18. PillowTalk
Muzyka przewodnia:
Zayn Malik - PillowTalk
"Chciałbym trzymać Cię blisko, tej nocy i zawsze. Chciałbym budzić się obok Ciebie. [...] Kochać się z Tobą i walczyć. To nasz raj i nasza strefa wojny."
- Nadal nie rozumiem, czemu musiałam tu z wami przyjechać. No tak, uwielbiam wodę i piękne widoki. Na opalonych surferów też w sumie mogę popatrzeć, ale Justin miał mnie zabić, a nie zabierać na tak ładną plażę. - nawijałam, idąc z całą resztą do podjeździe najbliższego hotelu, aby zarezerwować pokoje. Wątpiłam, żeby były tu jakieś miejsca, ale jak się uparli, to niech im będzie.
- Nie marudź, nie gadaj. Załóż te okulary i ich nie zdejmuj, bo jak tak dalej pójdzie, to cię wszyscy rozpoznają. - Zayn był już zmęczony moim gadaniem, ale ja nie miałam najmniejszego zamiaru rezygnować. W końcu zaczął się do mnie odzywać, więc wykorzystywałam to na każdym kroku. A co mi tam? Gdyby wcześniej go chcieli postrzelić, to może już byśmy byli najlepszymi przyjaciółmi. Nie no, może nie najlepszymi, ale chociaż byśmy mieli lepsze relacje.
- Nic w nich nie widzę. - mruknęłam i zrównałam krok z Liamem, po czym spojrzałam na jego okulary. - Te będą dla mnie lepsze. - wyszczerzyłam się radośnie, po czym zwinnym ruchem zdjęłam mu je z nosa, a założyłam sobie. - O tak, dużo lepiej. - podałam mu swoje.
-Ja pierdole, przecież one są identyczne. - Liam jak zwykle nie był zadowolony z życia. Norma! Nie mogłam się po prostu nadziwić, jak można się całe życie zachowywać w ten sposób? Mógłby się czasem uśmiechnąć, pożartować... No dobra, jak ostatnim razem żartował, to strzeliłam na niego focha. Jego żarty są dość specyficzne.
- Nie są, okej? Te co masz teraz są gejowskie. - zaśmiałam się, a wraz ze mną chłopaki.
- Wcale nie są. - prychnął.
- Tsa, możesz sobie wmawiać. - poklepałam go po ramieniu, po czym wróciłam do zagadywania Zayna.
Do Justina nie odzywałam się praktycznie wcale, bo nadal bolało mnie to, jak mnie potraktował tamtego pamiętnego popołudnia. Jak mnie ma zabić, to niech mnie zabije i już. Nie miałam już zamiaru go błagać o litość, czy coś w tym stylu. Teraz chciałam tylko korzystać z tych dni, które mi zostały.
- Zen, uśmiechnij się. Życie pierdzieli nas po równo. - stuknęłam go w ramię, widząc jego nachmurzoną minę. Nie lubię kiedy tak się zachowują inni ludzie. Przy mnie wszyscy powinni być uśmiechnięci.
- Nie mów tak do mnie.
- Jak? Zen? Dobrze, Zen. Nie będę tak do ciebie mówić, Zen. - zachichotałam i wsunęłam dłoń pod jego ramię, jednak on nie zareagował, więc ja także nie odsunęłam się od niego.
Odkręciłam głowę do tyłu. Na mojej twarzy od razu pojawił się szeroki uśmiech, gdy zobaczyłam obejmujących się Natha i Demi. Czemu nie wyznają wprost, co do siebie czują? Te ich podchody są naprawdę męczące. Przecież z daleka widać, że coś ich do siebie ciągnie, to nie... Lepiej udawać, że są tylko przyjaciółmi. Co za wiocha!
