42. Pocałunki i wyznania w zimowej scenerii pod drewnianymi drzwiami

Przejeżdżając taksówką po ośnieżonych ulicach Seulu, Sehun wpatrywał się przez okno w opustoszałe o tych godzinach miasto.

Zapewne w normalnych warunkach dzielnica ta, mimo późnych godzin wieczornych tętniłaby życiem, jednak kiedy na zewnątrz panował ziąb, a temperatura dochodziła nawet do minus piętnastu stopni, nikt nie miał ochoty spędzać czasu w innym miejscu, niż własny dom. Żadna osoba o zdrowych zmysłach nie pchała się dobrowolnie do miasta w największy mróz. Żadna, z wyjątkiem Oh Sehuna, który zdrowe zmysły postradał wraz ze spontanicznym pomysłem podróży do Pekinu. 

— Jesteśmy na miejscu. – taksówkarz, który odwoził go na lotnisko, zażądał od Sehuna zapłaty, a następnie żegnając się z nim słowami wesołych Świąt, odjechał pozostawiając doktorka w osamotnieniu. Oh jeszcze chwilę patrzył na odjeżdżające auto, gdy słowa kierowcy odbijały się echem w jego uszach. 

Dla Sehuna, Święta nigdy dotąd nie wyróżniały się w jakiś szczególny sposób od reszty dni w roku. Był niewierzący, dlatego czas ten lubił jedynie ze względu na przerwę w pracy, jaka przypadała mu na koniec grudnia.

Jednak tym razem świąteczny nastrój pogłębiał jedynie euforię, jaką mężczyzna odczuwał w sercu. Szczególnie gdy jego myśli schodziły na temat Luhana i słowa, którymi starszy pożegnał go przed swoim wyjazdem. Ich "świąteczna obietnica", którą złożyli sobie kilka dni temu, do tej pory nie dawała Sehunowi spokoju, a brak kontaktu z Chińczykiem doprowadzał go zwyczajnie do szału.

Sehun był wściekły. Wściekły na samego siebie za to, że tak późno zdał sobie sprawę z tego, że zwyczajnie uzależnił się od porcelanowego chłopca i nie zorientował się we własnych uczuciach już wcześniej.

Kiedy tamtego wieczoru po balu,  Luhan wyznał mu miłość, on zwyczajnie oniemiał. Nie był w stanie w żaden sposób odpowiedzieć na "kocham cię" starszego, mimo że jego serce wyrywało się w tamtym momencie z piersi, a jego ciało wręcz krzyczało o to, by przyznać brunetowi dostęp do własnej strefy komfortu. Sehun był jednak zbyt zaskoczony bezpośredniością chłopaka i całą sytuacją, by w czas zatrzymać Lu przy sobie i powstrzymać go przed wyjazdem do domu. Dopiero we własnym mieszkaniu, gdy przy puszce najtańszego piwa z marketu miał czas na spokojne przemyślenie wydarzeń z tamtego dnia, doszedł do jednego, jakże oczywistego wniosku. 

On też był zakochany w Luhanie. Był zakochany w tym pyskatym chłopcu, z którym potrafił drzeć koty przez pół dnia, tylko po to, by później zapomnieć o konflikcie i jak gdyby nic zająć się rzeczą, z której obaj czerpali przyjemność. Czy to był wieczór z bajkami Disneya, na które zazwyczaj nalegał mały Changmin, czy wspólne pieczenie ciasteczek, czy nawet wieczorny spacer całą trójką i Arnoldem do pobliskiego parku. Sehun był naprawdę szczęśliwy wykonując te wszystkie czynności i obecnie mógł jedynie pluć sobie w brodę przez to, że nie zauważył prawdziwego powodu swojego szczęścia już wcześniej.

Tak naprawdę każde jedno zjedzone ciastko nie smakowałoby tak dobrze, gdyby nie to, że jadł je razem z Luhanem. Oglądanie bajek Disneya nie byłoby dla niego tak dobrą zabawą, gdyby nie możliwość podglądania twarzy Lu i jego zabawnych reakcji za każdym razem, gdy na ekranie działo się coś ciekawszego.

