ROZDZIAŁ VI
Sans popchnął mnie delikatnie do środka.
- Siadajcie, siadajcie! - krzyknęła Toriel. - Nie spodziewałam się gości, więc jest mały bałagan - rozejrzałam się po idealnie czystym pomieszczeniu.
Usiadłam przy stole, tak jak pokazała Toriel, a obok mnie... [Dum, dum, DUUUUUUM!!!~dop. aut.] Sans. Z drugiej strony Toriel, obok niej Undyne, a z drugiej strony Sansa siedział Papyrus.
- Moje dziecko! - zaczęła kozia mama. - Co tu robisz? Dlaczego wróciłaś skoro udało ci się wydostać na powierzchnię?
- To... Przez przypadek ponownie tutaj wpadłam. Po prostu gonił mnie... Taki jeden morderca, który chciał mnie zabić i... Dobiegłam do góry Ebott i... Zaczęłam spadać...
Toriel mnie przytuliła.
- Nie martw się, moje dziecko. Jeśli chcesz, możesz ze mną zamieszkać.
Co zrobisz, co zrobisz. Z jednej strony chcesz mieszkać ze szkieletami, a z drugiej nie chcesz łamać serca swojej mamie. I co teraz?
_________________________________
No więc tak...
/Nie zaczyna się zdania od "no więc"\
Zamknij się.
Krótki rozdział.
Czemu?
Odpowiedź brzmi:
BO TAK.
To chyba tyle...?
Ciao!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top