5. Nawet dorosły mężczyzna może czasem być dzieckiem

Baekhyun leżał na jednym boku, wpatrując się w swojego synka pogrążonego we śnie. Changmin oddychał równo, a na jego twarzy panował spokój, dzięki któremu mężczyzna miał pewność, że tym razem chłopczykowi nie śnił się żaden koszmar. W jego nogach spał jak zwykle Arnold, który od czasu do czasu pochrapywał cicho, co według Baekhyuna dodawało psiakowi uroku, którego i tak mu nie brakowało.

Szatyn trwał w takiej pozycji od dłuższej chwili, ponieważ zaraz po wyjściu przyjaciół, wysłał synka do własnego łóżka, do którego on sam przyszedł w ciągu kilkunastu minut.

Spodziewał się znaleźć w nim śpiącego Changmina, jednak, ku jego zdziwieniu, chłopczyk czekał na niego w pełni rozbudzony, pamiętając cały czas o obietnicy, jaką Baekhyun złożył mu kilkadziesiąt minut temu.

Mężczyzna wcześniej powiedział o wszystkim swoim przyjaciołom, którzy wcale nie byli tak zdziwieni tą wiadomością, jak na początku szatyn się spodziewał.

Okazało się, że za tajemniczym spojrzeniem Sehuna, faktycznie skrywała się prawda dotycząca jego stanu zdrowia. Oh przed przebudzeniem Baekhyuna, skontaktował się z Minseokiem, od którego dowiedział się o całej sytuacji, w której znalazł się jego kochanek.

Przez resztę wieczoru, Luhan wraz z Sehunem starali się uspokoić Byuna, a gdy w końcu im się to udało, wszyscy w trójkę wzięli się za szukanie ofert prac, których mógłby podjąć się szatyn praktycznie od zaraz.

Baekhyun wiedział dobrze, że przez jego marne wykształcenie i porzucone studia, znalezienie czegoś odpowiedniego, do tego w szczycie sezonu, będzie wręcz niemożliwe, dlatego po godzinnych poszukiwaniach, poddał się, chcąc na dzień dzisiejszy zakończyć temat.

Był wykończony psychicznie, jak i fizycznie i marzył tylko o tym, by odpłynąć do krainy Morfeusza, w której byłby wolny od wszelkich problemów.

Niestety, kiedy położył się obok synka, ten od razu zasypał go masą pytań, a Baekhyun pomimo zmęczenia, nie miał serca, by złamać daną dziecku obietnicę.

Posadził Changmina na swoich kolanach, a następnie westchnął głęboko, nie wiedząc do końca, jak zacząć temat. To mogło wydawać się śmieszne, ale rozmowa z synem była dla niego trudniejsza, niż ta wcześniejsza z przyjaciółmi.

— Wiesz skarbie, – Baekhyun westchnął głęboko — tata stracił dzisiaj pracę.

— Co? Dlaczego, tatusiu? Zrobiłeś coś złego?

— Oczywiście, że nie, kochanie. Po prostu Minseokkie hyung nie miał już więcej pieniążków, żeby płacić tatusiowi i musiał zamknąć kawiarnię. Ale to nic złego, skarbie. Zobaczysz, że raz dwa i zapomnimy w ogóle, że był z tym jakiś problem. Teraz tatuś nie będzie mógł kupić ci tego misia, którego ostatnio widzieliśmy w sklepie, ale obiecuję, że...

— Tatusiu, dlaczego płaczesz? - Baekhyun na początku nie rozumiał pytania Changmina, ponieważ dopiero po chwili zorientował się o łzach, które spływały wzdłuż jego policzków. Starał się zapanować nad emocjami, jednak jego beznadziejność uderzała w niego ze zdwojoną siłą, kiedy patrzył w ogromne, niewinne oczy synka, które były pełne radości i złudnej nadziei. Nie mógł pogodzić się z tym, że przez najbliższy czas nie będzie go stać na prezenty dla chłopczyka, na które ten w pełni zasługiwał oraz na sprawianie mu podstawowych radości.

— Tak strasznie cię przepraszam, skarbie. Przepraszam. – Baekhyun przyciągnął do siebie zdezorientowanego Changmina, który bez oporów wtulił się mocniej w jego ciało.

Dzisiejszego wieczora, Baekhyun myślał tylko o jednym. Chciał przytulić do siebie swojego skarba i zasnąć, trzymając go w objęciach. Nie sądził jednak, że rozklei się przed własnym synem, przy którym powinien być twardy i pewny siebie.

Ale Baekhyun nigdy taki nie był. Nie potrafił ukrywać swoich emocji, które wyczytać z niego można było, jak z otwartej księgi. Nie potrafił udawać, że wszystko jest w porządku, kiedy jego serce rozrywało się z bólu.

Był po prostu słaby i tej cechy nienawidził w sobie najbardziej.