- Jus, kotku... - usłyszałam zrezygnowany jęk Cath i od razu zerknęłam w tamtą stronę. Brunetka uczepiła się ramienia blondyna, tak samo jak ja Zayna. Pff. Ściągara i tyle. - Będziemy mieć pokój razem? Tęsknię za tobą. - powiedziała, teatralnie przy tym wzdychając. Wywróciłam momentalnie oczami, na co mój towarzysz cicho się zaśmiał.
- Och, czy widzę uśmiech na tej pięknej buźce? - pisnęłam i objęłam mocniej jego umięśnione ramię. - Annie jeden, Zen zero. - uśmiechnęłam się słodko.
- Jesteś serio niemożliwa. - brunet pokręcił głową i roztrzepał lekko moją czuprynę, za co dostał kuksańca w bok aż zgiął się w pół.
Sama nie mogłam w to uwierzyć, ale od samego rana czułam się dziwnie zrelaksowana, wolna i po prostu szczęśliwa. Czy to znaczy, że niedługo umrę? Nie sądziłam, że przy tych ludziach jest to w ogóle możliwe, ale jednak. Uśmiechnęłam się szeroko do Liama, który prychnął i wywrócił oczami. Jaki z niego jest nudziarz...
- Palant! - zaśmiałam się.
- Czy ty nie możesz iść w ciszy? - do moich uszu dobiegł piskliwy głos Cath. Od rana jest tak upierdliwa, że nie mogę jej znieść, a pewnie podczas pobytu tutaj będę ciągle blisko niej.
- Oj wybacz, denerwuje cię to? - uniosłam brew.
- Bardzo.
- A, w takim razie nie mogę iść w ciszy. - uśmiechnęłam się z wyższością, na co posłała mi groźne spojrzenie. Czy to normalne, że tak lubię ją denerwować? Co prawda, trochę się jej boję, bo mam wrażenie, że jest nieobliczalna, ale to Justin chce mnie zabić, więc przed nią może mnie obroni.
Doszliśmy do hotelu i od razu podeszliśmy wszyscy do recepcji. Justin poprawił swoje okulary, po czym, jak gdyby nigdy nic, podszedł do recepcji. Tak swoją drogą, pewnie reszta uzna nas za idiotów, skoro w pomieszczeniach chodzimy w przeciwsłonecznych okularach.
- Dzień dobry państwu. - uśmiechnięta młoda dziewczyna przyjrzała się pobieżnie każdemu z nas.
- Potrzebujemy trzy pokoje. - blondyn oddał uśmiech, a kobieta za kontuarem prawie zemdlała z radości.
- Macie wielkie szczęście. Akurat tyle nam zostało. Dwa dwuosobowe i jeden trzyosobowy. - zachichotała nie wiadomo z czego. Matko, czyli nie tylko na mnie on tak działa... Sama rozmowa z nim może doprowadzić do orgazmu.
- Świetnie się składa. Bierzemy. - przygryzł seksownie dolną wargę.
- Dobrze, poproszę jakiś dokument tożsamości.
- No właśnie, tak się składa, że ukradziono mi portfel. Czy nie obyłoby się bez tego? Ładnie proszę. - posłał jej jeszcze seksowniejszy uśmiech. A to skunks! Więc dlatego to robi? Żeby nie pokazać jej, że nazywa się Justin Bieber? Prychnęłam pod nosem. Co za patafian, serio.
- No dobrze, dla pana zrobię wyjątek. - nawet nie musiał jej długo przekonywać. - Tylko niech mi pan poda swoje dane. - szepnęła zarumieniona i podała mu formularz do wypełnienia, czym od razu się zajął. Na pewno powymyślał tam same bzdury... Po chwili oddał jej kartkę i wziął trzy klucze.
- Chłopaki razem, Demi i Catherine w drugim, a ja z Annie w trzecim. - powiedział obojętnie, po czym ruszył w stronę wind.
- Co takiego? - pisnęłam zszokowana i zatrzymałam się gwałtownie. - Nie chcę z tobą.
