32. Bo najlepsze rzeczy dzieją się niespodziewanie

Kyungsoo przemierzał korytarz żwawym krokiem, chcąc jak najszybciej dotrzeć do pomieszczenia znajdującego się na końcu piętra. Jego palce zaciskały się co chwilę na trzymanej w dłoni teczce z papierami, nad którymi Baekhyun siedział cały dzisiejszy dzień, a sam Soo z każdym kolejnym krokiem trącał kogoś łokciem, ponieważ ludzie jak na złość nie schodzili mu dzisiaj z drogi.

Mężczyzna jednak nie tracił czasu na usprawiedliwianie swojego dość niegrzecznego zachowania, ponieważ za bardzo spieszyło mu się, by dotrzeć do miejsca, do którego dążył.

Gdy Soo stanął przed drzwiami zrobionymi z ciemnego szkła, bez zastanowienia pociągnął za klamkę i wszedł do środka.

—... dlatego też liczę, że zdecydują się panowie na nasze produkty. Mam nadzieję, że... Soo? Co ty tu robisz? – Chanyeol spytał zdziwiony widząc, jak jego przyjaciel zatrzaskuje za sobą drzwi do sali konferencyjnej, a następnie wchodzi w głąb pomieszczenia, w ogóle nie przejmując się tym, że właśnie przerwał swoim wejściem dość ważne spotkanie.

— Musimy pogadać, Chan.

— Kyungoo, nie widzisz, że teraz nie mogę? Przyjdź później lub...

— Teraz, Chan. Jestem pewien, że panowie zrozumieją i wybaczą ci tą nagłą sytuację. – Do posłał nieszczery, aczkolwiek czarujący uśmiech w stronę dwóch mężczyzn siedzących na przeciwko prezesa, którzy wyczuwając niespodziewany chłód w powietrzu od razu zaczęli podnosić się ze swoich miejsc.

— Tak, pan Kyunysoo ma rację. I tak już się zasiedzieliśmy. Proszę oczekiwać ustalonej umowy we wtorek. Do widzenia, panie Park, panie Do. – urzędnicy pożegnali się skinieniem głowy, a następnie opuścili pośpiesznie pomieszczenie, zostawiając dwójkę przyjaciół samych sobie.

— Cóż, to było dość łatwe. – brunet zaśmiał się, zajmując równocześnie wolne miejsce. Chanyeol w tej samej chwili westchnął głośno, gdy dotarło do niego, że Do właśnie przepędził mu klientów.

— Mam nadzieję, że masz dobrą wymówkę odnośnie swojego zachowania. Właśnie wywaliłeś z mojego gabinetu jednego z najbardziej dochodowych klientów. – Park brzmiał na naprawdę rozdrażnionego całą sytuacją, ponieważ nie mógł ukryć tego, że Soo swoją postawą nieźle go zdenerwował. — Co jest takie ważne, że musiałeś powiedzieć mi o tym właśnie teraz?

— Baekhyun. Właśnie jest transportowany przez karetkę do szpitala. Zemdlał i uderzył się dość mocno w głowę o kant stołu. Możliwe, że nie przeżyje. – Kyungsoo powiedział na jednym wydechu, siląc się na spokojny i opanowany ton, obserwując równocześnie, jak pod wpływem jego słów Park blednie, a potem zrywa się z miejsca.

— Co?! Kyungsoo, dlaczego nic nie mówiłeś?! – mężczyzna ruszył zdenerwowany do drzwi, chcąc jak najszybciej znaleźć się przy Byunie. Jego serce w jednej chwili zaczęło wyrywać się z piersi, a dudniące w jego uszach słowa Soo spowodowały, że świat wokół Chanyeola jakby na moment przystanął. Zanim jednak Park zdążył opuścić swój gabinet, melodyjny śmiech pomocnika rozniósł się po pomieszczeniu.

— Spokojnie wielkoludzie, tylko żartowałem. Chciałem jedynie zobaczyć twoją reakcję. Nie zawiodłem się.

Chanyeol spojrzał na Kyungsoo jak na osobę obłąkaną, która potraciła wszystkie zdrowe zmysły, jednak ten nic sobie z tego nie robiąc, po prostu zmusił Parka do ponownego zasiąścia za biurkiem.

— Nie mam czasu na twoje idiotyczne żarty, Soo. Jeśli chciałeś tylko tyle, to...

— Naprawdę przyszedłem porozmawiać o Baekhyunie. – Kyungsoo uciął zdanie Chanyeola w połowie, na co mężczyzna jedynie burknął coś pod nosem, od razu odwracając swoje spojrzenie na bardzo intrygujący kawałek tapety na ścianie. Wiedział dobrze, że Do prędzej czy później zawita do jego gabinetu z pretensjami, jednak on naprawdę nie był jeszcze gotowy by stawić czoła temu, przed czym wzbraniał się tyle czasu.