Sehun był naprawdę głupi, dostrzegając to dopiero teraz. 

Oh poprosił Luhana, by sprawił, że ten pozna znaczenie prawdziwego szczęścia. Nie sądził jednak, że starszy zrobi to poprzez rozkochanie go w sobie.

W końcu w jaki sposób to właśnie ten dziwaczny kwiaciarz, z którego Sehun naśmiewał się od samego początku znajomości, otworzył mu oczy na świat i sprawił, że Oh zrozumiał, iż jego wcześniejsze uczucie do Baekhyuna wynikało jedynie z potrzeby bliskości drugiego człowieka? Że uśmiech skierowany przez kogoś w jego stronę może być całkowicie bezinteresowny? Że pochwała może być całkowicie szczera i pozbawiona drugiego dna? Że był wolnym człowiekiem i mógł robić wszystko, na co miał ochotę, nie dbając o zdanie rodziców, współpracowników i reszty ludzi?

Uświadomienie sobie tak banalnej rzeczy w tak późnym czasie było całkowitą głupotą, ale i tak przyniosło Sehunowi niewyobrażalną ulgę. W końcu odnalazł samego siebie i jakiś cel w życiu, za którym warto było podążać oraz przede wszystkim osobę, dla której warto było postarać się bardziej. Teraz, gdy wiedział, że wypełnił swoją misję jako super wujek Changmina i niezastąpiony przyjaciel Baekhyuna, nic nie mogło stanąć mu na przeszkodzie, by i jego prywatne sprawy zaczęły układać się po jego myśli. 

No prawie nic.

✈✈✈

— Jak to nie ma wolnych miejsc w bezpośrednim samolocie? 

— Bardzo nam przykro, panie Oh. Niestety wszystkie miejsca na ten lot są już zajęte. Pozostało jedynie kilka miejsc w klasie ekonomicznej, ale... 

Sehun westchnął ciężko, nie mogąc uwierzyć w swój niefart. Zaraz po wejściu na lotnisko skierował się do kas, by jak najszybciej zakupić bilet na ostatni bezpośredni lot do Pekinu w dzisiejszym dniu, jednak tak szybko, jak skonfrontował się ze stewardessą, która powiadomiła go o braku dostępności miejsc w klasie innej niż ekonomiczna, jego humor uległ pogorszeniu. Nie lubił i nie latał nigdy niższymi klasami, co nie wynikało z jego wygodnickiego stylu życia, a po prostu z braku komfortu w zatłoczonym miejscu pomiędzy ściśniętymi niczym sardynki w puszce ludźmi. On, będąc perfekcjonistą, co w skrajnych przypadkach podnieść można było nawet do rangi pedantyzmu, nie wyobrażał sobie dzielenia się swoją przestrzenią osobistą w innej sytuacji, niż było to absolutnie konieczne. Podczas kilkugodzinnego lotu musiał mieć wystarczająco dużo miejsca dla siebie, by nie przejmować się hałasującym obok dzieckiem, czy osobą, która jak na złość postanowiła przespać się na jego ramieniu. Gdy w przeszłości zdarzały mu się podobne sytuacje, trauma po nich nie pozwalała mu na kolejny nierozsądny wybór. 

Sehun westchnął ciężko, mocniej ściskając rączkę walizki. Słyszał za sobą narzekających na jego niezdecydowanie pasażerów, a natarczywy wzrok stewardessy wcale nie ułatwiał mu dokonania wyboru.

Oh chcąc nie chcąc pomyślał o Luhanie. O jego pięknych miodowych oczach, które wpatrywały się w niego z nadzieją, tuż przed tym, jak pozwolił mu wyślizgnąć się ze swoich ramion, kiedy dał mu odejść. Nie mógł popełnić drugi raz tego samego błędu i nawet jego własny komfort nie był w stanie wygrać z nim w wyścigu o serce Lu. 

