37. Po prostu kochaj mnie mocno

Naprawdę polecam włączyć sobie powyższą piosenkę, cudownie tworzy klimat szczególnie w drugiej części rozdziału 🤗

Baekhyun siedział na miejscu pasażera nie odzywając się od czasu, w którym obaj wrócili do auta. Nawet świąteczne piosenki, które wbrew pozorom bardzo lubił, tym razem nie pomagały w rozweseleniu go. Prawdę mówiąc w tym momencie jedynie dołowały go bardziej, ale mężczyzna nie chciał się do tego przyznać wiedząc, że wtedy Chanyeol wyłączyłby radio, a w samochodzie zapanowałaby niezręczna cisza, której Byun już zupełnie by nie zniósł.

W jego oczach tliły się łzy, ale nie dał im wypłynąć na wierzch, nie chcąc jeszcze bardziej martwić Yeola, który i tak co chwilę patrzył w jego stronę, przejmując się w większym stopniu jego nietęgą miną, niż warunkami na drodze.

W końcu w mniemaniu Chanyeol, Baekhyun miał jedynie jechać do przyjaciół, a nie do swojego synka, którego nie widział już kilka długich miesięcy. Serce Baekhyuna krwawiło, ponieważ chciał w końcu przytulić do siebie swojego chłopca i usłyszeć jego śmiech na żywo, tymczasem swoją nieobecnością na dzisiejszej Wigilii jedynie spowoduje jego smutek i zapewne łzy. Nie dość, że był okropnym chłopakiem, to jeszcze ojcem. Super.

W pewnym momencie Chanyeol zahamował ostro, czym w końcu zwrócił uwagę Baekhyuna, który spojrzał zaskoczony na bruneta odpinającego swoje pasy. Byun wiedział, że nie byli jeszcze pod apartamentowcem Parka, ponieważ nie poznawał tej okolicy, ale Chanyeol przed pozostawieniem go w samochodzie, powiedział jedynie, że wróci za niedługo i żeby Baek na niego poczekał. A Baekhyun posłuchał bez sprzeciwu.

Drżącymi dłońmi chwycił za telefon, a następnie wybrał numer do Sehuna, zupełnie nie spodziewając się, że zamiast Oha usłyszy po drugiej stronie roześmiany głos swojego synka, od którego natychmiastowo ścisnęło mu się serce.

Tata!

— Cześć, skarbie... – Baekhyun odruchowo siąknął nosem, gdy słone łzy w końcu znalazły ujście na jego policzkach. Czuł się naprawdę okropnie i mimo że wiedział, że właśnie złamał kolejną obietnicę nadaną Changminowi, nie potrafił już dłużej się powstrzymywać.

Tatusiu? Czy ty płaczesz?

— Nie, kochanie, to tylko...

Tatusiu, nie płacz! Obiecałeś!

— Skarbie, tatuś nie przyjedzie dzisiaj do ciebie, wiesz?

— Och... dlaczego tatusiu?

— To... kochanie... nie mam jak do ciebie przyjechać kwiatuszku, przepraszam. Naprawdę przepraszam. Tak bardzo cię kocham, wiesz Changminnie?

Wiem, tatusiu. Ja ciebie bardziej! I nie płacz tatusiu, proszę. To nic, że dzisiaj nie przyjedziesz. Razem z wujkiem Hujim zrobiliśmy już ciasteczka i ubraliśmy choinkę i mamy nawet dla ciebie preze... ups, tego chyba nie powinienem mówić. – malec zaśmiał się do słuchawki, a Baekhyun po raz pierwszy od godziny w końcu się uśmiechnął. — Muszę już kończyć tatusiu, wujek Huji woła mnie do kuchni, bo chyba coś się pali. Hyung jest taki beznadziejny w gotowaniu tato! Muszę mu ze wszystkim pomagać!

— Uważajcie na siebie, skarbie. Kocham cię słoneczko, pamiętaj. I pozdrów ode mnie hyunga, dobrze?

Dobrze tatusiu! Ja też cię kocham najbaaardziej na świecie! A i tatusiu?

— Tak, skarbie?

Wesołych Świąt!

Zaraz po tym Changmin rozłączył się, jednak Baekhyun cały czas trzymał telefon przy uchu uśmiechając się do siebie pod nosem.