- No właśnie Justin! Dlaczego niby ona z tobą? Ja chcę. - Cath oburzona tupnęła nogą. Dziecinada. Pff. Zastanowiłam się chwilę. Nie, przecież ja tak wcale nie robię. Chyba...
- Już postanowiłem i bez gadania. - warknął.
- Przecież twoja laska chce z tobą, więc dlaczego jej po prostu nie weźmiesz? Zrobi ci dobrze czy coś. Na pewno na coś się przyda. - powiedziałam szybko i popchnęłam brunetkę w jego stronę.
- Ty też mi możesz zrobić dobrze. - uśmiechnął się chytrze, wyminął Cath, po czym chwycił mnie za dłoń i gwałtownie pociągnął w stronę wind. No super... Jak ja niby mam w spokoju przespać noc, kiedy on jest w pobliżu?
Wjechaliśmy na górę, a chłopak od razu zaprowadził mnie do naszego wspólnego pokoju. Otworzył drzwi kartą, po czym wepchnął mnie do środka.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Było duże i całkiem ładnie urządzone. Ściany pokryte beżową farbą, duże okno balkonowe, na podłodze biały dywan, na jednej ścianie duży telewizor, a naprzeciw niego dwuosobowe łóżko, pokryte srebrną pościelą. Na pewno jest strasznie miła w dotyku...
- Co tak stoisz? Idź się odśwież czy coś i idziemy na plażę. Konkurs już pewnie trwa, a ja jak najszybciej chcę złapać Lizzie. - powiedział poważnie.
Postawił swoją torbę na łóżku i zaczął w niej grzebać. Znalazł krótkie spodenki, więc bezceremonialnie zdjął z siebie koszulkę, po czym odpiął swoje jasne dżinsy. Przygryzłam dolną wargę. Momentalnie zaczęło mi się robić gorąco i za nic w świecie nie mogłam tego powstrzymać. Ale on ma ciało...Opalone, umięśnione i jeszcze te cholerne tatuaże! Odkręcił powoli głowę w moją stronę, a na jego ustach zagościł szeroki uśmiech.
- Podoba ci się to co widzisz? - użył teksu, który ja kiedyś do niego wypowiedziałam, przez co zarumieniłam się jeszcze bardziej. Co za palant. Wie, że jest przystojny i wykorzystuje to na każdym kroku. Na serio zawrócił mi w głowie i nie zmieniło się to nawet po tym, gdy mnie pobił. To chore!
- Wezmę prysznic. - powiedziałam szybko i czym prędzej wpadłam do łazienki. Oj tak, zimny prysznic dobrze mi zrobi. Może zapomnę o widoku jego seksownego ciała. Nie miałam ochoty rozmawiać z nim, gdy był w takim stanie, bo wtedy z góry było wiadomo, że przegram każdą kłótnię.
Powoli zdjęłam z siebie ubrania, po czym weszłam do kabiny prysznicowej i puściłam chłodną wodę. O tak. Moje mięśnie od razu zaczęły się rozluźniać. Wzięłam małą ilość żelu pod prysznic, który był przygotowany specjalnie dla gości i wtarłam do dokładnie w swoje w miarę opalone ciało. Po kabinie rozniósł się przyjemny wrzosowy zapach, aż nie chciało mi się stąd wychodzić. Odkąd pamiętam, uwielbiam długie kąpiele, w ciepłej wodzie, z dużą ilością piany, ale w moim domu nie często mogłam sobie na nie pozwolić. Niestety nie mogłam siedzieć tu za długo, bo ten czubek zaraz pewnie zacznie pukać.
Otworzyłam drzwi od kabiny i wyciągnęłam rękę przed siebie, szukając czystego ręcznika, jednak nie było go w miejscu, w którym wcześniej go widziałam.
- Tego szukasz? - zamarłam widząc przed sobą blondyna.
Zapraszam do oceniania i komentowania! <3
xoxo
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top