— W takim razie poproszę bilet w ekonomicznej. 

Jeśli ta walka miała zostać przez niego wygrana, Sehun musiał dołożyć wszelkich starań, by być w niej zwycięzcą. 

🏆🏆🏆

Rzeczywistość okazała się być dużo trudniejsza, niż początkowo zakładał. 

Zaraz po wejściu na pokład samolotu i zajęciu odpowiedniego miejsca, które oczywiście jak na złość przypadło mu pomiędzy dwoma innymi pasażerami, Sehunowi zaczęło przeszkadzać dosłownie wszystko. Starał się ignorować wrzaski dzieci, które zaaferowane lotem nie mogły powstrzymać swoich emocji, czy głos głośno rozmawiającego faceta siedzącego przed nim, który mówił do telefonu w taki sposób, jakby nigdy więcej miał nie zobaczyć swojego rozmówcy, a ten lot był ostatnim w jego życiu.

Powietrze z klimatyzacji, której wylot znajdował się tuż nad jego głową było zdecydowanie zbyt chłodne, przez co już po pięciu minutach, Sehun poczuł nieprzyjemne drapanie w gardle, a po sprawdzeniu własnego bagażu i zorientowaniu się, że zapomniał najbardziej przydatnej rzeczy podczas lotu, czyli słuchawek, miał ochotę zwyczajnie wstać i wyjść, byle jak najdalej od tego miejsca. 

Jedynym, co uspokajało jego zszargane nerwy były wiadomości, jakie wymieniał z Baekhyunem, który co jakiś czas upewniał się, czy jego przyjaciel na pewno czuje się dobrze oraz świadomość, że już za kilka godzin zobaczy tę porcelanową buźkę i pochwyci Lu w swoje ramiona, nie mając zamiaru wypuszczać go z nich już nigdy więcej. 

— Przepraszam, czy mógłby się pan przesunąć? Chciałabym wejść na swoje miejsce. 

Sehun uniósł wzrok znad telefonu, napotykając ciemne tęczówki dziewczyny, która przypatrywała się jego twarzy z uśmiechem. Pierwszym, co zarejestrowały jego oczy był fakt, że nie była Azjatką, chociaż zwróciła się do niego w jego ojczystym języku. Miała na sobie czerwony, wełniany szalik, który zsuwał się z jej szyi, przez co mężczyznę nie bardzo zdziwił widok jej zaczerwienionych od mrozu policzków. Dziewczyna musiała być mniej więcej w jego wieku, a gdy po raz kolejny uśmiechnęła się do niego przyjaźnie, w jej policzkach pojawiły się dwa urocze dołeczki. Sehunowi mimowolnie przemknęło przez myśl, że nieznajoma była naprawdę ładna. 

Jednak w żadnym aspekcie nie dorównywała urodą porcelanowemu chłopcu.

Oh odsunął się, dzięki czemu brunetka mogła bez problemu dostać się na swój fotel. Zanim jednak to się stało, dziewczyna przypadkowo, a może nie, potknęła się o własne nogi, przez co wylądowała na kolanach Sehuna, który jedynie zcisnął usta w wąską linię, czując na sobie dodatkowy ciężar. 

— Ups, przepraszam bardzo. - dziewczyna zaśmiała się nerwowo, od razu usiłując się podnieść, jednak z powodu małej ilości miejsca pomiędzy fotelami, kilka razy musiała poruszyć swoimi biodrami, ocierając przy tym pupą o uda Sehuna. Dopiero po jakimś czasie udało jej się złapać oparcia przed nią i tym razem już płynnie przeskoczyć na swoje siedzenie. 

