40. "To ty jesteś ojcem" - czyli oficjalny koniec wszelkich tajemnic Baekhyuna
[piosenkę należy włączyć przy części oznaczonej śnieżynkami]
"Będzie dobrze", "dasz sobie radę", "jesteś silny", "wierzę w ciebie, Byun" – słowa przyjaciół odbijały się echem w jego uszach po tym, jak w ciągu kilku ostatnich dni mężczyzna usłyszał więcej pozytywnych komentarzy na swój temat, niż podczas całego swojego życia. Baekhyun wiedział dobrze, że wszyscy wręcz stawali na głowach by odpowiednio go wspierać oraz motywować na każdym kroku, co ostatecznie przyniosło dokładnie odwrotny efekt, ponieważ Baekhyun przez cały czas chodził poirytowany, a do tego podwójnie zestresowany do takiego stopnia, że temperatura jego ciała wynosiła kilka stopni ponad normę.
Oczywiście nikomu z bliskich nie mówił o swoich małych problemach, bo miał świadomość, że pogorszyłoby to i tak złą już sytuację, w której Byun za cholerę nie potrafił się odnaleźć. Nie podobało mu się, że wszyscy z dnia na dzień zaczęli skakać wokół niego i zachowywać się, jakby od rozmowy, którą zamierzał przeprowadzić z Chanyeolem zależało całe jego życie.
A nie, chwila. Właściwie, dokładnie tak było i chyba każdy zdawał sobie z tego sprawę, tylko nie Baekhyun, do którego od dłuższego czasu nie dochodziły czynniki zewnętrzne. A przynajmniej takie sprawiał wrażenie.
Szatyn jakby zupełnie wyłączył się z życia, próbując przygotować się mentalnie na rozmowę, która miała być zdecydowanie tą najcięższą z dotychczas przez niego przeprowadzonych, jednak ciągłe myślenie na ten temat spowodowało, że mężczyzna zatrzymał się w jakiejś czasoprzestrzeni, z której ciężko było go wydostać. I chociaż Baekhyun z całych sił starał się udawać, że wszystko było z nim w jak najlepszym porządku, jego trzęsące się non stop dłonie i cyklicznie drgająca powieka zdradzały cały jego strach i odczuwaną panikę.
Byun spojrzał na zegarek wskazujący godzinę jedenastą piętnaście, a następnie zasunął po samą brodę zamek swojej puchowej kurtki.
Mimo że na zewnątrz panował ziąb, Baekhyun chciał wyjść wcześniej z mieszkania, by dotrzeć na miejsce spotkania przed wyznaczoną godziną. Wprawdzie, jak na te porę roku, deptak przy rzece Han nie był zbyt dobrą lokalizacją na takie schadzki, ale Baekhyun wybrał to miejsce ze względu na małą liczbę osób spacerujących tam w zimę oraz przede wszystkim uspokajającą go scenerię, która miała pomóc mu w pozbyciu się jego nerwów i stresu.
Po prostu czuł, że jeśli ma w końcu wyjawić Chanyeolowi całą prawdę, musi to zrobić właśnie w tamtym miejscu. W końcu to właśnie tam, kilka lat temu dzielili ze sobą swój pierwszy pocałunek i Baekhyun miał skrytą nadzieję, że dzisiejsza sytuacja zakończy się w podobny sposób.
Miał świadomość jednak, że nadzieja potrafi być złudna, dlatego tuż przed wyjściem z mieszkania schował do kieszeni kilka opakowań chusteczek higienicznych, potrzebnych na wypadek, gdyby emocje zwyczajnie go przytłoczyły.
🌁🌁🌁
Chanyeol spędził czas oczekiwania na Baekhyuna w jednym z seulskich parków, chociaż palce u rąk mu odpadały, a tych u nóg już wcale nie czuł.
Nie chciał jednak wracać do swojego mieszkania, czy też iść do publicznych miejsc, jak na przykład centrum handlowe, czy choćby kawiarnia, w których byłby narażony na rozpoznanie. Obecnie nie był w humorze na zabawę w kotka i myszkę z paparazzi, czy berka z napalonymi na niego nastolatkami.
Chanyeol wolał poświęcić siebie i swoje zdrowie, ale w zamian za to otrzymać chwilkę prywatności, która potrzebna mu była na ułożenie w głowie wszystkich gnębiących go myśli. A było ich całkiem sporo.
