Wszechświat sobie ze mnie kpi
Week: Two
Day: Monday
Yandere pov~
Szkoła ledwie została otwarta, a ja korzystając z tego, że nie było większości personelu i prawie żadnych uczniów, chodziłem po szkole, upewniając się, że unikam i tak nielicznych kamer i że nikt mnie nie widzi, mocowałem pluskwy dla Info-chan.
Sam nie wiem czemu muszę robić akurat to. Przecież mogę jej zapłacić tyle ile tylko będzie chciała. Może chodzi o doświadczenie w tego typu sprawach? Wcześniej się nad tym nie zastanawiałem, zaślepiony rządzą mordu, ale teraz, gdy na nowo się uspokoiłem i zebrałem myśli, faktycznie mnie to dziwi.
W końcu! Nareszcie umieściłem wszystkie pluskwy na swoich miejscach. No, prawie wszystkie, ale tę ostatnią mogę umieścić kiedy indziej, prawda? Teraz w końcu mogę do ciebie wrócić, [imię]-chan! Napewno się ucieszysz!
Gdy już miałem ruszać pod twój dom, aby jak zwykle cię odprowadzić, upewniając się, że nic ci się nie stanie, usłyszałem przybliżające się echo kroków i dziewczęce śmiechy. Zmusiły mnie one do wycofania się na koniec korytarza i przeczekania, aż się oddalą.
Jednak nim na dobre odeszły, wyłapałem strzępki ich rozmowy.
-... A ich wokalista? Ponoć to niezły przystojniak! -Na te słowa przerwóciłem oczami. Więc znowu o tym?
-Nic nie mów! Słyszałam, że jest porażająco przystojny i zmysłowy! I na dodatek nie ma dziewczyny!
-Sugoi*! Chciałabym go spotkać..!
Dalszej rozmowy nie dane mi było usłyszeć, bo dziewczyny oddaliły się na zbyt dużą odległość. Zresztą i tak dowiedziałem się już wystarczająco, by stwierdzić, że powinienem trzymać go z dala od ciebie, [imię]-chan. Na wszelki wypadek.
***
Tak się cieszę, że mamy dziś rano kilka wspólnych lekcji, [imię]-chan! Może nawet uda mi się wziąć ołówek albo gumkę, gdy nie będziesz patrzyła? Dodałbym je do kolekcji rzeczy, których dotykały twoje delikatne palce!
Z delikatnym uśmiechem wszedłem do sali, a ten uśmiech jeszcze się powiększył, gdy zauważyłem, że krzesło obok ciebie wciąż było wolne. Udając spokój, zająłem je i gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały, posłałem ci delikatny uśmiech, a moje serce zabiło dwa razy szybciej, gdy ty go odwzajemniłaś.
Jesteś taka cudowna, [imię]-chan!
***
Podczas przerwy obiadowej, którą ty spędzałaś z kilkoma koleżankami, ja przeszedłem się wzdłuż wschodniej ściany szkoły, szukając dogodnego miejsca na umieszczenie ostatniej pluskwy. Muszę ją przymocować tak, aby pozostała niewidoczna, ale jednocześnie dobrze nagrywała dźwięk.
Wtedy właśnie usłyszałem rozmowę rezydujących niedaleko szkolnych wandali, łobuzów czy delikwentów jak kto woli. Z ciekawości nadstawiłem ucha i oto co wyłapałem.
-Cholera! Nigdzie nie mogę znaleźć tych drugów!
-A co myślałeś? Przecież to oczywiste, że LSD nie rośnie na drzewach.
-Nie przypominam sobie, żeby w szkole był jakiś diler.
-Co ty sobie wyobrażasz? Nie znajdziesz tu nikogo, kto by coś takiego sprzedał.
Przymocowałem pluskwę i niezauważony oddaliłem się z miejsca rozmowy. A to ciekawe...
***
Tymczasem nim się obejrzałem, rozpoczęła się pora sprzątania i gdy ty, moja wspaniała [imię]-chan poszłaś zająć się swoimi obowiązkami, ja wykorzystałem okazję i położyłem na twoim biurku niebiesko-różowy, elegancko zapakowany prezencik z napisem Dla [nazwisko]-san, gdy nikt nie patrzył.
Mam nadzieję, że ci się spodoba, pomimo, że to nic takiego. Chciałbym ci kupić coś naprawdę wartościowego [imię]-chan, ale zbyt drogi prezent wzbudziłby podejrzenia.
Z mopem w dłoniach wyszedłem z sali i zacząłem "zmywać" podłogę, choć tak naprawdę chodziło tylko o to, aby znajdować się blisko ciebie, [imię]-chan.
***
Zza rogu obserwowałem cię, gdy weszłaś do sali, aby zgarnąć torbę i zauważyłaś prezencik leżący na twoim biurku. Twoje oczy rozszerzyły się w zdziwieniu, gdy wzięłaś go do rąk i zaczęłaś oglądać.