W tamtej chwili, Oh miał ochotę zwyczajnie wybuchnąć, złość w nim sięgnęła zenitu. Zamknął oczy i wypuścił kilka razy powietrze z ust, jednak jego metoda na uspokojenie się niewiele zdziałała, szczególnie, gdy zaraz po tym poczuł coś mokrego na swojej bluzie i spodniach. Otworzył oczy, patrząc na brązową plamę na swoim ubraniu, a zaraz po tym na brunetkę, która z przerażeniem w oczach wpatrywała się w jego twarz, oczekując reakcji na to, że połowa zawartości butelki pepsi, którą trzymała w ręku, znalazła się na Koreańczyku. 

Zanim jednak Sehun zdołał otworzyć usta, by coś powiedzieć, poczuł szturchnięcie ze swojej prawej strony, a gdy odwrócił wzrok ujrzał, jak mężczyzna o naprawdę potężnych gabarytach zajmuje miejsce obok niego. Gdy ich spojrzenia się spotkały, gruby Azjata fuknął coś w jego kierunku, po chwili wyciągając z kieszeni płaszcza paczkę orzeszków ziemnych, po których okruszki znajdowały się po kilku minutach wszędzie dookoła. 

Sehun, czując się jak w jakiejś naprawdę kiepskiej komedii, po prostu zamknął powtórnie oczy i oparł głowę o zagłówek. Nie mógł uwierzyć w swój pech i to, że wszystko złe musiało mu się przytrafiać akurat dzisiaj. Miał jedynie nadzieję, że jego poświęcenie zostanie docenione przez Luhana, gdy Sehunowi w końcu uda się do niego dotrzeć.

Oh zaśmiał się w duchu, gdy dotarło do niego, jak bardzo musiał zwariować już dawno na punkcie tego drobnego chłopaczka o jelenich oczach, że teraz był w stanie przetrwać najgorsze gówno, by tylko znaleźć się obok niego.  

🌨🌨🌨

Brunet nie zorientował się nawet, kiedy jego powieki stały się na tyle ciężkie, że nie był w stanie z powrotem ich unieść i pięciominutowe zamknięcie oczu zamieniło się w tym przypadku w godzinną drzemkę. Sehuna zbudziło dopiero niezrozumiałe poruszenie w samolocie i paznokcie, które brunetka siedząca obok niego nieświadomie wbijała w jego dłoń wpatrując się w coś przez okno. Mężczyzna wychylił się przez jej ramię, a dostrzegając za oknem naprawdę potężną burzę śnieżną, przeklął prawie niedosłyszalnie pod nosem. 

— Panie i panowie, prosimy o uwagę. Z powodu szalejącej śnieżycy jesteśmy zmuszeni do awaryjnego lądowania na lotnisku Dalian–Zhoushuizi w Chinach. – głos stewardessy rozniósł się po wnętrzu maszyny, wzbudzając wśród pasażerów jeszcze większy popłoch. 

Dość szybko znaleźli się na ziemi, a jeszcze szybciej zostali przetransportowani autobusem z płyty lotniska do hali głównej. Sehun przez cały czas starał się panować nad swoim językiem i złością, szczególnie, że wokół niego było dużo osób z dziećmi, przez co przeklinanie zwyczajnie nie przystało sytuacji.

Nie powstrzymał się jednak przed wyzywaniem w myślach wszystkich osób i zjawisk pogodowych, które przyczyniły się do tego, że obecnie kwitł już drugą godzinę w kącie lotniska, w mieście, którego kompletnie nie znał, zastanawiając się nad beznadziejnością swojego życia i okrucieństwem własnego losu.

Oczywiście do kompletu nieszczęść, jego telefon musiał wyładować się godzinę temu, a Sehun, jak to Sehun, przy chaotycznym pakowaniu walizki nie pomyślał o czymś takim, jak ładowarka, która obecnie tkwiła sobie spokojnie w kontakcie za jego łóżkiem, na dodatek w mieszkaniu Baekhyuna w Seulu. Oh miał ochotę zapaść się pod ziemię i już nigdy więcej spod niej nie wychodzić.

Póki co pozostawało mu jedynie czekać na jakiś cud w postaci szybkiej poprawy pogody. 