Nie dotyczyły one jedynie Baekhyuna i dzisiejszej, dwuznacznej sytuacji z jego udziałem, ale również PcY Corporation, jak i jego planów samorealizacji na najbliższe lata. Chanyeol miał wrażenie, że ostatnio jego życie nabrało coraz szybszego tempa, ale on mimo tego nadal dobrze się w nim odnajdywał. Sytuacje, które jeszcze niedawno go przerastały, nie stanowiły już dłużej dla niego problemu, tak jak niektóre wydarzenia z przeszłości, od których w końcu zdołał się uwolnić. W końcu mógł powiedzieć, że miał poczucie ogólnej stabilizacji, której tak bardzo mu brakowało przez tych kilka długich lat.
Stabilizacji, która została wystawiona na próbę, gdy małe, szybko poruszające się stworzonko uderzyło z całym impetem o jego nogi, od razu po tym się wywracając.
Chanyeol spojrzał zdziwiony na szczeniaka obecnie kulącego się pod jego stopami. Pupil był młody, do tego przeraźliwie wystraszony, a po długiej smyczy, która ciągnęła się luźno za nim, Park bez problemu wywnioskował, że zgubił swojego właściciela i nie potrafi go teraz odnaleźć.
— Yah, zgubiłeś się mały? – mężczyzna przykucnął, by znaleźć się mniej więcej na poziomie szczeniaka, próbując go pogłaskać. Psiak początkowo opierał się nadal wystraszony, jednak po kilku sekundach ufnie wtulił się w jego rękę, co brunet wykorzystał by podnieść go z zimnego bruku i okryć ciepłym, bawełnianym szalikiem. — Nie bój się, już nic ci nie grozi. Powinniśmy teraz poszukać twojego właściciela, co? – Park uśmiechnął się, na co psiak, jak gdyby rozumiejąc jego słowa zaszczekał radośnie, układając się wygodniej w swoim tymczasowym posłaniu. — W takim razie chodźmy, przyda mi się teraz odrobina towarzystwa.
🐕🐕🐕
Chanyeol nigdy nie sądził, że poszukiwanie jednej osoby, do tego na powierzchni kilkudziesięciu hektarów będzie tak trudne i czasochłonne. Z każdą kolejną minutą poszukiwań właściciela psiaka denerwował się coraz bardziej, co udzielało się również wtulonemu w jego pierś szczeniakowi, który od jakiegoś czasu zaczął nieprzyjemnie skomleć.
Po godzinnym przeszukiwaniu parku wzdłuż i wszerz, Chanyeol zaczął zastanawiać się nawet, czy zwierzak nie został przypadkiem porzucony, jednak obroża zawieszona na jego szyi oraz smycz świadczyły o jego przynależności do człowieka. Niestety nie znalazł nigdzie informacji na temat adresu właściciela, czy choćby imienia psiaka, co jeszcze bardziej komplikowało całą sytuację.
— Jak tak dalej pójdzie, to chyba będę musiał zabrać cię do domu, bo mi tu zaraz zamarzniesz. Leslie nie będzie raczej zbytnio zadowolona, no ale trudno. – Park westchnął, jeszcze bardziej przysuwając czworonoga do swojej piersi. Owszem, psiak był ubrany w czerwony kubraczek, ale nawet on nie chronił go przed nieprzyjemnym zimnem.
W pewnym momencie zwierzak postawił uszy do góry, a w następnym momencie z jego gardła wydostało się radosne szczekanie. Chanyeol nawet nie zarejestrował momentu, w którym mały chłopczyk znalazł się tuż przed nim, wymachując swoimi rękami we wszystkie strony, głośno przy tym krzycząc.
— Arnold! To ty! Znalazłeś się!
Chanyeol czując jak psina wyrywa się z jego rąk na widok swojego właściciela postawił ją na ziemi, by następnie obserwować jak szczeniak z wywalonym jęzorem biegnie w stronę śmiejącego się beztrosko malca. Park odetchnął z ulgą obserwując wzruszającą scenę, kiedy chłopiec przytulił do siebie czworonoga obecnie liżącego go zachłannie po twarzy. Z powodu całej sytuacji, Chanyeol zapomniał zupełnie o spotkaniu z Baekhyunem, który od jakiegoś czasu czekał już na niego w wyznaczonym miejscu.
Park obrócił się w celu odejścia, jednak przeszkodziła mu w tym mała rączka zaciśnięta na krańcu jego płaszcza. Chanyeol spuścił wzrok wprost w czekoladowe oczy malca patrzącego na niego z zainteresowaniem i oczarowaniem. Był naprawdę uroczy.
