7. "Odległość to tylko kolejny powód, by kochać mocniej"
Zaczęło się ściemniać, dlatego Baekhyun wraz z Changminem, który przez całą drogę powrotną z placu zabaw posłusznie trzymał go za rączkę, postanowili wrócić do domu.
Przez cały czas powrotu, chłopczykowi prawie w ogóle nie zamykała się buzia, a mężczyzna nie mógł wyjść z podziwu, że malec po trzech godzinach zabawy na placu zabaw, nie narzekał na zmęczenie.
Zazwyczaj po takich wycieczkach, Baekhyun zmuszony był do niesienia śpiącego Changmina na rękach, ale dzisiejszego dnia chłopczyk był bardziej aktywny niż zwykle, przez co Byun domyślał się, że Min robił to wszystko, aby polepszyć humor swojemu tatusiowi.
Gdy tylko Baekhyun otworzył drzwi do domu, Changmin od razu podbiegł do posłania Arnolda, w którym położył śpiącego psiaka, którego wcześniej niósł na rękach. Baekhyunowi chciało się śmiać z całej tej sytuacji, ponieważ zamiast pięcioletniego chłopczyka, to szczeniak opadł z sił jako pierwszy już na placu zabaw i malec zmuszony był do niesienia go przez całą drogę powrotną.
Następnie, chłopczyk ruszył do kuchni, po której krzątał się już Baekhyun, zastanawiający się, czy w lodówce znajdzie cokolwiek, co nadawałoby się na ich dzisiejszą kolację.
Miał świadomość tego, że czasami przesadzał ze swoimi pesymistycznymi myślami, ale nie mógł nic poradzić na to, że odkąd stracił pracę, czuł się naprawdę biednym człowiekiem.
- Tatusiu, a jutro też pójdziemy do parku? Proszę, proszę, proszę!
Min podszedł do niego i przytulił się do jego nóg, swoimi wielkimi, słodkimi oczkami patrząc na mężczyznę od dołu. Baekhyun nie mógł nic poradzić na to, że rozczulił go ten widok, dlatego podniósł chłopca na ręce, po czym cmoknął go w główkę i posadził przy kuchennym stole.
- Jeśli będzie ładna pogoda i będziesz bardzo chciał, to nie widzę problemu.
- Tak! Kocham cię, tatusiu! - maluch krzyknął entuzjastycznie, na co szatyn zaśmiał się tylko, następnie czochrając włosy swojego synka.
- Ja ciebie też, skarbie. A teraz jedz, smacznego.
- Smacznego, tatusiu.
Kiedy Baekhyun położył przed Changminem talerz zapełniony kanapkami, chłopczyk od razu wziął się za pałaszowanie jedzenia, z którego szatyn zabrał jedynie jedną kromkę, która i tak wystarczająco napełniła jego żołądek.
To nie tak, że mężczyzna nie lubił jeść. Baekhyun wręcz kochał jedzenie (w szczególności to niezdrowe), przez co po ciąży, podczas której miewał różne zachcianki, wyglądał niczym ogromna, tocząca się po świecie kulka.
Dopiero później, razem z Luhanem zaczęli chodzić na siłownię, gdzie Byun doprowadził swoją sylwetkę do wyglądu z czasów studenckich, ale jego miłość do jedzenia i tak nie zniknęła.
Jednak w ostatnich dniach, chłopak odczuwał zbyt dużo stresu, by jego żołądek pochłaniał normalne porcje żywieniowe, przez co chodził nieustannie zmęczony i osłabiony, ale i tak starał się o siebie dbać, by Changmin nie zauważył różnicy w jego wyglądzie, czy zachowaniu.
Jednak pięciolatek nie był głupim dzieckiem i Baekhyun widział w oczach synka, że jego spojrzenie jest pełne troski, a chłopczyk stara się desperacko uszczęśliwiać swojego tatusia, czego przykładem było jego dzisiejsze zachowanie.
Szatyn źle się czuł ze świadomością, że jego syn oglądać go musi w takim stanie i że jego zachowanie wpływa na czyny dziecka, dlatego Baekhyun starał się zachowywać naturalnie i uśmiechać się częściej, by nie martwić swojego synka.
Kiedy Changmin skończył kolację, mężczyzna wziął się za składanie brudnych naczyń, podczas gdy chłopczyk pobiegł do salonu na wieczorynkę, która rozpocząć się miała w upływie kilku minut.
Baekhyun nie mógł powstrzymać cisnącego się na twarz uśmiechu, kiedy usłyszał radosny śmiech Miniego dochodzący z salonu, a zaraz po tym śpiew dziecka rozbrzmiał na cały dom, kiedy chłopczyk zaczął wykonywać tytułową piosenkę rozpoczynającej się bajki.
