Przecież to się w głowie nie mieści!
Week: Two
Day: Tuesday
Yandere pov~
Mamy taki piękny poranek, nie prawdaż, [imię]-chan? A ten poranek jeszcze cudniejszym czyni twoja obecność, gdy w blasku słońca stałaś na przystanku i czekałaś na autobus.
Nie mogłem się powstrzymać przed zrobieniem ci kilku(nastu) zdjęć -chociaż gdyby nie autobus zrobiłbym ich więcej- tak, abyś nic nie zauważyła. Dołączą do mojej kolekcji!
A tymczasem wsiadłem za tobą do niemalże pustego busa i po zajęciu dogodnego miejsca z tyłu, zająłem się telefonem, bo gdybym po prostu cię obserwował, zapewne byś to zauważyła.
Jednak tym, co mi wpadło w oko, była bransoletka, którą dziś na siebie założyłaś. Oh, tak się cieszę [imię]-chan!
Nim jednak się obejrzałem, już byliśmy przy szkole, więc siłą rzeczy musiałaś wysiąść, a gdzie ty tam i ja.
Razem z innymi uczniami naszej szkoły, udałaś się w stronę wejścia i naturalnie, że ̶ś̶l̶e̶d̶z̶i̶ł̶e̶m̶ obserwowałem cię z dystansu, gdy kierowałaś się w stronę klasy, sprawdzając na telefonie godzinę.
Stałem pod drzwiami udając, że przeglądam media społecznościowe, upewniając się, że nic ci nie będzie do ostatniej chwili, a gdy rozbrzmiał ostatni dzwonek, z niechęcią skierowałem się pod swoją klasę.
Będę musiał wytrzymać kilka godzin aka całą wieczność bez ciebie, [imię]-chan. Tak mi przykro!
***
Siedziałem jak zwykle na swoim miejscu i naturalnie nie robiąc sobie niczego ze słów nauczyciela, rysowałem twój portret, [imię]-chan.
Od czasu do czasu także wyglądałem przez okno, które wychodziło prosto na drzewo wiśni za szkołą i wyobrażałem sobie, że stoisz tam naprzeciw mnie, gdy wyznaję ci miłość, a ty...
-Shiki-kun! O co właśnie zapytałem? -Usłyszałem głos nauczyciela, a gdy znowu przeniosłem na niego wzrok, wszystkie oczy były skupione na mnie. Co za niekomfortowe uczucie!
Kusõ! Nie ma wyjścia. Że też muszę przepraszać kogoś, kogo opinia i tak mnie nie interesuje. Ugh... Utrapienie!
-Siadaj. -Mruknął mężczyzna, a ja z ulgą zająłem swoje miejsce. Że też musiał się przyczepić akurat do mnie...
***
Pomimo tego, że czas bez ciebie, [imię]-chan wlókł się niemiłosiernie, w końcu nastała przerwa obiadowa, a mnie w końcu dane było cię zobaczyć!
Jednak miałem do zrobienia coś jeszcze, więc po upewnieniu się, że jesteś bezpieczna, pokierowałem się w stronę wschodniej części szkoły, tam gdzie rezydują "bad boye".
Podszedłem do nich nawet nie starając się zachować jakiejkolwiek dyskrecji, więc już po chwili ich wrogie spojrzenia skierowane były w moją stronę.
W ogóle się tym nie przejąłem ich dłońmi, które mocniej zacisnęły się na ich broniach i tym, że prawdopodobnie gotowi byli się na mnie rzucić, gdybym wykonał jakikolwiek podejrzany ruch.
Najspokojniej w świecie podszedłem do tego, którego głos słyszałem ostatnio i sięgnąłem do torby.
-Można na słówko? -Spytałem hardo patrząc mu w oczy, ale mój wzrok sugerował nie tyle wyższość, co "nie boję się ciebie" i on to chyba zrozumiał.
-Tsk, tylko szybko. -Warknął, nie opuszczając broni. Odprowadziłem go tam, gdzie reszta delikwentów nas nie usłyszy, ponaglany podejrzliwym spojrzeniem blondyna, które mówiło samo za siebie.
-Nie będę owijać w bawełnę. -Zacząłem rozmowę, opierając się o ścianę za sobą. -Nie zadawaj pytań, bo i tak ci nie odpowiem. I nie chcę niczego w zamian, po prostu pamiętaj, że masz u mnie dług.
-Co ty... -Zaczął chłopak, jednak przerwałem mu, wyjmując z torby i rzucając w jego stronę niewielki woreczek z proszkiem.
Gdy go złapał, jego oczy rozszerzyły się w zdziwieniu, jednak nim zdążył cokolwiek powiedzieć, mnie już nie było. Oddaliłem się niezbyt pospiesznym krokiem, aby móc w końcu się z tobą spotkać, moja cudowna [imię]-chan!