— Ja-a... bajdzo dziękuję sunbaenim. Byłem z Arnoldem na spacerku, ale nagle urwała się smycz, a on zaczął szybko biec i nie dałem rady go dogonić. Naprawdę bajdzo się bałem, że już go nie zobaczę! Niemądry psiak. – chłopczyk skarcił swojego pupila niczym nieposłuszne małe dziecko, następnie znowu wybuchając głośnym śmiechem, gdy psiak wznowił lizanie go szorstkim języczkiem.
Po chwili chłopiec znowu przeniósł na Chanyeola swoje baczne spojrzenie, przyglądając mu się spod czarnych, nieco przydługich loków, przez co Chanyeol nagle poczuł się niekomfortowo, jak gdyby wzrok malca potrafił prześwietlić jego duszę na wskroś. Odchrząknął znacząco, dla rozluźnienia atmosfery kładąc własną dłoń na głowie chłopczyka. Poczochrał jego miękkie pasemka, co spotkało się z aprobatą chłopca.
— W porządku. Następnym razem po prostu pilnuj go uważniej, no i koniecznie kup nową smycz, bo ta już chyba do niczego się nie nada. – Chanyeol uśmiechnął się, podając dzieciakowi zepsuty sznurek. — A tak w ogóle, to gdzie twoja mama? Chyba nie jesteś tu sam, prawda?
— Nie mam mamusi! Tatuś jest na jakimś ważnym spotkaniu, a ja...
— Changmin! Arnold! Tu jesteście. Wszędzie was szukałem, nie możesz mi tak znikać Minnie, twój tatuś by mnie zabił, gdyby cokolwiek ci się stało. – słysząc znajomy głos, Chanyeol odwrócił wzrok w stronę, z której dochodził, a jego tęczówki rozszerzyły się nieznacznie, gdy tuż obok niego przystanął mężczyzna, którego miał okazję poznać kilka godzin temu w apartamencie Baekhyuna.
— Ale kiedy ten sunbaenim znalazł Arnolda!
— Oh, naprawdę? – Sehun dopiero teraz zorientował się o obecności Chanyeola, a wyraz jego twarzy wskazywał na równie wielkie zdziwienie, gdy dostrzegł, że stoi przed nim tajemniczy gość z rana. — To ty! Zaraz po twojej ucieczce Baekhyun o ciebie pytał, ale nawet nie podałeś mi swojego imienia, więc.... naprawdę niesamowite, że akurat ty odnalazłeś Arnolda i... hej, wszystko w porządku?
Chanyeol nie odpowiedział. Po prostu odwrócił się i odszedł zupełnie tak, jak kilka godzin temu, pozostawiając Sehuna w głębokim szoku i mnóstwem pytań odnośnie jego osoby.
❄️❄️❄️
21... 22... 23...
Baekhyun odliczał minuty, które upływały w zadziwiająco wolnym tempie pod nieobecność Chanyeola, który już dawno powinien się pojawić. Swoim spóźnialstwem doprowadzał Byuna do szaleństwa, ponieważ po jego głowie chodziło mnóstwo czarnych scenariuszy odnośnie ich spotkania, ale nigdy by nie podejrzewał, że Park zupełnie się na nim nie pojawi.
Zakładał, że gdyby miało miejsce jakieś wydarzenie, przez które jego kochanek nie byłby w stanie się z nim spotkać, poinformowałby go o tym, ale telefon Baekhyuna, który ten uporczywie ściskał w zsiniałych już dłoniach, pozostawał w całkowitej, niewzruszonej niczym ciszy.
Baekhyun któryś już raz z rzędu wypuścił parę z ust obserwując, jak unosi się ona na tle lekko przymarzniętej rzeki Han. Zaraz po tym spojrzał z powrotem na swoje ręce, które trzęsły się nawet bardziej niż wcześniej.
Teraz Baekhyun nie martwił się tak samą konwersacją z ukochanym, jak tym, że nadal go nie było. Wykluczał to, że Chanyeol wystawiłby go do wiatru, dlatego jeszcze bardziej zamartwiał się brakiem jakiejkolwiek wiadomości od Parka, ponieważ jedynym o czym mógł myśleć było jakieś niespodziewane nieszczęście w firmie lub, co gorsza, wypadek z udziałem ukochanego.
Dlatego kiedy usłyszał zbliżający się w jego stronę odgłos szybkich kroków stawianych na śniegu, natychmiast zerwał się w ławki, stając na równych nogach. Jego oddech był nierówny niczym po długim biegu, a jego serce ścisnęło się momentalnie w piersi gotowe z niej wyskoczyć, jednak kiedy Baekhyun złapał kontakt wzrokowy z nieznajomym chłopakiem, który popatrzył na niego jak na idiotę, Byuna opuściły wszelkie nadzieje.