Byun już miał ruszyć do salonu, by dołączyć do swojego synka, ale przerwał mu w tym niespodziewany dzwonek do drzwi, w który ktoś bez przerwy natarczywie naciskał.
- Już idę, spokojnie! Przecież się nie pali! - powiedział rozdrażniony w momencie, w którym otworzył drzwi, a wraz z tą chwilą, rozemocjonowany Luhan wpadł do hallu z prędkością światła, nawet nie witając się wcześniej z właścicielem posiadłości.
Zaraz za brunetem, spokojnym krokiem wszedł Sehun, którego twarz nie wyrażała żadnych innych emocji, oprócz stoickiego spokoju.
- Baekkie!
Luhan rzucił się na szatyna, by przyciągnąć go do mocnego uścisku, podczas gdy Byun jedynie stał sparaliżowany, nie wiedząc dlaczego właśnie był zgniatany przez swojego najlepszego przyjaciela.
Po chwili jednak Xiao odsunął się od niego, dając tym sposobem miejsce Sehunowi, który nachylił się jedynie nad nim, cmokając go lekko w policzek.
Baekhyun zdziwiony był zachowaniem wyższego chłopaka, który normalnie nie miałby oporów przed tym, żeby nawet w obecności osób trzecich, przyciągnąć go do żarliwego pocałunku, jednak nie skomentował tego w żaden sposób, uznając po prostu, iż Oh miał za sobą gorszy dzień.
- Co się stało, że przyszliście tutaj we dwójkę? Jakaś inspekcja czy coś w tym stylu? - zaśmiał się szatyn. - Spokojnie Lu, od rana nic się nie zmieniło i wszystko ze mną w porządku, więc...
- Oj zamilcz, Byun. Akurat kogo, jak kogo, ale nas nie oszukasz. Wszyscy w trójkę dobrze wiemy, że nic nie jest okej. - Luhan powiedział ostro, czym natychmiastowo uciszył Koreańczyka. - I dlatego właśnie mam dla ciebie wiadomość, która na pewno cię ucieszy! - Chińczyk pisnął, a następnie pociągnął Baekhyuna za rękę do kuchni, z której ten niedawno wyszedł.
Usiedli przy stole, a szatyn od razu wyczuć mógł dziwną atmosferę, jaką wnieśli ze sobą jego przyjaciele. Luhan wydawał się być cały w skowronkach, kiedy Sehun zachowywał się jak dokładne przeciwieństwo bruneta, będąc w swoim świecie zadumy.
- Baek, zanim coś powiesz, wysłuchaj mnie do końca, dobrze? - Ton głosu Luhana w jednej chwili zmienił się na poważny, przez co szatyn poczuł się naprawdę zmieszany, ponieważ jego przyjaciele ustalili coś za jego plecami.
- Więc... chodzi o to, że załatwiłem ci pracę.
Słowa Luhana sprawiły, że Baekhyun otworzył ze zdziwienia usta, a jego serce zaczęło bić w szybszym tempie. Przez chwilę jeszcze siedział wpatrzony nieprzytomnie w przyjaciela, ale gdy dotarł do niego sens tego, co powiedział Xiao, miał ochotę zacząć skakać i piszczeć ze szczęścia, a przede wszystkim rzucić się na Chińczyka i wycałować całą jego twarz.
Zanim jednak zdążył zrobić jakikolwiek ruch, Luhan kontynuował, a to, co Baekhyun usłyszał chwilę później, kompletnie wbiło go w siedzenie.
- Tylko, że ta praca, - przerwał - jest tak jakby w Seulu.
Brunet, po dokończeniu całej myśli, spojrzał uważnie na przyjaciela, który wraz z jego słowami zachwiał się niebezpiecznie do tyłu, przez co Sehun szybko zerwał się z miejsca, by przytrzymać go przed upadkiem.
Luhan spodziewał się, że dla Baekhyuna będzie to szok, jednak wierzył mocno, że Byun jednak przemyśli jego propozycje i da się namówić na wyjazd.
- Słuchaj, Baek. - Xiao złapał za trzęsącą się dłoń szatyna, który jedynie wpatrywał się w niego nieobecnym wzrokiem. - Wiem, że jest to dla ciebie trudne, ale zastanów się nad tym, proszę. Pamiętasz Do Kyungsoo? Kiedyś ci o nim opowiadałem. Pracuje teraz w dużej firmie, a jego narzeczony jest zastępcą samego prezesa, więc ma ogromne możliwości! Przypomniałem mu o sobie i powiedział, że przydałby mu się pomocnik, ponieważ ostatnio, przez przygotowania do ślubu, ma nawał pracy, a ja od razu wspomniałem o tobie. Wie, że nie masz wykształcenia w biznesie, ale twoją pracą byłoby robienie mu kawy, układanie papierów i tym podobne. Proszę, przemyśl to. Pomyśl o Changminie, ale przede wszystkim o sobie, Baekkie. Nie mogę już dłużej patrzeć na to, jak bardzo nieszczęśliwy jesteś. To cię niszczy.