Jaka szkoda, że jak już wspominał wcześniej, był ateistą i w takie rzeczy zwyczajnie nie wierzył.

⛩⛩⛩

Kiedy Sehun po dwunastu godzinach od wyjazdu z Seulu w końcu znalazł się w porcie lotniczym w Pekinie, wychodząc z lotnika miał ochotę popłakać się ze szczęścia, równocześnie padając na kolana i całując w podzięce ziemię.

Droga, która zająć miała mu niecałe dwie godziny, przedłużyła się do połowy doby, a to wszystko z powodu burzy śnieżnej, która uspokoiła się dopiero w środku nocy.

Teraz, o godzinie piątej nad ranem, kiedy Sehun zmierzał w kierunku parkingu dla taksówek, nie mógł powstrzymać szerokiego uśmiechu, który cisnął mu się na usta. Czuł na sobie ciekawskie spojrzenia osób, które mijał, nie przejmował się jednak nimi, chcąc jak najszybciej znaleźć się w Haidian. Jedyną informację jaką posiadał odnośnie miejsca zamieszkania Luhana była właśnie ta dzielnica oraz nazwa sklepu jego rodziców. Co prawda w Chinach nadal trwały dni wolne, a co za tym idzie, sklep państwa Lu na pewno pozostawał zamknięty, jednak Oh miał nadzieję, że na miejscu znajdzie kogoś, kto udzieli mu jakiś dokładniejszych informacji. 

Po czterdziestu minutach jazdy samochodem Sehun praktycznie wybiegł z taksówki, gdy jego oczom ukazał się szyld ze znajomą nazwą. Wprawdzie tak, jak przewidział, drzwi do marketu były zamknięte, a zgaszone światła potwierdzały jedynie nieobecność właścicieli, jednak dostrzegając nieopodal otwartą piekarnię, Oh postanowił poszukać szczęścia w tamtym miejscu. W momencie, w którym starsza ekspedientka stojąca za ladą okazała się być dobrą znajomą państwa Lu dokładnie znającą ich adres, Oh wręcz rzucił się jej na szyję, dziękując jej swoim łamanym chińskim. Los w końcu postanowił iść mu na rękę. 

W taki oto sposób Sehun w końcu dotarł do miejsca, w którym rzekomo przebywał obecnie jego ukochany wraz ze swoją rodziną. Był to raczej mały domek na obrzeżach dzielnicy, jednak z powodu wielu świątecznych dekoracji zamieszczonych na zewnątrz, przyciągał wzrok tak, że nie dało się przejść obok niego obojętnie.

Podchodząc do drewnianych drzwi, Sehun czuł, jak żołądek podchodzi mu do gardła. Nie myślał teraz o swoim zmęczeniu, głodzie, czy tym, że praktycznie nie czuł połowy ciała z powodu mrozu, który w Chinach był jeszcze większy, niż w Korei.

Tak właściwie dopiero teraz dotarło do niego, że może niekoniecznie dobrym pomysłem było zwalanie się Lu i jego rodzinie na głowę bez wcześniejszego uprzedzenia. Sehun po raz pierwszy w swoim życiu odważył się na tak spontaniczny gest i tuż przed jego zwieńczeniem zaczynał mieć wątpliwości. Do tego uświadomił sobie właśnie, że przez tyle wolnego czasu nie ułożył w głowie żadnej przemowy, którą mógłby jakoś zaimponować Lu, przez co będzie musiał improwizować, co raczej nie należało do jego mocnych stron.

W przypływie nagłej odwagi nacisnął na dzwonek od razu sztywniejąc, gdy po kilku sekundach usłyszał kroki po drugiej stronie, a drzwi otwarły się przed nim stawiając mu na drodze niską staruszkę, która zeskanowała go spojrzeniem z góry do dołu. Sehun wyrwany z osłupienia, przypominając sobie o etykiecie ukłonił się nisko, czując jak ze zdenerwowania nieprzyjemna gula podchodzi mu do gardła.