Chciał z powrotem usiąść, jednak kątem oka zarejestrował ruch po swojej prawej stronie, a kontur czarnego, dobrze znanego płaszcza mignął mu przed oczami. Szatyn spojrzał w wyznaczoną stronę, a gdy jego spojrzenie natrafiło na wzrok Chanyeola, Baekhyun odetchnął z ulgą, uśmiechając się lekko w stronę ukochanego.
Uśmiech jednak natychmiastowo zniknął z jego twarzy, gdy ciemnowłosy nie odwzajemnił gestu, a na jego twarzy Byun nie dostrzegł cienia zadowolenia z ujrzenia jego osoby. Park Chanyeol zmierzał ku niemu z zaciśniętymi w wąską linię ustami oraz oczami pełnymi gniewu, a Baekhyun już wiedział, że był na przegranej pozycji.
— Chan...
— Dlaczego nigdy nic mi nie powiedziałeś Baekhyun?! – mężczyzna zrobił chwilową pauzę, by spojrzeć prosto w oczy swojego kochanka, w których zapanował nagły szok, a niezrozumienie, jakie w nich dostrzegł, tylko bardziej napędziło Chanyeola do działania. — Od zawsze prosiłem cię tylko o jedno, o wyjaśnienie, które pozwoli mi ułożyć sobie w głowie sytuację sprzed sześciu lat.
— Chanyeol, co ty...
— Nie oczekiwałem, że od razu powiesz mi prawdę, ponieważ cholera, z powrotem ci zaufałem i naiwnie wierzyłem w to, że kiedyś sam się przede mną otworzysz i powiesz w końcu, co sprawiło, że tak nagle zdecydowałeś się mnie porzucić w tamtym czasie! Ale teraz już wiem, i będąc na twoim miejscu, również starałbym się ukrywać tę tajemnicę jak najdłużej, ponieważ po jej wyjawieniu, nie byłbym w stanie spojrzeć ci więcej w oczy.
Baekhyun poczuł, jakby ktoś uderzył go w policzek. Mocno, siarczyście tak, że ślad po uderzeniu zostanie z nim jeszcze na długo.
Wraz ze słowami Chanyeola, które nieustannie odbijały się echem po jego głowie, zabrakło mu powietrza, a przed jego oczami pojawiła się czarna plama, z powodu której musiał złapać się barierki. Nagle w przeciągu kilku sekund jego serce spowolniło swoją pracę, a słone łzy spływające po jego policzkach były kwintesencją całego bólu, który odczuł.
— Chanyeol, daj mi to wytłumaczyć, proszę. Wiem, że jesteś w głębokim szoku, ale...
— Powiedz mi chociaż, czy on wie o moim istnieniu? – mężczyzna spuścił wzrok, nie mogąc dłużej patrzeć w zapłakane oczy ukochanego. Zapłakane i zakłamane oczy ukochanego, który po raz kolejny doszczętnie złamał mu serce.
— Nie, nie wie. Chciałem, żebyś wiedział jako pierwszy...
Chanyeol kiwnął głową w odpowiedzi, mając zbyt ściśnięte gardło, by móc zareagować w inny sposób. Nie krzyczał, nie płakał, po prostu stał spokojnie z głową spuszczoną w dół, podatny na wszelkie ciosy i cierpienie, jakie zadawało mu życie.
Baekhyun natomiast nie był w stanie powstrzymywać dłużej swojego szlochu, mimo że mentalnie przygotowywał się na taki rozwój akcji przez naprawdę długi czas, jednak ostatecznie cała sytuacja go przerosła. Po prostu do ostatniej sekundy tliła się w nim nadzieja na to, że całe zdarzenie potoczy się w zupełnie inny sposób.
Park westchnął głęboko, decydując się na zadanie jeszcze jednego, ostatniego pytania, które ostatecznie miało zakończyć ich rozmowę oraz przede wszystkim relację, której nie chciał kontynuować. Nie potrafiłby żyć ze świadomością, że przez swój egoizm i własne uczucie psuje coś większego i mimo tego, że jego serce nadal stało murem za Baekhyunem, Park musiał powstrzymać swoje uczucia
W końcu nie miał zamiaru wpychać się butami w szczęśliwą rodzinę, w której nie było dla niego miejsca.
