Rozdział Pierwszy

' Ta szkoła mnie dobija. Wykładowcy mają problemy, rówieśnicy mają problemy, wszyscy mają problemy. Nauka wcale mi nie idzie. Nic mi nie wychodzi. Nie umiem się skupić. Jestem cały zestresowany. Mam problemy ze snem. Myślę nad porzuceniem uczelni. Przeliczyłem się jeśli o to chodzi. Nigdy tego nie ukończę. Zostanę na tym samym roku do końca mojego żałosnego życia. Nie mam ostatnio na nic siły czy chęci. Powoli tracę chęci nawet do jazdy na desce... chyba serio jest ze mną coś nie tak. Tak wiem, znowu się nad sobą użalam, ale co ja poradzę na to, że Bóg chyba mnie nienawidzi. Jak widać chodzenie do kościoła i modlitwy, na niewiele się zdają. '

Tyler odłożył pióro i spojrzał przez okno w Mary's Market. Przychodził do tej kawiarni już od jakiegoś czasu. Sam nie wiedział dlaczego, ale coś go przyciągało do tego miejsca, i spodobało mu się. Zawsze zamawiał kawę i siadał przy tym samym oknie, o tej samej godzinie. Zawsze około osiemnastej przychodził tu, zamienił parę słów z Alex przy zamawianiu kawy, po czym siadał na 'swoim' miejscu gdzie wyciągał zeszyt i zaczynał pisać w nim swoje odczucia, to co zauważał, to co myślał.

Zawsze też był obserwowany przez Shannon, która bała się do niego podejść. Zawsze gdy miała to zrobić, panikowała, zawracała i zrezygnowana stawała za ladą.

- Shann, gapisz się już na niego od około dwóch tygodni. Zepnij się i idź do niego zagadaj - powiedziała Alex patrząc na przyjaciółkę

- Dobrze wiesz, że chcę, ale.. no nie potrafię. Mam jakąś blokadę - Shannon oparła się o blat - po za tym... zaraz będzie wychodził, zbliża się dziewiętnasta 

- Ty masz obsesje, dokładnie wiesz o której wychodzi? - zaśmiała się Alex i przeczesała dłońmi swoje teraz już czerwone włosy

Shannon wzruszyła ramionami i spojrzała na właśnie wychodzącego z kawiarni Tylera. Uśmiechnęła się lekko po czym wróciła do pracy.

- Jutro - powiedziała

- Co, 'jutro' ? - zapytała Alex

- Jutro do niego podejdę

Alex uśmiechnęła się i przytuliła Shannon.

***

Tyler wszedł do swojego pokoju i akademiku. Jego współlokatora nie było, więc chłopak odetchnął z ulgą i uprzednio rzucając torbę w kąt, rzucił się na łóżko. Był wyczerpany, a nawet nie wiedział czym. Nie miał dzisiaj ciężkich zajęć. Wręcz przeciwnie. Zajęcia były proste i całkiem przyjemne. On jednak odczuwał to wszystko inaczej. 

Usłyszał czyjeś kroki oraz głos na korytarzu, i zaczął cicho błagać aby nie był to jego współlokator. Lubił go, nawet bardzo, ale nie chciał teraz nikogo do towarzystwa. Chciał być sam i myśleć nad sensem istnienia. Jego prośby jednak nie zostały wysłuchane gdyż po chwili do jego pokoju wszedł Braden. Jego farbowana na czarno grzywka przysłaniała mu połowę twarzy, tak więc Tyler nie był nawet pewien czy został przez niego zauważony.

- Cześć - powiedział Braden zrzucając z siebie koszulę - jak się czujesz?

- Myślę nad sensem ludzkiej egzystencji - odpowiedział Tyler na co jego przyjaciel zaśmiał się - z czego się śmiejesz?

- Czy ty zawsze musisz być taki przygnębiony? Ostatnio prawie wcale się nie cieszysz, wolisz spędzać czas sam ze sobą. Kiedy ostatnio wyszedłeś ze mną na przykład na piwo? Kiedyś częściej spędzaliśmy razem czas - Braden wyjął gitarę - mam nadzieje, że to nie przeszkodzi ci w myślach na temat ludzkiej egzystencji - uśmiechnął się

- Sam nie wiem co się ze mną dzieje, Braden. Sam chciałbym to wiedzieć. Ostatnio jestem bardzo zmęczony, jestem ospały ale mam problemy ze snem. Szybko się męczę, wszystko gorzej znoszę. Myślę nad rzuceniem tego wszystkiego w cholerę - Tyler przetarł twarz dłońmi

Braden przestał na chwilę stroić gitarę i zaczął nad czymś myśleć. Zapadła trochę nie komfortowa dla Tylera cisza, którą chciał przerwać, ale jego towarzysz uniósł dłoń w geście uciszenia.

- Poznałem ostatnio całkiem fajne osoby. Chcesz ich poznać? - zapytał, przerywając niezręczną ciszę.

- Sam nie.. - zaczął Tyler

- To świetnie, w sobotę około dziewiętnastej - uśmiechnął się chłopak

- Braden ja...

- Tak, nie masz nic do gadania Hagen. Bak ci towarzystwa, i tyle - Tyler podniósł się do siadu, na co Braden zrobił się nieco zaskoczony - Tyler...

- Co? 

- Krwawisz...

- Co? - powtórzył pytanie blondyn

- Krwawisz z nosa! Czekaj tu moment.. albo nie, chodź do łazienki - pomógł mu wstać  - ale nie kap mi tym na podłogę no

- Tak, bo podłoga jest teraz najważniejsza, masz racje. Ciesz się, że ciebie tym nie wysmarowałem

- Jesteś idiotą, chodź trzeba to zatamować

- No przecież idę!

_________
Hej Hej!
Mamy pierwszy rozdział! Mam nadzieję, że się chociaż trochę spodobał ^-^
PS: I Love You All!~Haia_Miia xx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top