Otworzył usta, by przywitać się i przedstawić, jednak zanim zdołał wymówić choćby swoje nazwisko, staruszka zamknęła mu drzwi tuż przed nosem, pozostawiając Sehuna na zewnątrz w głębokim szoku. Po chwili Oh usłyszał podniesiony głos babci i jej słowa "Hannie, to do ciebie!", które skierowała do kogoś przebywającego w domu, a następnie wokół niego zaległa tylko długa cisza, przerywana jego ciężkim oddechem.

Uznając, że najpewniej pomylił domy, mężczyzna zaczął wycofywać się spod drzwi, jednak w połowie kroku drewniana powłoka otworzyła się po raz kolejny, a głos osoby, która stanęła za nim spowodował, że pojedynczy dreszcz przeszedł wzdłuż jego kręgosłupa.

— Sehun?

Mężczyzna odwrócił się natychmiastowo, a dostrzegając przed sobą Luhana, który przyglądał mu się w zaskoczeniu, niezauważalnie odetchnął z ulgą. Chłopak miał na sobie szare dresy, a jego górne odzienie stanowił długi, kremowy koc, którym starszy owinął się wokół ramion. Jego włosy były roztrzepane dookoła głowy w artystycznym nieładzie, a Sehun nie od razu zauważył, że oprócz stylu uczesania, kolor, który miał na sobie Lu, także uległ zmianie.

Obecnie blond kosmyki chłopaka wpadały mu do oczu z powodu przydługiej grzywki, a miodowe oczy skanowały dokładnie ciało Koreańczyka, jakby porcelanowy chłopiec nie przyjmował do wiadomości, że Sehun znajdował się w tym momencie naprzeciwko niego. Brunet, będąc równie zaskoczonym początkowo jedynie wpatrywał się w pięknego chłopaka przed sobą, próbując ułożyć swoje myśli w jedno poprawne zdanie, by nie stać przed starszym jak kołek.

Nie wychodziło mu to jednak zupełnie, przez co Luhan zawstydzony intensywnym spojrzeniem chłopaka na swojej osobie, szczelniej owinął się kocem, wzrok spuszczając na swoje wełniane skarpetki, by chociaż w ten sposób ukryć rumieńce, które pojawiły się na jego policzkach.

— Lu, ja...

— Co tu robisz, Sehun? Co robisz w Pekinie?

Obaj odważyli się zacząć rozmowę w tym samym czasie, przez co ich głosy zmieszały się w jedno. Luhan cały czas nie unosił spojrzenia znad swoich stóp, bojąc się, że gdy to zrobi, Sehun najzwyczajniej rozpłynie się w powietrzu, pozostawiając go po raz kolejny ze złamanym sercem i głupimi złudzeniami.

Tak się jednak nie stało, co więcej po upływie kilku sekund Luhan zobaczył ciało mężczyzny tuż przed sobą, przez co mimowolnie zmuszony został do uniesienia spojrzenia na twarz drugiego. Widząc w końcu te dwa piękne, miodowe ogniki Sehun uśmiechnął się delikatnie, odgarniając z twarzy Hana grzywkę, która przeszkadzała mu w dokładnym przyglądaniu się jego oczom. Oprócz zaskoczenia, ciekawości i prawie że niewidocznego strachu, Oh ujrzał w nich całą galaktykę gwiazd, w których głębi od razu utonął.

— Przyjechałem do ciebie, Hannie. Nie wiem, czy chcesz mnie widzieć, proszę cię tylko o to, żebyś mnie wysłuchał, chociaż przez pięć minut. – Sehun mówiąc to odsunął się od Luhana, chcąc dać mu więcej przestrzeni osobistej, mimo że najchętniej wziąłby Lu w swoje ramiona i nie wypuszczał dopóki starszy by sobie tego zażyczył. Miał nadzieję, że zawód, jaki dostrzegł przez ułamek sekundy w oczach blondyna, świadczył o takim samym pragnieniu.