— Wesołych Świąt, kochanie. – powiedział Byun równo z ponownym otwarciem drzwi od strony kierowcy. Chanyeol jednak nie usłyszał jego słów, ponieważ trzymana przez niego w ręce ogromna siatka z zakupami narobiła zdecydowanie zbyt dużo hałasu, kiedy mężczyzna położył ją zdziwionemu Baekhyunowi na kolanach.

— Co to jest? – szatyn był naprawdę zaskoczony sporych rozmiarów pakunkiem, jednak kiedy chciał sięgnąć po jego zawartość, Chanyeol lekko uderzył jego dłoń odtrącając ją.

— Zobaczysz w domu. – dopowiedział jedynie Park, tajemniczo się przy tym uśmiechając, co wcale nie zmniejszyło ciekawości Byuna, ale za to skutecznie go uciszyło.

🌠🌠🌠

— Channie... jestem głodny! – jęknął Baekhyun wchodząc wiedziony znakomitymi zapachami do kuchni, w której jego chłopak od kilkudziesięciu minut przygotowywał dla nich skromną kolację wigilijną, składającą się z zakupionych wcześniej składników.

Chanyeol zaśmiał się głośno widząc, jak zły humor opuścił Baekhyuna chodzącego niespokojnie wte i wewte, kiedy jego brzuch wydawał bliżej nieokreślone dźwięki spowodowane głodem. Szatyn w dosłownie kilka minut po przyjeździe do apartamentu Yeola, gdy dowiedział się, że Park ma zamiar ugotować dla nich kolację, zamienił się w potulnego baranka, wykonującego posłusznie wszystkie polecenia drugiego mężczyzny. Wprawdzie nie było ich jakoś dużo, ponieważ dzisiejszego wieczoru to Chanyeol chciał zająć się Baekhyunem, nie na odwrót, jednak podczas gdy on gotował, Byun miał za zadanie przygotować odpowiednio salon, tak by para miło spędziła w nim wieczór.

— Właśnie skończyłem. Naprawdę jesteś taki głodny?

— Jeszcze się pytasz! Oczywiście, że tak, ja zawsze jestem głodny! – Baekhyun wręcz wyrwał Chanyeolowi ostatnią miskę z bibimbapem, a następnie pognał do salonu, prawie się przy tym potykając na pojedynczym schodku przy wyjściu z kuchni. Park ponownie zaśmiał się dość głośno, jednak nie miał zamiaru w żaden sposób komentować dziecinnego wręcz zachowania Baeka, ponieważ dobrze wiedział, że słowa szatyna wcale nie były żartem.

Zamiast tego ruszył za nim do salonu, przy okazji zbierając jeszcze po drodze kubki z gorącą herbatą, którą zaparzył chwilę wcześniej. Nie było mu jednak dane wejść do końca pomieszczenia, ponieważ nagle wszystkie światła zgasły, a Chanyeol zatrzymał się w połowie kroku, otwierając buzię ze zdziwienia.

— O wow, Baekhyun... ty to zrobiłeś?

— A kto inny? Chciałem żeby było nam... przytulnie. – odpowiedział mężczyzna, lekko się przy tym czerwieniąc.

Wprawdzie nie zrobił nic takiego, jedynie przyniósł z sypialni Chanyeola parę koców, zwinął poduszki z kanapy i ułożył je na drewnianej podłodze przed kominkiem, który również samodzielnie zapalił. Niedawno spacerując po domu Parka pod jego nieobecność, znalazł tajemnicze pomieszczenie, które okazało się być niczym innym, jak składzikiem i to właśnie stamtąd Baekhyun wziął też lampki choinkowe, tym razem zamiast choinki ozdabiające marmurowy kominek. Całość dopełniła jeszcze Lesslie, śpiąca uroczo na jednym z koców, ale kiedy zobaczyła, że w pomieszczeniu robi się za duży tłok, przeniosła się na górę, zapewne do sypialni Parka.

Chanyeol był oszołomiony. Naprawdę nie spodziewał się, że Baekhyun tak profesjonalnie podejdzie do tego zadania, szczególnie, że Chanowi nie chodziło o nic innego, jak po prostu drobne uprzątnięcie salonu. Dzięki Byunowi pokój zamienił się w przytulny, ciepły kącik, w którym Park mógłby przeleżeć całe swoje życie, a na pewno ten wieczór, oczywiście wraz z szatynem w swoich ramionach.