Wraz z końcówką słów Lu, oczy Baekhyuna mimowolnie zaszły łzami. Nie chciał rozklejać się przed przyjaciółmi, ale jego wzruszenie było zbyt silne, żeby mógł je powstrzymać.
Wiedział dobrze, że Xiao miał rację. Ostatnio nie spał, nie jadł, nie uśmiechał się, a jego myśli cały czas zajmował tylko Changmin i przyszłość, jaką chciałby zapewnić synkowi.
Jednak bez dobrych zarobków, jego marzenia były niemożliwe wręcz do spełnienia i Baekhyun miał świadomość, że praca, jaką zaproponował mu Luhan, zmieniłaby wiele w jego życiu. On sam również poczułby się znowu w swoim żywiole, ale szatyn chyba nie był gotowy po prostu na tak duży krok.
Sześć lat temu wyjechał z Seulu nie tylko po to, by uciec od swojego ukochanego, ale żeby również odciąć się od wielkiego miasta, które kojarzyło mu się tylko z nadmiarem nauki na studiach i zbyt dużym przepychem na ulicach.
W momencie, w którym zadzwonił tego pamiętnego dnia do Luhana po pomoc, wiedział już, że był to ostatni wykonany przez niego telefon na ziemiach stolicy i że raczej nie pojawi się już więcej z własnej woli w tym mieście. Wiązałoby się to ze zbyt dużą ilością wspomnień, a co za tym idzie, z ogromnym bólem w sercu, którego Baekhyun od tamtej pory tak desperacko starał się unikać.
- Lu, ale to jest Seul... j-ja nie chcę tam wracać... - z oczu mężczyzny od razu wypłynęły łzy, mocząc ich złączone ze sobą dłonie. - a co z wami? Co z Changminem? Nie zostawię go tutaj samego, a przecież...
- O Mina się nie martw. Wezmę go do siebie i razem z Sehunem będziemy się nim opiekować. A jeśli spodoba ci się w Seulu i będziesz chciał zostać w nim na dłużej, przylecimy do ciebie wszyscy pierwszym lepszym samolotem. - Chińczyk powiedział, uśmiechając się przy tym lekko, co od razu dodało otuchy szatynowi.
- Baek, najwyższy czas, żebyś zaczął w końcu myśleć o sobie, a nie przejmował się tylko wszystkimi naokoło. Zobaczysz, że Changmin zrozumie twoją decyzję, jeśli tylko się zgodzisz. To mądry chłopiec. - dodał, akurat w tym samym momencie, w którym zaciekawiony nowymi głosami chłopczyk wbiegł do kuchni.
- Wujcio Lu i wujcio Huji! - Changmin, widząc obu mężczyzn, krzyknął głośno, po czym podleciał do Luhana, który od razu podniósł go do góry i przytulił mocno do siebie, a następnie przekazał Sehunowi, który po przywitaniu, usadził go na swoich kolanach.
- Czemu hyungowie są tutaj, tatusiu?
Baekhyun, wraz z pojawieniem się chłopca, zaczął szybko ścierać z siebie ślady łez, a gdy synek spojrzał na niego oczekując odpowiedzi, szatyn uśmiechnął niewyraźnie.
- Musieli przekazać tatusiowi coś ważnego. Zaraz pójdą, skarbie.
- A co ważnego? Chcę wiedzieć! Proszę, powiedz mi, tatusiu!
Min zeskoczył z kolan Sehuna i w upływie kilku sekund znalazł się przed Baekhyunem, od razu unosząc w wiadomym celu swoje rączki do góry. Przez to, mężczyźnie nie pozostało nic innego, jak podnieść swojego synka i usadzić go na swoich udach, jednak miał świadomość, że równało się to z powiedzeniem mu prawdy, o której i tak prędzej czy później musiałby się dowiedzieć.
- Skarbie... co byś powiedział, gdyby tatuś musiał wyjechać na... kilka tygodni? - Byun starał się jak najodpowiedniej dobierać słowa, ale przerażenie, które nagle zobaczył w oczach synka utwierdziło go w tym, że już na starcie zawalił sprawę.
- Co? Dlaczego, tatusiu? Zostawiasz mnie? Już mnie nie kochasz?
Momentalnie oczy dziecka wypełniły się łzami, przez co szatyn przyciągnął chłopca do siebie, zamykając go w szczelnym uścisku. Spodziewał się takiej reakcji po pięciolatku i to właśnie ona skutecznie odwodziła go od pomysłu nagłego wyjazdu.
