02; fata

- Człowiek Anioł? Co?

- Był piękny, Michael! – wykrzykuje Ashton. – Był taki piękny i prawdziwy, ale w niebiański sposób. Myślę, że się zakochałem.

- Jezu Chryste. – Michael potrząsa swoją głową. – Przesadzasz, Ashton. Po prostu wróćmy już do domu. Wygląda na to, że trochę za bardzo polubiłeś to miejsce. Boję się, że tam wrócisz.

Ashton śmieje się nerwowo. - Ta, jeśli już o tym mówimy... - Przestaje frunąć, a Michael zatrzymuje się, by tylko unosić się w powietrzu parę centymetrów przed nim i obraca się, by posłać Ashtonowi krytykujące spojrzenie.

- Ashton! Nie, nie wrócisz do domu, jasna cholera! Ten jeden raz był wystarczająco niebezpieczny, mieliśmy szczęście. Możesz to odhaczyć z swojej listy rzeczy do zrobienia i to wszystko. Od teraz pozostajemy w lesie. – Znów zaczyna lecieć w stronę lasu, ale Ashton po cichu mu odpowiada.

- Boi dudek Meekle.

- Hej, nie możesz–

Ashton zaczyna radośnie latać w kółko, kpiąc z wcześniejszego zachowania Michaela. - Tchórz, tchórz!

- Przestań! Okej, po prostu na chwilę przestań, w porządku? – krzyczy Michael, przez co Ashton z piskiem się zatrzymuje (piszczy automatycznie).

- Tak? – odpowiada Ashton, radośnie się uśmiechając.

- Myślę, że nie będzie mi to jakoś przeszkadzać, gdy znów tam pójdziesz – wzdycha. - Po prostu. Ta. Okej.

- Więc naściemniasz za mnie w domu? – pyta Ashton.

- Woah. Prosisz teraz o trochę zbyt dużo, kolego.

Ashton przewraca oczami i szybko wyfruwa przed Michaela, by złożyć na jego policzku pocałunek. - Dzięki, kumplu! Jesteś najlepszy!

Michael ospale leci za Ashtonem. Kiedy to on stał się tym odpowiedzialnym? 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top