczułam, że muszę wysmarkać nos (takie nieromantyczne) i zaczęłam przeszukiwać kieszenie szortów w poszukiwaniu chusteczki. Jednak natrafiłam na coś innego.
Zmarszczyłam brwi i wyciągnęłam podłużny przedmiot, który okazał się być skrętem. Przypomniałam sobie, że przecież włożyłam go do kieszeni wczoraj, kiedy zobaczyłam jak Francisco tańczy z wiadrem na głowie.
- No no, a twój brat mówił że ty nic z tych rzeczy - powiedział rozbawiony Pepe.
- Nie, ja nie... Zaraz, czy ty... rozmawiałeś z moim bratem o mnie? - zapytałam zdziwiona.
- Może - Pepe wzruszył ramionami i pochylił się ku mnie, wyciągając z kieszeni zapalniczkę.
- Chcesz zapalić? - spytał, wskazując na jointa w mojej dłoni.
- Ja... nie... to znaczy... - znowu zaczęłam się jąkać i w duchu przeklinałam siebie za to jaka głupia jestem.
- Nigdy wcześniej nie paliłaś trawki? - domyślił się a ja skinęłam głową.
- To nic. Nauczę cię - zaproponował, a moje serce znowu przyspieszyło, ponieważ wiedziałam, co ma zamiar zrobić.
Wziął skręta z mojej dłoni i włożył go do ust, po czym podpalił go i chwilę później zaciągnął się.
- Otwórz usta - powiedział, a ja posłuchałam go, kiedy ponownie się zaciągnął, ale tym razem wypuścił dym w moje usta.
Zamrugałam gwałtownie i zaczęłam kaszleć, ponieważ to było takie gryzące i niefajne. Pepe zaśmiał się cicho i poklepał mnie po plecach.
- Wszystko, co musisz zrobić to wciągnąć dym do płuc - poradził, a ja skinęłam głową, po czym spróbowaliśmy jeszcze raz.
Tym razem przyjęłam dym i zamknęłam usta, wciągając go do płuc, a po kilku sekundach wydmuchując go spowrotem w jego wargi, co zakończyło się pocałunkiem.
I w taki sposób wypaliliśmy całego skręta a ja muszę przyznać, że się nieźle zjarałam, to znaczy chyba. Mam na myśli, że nigdy nie byłam zjarana, ale teraz chyba jestem, skoro zaczęła mnie śmieszyć trawa.
Położyliśmy się na plecach i patrzyliśmy w gwiazdy. Co chwilę któreś z nas znajdywało kolejną śmieszną rzecz którą niby gwiazdy utworzyły na niebie i śmialiśmy się z naszych wymysłów, chociaż Pepe zniósł to lepiej. Najwidoczniej miał wprawę w paleniu trawki.
- Musisz mi coś powiedzieć - oznajmiłam nagle siadając prosto i patrząc z powagą na Pepe.
- Co tylko chcesz - odpowiedział rozbawiony. Wydawał się prawie trzeźwy, czego nie można powiedzieć o mnie.
- Kto mieszka w tym zamku? - zapytałam unosząc rękę w kierunku ruin na wzgórzu, przy okazji uderzając Pepe w nos. Zaśmiałam się z tego i popatrzyłam w oczekiwaniu na odpowiedź.
- Nikt tam nie mieszka. To są ruiny - odparł poważnie.
- Chciałabym tam zamieszkać - westchnęłam śpiąco. - Fajnie by było być księżniczką - dodałam i roześmiałam się duszącym śmiechem.
- Okej, myślę, że pora już wracać do domu - zdecydował Pepe i pomógł mi wstać. Na szczęście nie byłam zbyt zjarana więc mogłam iść o własnych siłach. Mimo to chłopak odprowadził mnie pod same drzwi.
- Spotkasz się ze mną jutro? - zapytał prawie szeptem, a ja przygryzłam wargę i kiwnęłam głową. Pepe uśmiechnął się.
- W takim razie dobranoc, księżniczko - powiedział i złożył pocałunek na moich ustach, po czym odwrócił się i odszedł.
Tej nocy śniło mi się, że jestem księżniczką, a on jest moim księciem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top