- Oczywiście, że cię kocham, skarbie. Pamiętaj o tym zawsze, że nawet jeśli będę daleko, moje serce i myśli cały czas będą przy tobie. Nigdy cię nie opuszczę, Minnie, nigdy. - Baekhyun po raz kolejny nie był w stanie powstrzymać cieczy, która zaczęła spływać po jego policzkach, jednak słone łzy nie przeszkodziły mu w kontynuacji słów.
- Tatuś pojechałby, żeby zarabiać pieniążki, wiesz? Wtedy kupilibyśmy nową smycz dla Arnolda, nowy rower dla ciebie, a może nawet udałoby się nam pojechać na jakąś dłuższą wycieczkę za granicę, jak myślisz?
Mężczyzna uśmiechnął się przez łzy, chcąc dodać wiarygodności swoim słowom, dzięki czemu Changmin również zaśmiał się krótko, swoje dłonie przenosząc na policzki ojca w charakterystycznym dla siebie geście.
- Tatusiu, ale dlaczego płaczesz?
- To nic takiego, kochanie. Nie przejmuj się.
- Czy gdybyś pojechał, nie płakałbyś więcej?
Pytanie Mina kompletnie wybiło Baekhyuna z pantałyku, a on sam spojrzał zaskoczony na chłopca, który wpatrywał się w niego bacznie, chcąc jakby w ten sposób doszukać się czegoś konkretnego w oczach mężczyzny.
- Dlaczego o to pytasz, skarbie?
- Bo tatusiu, naprawdę nie lubię, gdy płaczesz. Dlatego myślę, że możesz pojechać, ale tylko, jeśli będziesz wtedy szczęśliwy. Nie chcę żebyś płakał, kiedy nie będzie mnie przy tobie i nie będę mógł cię przytulić, dobrze tato? Obiecujesz?
Baekhyun obserwował z podziwem, jak chłopczyk wystawia w jego stronę swój mały palec, a na jego twarzy pojawia się szeroki uśmiech.
Nie mógł uwierzyć, że to, co chwilę temu usłyszał, zostało wypowiedziane przez pięciolatka, który dopiero co zaczął naukę w szkole, a o życiu nie miał jeszcze zielonego pojęcia.
Tymczasem jego synek jak zwykle zaskoczył wszystkich swoją inteligencją oraz dojrzałym spojrzeniem na świat, którego pozazdrościć mu mógł nie jeden dorosły.
Szatyn naprawdę nie chciał wracać do stolicy.
Nie po to, sześć lat temu zostawił wszystko za sobą by teraz odkopywać dawne wspomnienia i wracać do rzeczy i osób, które usilnie starał się wyrzucić ze swojego serca, jak i pamięci.
Jednak słowa Changmina oraz wsparcie przyjaciół dodało mu siły, której potrzebował, by zacząć żyć od początku i rozpocząć nowy, miał nadzieję, że również i lepszy rozdział w swoim życiu.
Nie mógł cały czas żyć przeszłością, którą dawno powinien zostawić za sobą.
Chciał móc z powrotem być tym niezależnym, pewnym siebie Byun Baekhyunem, który jako nastolatek miał marzenia, które za wszelką cenę starał się spełnić i który zawsze osiągał obrany przez siebie cel.
Chciał żyć pełnią życia i nie przejmować się brakiem pieniędzy, bez których w obecnych czasach, człowiek był nikim, ale przede wszystkim, chciał zapewnić godne życie Changminowi i zrobić wszystko, by móc już zawsze uszczęśliwiać synka i podziwiać jego szeroki uśmiech, który pod wpływem radości, gościł na jego twarzy.
A Baekhyun wiedział dobrze, że nigdzie lepiej nie spełni swojego postanowienia, jak właśnie w Seulu.
- Dobrze, kochanie. Obiecuję. - Baekhyun uśmiechnął się przez łzy i połączył ze sobą ich małe palce na znak obietnicy.
I pomimo tego, że nigdy nie był dobry w dotrzymywaniu danego słowa osobom, które kochał, tym razem wiedział już, że przysięgi złożonej swojemu synkowi, nie złamie nigdy.
💕💕💕
TBC
Nie jestem zadowolona z tego rozdziału, wy także nie będziecie. Nie wyszedł mi, przepraszam😔 Mogę was tylko pocieszyć tym, że to cisza przed burzą⚡
Pozdrawiam wszystkie osoby zaczynające ferie! Z jakich województw jesteście?😊 Zresztą resztę osób również pozdrawiam😅😘
Co do następnego rozdziału...jutro wyjeżdżam do Austrii i nw czy będę w stanie dodać we wtorek kolejny rozdział😞 Ale nie traćcie nadziei!😘 Kocham was! ❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top