Ostatecznie postanowiłaś go otworzyć i ukazała ci się na pozór zwykła bransoletka i kilka czekoladek, choć tak naprawdę materiały z jakiej została ona zrobiona i składniki na te czekoladki były najlepszej jakości i najzręczniej wykonane. Kosztowały mniej więcej trzy razy tyle ile kosztowałyby zwyczajne, ale różnicy nie było widać na pierwszy rzut oka.
Mimo to, widziałem iskierki szczęścia w twoich oczach i poczułem się najlepiej na świecie. Jeżeli każdy drobny prezent, jaki ode mnie dostaniesz sprawi ci taką samą radość, równie dobrze mogę dawać ci prezenty aż do śmierci, [imię]-chan.
***
Gdy wracałaś z klubu, którego członkom oczywiście wszystko opowiedziałaś o tajemniczym adoratorze, ja jak zwkle obserwowałem cię z bezpiecznej odległości.
Większość uczniów opuściła już szkołę, a reszta załatwiała jeszcze ostatnie sprawy albo już kierowała się śladem reszty.
Ty, moja droga [imię]-chan szłaś jak zwykle z nosem w telefonie, kiedy zza rogu nagle wyszła sylwetka jakiegoś ucznia, z którym się zderzyłaś. Ledwie udało mi się odeprzeć potrzebę podbiegnięcia do ciebie i sprawdzenia czy wszystko w porządku, a potem może wyrzucenia tego idioty przez okno?
Nie udało ci się w porę złapać równowagi i ty oraz twój telefon znaleźliście się na podłodze. Zacisnąłem palce na gładkiej powierzchni ściany.
Rozcierając obolałe miejsca podniosłaś głowę, a twoim oczom ukazała się wyciągnięta w twoją stronę dłoń, którą ku mojemu niezadowoleniu, przyjęłaś.
-Gomen nasai**, jak zwykle chodziłem z głową w chmurach... Daijōbu***?
-H-hai****! Nic mi nie jest. -Odpowiedziałaś podnosząc się z podłogi i stając twarzą w twarz z chłopakiem niewiele starszym od ciebie.
-Yokatta*****. Jesteś uczennicą tej szkoły? Tak się składa, że nie jestem stąd i nie znam dokładnie okolicy.
-Oh? Tak, jestem. Zgubiłeś się?
-Cóż... Niestety. Miałabyś coś przeciwko, aby wskazać mi wyjście?
-Mogę cię nawet odprowadzić, bo tak się składa, że sama właśnie wychodzę.
-Byłbym wdzięczny.
Obserwowałem cię, jak odchodziłaś korytarzem wraz z tym dziwnym nieznajomym. Co to są w ogóle za ubrania? Facet chyba pomylił epoki.
A jednak podążałem za wami, podsłuchując waszą rozmowę i o mało się nie przewróciłem, gdy okazało się, że ten dziwak to wokalista grupy, która ma wystąpić w naszej szkole.
Wszechświat sobie ze mnie kpi.
***
Po upewnieniu się, że jesteś całkowicie bezpieczna w swoim domu i nic ci nie grozi, ja skierowałem się na miasto, wchodząc do dzielnicy, która pomimo, że wyglądała na opuszczoną, tak naprawdę tętniła życiem.
Nie było tego widać na pierwszy rzut oka, ale wszędzie tu znajdowały się najróżniejsze podziemne bary, lombardy i kasyna, w których to można było spotkać najróżniejszych ludzi, zdobyć najróżniejsze informacje i co ważniejsze, najróżniejszy towar.
To były takie miejsca, gdzie nikt nie pytał o wiek czy status, bo tak długo, jak długo miałeś dostateczną ilość pieniędzy, mogłeś być kim chciałeś.
Odszukałem wejście, do swojego ulubionego i gdy tylko ochroniarz mnie rozpoznał, drzwi stanęły przede mną otworem i powitał mnie znajomy zapach dymu, potu, alkoholu i... Zresztą nie ważne.
Zająłem wolne miejsce przy jednym ze stołów i zamówiłem kieliszek wina. Zaraz zaczęli się do mnie dosiadać mniej i bardziej znani mi bywalcy, pytając czego potrzebuję, bo nikt nie zagląda w takie miejsca bez powodu.
Więc na spokojnie napomknąłem im o koledze, któremu mam załatwić co nieco, a ci pokiwali głowami ze zrozumieniem.
-To przyjemność, robić z tobą interesy.
************************************
*Sugoi - Wspaniale, niesamowite, super itd.
**Gomen nasai - Przepraszam (bardzo)
***Daijōbu - Wszystko dobrze, nic ci nie jest?
****Hai! - Potwierdzenie
*****Yokatta - Inaczej całe szczęście, dzięki bogu
************************************
~1125 słów
A oto i nowy rywal. Jeżeli wiecie kim jest inspirowany to proszę pisać w komentarzach, a tym czasem dowiedzieliśmy się kolejnych ciekawostek na temat naszego yandere.
See ya~!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top