A może już był? Park nie miał pojęcia, co od tygodnia działo się w jego głowie. Jego myśli szalały, a wspomnienie pocałunku nie chciało odejść. Znowu jedynym, o czym mógł myśleć był Baekhyun, Baekhyun i więcej Baekhyuna, przez co mało spał, a swoją pracę wykonywał niedokładnie, co z kolei sprawiało, że powoli tracił zmysły.

Chanyeol naprawdę chciał. Cholera, on naprawdę chciał móc nagle zapomnieć o całej bolesnej przeszłości, o latach, podczas których smutek i cierpienie po utracie ukochanej osoby przyćmiewały jego umysł. O czasie, który poświęcił na szukanie Baekhyuna i godzinach spędzony w gabinecie psychologa. On naprawdę starał się o tym zapomnieć.

Ale cały czas, gdy myślał, że osiągnął już to, do czego dążył, przeszłość nagle odzywała się w nim, nie pozwalając mu iść naprzód. To było naprawdę monotonne, powracanie tak do wydarzeń, które miały miejsce dawno temu, ale Chanyeol nie mógł nic poradzić na strach jaki odczuwał teraz, kiedy cała ta historia mogła się powtórzyć.

— Ja się po prostu boję, Soo. Boję się ponownego zranienia, rozumiesz? Nie wiem, jaki jest ten "nowy" Baekhyun, praktycznie nic o nim nie wiem. Nie powiedział mi nawet, co do cholery stało się te pieprzone sześć lat temu! – Park uniósł swój głos, równocześnie zaczynając chodzić nerwowo po swoim gabinecie. — Zmieniłem się, on też się zmienił. Co, jeśli wcale nie pasujemy do siebie? Jeśli to, co stało się na plaży, to tylko... auć! – Mężczyzna krzyknął zaskoczony, kiedy Kyungsoo pochwycił w dłonie najbliżej leżącą teczkę, by później uderzyć nią w głowę Parka. Ten gest i jeszcze mrożące krew w żyłach spojrzenie, jakim Soo obdarował swojego przełożonego sprawiły, że brunet po raz kolejny bez sprzeciwu usiadł na swoim miejscu.

— Boże, Park... jesteś taki kurwa głupi. – Kyungsoo westchnął ciężko, swoimi słowami jeszcze bardziej szokując prezesa. — Naprawdę wierzysz w to, co mówisz? Naprawdę wydaje ci się, że nie znasz tego Baekhyuna? Że choć trochę różni się od osoby, którą kochałeś? Owszem, jest starszy, dojrzalszy i zapewne bardziej pyskaty niż wcześniej, ale cholera, to jest wciąż ta sama osoba, co sześć lat temu! To jest ten sam Baekhyun, którego pokochałeś wtedy! Dlaczego więc tak wzbraniasz się od tego, by pokochać go raz jeszcze? – mężczyzna przystopował na chwilę, by dać Parkowi czas do namysłu. Rozumiał, że było mu ciężko po raz kolejny otworzyć swoje serce i to dla osoby, która zraniła go najbardziej, ale widział równocześnie, że ono i tak już dawno zdecydowało o ponownym przyjęciu do siebie Baekhyuna. Problem jedynie tkwił w umyśle Chanyeola, który bronił się przed ponownym straceniem kontroli.

Nie dało się jednak posłuchać obu głosów na raz. Chanyeol musiał zrozumieć, że bez ryzyka, miłość nie istnieje.

— Chan, nie możesz bać się przeszłości. Jej cień zawsze będzie ci towarzyszyć, ale musisz nauczyć się odróżniać ją od rzeczywistości. Baekhyun jest z tobą tu i teraz i z tego, co wiem, nie planuje żadnej ucieczki, mimo tego, że naprawdę cierpi. Co więcej, zaakceptował nawet twoją decyzję o odrzuceniu go, ponieważ chce jedynie, byś ty był szczęśliwy... – mówiąc to, Kyungsoo spojrzał na twarz Chanyeola, która obecnie była mieszanką wszelkich emocji. — To, co postanowisz jest tylko i wyłącznie twoją decyzją. My z Jonginem zawsze będziemy cię wspierać, ale... nie uważasz, że najlepiej byłoby to już zakończyć? Zakończyć ten wzajemny ból, który sobie zadajecie?

Brunet uśmiechnął się lekko, jednocześnie chwytając za dłoń Parka i ściskając ją w pokrzepiającym geście.

— Baekhyun popełnił parę błędów, ty także, ale czy to oznacza, że nie możecie być już nigdy więcej szczęśliwi?