— Tatusiu, ja nie potrzebuję tego misia. – Cichutki głosik Changmina z powrotem odwiódł jego uwagę od rozmyślań. — Jeśli chcesz, to nawet sprzedam wszystkie swoje zabawki, – kontynuował chłopczyk. — ale proszę, nie płacz więcej, tatusiu. Naprawdę nie lubię, gdy to robisz.

Baekhyun nie mógł powstrzymać kolejnego napadu szlochu, który jednak zamienił w głośny śmiech, by w ten sposób zatuszować nowe łzy moczące jego piżamę. Changmin za każdym razem tak bardzo zadziwiał go swoją dojrzałością w niektórych sprawach, że mężczyzna zastanawiał się czasem, czy jego syn nadal ma jedynie te marne pięć lat.

— Tak bardzo cię kocham, skarbie. Śpij już.

— Ja ciebie też, tatusiu. Najbardziej na świecie.

W taki sposób, Baekhyun zakończył pechowy dla siebie dzień na obserwowaniu śpiącego Changmina, zanim sam nie ułożył się w wygodniejszej pozycji, następnie odpływając do krainy snów.

Jego ostatnią myślą przed zaśnięciem było to, że pomimo odczuwanego bólu, był w stanie przezwyciężyć wszystkie problemy, kiedy jego synek znajdował się blisko niego.

🌜🌜🌜

— Tatusiu! Chcę wyżej! – Radosne krzyki Changmina słychać było chyba na całym placu zabaw, kiedy Baekhyun popychał jego huśtawkę tak, by chłopczyk stopniowo unosił się w górę.

— Zaraz wypadniesz, skarbie. – Baekhyun mimowolnie zaśmiał się, gdy dostrzegł, jak wielką radość sprawia ta czynność chłopczykowi i w tamtym momencie był naprawdę wdzięczny Luhanowi, który polecił albo raczej rozkazał mu wyjść z domu, z którego szatyn nie wystawiał nosa od ponad tygodnia.

Od ośmiu dni Byun Baekhyun był samotnym, bezrobotnym mężczyzną z synem i mopsem na utrzymaniu oraz dwójką przyjaciół, których ostatnimi czasy starał się unikać. To nie tak, że przestali mu być potrzebni. Tak naprawdę Baekhyun potrzebował ich wsparcia bardziej niż kiedykolwiek, ale nie chciał wyręczać się nimi, a tym bardziej pożyczać od nich pieniędzy, które tamci cały czas proponowali. Czuł się z tym po prostu źle, a pomoc finansowa nie leżała w jego naturze, co Sehun i Luhan i tak wyraźnie lekceważyli.

Od czasu zwolnienia z kawiarni, Baekhyun codziennie przeszukiwał oferty prac, których mógłby się podjąć, jednak zawsze kończyło się na tym, że albo wszystkie stanowiska były zajęte, albo on po prostu nie miał odpowiedniego wykształcenia. Mimo tego, Baekhyun nie żałował, że pięć lat temu rzucił dziennikarstwo, ponieważ po prostu nie miał wtedy innego wyjścia, a w zamian za to miał teraz Changmina, którego kochał całym sercem, i bez którego nie wyobrażał sobie życia.

Dwa dni temu znalazł w internecie ofertę redakcji, poszukującej nowego pracownika, jednak zanim chociaż zdążył ucieszyć się z tego powodu, dotarło do niego, że nie będzie w stanie codziennie przejeżdżać na drugi koniec Busan, gdyż nie posiadał samochodu. Wiedział, że istniało również metro, którym zazwyczaj poruszał się po mieście, ale nie mógł pozwolić sobie na wracanie po dwudziestej drugiej do domu, ponieważ miał syna, którym musiał się opiekować. Angażowanie w to przyjaciół nie wchodziło w grę.

Dlatego też Baekhyun zaszył się w swoim domu, chcąc odciąć się od świata zewnętrznego, którego miał już po dziurki w nosie. Rozumiał dobrze, jak bardzo dziecinne było to z jego strony, ale nie mógł nic poradzić na stan nostalgii, jaki go ogarnął.

I gdyby nie Changmin, który koniecznie chciał wyjść na plac zabaw, leżałby teraz zwinięty w koc na kanapie i nadawał na swoje marne życie, zajadając się kubełkiem lodów waniliowych. I tak, Byun Baekhyun był dorosłym mężczyzną.

Ale nawet dorosły mężczyzna może czasem być dzieckiem.

👶👶👶

Luhan miał dość.

Uwielbiał pracę w kwiaciarni, ale nie wtedy, gdy pojawiał się w niej surowy właściciel, który nadawał na każdy jego najmniejszy krok i notował każdą pomyłkę, która na co dzień mu się nie zdarzała.

Kim Junmyeon był perfekcjonistą i wszystko w jego kwiaciarni musiało być idealne, włącznie z ułożeniem kwiatów pod względem gatunku, koloru, a nawet i wysokości. W Louise każda róża musiała być docięta na odpowiednią długość, a w wielobarwnych bukietach wstążki miały być podkręcane u dołu, by ich końce tworzyły zakręcone spirale.

