04; feino

- Doooooobry wieczór, rodzino – śpiewa Ashton, wlatując do swojego domu. Przez jego przylot w drzewie robi się cieplej.

- Ashton, gdzie byłeś? – piszczy jego matka, nerwowo przelatując nad podłogą, by spotkać Ashtona. Szturcha jego twarz, by sprawdzić, czy nie ma na niej żadnych blizn. Lekko ją odpycha.

- Wszystko w porządku, mamo – odpowiada Ashton.

- Gdzie byłeś? – powtarza kobieta.

- Z Michaelem – odpowiada Ashton, wzruszając przy tym ramionami. Jego matka wierzy mu, a jej barki się relaksują.

- Och. Okej-Hej, nie jedz tego, robię obiad! – wrzeszczy, zabierając z dłoni Ashtona jagodę.

- Nie jestem głodny – mówi jej Ashton. – Po prostu chciałem coś przekąsić. Jadłem wcześniej z Michaelem.

Tak naprawdę Ashton jadł jakąś dziwną rzecz z Lukiem, która zwała się pizzą. Była to najpyszniejsza rzecz, jaką Ashton kiedykolwiek miał przyjemność włożyć sobie do buzi.

- Ashtonie Irwin, specjalnie zrobiłam ten posiłek! – unosi się. – Ostatnio rzeczą jaką mógłbyś dla mnie zrobić, mogło być poinformowanie mnie, że zjesz z Michaelem – wzdycha, łapiąc swoją twarz w dłonie, zupełnie tak, jak robił to Luke. Ashton przełyka ślinę. – Idź już do swojego pokoju Ashton.

- O-Okej – wyjękuje, powoli kierując się w stronę korytarza. Zanim wchodzi do wejścia, odwraca się do swojej matki. – Hej, mamo?

- Tak, Ash? – odpowiada mu i brzmi przy tym na zirytowaną.

- Co byś zrobiła, gdybym pokochał kogoś, kogo nie powinienem kochać?

- Co? Dlaczego mnie o to pytasz, Ashton?

- Po prostu się zastanawiam – odpowiada. – Na przykład, gdybym pokochał innego chłopaka?

- To śmieszne, Ash. Możesz kochać kogo tylko chcesz.

- Co- Co jeśli pokochałbym człowieka? – zdobywa się na odwagę, by spojrzeć na swoją matką, a ta wpatruje się w niego tak, jakby dopiero co pocałował człowieka.

- Nawet nie warz się tego mówić, Ashton. To obrzydliwe. Idź do swojego pokoju. Teraz. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top