❤❤❤

Gdy Baekhyun wrócił do mieszkania po ciężkim dniu w pracy, prawie od razu zrobił to, o czym marzył przez cały dzień. Nałożył na siebie biały, gruby szlafrok, nalał czerwonego wina do kieliszka, a następnie opadł na kanapę z zamiarem nie wstawania z niej do końca dnia.

W końcu mógł powiedzieć, że po raz pierwszy od dłuższego czasu poczuł się dobrze we własnym apartamencie, który na co dzień wydawał mu się oziębły i pusty. Oczywiście mężczyzna nigdy nie potrafiłby narzekać na wystrój wnętrza, które wręcz zwalało go z nóg od pierwszego dnia pobytu w Seulu, jednak Baekhyun był przyzwyczajony do gwaru i poruszenia, jakie panowało zazwyczaj w jego domu, głównie z powodu rozgadanego Changmina i szczekającego radośnie Arnolda.

Minął już nieco ponad miesiąc od czasu jego wyjazdu z Busan, jednakże Byun cały czas nie był w stanie przyzwyczaić się do samotności i ciszy w tym miejscu. Wydawała mu się ona w jakiś sposób dziwna i dołowała go bardziej, niż Baekhyun mógł przypuszczać

Dlatego teraz, obserwując przez okno panoramę miasta oraz zamaczając co chwilę swoje usta w słodkawo–gorzkim trunku, mężczyzna wspominał szczęśliwe chwile ze swojego życia, by chociaż trochę w ten sposób podnieść się na duchu.

Baekhyun nie mógł poradzić nic na to, że momenty spędzone z Chanyeolem również były dla niego tymi radosnymi. Przecież od zawsze kochał tego idiotę z odstającymi uszami i nie potrafiłby ot tak wyrzec się wspomnień związanych z nim mimo tego, że niektóre sprawiały mu ból, a inne powodowały łzy gromadzące się w jego oczach.

Baekhyun zaśmiał się ironicznie pod nosem czując, jak po kilku lampkach wina alkohol zaczyna mącić mu w głowie. Jednak to nie on był powodem słonej cieszy spływającej w dół po rozgrzanych policzkach chłopaka.

— Po raz drugi już kocham cię na tyle mocno, by odpuścić wtedy, kiedy wymaga tego sytuacja, prawda Yeollie? Czy to nie jest tak żałosne, że aż śmieszne?

Wraz z końcówką jego słów, niespodziewany dzwonek oznaczający przyjazd windy na jego piętro rozniósł się niczym echo po apartamencie, dlatego Baekhyun po kilku chwilach z pewnym trudem podniósł się z wygodnej kanapy, by sprawdzić, kto o tej porze ośmiela się przerywać jego spokój.

Mężczyzna podszedł do dźwigu, a następnie przycisnął na guzik otwierający drzwi, równocześnie zabierając głos.

— Jeśli znowu ten gruby facet spod ósemki zamawiał pizzę, a wy po raz kolejny dostarczyliście ją na złe piętro, to biorę ją dla siebie za darmo.

— Baekhyun.

Na dźwięk znajomego, głębokiego głosu mężczyzna uniósł swoje spojrzenie, by prawie że od razu złączyć je z piwnymi oczami Chanyeola, który wpatrywał się w niego z determinacją. Park miał na sobie długi czarny płaszcz, spod którego wystawał kołnierzyk białego golfu, a jego włosy były rozstrzepane na wszystkie strony, jakby drogę do mieszkania Baekhyuna pokonywał w biegu.

Brunet jednak zganił siebie w myślach za myślenie w ten sposób, ponieważ Chanyeol nie miał powodu, by biec na spotkanie z nim. To po prostu było nierealne, chociaż przyśpieszony oddech Parka wskazywał na co innego.

— Chanyeol. Co ty tu robisz? Zapomniałem czegoś z firmy? Jeśli tak, mogłeś po prostu do mnie zadzwonić, niekoniecznie niepotrzebnie się tu fatygować.

— Nie przyszedłem z tego powodu. Ja... chciałem porozmawiać z tobą odnośnie tego, co zaszło między nami na Majorce. – Chanyeol zająkał się w połowie wypowiadanych słów, co nie uszło uwadze Baekhyuna, który momentalnie zesztywniał słysząc powód, dla którego Park stał teraz w jego windzie.