***
Obserwowałem cię do końca przerwy, pilnując, aby nic ci się nie stało, a potem pokierowałem się za tobą do klasy, bo tak się składa, że resztę lekcji mamy dziś razem. Tak się cieszę, [imię]-chan! W końcu spędzimy razem czas!
Starałem się nie zerkać na ciebie zbyt często, aby nie budzić podejrzeń jednak twoja uroda w blasku popołudniowego słońca była tak olśniewająca, że mógłbym napisać wiersz!
Tym razem lekcje minęły zdumiewająco szybko, pewnie dlatego, że czas przyspiesza, gdy robimy przyjemne rzeczy, a obserwowanie cię, czy w ogóle przebywanie w twoim towarzystwie z pewnością do takowych należy, [imię]-chan!
Odprowadziłem cię, do twojego klubu. Szczerze mówiąc, to sam nie raz się zastanawiałem, czy nie warto by było do takowego dołączyć, ale na przeszkodzie stał fakt, że ludzie z tego klubu to prawdziwe gaduły i gdybym zaczął się z nimi trzymać, uczniowie z pewnością zaczęliby mnie kojarzyć, co z kolei pociągnęłoby za sobą fakt, że gdybym wciąż cię pilnował [imię]-chan, to ktoś by w końcu skojarzył fakty, a na to pozwolić nie mogę.
Oparłem się o ścianę nieopodal i wyciągnąłem telefon. Wszedłem na stronę szkoły i wybrałem zakładkę "wydarzenia". To czego szukałem widniało już na samej górze, więc nie miałem problemu z zaznaczeniem fragmentów, które mnie interesowały. Mam tylko nadzieję, że ten dziwak się do ciebie nie przyczepi, [imię]-chan!
***
Gdy wracałaś do domu, szedłem za tobą utrzymując bezpieczną odległość. Zmieniłem buty zaraz po tobie i włożyłem dłonie do kieszeni, gdy mijałaś innych uczniów, jednak tym, co przyciągnęło moją uwagę, była znajoma sylwetka stojąca przy bramie.
Strzeliłem sobie duchowego face palma, gdy rozpoznałem w niej dziwaka z wczoraj. Ughhh i te ubrania! Pradziadek mu je pożyczył?
Nie mogę w to uwierzyć, ale zdaje się, że czekał właśnie na ciebie, [imię]-chan. Że też nie może dać sobie spokoju. Uniosłem brew i zwolniłem kroku, gdy pomachał ci, a ty do niego podeszłaś. Wytężyłem słuch, aby wyłapać strzępki rozmowy.
-... Jeszcze raz...
-... Problem...
-... Chciałabyś wyjść...
-... Planów...
I więcej wiedzieć nie musiałem, bo to, że obraliście razem drogę, która zdecydowanie nie prowadziła do twojego domu mówiło samo za siebie.
Ale tym razem nie zamierzałem cię zostawiać, [imię]-chan. O nie, drugi raz tego samego błędu nie popełnię.
Przyspieszyłem kroku i poszedłem za tobą, jednak przechodziłem równoległymi uliczkami tak, aby być poza zasięgiem waszego wzroku. Ten dziwak nie może nabrać podejrzeń.
***
Zdziwiłem się, gdy zatrzymaliście się przed sklepem muzycznym. Bez wątpienia ciekawe miejsce na wspólne wyjście. Weszliście do środka, a ja oparłem się o szybę i jak zwykle wyjąłem telefon, obserwując was kątem oka.
Po kilku minutach zacząłem się niecierpliwić. A jako, że nie mogłem pozwolić, żeby ten dziwak ci coś zrobił, zajrzałem do środka i zacisnąłem zęby ze wściekłości, bo oto staliście przy jednym z regałów, stykając się ramionami i razem przeglądaliście jakieś opakowania, śmiejąc się i rozmawiając. Nie mogłem tego znieść, więc na nowo przeniosłem wzrok na telefon.
Odetchnąłem z ulgą, gdy w końcu wyszliście. Wychodzi na to, że kupiliście tylko struny do gitary i spinkę w kształcie mikrofonu, którą ten dziwak wpiął ci we włosy.
Jak on śmie dotykać jedwabistych włosów [imię]-chan?! Przecież to się w głowie nie mieści. Co za brak szacunku dla kobiety!
***
Na szczęście to był już koniec waszej wycieczki i rozeszliście się w swoje strony. Ja jak zwykle odprowadziłem cię do domu, choć szczerze mówiąc, to nie byłem w najlepszym nastroju. Bynajmniej przez ciebie, [imię]-chan!
To przez tego dziwaka. Mam szczerą nadzieję, że już więcej cię nie zaczepi. To by było dla niego bardzo, ale to bardzo niebezpieczne.
Upewniłem się, że jesteś bezpieczna (po raz kolejny) i udałem się w swoją stronę.
************************************
~1173 słowa
Że też mi się chciało....
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top