Gdy Luhan kiwnął głową dając mu znak do kontynuacji, Sehun odetchnął ciężko, starając się zapanować nad swoim drżącym głosem. W końcu był męskim facetem, nie chciał, by Luhan widział go w takim stanie.

— Nie wiem za bardzo od czego zacząć. Mam tyle rzeczy do powiedzenia, ale równocześnie wiem, że cokolwiek powiem, i tak wyjdę na kompletnego kretyna. – Sehun zaśmiał się nerwowo, podczas gdy policzki Luhana po raz kolejny oblały się czerwienią. Obaj usprawiedliwiali to jednak mroźnym wiatrem, podświadomie wiedząc, jaka jest prawda. — Chcę powiedzieć, że wiem, jak bardzo cię skrzywdziłem i jak wielkim idiotą byłem sprawiając ci od dawna tyle przykrości. Teraz wstydzę się swojego zachowania i wiem, że dogryzając ci na każdym kroku zachowywałem się jak gówniarz, którym zresztą byłem. Mam nadzieję, że pewnego dnia wybaczysz mi moje zachowanie.

— Sehun, ja... 

— Nie, Lu. Nie przerywaj mi, proszę. Wstydzę się również tego, że poprosiłem cię o pomoc, nie zważając w ogóle na twoje uczucia. W tamtym momencie nie wiedziałem, co do mnie czujesz, jednak mimo tego mogłem domyślić się, że zadanie, które Ci wyznaczyłem było dla ciebie ciężkie. Nie chciałem byś odczuwał presję z mojego powodu, byś poświęcał dla mnie swój czas i przejmował się mną, kiedy ja jedyne co robiłem, to narzekałem na swoje życie i uczuciowe niepowodzenie. Mimo tego, jestem ci naprawdę wdzięczny, za wszystko, co dla mnie zrobiłeś. Za to, że pokazałeś mi, co oznacza prawdziwe szczęście, naprawdę dziękuję. Ja...

— Ty... naprawdę jesteś tu tylko po to? – Sehun zaniemówił, kiedy Luhan przerwał jego słowa. A jego serce rozkruszyło się na drobne kawałeczki w momencie, w którym ujrzał łzy spływające po policzkach starszego z niewiadomego mu powodu.

— Lu...

— Nie, Sehun. Nie chcę tego słuchać. Nie chcę słuchać o tym, jak bardzo poprawiłem twoje życie kosztem swojego. Nie chcę, żebyś dziękował mi za to, z czego wcale nie jestem dumny. Przez ten cały czas trwałem przy tobie i pomagałem ci z nadzieją, że pewnego dnia zrozumiesz, że nie robię tego tylko i wyłącznie dla ciebie. Chciałem, żebyś w końcu zwrócił na mnie uwagę, zaczął postrzegać mnie w sposób, w jaki ja postrzegam ciebie. Nie chciałem być jedynie twoim terapeutą, kimś, komu możesz się wyżalić, kiedy masz na to ochotę i pośmiać się, kiedy dopisuje ci humor. Ja chciałem być twoim Baekhyunem, kimś, kogo kochasz i kto jest najważniejszy w twoim sercu. Teraz widzę, że to nigdy nie było możliwe. Chyba najlepiej będzie, jak po prostu stąd odejdziesz. 

Luhan chciał się odsunąć, jednak Sehun nie pozwolił mu na to, przyciągając go do siebie siłą. Blondyn przez parę chwil wyrywał się z jego uścisku, jednak Oh nie wykonywał żadnego ruchu, po prostu trzymając go mocno przy swoim torsie.