Luhan zazwyczaj nie narzekał na ten cały, jego zdaniem, dość dziwaczny porządek panujący w tym miejscu, ponieważ wraz z Irene, która również była kwiaciarką i zazwyczaj miała zmianę w tym samym czasie co on, wnosili energię do tego rygorystycznego miejsca, nawzajem żartując, wygłupiając się i wbrew pozorom, spędzając miło czas podczas roboty.

Jednak dzisiejszego dnia, nad ich pracą czuwał Junmyeon, który niespodziewanie złożył im wizytę akurat w momencie, w którym Irene poślizgnęła się na wylanej przy podlewaniu roślin wodzie i runęła jak długa, rozsypując przy tym wszystkie tulipany, które akurat niosła w ręce. Od tego czasu właściciel nie ruszał się z krzesełka, które postawił sobie w kącie lokalu, a jego wzrok cały czas uważnie śledził poczynania dwóch pracowników.

Luhan westchnął głęboko, dłonią przecierając swoje czoło, na którym zdążyły pojawić się kropelki potu. Od kilku godzin zajmował się składaniem bukietów, które miały zostać wysłane do Seulu, by przyozdobić imprezę w jakiejś z tamtejszych firm. Luhan nie rozumiał, dlaczego akurat kwiaciarnia z Busan musiała realizować to zamówienie, ale mężczyzna domyślał się, że była to sprawka Kima i jego kontaktów.

— Jak już skończysz Luhan, pamiętaj żeby załadować wszystkie bukiety na ciężarówkę. – Słowa Kima sprawiły, że Chińczykowi zakręciło się od razu w głowie, a bukiet, który trzymał w ręce, w ostatniej chwili uratował przed prawdopodobnie zabójczym spotkaniem z podłogą.

Chłopak nie zdołał usłyszeć mało profesjonalnych słów, które opuściły usta szefa w stosunku do jego osoby, ponieważ w tym samym momencie dzwonek telefonu rozbrzmiał w lokalu, a mężczyzna szybko sięgnął po dzwoniące urządzenie, od razu naciskając na zieloną słuchawkę.

— Kwiaciarnia Louise, w czym mogę pomóc?

— Luhan?

Głos, który Chińczyk usłyszał po drugiej stronie sprawił, że jego serce stanęło, by zaraz wznowić swoją pracę w dużo szybszym tempie.

— Se-Sehun? Dlaczego dzwonisz na ten numer? – Mężczyzna był tak zdziwiony telefonem, że w ogóle nie zwrócił uwagi na swój łamiący się ton głosu i żenujące jąkanie, które nigdy wcześniej mu się nie zdarzyło. Teraz ważnym dla niego było jedynie to, że Oh Sehun, mężczyzna, w którym Luhan zakochany był od trzech lat, zadzwonił do niego do pracy.

— Możemy się spotkać? Masz dzisiaj czas?

— Ja-a...

— Świetnie. Za dwadzieścia minut będę w kwiaciarni. – zanim Lu zdążył chociażby odpowiedzieć rozmówcy pełnym zdaniem, po drugiej stronie linii zaległa cisza, a po kilku sekundach połączenie zostało zerwane, gdy młodszy z mężczyzn rozłączył się.

Luhan jednak nadal stał niczym skamieniały, czując, jak jego policzki szczypią nieprzyjemnie od pokrywających je rumieńców, a stado motylków w jego podbrzuszu wyrywa się do lotu.

Wszystko jednak zniknęło niczym pękająca bańka mydlana, kiedy chłopak poczuł nagłe uderzenie w głowę, które przywołało go do rzeczywistości.

— Aish... – Brunet złapał się za bolące miejsce, w które jeszcze chwilę temu oberwał bukietem od swojego, teraz dość mocno zdenerwowanego szefa.

— Cholera jasna, Luhan! Nie czas na romanse! Bierz się do roboty, masz skończyć przed szesnastą! – Junmyeon wskazał na zegarek, który ukazywał za kwadrans podaną godzinę, przez co Luhan powtórnie westchnął, nie mogąc jednak pohamować szerokiego uśmiechu, który cisnął się na jego usta. Widząc to, Kim po raz kolejny zdzielił go  zrobioną wcześniej przez Luhana wiązanką, by następnie odejść w tylko sobie znanym kierunku.

Luhan już miał wznowić swoją pracę, kiedy usłyszał ostatnie zdanie wypowiedziane przez wychodzącego z lokalu szefa, które sprawiło, że na powrót zachichotał, nie przejmując się już mężczyzną, który i tak go nie usłyszał.

— Ah, te dzieciaki w tych czasach. Tylko romanse im w głowie!

Gdyby tylko Junmyeon wiedział, że Luhan był od niego o trzy lata starszy....

💐💐💐

TBC

A w przyszłym rozdziale? Hunhany i ich posrana relacja😁 Zapraszam😘

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top