— Usiądziesz? – Baekhyun widząc, jak Chanyeol jest zauroczony panującą scenerią, uśmiechnął się do niego ciepło, klepiąc miejsce na kocu obok siebie. Nie musiał długo czekać na to, by Park do niego podszedł, jednak zaskakującym elementem było to, że mężczyzna nie zatrzymał się w wyznaczonym miejscu tak, jak przewidział Baekhyun. Zamiast tego odstawił szybko kubki z parującą herbatą na fasadę kominka, a następnie podszedł do siedzącego chłopaka, bez uprzedzenia popychając go do tyłu na miękkie poduszki. Baekhyun był zbyt zaskoczony całą sytuacją, by w porę zareagować na moment, w którym Park tak po prostu usiadł okrakiem na jego biodrach, do tego ściągając z siebie równocześnie swój sweter od Tommy'ego Hilfigera, który całkiem podobał się Byunowi.

Jednak jeszcze bardziej podobał mu się Chanyeol bez niego.

Baek wstrzymał oddech widząc nagą klatkę piersiową mężczyzny, jego wyrzeźbione ciało, które miał okazję podziwiać już kilka razy, ale nigdy wystarczająco. Przy Parku Baekhyun wyglądał jak szczypiorek, a na myśl o tym jego policzki stawały się jeszcze bardziej zaczerwienione. Nie miał jednak czasu rozmyślać na ten temat głębiej, ponieważ Chanyeol przypatrywał mu się w zupełnej ciszy, jak gdyby próbował odczytać coś z twarzy Baekhyuna lub przynajmniej doszukać się w niej czegoś szczególnego.

— Kochaj się ze mną, Baek.

Słowa Chanyeola były jasne, klarowne, pozbawione jakichkolwiek niedomówień i dygresji. Jednak Baekhyun słysząc je miał wrażenie, jakby jego słuch postanowił płatać mu figle.

Jego serce momentalnie stanęło, by zaraz po tym wznowić swoją pracę w dużo szybszym tempie i sam nie wiedział, jak dokładnie doszło do tego, że z jego oczu po raz drugi tego dnia wypłynęły słone łzy. Tym razem jednak, nie były one spowodowane smutkiem, czy jakimkolwiek innym negatywnym uczuciem, mimo że Baekhyun nadal przeżywał swoją niemoc w sprawie wyjazdu.

Teraz, leżąc pod Chanyeolem i wpatrując się w jego piwne, błyszczące oczy wypełnione uczuciem, które rozgrzewało całe jego ciało i pobudzało każdy jego najmniejszy nerw do działania, Byun nie mógł wymarzyć dla siebie lepszego miejsca.

— Channie...

— Baekkie, co jest? Przestraszyłem cię? – oczy Parka w jednej chwili przepełniła troska, a sam mężczyzna chciał zejść z bioder mniejszego, jednak Baekhyun nie pozwolił mu na to, chwytając mocno jego twarz w swoje dłonie.

— Nie, Yeollie. Po prostu... – szatyn westchnął — Po prostu kochaj mnie mocno Chan, proszę. Tylko tego chcę...

— Baek... – Chanyeol przerwał, by móc w ciszy scałować łzy spływające po policzkach ukochanego, a następnie odcisnąć kolejny ślad na jego słodkich ustach, będących jego afrodyzjakiem. — Nigdy nie kochałem cię inaczej, Baekhyun.

Ich usta po raz kolejny tego dnia złączyły się ze sobą szybko wręcz nachalnie, pozbywając obu oddechu. Dłonie Chanyeola znów zaczęły błądzić po skórze drugiego mężczyzny, z każdą minutą pozbywając go kolejnej warstwy ubrań, podczas gdy Baek leżał jedynie oszołomiony, wijąc się pod Parkiem z powodu dostarczanej przyjemności.

W tamtym momencie Byun nie zwracał uwagi na nic innego oprócz Chanyeola znaczącego dość brutalnie jego szyję, liżącego jego uda, czy gładzącego jego zaokrąglone biodra. Baekhyun czuł, że obok nich mogła teraz wybuchnąć bomba lub ktoś mógł się włamać do domu, a oni i tak nie zwróciliby na to uwagi, zbyt pochłonięci sobą i wzajemnym dotykiem.