— Masz stuprocentową rację, Lu. Nigdy nie będziesz moim Baekhyunem. – Sehun powiedział  spokojnym głosem, po chwili czując, jak chłopak w jego ramionach zaczyna trząść się jeszcze bardziej i uderzać go jeszcze mocniej. Mimo tego, Oh nadal trzymał blondyna w swoich ramionach, nie mając najmniejszego zamiaru go puścić. Nie, dopóki nie wyjaśni tego, po co tu przyjechał. — Nigdy nim nie będziesz, ponieważ już teraz jesteś dla mnie kimś o wiele ważniejszym, Lu. Jesteś moim pięknym, porcelanowym chłopcem, którego kocham z całego serca, i bez którego nie wyobrażam sobie dalszego życia. Jesteś też bardzo głupi, ponieważ wbrew moich próśb, nie pozwoliłeś mi dokończyć moich wcześniejszych słów i zinterpretowałeś je w zły sposób. – Sehun zaśmiał się, jeszcze mocniej przytulając chłopaka, który teraz zaprzestał swoich ruchów. Oh wiedział, że starszy uważnie go słucha. — Gdybyś tylko pozwolił mi skończyć wiedziałbyś, że dziękuję ci za to wszystko, ponieważ dzięki temu uświadomiłeś mi, że szczęściem, którego tak usilnie szukałem, przez cały czas byłeś ty. Twoja radość, twój śmiech, twój płacz, twoja złość, to wszystko od dawna działało na mnie ze zdwojoną siłą, jednak dopiero nasz pocałunek po balu uświadomił mi moje własne uczucia. Popełniłem najgorszy błąd, dając ci wtedy odejść i nigdy nie wybaczę sobie tego, że już wtedy nie powiedziałem ci, co do ciebie czuję. Bo Lu, ja również tak cholernie mocno cię kocham, że mimo wielu problemów i komplikacji przyleciałem tutaj za tobą i teraz jestem naprawdę najszczęśliwszym człowiekiem, mogąc trzymać cię w swoich ramionach. Tylko proszę, nie płacz już więcej. 

— Jesteś cholernym dupkiem Sehun, wiesz o tym?

Luhan zaatakował jego usta, tęsknie obejmując szyję drugiego i przylegając jak najbliżej jego ciała. Łzy nie przestawały płynąć z jego oczu, jednak tym razem Oh miał pewność, że są one spowodowane szczęściem. Chętnie oddawał wszystkie pocałunki blondyna, a jego ręce w przeciwieństwie do poprzedniego razu, błądziły po całym ciele drugiego, nie mogąc nadziwić się jego pięknem. 

— Wiem, skarbie, wiem. 

Nie liczyli czasu, jaki spędzili na wzajemnym smakowaniu swoich ust w zimowej scenerii pod drewnianymi drzwiami. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie, jednak cienki materiał na ramionach Hana zaczął nie wystarczać w starciu z zimowym powietrzem i przy pierwszych drgawkach, Sehun praktycznie wepchnął starszego chłopaka do ciepłego przedsionka. 

— Zostaniesz na śniadanie, Sehunnie? – Luhan zawisł na ciele doktorka, składając na jego żuchwie ostatni, długi pocałunek. Brunet cały czas nie wypuszczał go ze swoich objęć, jednak obaj mieli świadomość, że obecnie taka bliskość musiała im w pełni wystarczyć. 

W końcu w domu Luhana znajdowało się jeszcze kilka innych osób, które w danej sytuacji wypadało przedstawić Sehunowi. Pierwszą z nich była babcia blondyna, która po raz kolejny stanęła na drodze Sehuna, patrząc na niego podejrzliwym spojrzeniem. Mężczyzna zdenerwowany przełknął ślinę, czując jak staruszka wypala dziury w jego ciele swoim intensywnym spojrzeniem. Lu, widząc jak jego babcia praktycznie zabija wzrokiem jego ukochanego, zamierzał zabrać głos, jednak wyprzedziła go w tym kobieta, która w następnej chwili zaśmiała się serdecznie, od razu odsuwając swojego wnuczka na drugi koniec pokoju, by samemu przytulić doktorka zdecydowanie zbyt mocno.

— A może zostaniesz na zawsze?

Sehun nie mógł wymarzyć sobie lepszych Świąt.

🎄🎄🎄

TBC

Cholernie za wami tęskniłam❤




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top