25. Same Old Love

Muzyka przewodnia: 

Selena Gomez - Same Old Love

"Odszedłeś w pokoju, zostawiając mnie w kawałkach. Zbyt trudno oddychać, jestem na swoich kolanach, teraz."

Oderwałam się od niego w momencie, gdy zaczynało brakować mi tchu. Nie mogłam uwierzyć, że to naprawdę się stało. Właśnie całowałam się z cholernie groźnym gangsterem i... Podobało mi się to! I to bardzo. Oblizałam spuchnięte od pocałunku wargi, po czym powoli odsunęłam się od niego na bezpieczną odległość. Nie miałam pojęcia jak się zachować, ani co w danej chwili powiedzieć. Przecież to nie powinno się nigdy wydarzyć... Ja, on... Boże! Przecież on mnie porwał, przetrzymuje mnie, a ja tak po prostu się z nim całuję? A wcześniej prawie uprawiałam z nim seks!

Blondyn patrzył na mnie z niesamowitym pożądaniem w oczach, jakby chciał czegoś więcej, a ja przecież nie mogłam mu tego dać. Nie w tej chwili. 

- Annie... - uśmiechnął się chytrze, jakby był serio zadowolony z siebie i z tego pocałunku. Ruszył powoli w moją stronę. 

- Nie! - powiedziałam chyba głośniej niż powinnam, bo jego brwi automatycznie podjechały do góry. Wystawiłam ręce przed siebie, żeby się czasem nie zbliżył. Musiałam to przemyśleć w spokoju, bo przy nim się po prostu nie da. Miesza mi w głowie. Mam wrażenie, że tracę rozum, kiedy jest w pobliżu. 

Odwróciłam się na pięcie i ile sił w nogach, wpadłam do domu, a później po schodach na górę, aby zaszyć się w mojej obecnej sypialni. Zatrzasnęłam za sobą drzwi. Teraz brakowało mi już tylko klucza, żeby nikt mi tu nie właził. Potrzebuję ciszy i spokoju.  

Usiadłam na wygodnym łóżku i automatycznie przyłożyłam dłoń do moich lekko obolałych, gorących warg. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu cisnącego mi się na usta. Co się ze mną właściwie dzieje? Mimowolnie zachichotałam. Każda inna osoba pewnie byłaby przerażona, bo ktoś ją porwał, a ja jak kompletna idiotka lecę na mojego pieprzonego porywacza. Justin jest... Właściwie teraz już sama nie wiedziałam jaki on jest. Traciłam przez niego rozum... Z całych sił starałam się znaleźć jakieś jego wady, ale w tym momencie było to cholernie trudne, bo moje serce mówiło tylko o jego zaletach. Czy taki człowiek w ogóle je ma? Owszem! 

Nie wiedziałam jak zareagować. Przecież on zachowuje się tak, jakby był mną zainteresowany. Od momentu, gdy po spotkałam, nie pomyślałam ani razu, że mógłby spojrzeć na mnie jak na kobietę, a nie dziewczynę, którą przez przypadek porwał. Ten koleś wysyła mi sprzeczne sygnały. Raz mnie bije, raz przytula, raz na mnie krzyczy, a innym razem całuje. 

Wyciągnęłam się na łóżku i zerknęłam na zegarek, stojący na szafce nocnej. Wskazywał godzinę dwunastą w nocy, więc powoli przymknęłam ciężkie powieki. To był zdecydowanie pracochłonny dzień i jeszcze ten pocałunek na koniec... Znów przed oczami stanął mi Justin, zbliżający się do mnie. Zdecydowanie muszę przestać o tym myśleć i skupić się na powrocie do domu. To jest najlepsze rozwiązanie. 

***

Obudziły mnie dźwięki dochodzące zza okna. Co oni robią tak wcześnie? Zaspana usiadłam na łóżku i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Było już widno, więc zerknęłam na zegarek, aby upewnić się, która jest godzina. Ósma. Niechętnie zebrałam tyłek z łóżka i wyjrzałam na podwórko, gdzie Justin i Zayn majstrowali coś przy sportowym aucie tego pierwszego. Oni chyba robią mi to specjalnie, bo wiedzą, że lubię długo pospać. Brunet wsiadł do samochodu i zaczął mocno wciskać gaz, przez co pewnie w promieniu kilometra wszyscy słyszeli głośny ryk silnika. Wywróciłam oczami i wsunęłam na nogi kapcie, po czym zeszłam na dół. Wczoraj przez pracę z Jai'em, nie jadłam kolacji i byłam strasznie głodna. 

Rozejrzałam do po domu, ale nigdzie nikogo nie dostrzegłam, więc od razu poszłam do kuchni i zrobiłam sobie kilka kanapek z żółtym serem. Usłyszałam jakieś ciche rozmowy, więc postanowiłam udać się do komputerowca. Może wie coś o logowaniu... Z talerzykiem poszłam do pokoju, w którym zawsze siedział Jai. Ja to mu jednak współczuję. W ogóle na świeże powietrze nie wychodzi...

Weszłam do środka i zerknęłam na Natha i Jai'a, którzy obserwowali ekrany wiszące na ścianie. 

- Co robicie? - uśmiechnęłam się do nich, po czym przysiadłam na oparciu fotela, na którym siedział Nathan. 

- Musimy sprawdzić czy nie dzieje się nic dziwnego. - blondyn posłał mi szeroki uśmiech. - Codziennie jesteśmy do tego zmuszani przez Justina, choć nigdy nie widzimy nic niepokojącego. - pokręcił z rozbawieniem głową. 

Wlepiłam wzrok w pokazujące co się dzieje monitory. Tył domu, podjazd, garaż, brama, parking... Wszystko było ciągle monitorowane. 