Szatyn mimo palącego się w pobliżu ognia, poczuł chłód w dolnych partiach ciała, kiedy Chanyeol po dłuższej chwili testowania jego cierpliwości zdecydował się w końcu zsunąć z niego bokserki. Jego dłoń automatycznie powędrowała w dół, chcąc zakryć nagie miejsce z powodu lekkiego zawstydzenia, jednak Chanyeol powstrzymał go przed tym gestem, unieruchamiając jego dłoń poprzez wspólne splecenie ich palców.

— Baek... jesteś piękny, tam też. – Park spojrzał w oczy kochanka, dostrzegając w nich lekką panikę. Nie wiedział dlaczego chłopak tak bardzo obawiał się odkrycia przed nim swojego ciała, które ten i tak nie raz podziwiał w całej okazałości, jednak chociaż w taki sposób chciał sprawić, by jego kochanek poczuł się komfortowo.

Byun w odpowiedzi ścisnął jedynie mocniej jego dłoń, cały czas nie przerywając z ukochanym kontaku wzrokowego. Nie chciał, by Chanyeol pomyślał, że nie odnajduje się w obecnej sytuacji lub co gorsza, nie pragnie jego dotyku, jednak cały czas miał świadomość, że jego ciało nie było w dobrej kondycji, a do sylwetki Parka było mu daleko. Mimo tego, niczym małe, naiwne dziecko od razu uwierzył w słowa Parka, ponieważ w głębi serca czuł, że były one całkowicie szczere.

— Pozwolisz mi? – spytał Chanyeol cały czas nie odrywając wzroku z jego twarzy, chcąc dokładnie rozpoznać reakcję kochanka, który od razu zrozumiał, do czego nawiązywał Park. Bez chwili zastanowienia kiwnął głową, a w następnym momencie w salonie słychać było jedynie jego głośne jęki, kiedy jego ciało wyginało się niekontrolowanie w każdą stronę z powodu przyjemności, jaką dostarczał mu Park swoimi ustami.

— Boże, Chan... ja zaraz... – Baekhyun po kilku dłuższych chwilach, w których zdążył wyrwać brunetowi chyba połowę jego włosów, wciągnął głośno powietrze do ust, czując kres spełnienia, które jednak nie nadeszło.

Z ust Baekhyuna wydostał się bliżej nieokreślony dźwięk, podobny do żałosnego jęku oraz zrezygnowanego westchnienia, kiedy Chanyeol jak gdyby nic zaprzestał dotąd wykonywanej czynności, odsuwając się od niego na pewną odległość.

Baekhyun z rozchylonymi szeroko ustami, w które łapał łapczywie powietrze oraz szybko unoszącą się klatką piersiową obserwował spod wpół uchylonych powiek, jak mężczyzna ściąga z siebie własne spodnie wraz z bokserkami, a następnie po raz kolejny nachyla się nad nim, by skraść mu parę słodkich całusów.

— Jesteś... okrutny...

Byun cały czas miał problemy z opanowaniem swojego oddechu, a dodatkowe obciążenie na ustach w postaci warg należących do bruneta, wcale nie ułatwiało mu mowy. Zresztą dobrze wiedział, że gra Chanyeola jest celowa, a do tego była tylko marną zapowiedzią tego, co miało nadejść za chwilę.

— Lepiej tak nie mów skarbie, bo tej nocy zamierzam kochać się z tobą mocno. – mówiąc to, Park bez wcześniejszych uprzedzeń naparł na ciasne wejście Baeka, powodując, że oczy mniejszego prawie wyszły przy tym z orbit. Jednak Byun stracił całkowicie oddech dopiero w momencie, w którym Chanyeol zagłębił się w nim cały, wypychając swoje biodra gwałtownie do przodu.

— Kurwa... – Chanyeol wysapał, czując jak mięśnie Baekhyuna zaciskają się na jego długości.

Obaj wciągnęli gwałtownie powietrze do ust czując, jak ich ciała łączą się na nowo po tak długiej rozłące. Ich dłonie splecione były ze sobą mocno, a usta cały czas pozostawały złączone, gdyż żaden z nich nie mógł dostatecznie nacieszyć się bliskością drugiego.