— Ironia losu, co? – szatyn prychnął pod nosem, nie przejmując się zupełnie tym, że Chanyeol przyglądał mu się w niezrozumieniu. Przecież Park nie musiał wiedzieć, że mężczyzna właśnie o tym rozmyślał przez większość dzisiejszego wieczoru. A może to jego głośne myśli sprowadziły tutaj prezesa PcY Corporation? — Nie uważasz, że jesteś pieprzonym egoistą? Najpierw przez tydzień mnie unikasz, a gdy w końcu dojrzewasz do sytuacji, postanawiasz jak gdyby nic pojawić się w moich drzwiach? Chociaż w zasadzie to nawet nie są drzwi, tylko pieprzona winda. Nawet tego nie umiesz zrobić jak należy! I nie obchodzi mnie, że nie ma tu drzwi, rozumiesz? Nie obchodzi.

Baekhyun siąknął nosem, spuszczając swój wzrok na swoje kapcie w kształcie białych króliczków. Bardzo je lubił mimo tego, że były one przeznaczone raczej dla młodszych osób, jednak mężczyzna nie przejmował się zdaniem innych na ten temat, będąc dumnym ze swojego zakupu.

Jego uwagę przykuły jednak pojedyncze krople spadające na obuwie, a kiedy Baekhyun zorientował się, że pochodzą one z jego własnych oczu, przetarł swoją twarz dłońmi, by zetrzeć ślady łez z mokrych policzków.

Chanyeol tymczasem przyglądał się całej scenie w ciszy zastanawiając się, jak powinien odpowiednio dobrać słowa, by jeszcze bardziej nie urazić nimi Baekhyuna. Tak naprawdę miał ochotę po prostu podejść do niego i wytrzeć jego łzy, równocześnie przytulając go do siebie mocno, jednak biorąc pod uwagę obecny stan chłopaka, Park stwierdził, że nie byłoby to dobre rozwiązanie. Widział, a co najważniejsze czuł, że Baekhyun był po wypiciu sporej ilości alkoholu, jednak na szczęście znał go na tyle dobrze, by wiedzieć, że mężczyzna po prostu musiał wyrzucić z siebie wszystko, by uszło z niego całe napięcie.

— Więc może teraz Park, to ja powinienem powiedzieć ci, że nie chcę o tym z tobą rozmawiać? Nie chcę rozmawiać o naszym pocałunku mimo tego, że był cudowny, nie chcę mówić ci jak bardzo bolała mnie twoja obojętność przez ten tydzień i nie chcę żebyś stał tutaj przede mną niczym jakiś pieprzony Adonis w tym swoim seksownym golfie, ponieważ po prostu powinienem wypieprzyć cię z mieszkania, zanim jeszcze do niego wszedłeś. – mówiąc, Baekhyun nawet nie zorientował się, że przez cały czas uderzał pięściami w klatkę piersiową drugiego mężczyzny, który w spokoju wytrzymywał wcale nie lekkie ciosy, wiedząc i czując podświadomie, że i tak mu się należały.

Baekhyun natomiast oddychał dość ciężko, krztusząc się co chwilę swoimi łzami. Jego podświadomość ostrzegała go, by nie mówił na głos tego wszystkiego, co zajmowało od dawna jego myśli, jednak jego ciało pod wpływem alkoholu działało samowolnie i szatyn nie był w stanie dłużej trzymać swojego języka za zębami. Mówił wszystko to, co akurat w danej chwili przyszło mu na myśl, nie myśląc zupełnie o możliwych konsekwencjach. I to by było na tyle po jego mocnej głowie.

— Naprawdę powinienem to wszystko zrobić, ale nie potrafię, wiesz? Powinienem dać ci odejść, jeśli to jest to, czego naprawdę chcesz, ale jak mam to zrobić, kiedy tak cholernie mocno cię kocham ty debilu!

Baekhyn nie spodziewał się, że po jego słowach, Chanyeol pochwyci jego twarz w swoje dłonie, a następnie złączy ich usta w żarliwym, pełnym uczuć pocałunku. Nie spodziewał się również, że Park po chwili podniesie go i nadal całując, przeniesie do salonu, przy okazji trącając swoją długą nogą stojący na stoliku kieliszek, który rozbił się w drobny mak, co tylko rozbawiło dodatkowo obu mężczyzn.

I co najważniejsze, nie spodziewał się słów, które opuściły usta Chanyeola, gdy na małą chwilę przerwał ich wspólne pieszczoty.

— Ja ciebie też, Baekkie.

Zwyczajnie obaj nie spodziewali się, że pierwszy raz od dawna będą dzisiaj tak bardzo szczęśliwi, nawet jeśli Baekhyun zasnął zaraz po tym, jak jego głowa spotkała się z wygodną kanapą.

😍😍😍

TBC

Komentujcie ładnie, proszę! 😇 Jeden komentarz, to +10 do pozbycia się mojego zapalenia oskrzeli! 😊❤

Dziękuję za 30k wyświetleń! 😍 Kocham was 💕

Tak w ogóle, nie uważacie, że mały Baekhyun naprawdę przypomina wyglądem naszego Changmina? 😍

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top