Rozdział Drugi
Po zdarzeniach jakie miały miejsce ostatniego dnia Tyler był zmęczony bardziej niż zazwyczaj. On i Braden próbowali zatamować krwawienie, ale nie przyszło im to łatwo. Dzisiejszego dnia Tyler nie miał ochoty nigdzie wychodzić. Chciał zostać w pokoju i odpocząć, tym bardziej że znów miał problem z zaśnięciem.
Chłopak wstał z łóżka i poszedł do łazienki. Zdjął ubranie i wszedł pod prysznic. Był słaby. Ledwo stał na nogach. Był przemęczony i bezsilny. Potrzebował snu, najlepiej w dużej ilości. Letnia woda, która leciała na niego niewielkim strumieniem rozbudzała go jeszcze bardziej. Postanowił jednak, że choćby nie wie co musiał zrobić będzie spał w dzień. Musi, bo inaczej padnie ze zmęczenia i braku snu.
Gdy Tyler wyszedł z kabiny prysznica i owinął w pasie ręcznikiem. Podszedł do umywalki i odkręcił wodę. Chwycił szczoteczkę do zębów i namoczył ją po czym nałożył na nią pastę. Gdy wypluwał pastę z ust zobaczył, że zamiast białej piany, jest czerwona. Przepłukał usta wodą i splunął do umywalki. Woda także była w czerwonym kolorze. Chłopak poczuł smak krwi w ustach.
- Co do cholery... - powiedział sam do siebie po czym przejechał językiem najpierw po górnych, a później po dolnych zębach i dziąsłach - super - dodał odnajdując źródło krwawienia
' Wczoraj nos, dzisiaj dziąsła. Co będzie jutro? Oczy? ' - pomyślał po czym przetarł usta ręką. Ubrał bieliznę i spodnie i wszedł z powrotem do pokoju gdzie został obudzonego już Bradona.
- Jak się czujesz? - zapytał widząc Tylera
- Może być. Znowu krwawią mi dziąsła - wzruszył ramionami - a ty?
- Może powinieneś iść do dentysty - powiedział, nie odpowiadając na pytanie - ostatnio zdarza ci się to coraz częściej.
- Nie. Przejdzie mi - Tyler przeczesał włosy palcami - wychodzisz dzisiaj?
- Tak, właśnie się zbieram. Zostaniesz sam, czy może jednak zostać? Nie wyglądasz dobrze.
- Nie mam dziesięciu lat. Poradzę sobie.
Kiedy Braden wyszedł z pokoju, Tyler zasłonił żaluzje oraz zasłony. Chciał aby panował całkowity mrok. Włączył sobie cicho muzykę i zaczął szukać wygodnej pozycji na łóżku. Ostatecznie położył się na boku i zamknął oczy. Czuł się źle. Bardzo źle. Chciał spać. O niczym innym nie marzył, jednak... przychodziło mu to z wielkim trudem. Jednak udało mu się.
Chłopak otworzył oczy. Czuł się zupełnie inaczej. W końcu się wyspał. Przyszło mu to co prawda z trudem, ale jednak. Wyciągnął rękę po telefon leżący obok łóżka i nadusił guzik aby spojrzeć na godzinę znajdującą się na ekranie blokady. Była czternasta piętnaście, czyli spał ponad pięć godzin. Może to nie dużo, ale jak na obecny stan chłopaka, oraz jego problemy ze snem, to wielki sukces, z którego był dumny.
Nie był dumny jednak z tego iż jego poduszka ubrudzona była krwią, która prawdopodobnie wydobywała się z jego ust podczas snu.
Chłopak westchnął i obrócił poduszkę na drugą stronę, po czym wstał aby wpuścić do pokoju trochę światła dziennego. Nie chciał nigdzie wychodzić, więc otworzył tylko okno na całą szerokość i oparł się o parapet. Chciał powdychać świeżego powietrza, uznał że dobrze mu to zrobi. Poczuł jednak, że jest cały obolały. Pomyślał, że jest to powodem tego iż źle mu się spało.
*
Było już po osiemnastej, a Tyler nie odwiedził jeszcze kawiarni. Shannon cały czas czekała aż chłopak przyjdzie tu ze swoim zeszytem, usiądzie przy oknie i zacznie pisać. Lubiła go obserwować. Chciała do niego podejść wiele razy ale jednak była zbyt zestresowana. Onieśmielał ją. Wiele razy chciała podejść do stolika i przywitać się. Nigdy jednak do tego nie doszło, a dzisiaj , kiedy była już gotowa żeby to zrobić, on nie przyszedł. Pomyślała, że może to nie jest jej pisane, że los tego nie chce, ale za to z drugiej strony jej umysłu pomyślała, że musi się jeszcze bardziej przygotować na pierwszą rozmowę z chłopakiem. Postanowiła sobie więc, że zrobi na nim najlepsze wrażenie jakie tylko jest w stanie zrobić.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top