To było niczym sen, w którym obaj przeżywali na nowo wspólny dotyk, stosunek i przede wszystkim miłość, jak gdyby doświadczali jej w taki sposób po raz pierwszy, czując wszystko kilka razy bardziej i kilka razy mocniej.

Kochali się tak, jak gdyby te lata rozłąki między nimi stały się jedynie ulotną chwilą. Jak gdyby ich serca nigdy nie zostały od siebie rozdzielone, a uczucia zranione, ponieważ w tamtym momencie, w tamtej chwili trzymając siebie w ramionach, trzymali równocześnie cały swój świat, bez którego nie mieli szansy istnieć.

Chanyeol posuwał Baekhyuna całą swoją długością, początkowo robiąc to dość chaotycznie, a dopiero po dłuższej chwili dopasowując tempo do ruchów bioder szatyna, który wychodził mu na przeciw. Park chciał tym sposobem sprawić, by kochanek jęczący pod nim poczuł się jak najlepiej, zresztą w pewnym momencie on sam miał problemy z dalszą kontrolą, ponieważ jego penis pulsował już od chwili, w której Baekhyun przyjął go w swoim ciasnym wnętrzu. Tuż przed tym, jak ciało drobnego chłopaka wygięło się pod nim w łuk w momencie maksymalnej przyjemności, od której przed oczami Baekhyuna na chwilę zrobiło się ciemno, mężczyzna wbił mocno paznokcie w plecy Parka, który sam równocześnie osiągnął szczyt. Chanyeol wykonał jeszcze kilka mocnych pchnięć, jęcząc przeciagle, zanim opadł zmęczony na koc obok ukochanego, biorąc go w swoje ramiona.

— Kocham cię, Byun Baekhyunie. – szepnął brunet po tym, jak jego oddech zdołał się ustabilizować, a on sam miał dobry widok na twarz drugiego chłopaka, który leżał z głową opartą na jego torsie. Chanyeol gładził delikatnie jego ramiona, kiedy Baekhyun rysował w spokoju jakieś niezidentyfikowane kształty na jego skórze.

Wraz ze słowami Parka mężczyzna zaprzestał swoich ruchów, unosząc na niego swoje błyszczące spojrzenie, pełne żywego ognia, igrającego w kącikach jego oczu. Byun przyglądał mu się przez chwilę w ciszy, by następnie uśmiechnąć się delikatnie i przybliżyć się do twarzy ukochanego, aby móc po raz kolejny tego wieczoru skraść z jego ust przelotny pocałunek.

— Kocham cię, Park Chanyeol. Zawsze i na zawsze.

Tej nocy kochali się jeszcze wiele razy, nie mogąc nacieszyć się swoją bliskością, której nadal było im mało po tylu latach rozłąki. Baekhyun zupełnie zapomniał o smutku, jaki odczuwał chwilę wcześniej, ponieważ przy Chanyeolu, który zdążył wiele razy udowadnić mu swoją miłość, zwyczajnie nie mógł myśleć o niczym innym, jak o tym, jak bardzo zakochany jest w tym przerośniętym, aczkolwiek cholernie przystojnym chłopaku, którego nie potrafił wyzbyć się ze swojego serca przez sześć długich lat.

Dlatego też kiedy następnego dnia wrócił do własnego mieszkania cały w skowronkach, nie spodziewał się ujrzeć w nim Kyungsoo, który od progu posłał mu przepraszające spojrzenie, nie otwierając nawet ust w celu wytłumaczenia swojej niezapowiedzianej wizyty.

Jednak Baekhyun dopiero po chwili zrozumiał, że jakiekolwiek słowa w tej sytuacji były całkowicie zbędne, kiedy trzymana przez niego walizka upadła z hukiem na drewnianą podłogę, tuż po tym, jak usłyszał donośny dziecięcy krzyk z głębi mieszkania, a następnie dwie znajome sylwetki pojawiły się w progu kuchni, z których jedna od razu rzuciła się w jego stronę, krzycząc głośne...

— Tatuś!

🎄🎄🎄

TBC

Jeszcze raz wesołych świąt 😊🎄🎁

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top