- Widzę, że Justin bardzo ceni sobie bezpieczeństwo. - mruknęłam, zerkając na chłopaków. - Przez niego masz ciągle zajęcie. - walnęłam lekko bruneta w ramię.

- Nawet sobie nie wyobrażasz ile razy już na nas napadali. Te kamery pomagają nam się bronić. - Jai dokończył swojego pączka. 

- Ja mogę popatrzeć, a wy idźcie zjeść śniadanie. - uśmiechnęłam się do nich miło. - No chyba, że już się nażarłeś pączkami. Wiesz ile to kalorii? - zachichotałam, zwracając się do Jai'a. - Będziesz wyglądał jak słoń.

- Ooo, nasza śmieszka znów ma dobry humorek? - Nath zaśmiał się i roztrzepał moje włosy, które i tak swoją formą przypominały gniazdo. Muszę o nie w końcu zadbać, bo jeszcze chyba nigdy nie wyglądały tak źle jak w tym momencie. 

- Sama nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że teraz wszystko już będzie dobrze. - z szerokim wyszczerzem wyciągnęłam się na fotelu i wlepiłam wzrok w ekrany. - Lećcie już, bo nie mam zamiaru tu długo siedzieć. - rzuciłam w blondyna papierkiem od pączka. 

- Dobra, dobra. Jak coś się będzie działo, to krzycz. - uśmiechnął się, po czym wyszedł razem z brunetem, zamykając za sobą drzwi. 

Westchnęłam ciężko i przyglądałam się temu, co dzieje się na kamerach. To jednak nie jest ciekawe zajęcie... Nie wyobrażam sobie nawet jak Jai to wytrzymuje. Umarłabym tutaj z nudów. 

Myślami po raz kolejny wróciłam do wydarzeń, które miały miejsce wczoraj w nocy. Justin... Cholera, ten pocałunek ciągle siedział mi w głowie i nie mogłam się tego za żadne skarby pozbyć. Był wtedy taki czuły i delikatny, ale zarazem kurewsko namiętny. Na samo wspomnienie znów zaczęły drżeć mi nogi. Przygryzłam dolną wargę. Miałam wrażenie, że znów czuję jego namiętne, gorące wargi na swoich... Jemu chyba także to się podobało, może nawet też mnie trochę bardziej polubił. Przecież musi go do mnie ciągnąć, skoro mnie całuje, przytula... Chce mnie mieć blisko siebie. To musi coś znaczyć! 

Mój wzrok przyciągnął Justin wchodzący do garażu. Uśmiechnęłam się mimowolnie, gdy zaczął szukać w skrzynce jakichś narzędzi, pewnie do naprawy auta. Biała,opinająca jego mięśnie koszulka była cała w smarze, a ciut za długie włosy, zaczesane były do tyłu. Pewnie nałożył na nie sporą ilość żelu, żeby utrzymać je w tym stanie... Spodnie jak zwykle ledwo trzymały mu się na tyłku, ale w jego przypadku to wszystko tworzyło cudownie seksowną całość. 

Moje rozmyślenia na temat jego boskiego wyglądu, przerwało nagłe pojawienie się Catherine. Dziewczyna od razu podeszła do Justina i oplotła od tyłu ręce, wokół jego pasa, przez co moja brew pojechała w górę. Przecież wczoraj mi powiedział, że dał jej nauczkę, więc co ona tutaj robi? I czemu go przytula? 

Blondyn odwrócił się przodem do niej i zaczął coś mówić, ale niestety na kamerach nie było głosu, więc nie wiedziałam dokładnie o co chodzi. Brunetka uśmiechnęła się do niego szeroko, po czym wsunęła dłonie pod jego koszulkę, a na jego ustach wykwitł chytry uśmieszek. Przełknęłam ślinę i podeszłam do ekranu, patrząc na niego dokładnie. Nie wierzyłam, że to dzieje się naprawdę... Koszulka Justina już po chwili wylądowała na ziemi, a jego dłonie ulokowały się na tyłku Cath. Posadził ją na masce samochodu Zayna i mocnym ruchem rozpiął suwak od jej spodni. Mruknął coś do niej i obydwoje spojrzeli w kierunku kamery, a brunetka uśmiechnęła się szeroko i pociągnęła chłopaka w stronę wejścia do domu.

W moich oczach w jednej chwili stanęły łzy i nawet nie byłam w stanie ich powstrzymać. Nie płakałam gdy mnie porwał, nie płakałam, gdy mnie bił, nie płakałam gdy Cath mnie straszyła, a płaczę teraz? Słone łzy spływały po moich policzkach, a w klatce piersiowej poczułam piekący, mocny ból. Więc ten pocałunek nic nie znaczył? Kompletnie nic? Jednego wieczoru mnie całuje, a za kilka godzin pieprzy Cath? Na serio miała rację... Zawsze będzie wracał do niej. Po co było to wszystko? On chyba chce mnie zranić i nic więcej. Z mojego gardła wydarł się cichy szloch i miałam wrażenie, że moje serce pęka na miliony maleńkich kawałeczków. To bolało. Cholernie bolało. Okłamał mnie, zrobił nadzieję, a później poszedł do tej małpy.

- Co jest Annie? - nawet nie usłyszałam kiedy chłopaki wrócili do środka. Szybko starłam łzy z policzków i wysiliłam się na szeroki uśmiech, aby ich nie martwić i nie zachęcać do zadawania pytań. W tym momencie z rozpaczy miałam ochotę zapaść się pod ziemię i nigdy więcej nie wracać na powierzchnię. 

- Nie, nic. Po prostu coś mi się przypomniało i się wzruszyłam. - zachichotałam, choć w tym momencie moje serce przestawało bić swoim dawnym, radosnym rytmem. Boże... Ja się w nim zakochałam. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top