— Kiedy... kiedy dokładnie to wszystko się zaczęło? Kiedy przestałem ci wystarczać?
W głosie Chanyeola bez większej trudności dało się słyszeć żal i agonię, jednak to jego słowa przykuły uwagę Baekhyuna, w którego głowie zaświeciła się nagle czerwona lampka.
— Chwila, ale o czym ty...
— Muszę wiedzieć, kiedy dokładnie zaczął się wasz romans, Baek. I dlaczego nawet, gdy dowiedziałeś się, że jesteś z nim w ciąży, nie potrafiłeś się do tego przyznać. Ten malec nie zasługuje na to, by żyć w rozbitej rodzinie, a jego ojciec powinien znać prawdę dotyczącą...
— Nie było żadnego romansu, Chan. – Baekhyun po raz pierwszy od rozpoczęcia przez nich rozmowy odezwał się bardziej stanowczym głosem. Widział jak ciemnowłosy posyła mu pełne niezrozumienia spojrzenie, jednak zignorował je, chcąc pod wpływem nagłej odwagi wyjaśnić całe to nieporozumienie, do którego doszło. Domyślił się, że Chanyeol musiał spotkać Changmina wraz z Sehunem w parku, i że Chanyeol, jak to Chanyeol, wyciągnął całkowicie błędne wnioski z tego starcia.
A Baekhyun był tu po to, by w końcu wyjawić mu całą prawdę.
— Kiedy byliśmy razem... nigdy cię nie zdradziłem, Chanyeol. – przerwał obserwując reakcję Parka, który cały czas patrzył na niego skonfundowany. Czuł jednak, że podświadomie mężczyzna domyślał się już dalszej części jego słów. — Kochałem cię nad życie i dlatego właśnie, gdy dowiedziałem się o ciąży, ja... chciałem jedynie dobrze, naprawdę... – z oczu Baekhyuna po raz kolejny zaczęły wypływać łzy, ale cały czas miał dobrą widoczność na twarz Parka, z której powoli znikały wszelkie żywe kolory.
— Czekaj, chcesz mi powiedzieć, że ja... że...
— Masz rację, że należy ci się prawda, Chanyeol. Ją właśnie chciałem ci dzisiaj wyznać, ale mnie wyprzedziłeś. – Baekhyun odetchnął, krztusząc się własnymi łzami. - To ty jesteś ojcem Changmina, Chan. Ty, nie Sehun, czy ktokolwiek inny. Byun... Park Changmin to twój syn.
Między mężczyznami zapanowała nagła cisza. Cisza, która w wyobrażeniu Parka przerwana zostać miała przez nagły śmiech Baekhyuna, natomiast według szatyna przez krzyki i przekleństwa kochanka.
Do niczego takiego jednak nie doszło, ponieważ Chanyeol poczuł, jak wraz ze słowami ukochanego bicie jego serca znacznie przyspiesza, a płucom zaczyna brakować powietrza. Stres, zmęczenie, zbyt wielkie emocje – to wszystko złożyło się na to, że Parkowi zakręciło się niebezpiecznie w głowie, a następnie runął jak długi na chodnik, przed ostatecznym upadkiem powstrzymany przez łapiącego jego wątłe ciało Baekhyuna.
💘💘💘
TBC
Witajcie kochani💓 Po pierwsze, stało się! 😄 I jak się czujecie, jak wrażenia? Wiem, że jestem polsatem, ale co za dużo to niezdrowo, a w zamian za to mogę wam obiecać, że od dnia dzisiejszego będzie już tylko lepiej! 😊 ja chyba jeszcze nigdy nie stresowałam się tak, jak przy pisaniu i publikowaniu tego rozdziału, dlatego mam nadzieję, że wszystko wyszło w porządku... 🤔😣
Po drugie, wprawdzie dzisiaj już końcówka Świąt, no a życzenia składałam wam na babeczkach, ale chciałam jeszcze raz życzyć wszystkim wesołego alleluja🐇💙💚💛 mam nadzieję, że wybaczycie mi to jakże typowe dla mnie opóźnienie😅
A po trzecie, trochę bardziej prywatnie☺️... przepraszam Ofiotaur, że pod poprzednim rozdziałem nie mogłam ci niczego obiecać 😋 Teraz już chyba sama rozumiesz dlaczego, zwyczajnie przejrzałaś moje plany odnośnie tego rozdziału😉 Pozdrawiam 💖
I tak samo was babeczki pozdrawiam cieplutko i cóż, do zobaczenia wkrótce!😘🌞 Kocham was ❣️❣️❣️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top