31. Zawstydzony Kyungsoo, złe wnioski i powrót do tego, co było
Kyungsoo westchnął głośno, gdy usta Kaia zaatakowały niespodziewanie jego szyję. Mężczyzna odrzucił głowę do tyłu, pozwalając kochankowi na lepszy dostęp do jego czułych punktów znajdujących się w okolicach żuchwy, a swoje dłonie umiejscowił na klatce piersiowej Jongina pospiesznymi ruchami odpinając guziki jego śnieżnobiałej koszuli.
— Nini... pośpiesz się, proszę... – Do jęknął przeciągle, wypychając równocześnie swoje biodra w stronę ukochanego, który zaśmiał się słysząc błagalny ton swojego chłopaka, nie przestając jednak składać pocałunków na jego długiej szyi.
— Ktoś tu jest dzisiaj naprawdę niecieprliwy...
— Oj zamknij się Jongin i zrób to wreszcie.
Tym razem Kyungsoo był tym, który naparł na usta Kima całując go zachłannie, równocześnie mocując się z jego paskiem. Gdy w końcu udało mu się rozpiąć klamrę, tylko kilka sekund zajęło mu pozbawienie Jongina spodni. Kim jednak w porę unieruchomił ręce Do, pozbawiając go tym sposobem kontroli. Uwielbiał, jak z jego małego pingwinka wychodził prawdziwy zwierz podczas stosunku, ale to jednak on był tym, który dominował w tym związku. Nie dając dłużej czekać chłopakowi, który wręcz wił się pod nim żądny dalszych działań, Kai obrócił Soo tyłem do siebie, zdzierając z niego za jednym ruchem całą dolną garderobę.
— Dzisiaj zrobimy to w ten sposób, skarbie. – mówiąc to, brunet musnął swoimi wargami nagrzany od emocji kark kochanka, by chociaż w taki sposób przygotować go na to, co po chwili zrobił.
Mężczyzna pochwycił w dłonie swojego członka, a następnie nakierowując go na wejście Kyungsoo, wsunął go w niego jednym, płynnym ruchem. Krzyk drobnego bruneta został jednak stłumiony przez rękę Kima, który zakrył mu usta w odpowiedniej chwili, wiedząc, jak głośnym potrafił być jego narzeczony.
— Shh kochanie... bo jeszcze ktoś usłyszy... – wysapał Kai, równocześnie zaczynając poruszać swoimi biodrami w raczej szybkim tempie, nie dając zbyt wiele czasu Kyungsoo, by przyzwyczaił się do niekomfortowego uczucia w środku. Wiedział jednak, że Soo ani trochę nie miał mu tego za złe, a jego ciche jęknięcia i bezwstydne skomlenie tylko potwierdzały jego przypuszczenia.
— Nini...
Brunet czuł, jak w jego podbrzuszu budzi się to specyficzne uczucie, które z każdą chwilą powodowało szybsze bicie jego serca i przyspieszony oddech. Mężczyzna z każdą kolejną chwilą, z każdym kolejnym pchnięciem czuł, jak jego nogi odmawiają mu posłuszeństwa, a spełnienie jest coraz bliższe, dlatego nikogo nie zdziwiło, kiedy po jeszcze kilku mocniejszych ruchach Jongina, Kyungsoo doszedł w swoją rękę, wymawiając przy tym imię narzeczonego i upadając bez sił przed siebie.
Kai osiągnął spełnienie tuż po ukochanym, rozlewając się podobnie do niego w swoją dłoń. Nie mógł pozwolić sobie na pozostanie w Do, mimo że to uwielbiał, ponieważ teraz nie było na to ani czasu, ani tym bardziej miejsca.
Mężczyzna zaczął pospiesznie zakładać z powrotem swoją odzież, przed tym jeszcze cmokając swojego partnera w usta. Widział po minie Soo, że jest on obolały i zmęczony i naprawdę współczuł mu, że nie może odpocząć nawet przez chwilę, jednak teraz nie było to wykonalne. Musieli doprowadzić się do porządku i przy okazji posprzątać wokół siebie tak, by nikt nie nabrał podejrzeń, co do tego, co jeszcze niedawno robili.
Nie spodziewali się jednak, że mają tak mało czasu, nim ktoś zapuka do drzwi, a następnie wejdzie do środka w dodatku bez udzielonego pozwolenia.
— Soo, czy mógłbyś... ups. – Baekhyun przystanął w pół kroku, gdy jego oczom ukazała się scena, której nigdy w życiu nie spodziewał się ujrzeć. — Boże, przepraszam! – mężczyzna odruchowo zasłonił oczy dłońmi, jednak to nie sprawiło, że obraz szefa ubranego w same bokserki oraz jego narzeczonego pośpiesznie zapinającego pasek od spodni zniknął z jego myśli.
Czy oni... ale że tak w pracy?!
— To ja może przyjdę później, co? – szatyn, cały czas nie unosząc spojrzenia, zaczął wycofywać się do tyłu, chcąc jak najszybciej uciec z gabinetu, w którym aż na kilometry pachniało dopiero co zakończonym seksem. Baekhyun zapomniał już nawet, co było powodem, dla którego pofatygował się aż do biura Jongina, by odnaleźć Kyungsoo, który według reszty pracowników pół godziny temu udał się właśnie tutaj. Teraz liczyło się tylko to, że właśnie przyłapał swoich szefów w jednoznacznej sytuacji, a do tego prezes Kim świdrował go morderczym spojrzeniem, co na pewno nie spowodowało poprawy własnej oceny w jego oczach.
— Baek, zaczekaj na mnie u nas w gabinecie, dobrze? Zaraz do ciebie przyjdę, tylko... daj mi chwilę. – Kyungsoo uśmiechnął się pokrzepiająco w stronę swojego pracownika, do tego odzywając się najbardziej łagodnym tonem ze wszelkich możliwych. To spowodowało, że Byuna przeszły ciarki na plecach, a on sam w upływie kilku sekund wybiegł z pomieszczenia niczym poparzony, nie odwracając się ani razu za siebie.
Może i perspektywa dłuższego stania w biurze Jongina i wyśmiewania w duszy swoich szefów, wyglądajcych niczym dwa dzieciaki przyłapane na wykradaniu słodyczy z kuchennej szafki była kusząca, ale nie, gdy w grę wchodził Satansoo.
W takich chwilach najlepszy był po prostu bezpretensjonalny odwrót, o czym nawet Baekhyun zdążył się już nie raz przekonać.
👼👼👼
— No dobrze, już jestem. O czym chciałeś mi powiedzieć? – Kyungsoo wszedł do pomieszczenia zapinając jeszcze ostatnie guziki swojej koszuli, na co Baekhyun zaśmiał się cicho pod nosem. Policzki Kyungsoo cały czas były niebezpiecznie czerwone, a jego włosy, mimo że zostały z powrotem ułożone, cały czas sterczały na wszystkie strony.
Baekhyun odchylił się na swoim krześle, ręce zaplatając na swojej klatce piersiowej.
— Czyli dlatego czasami znikasz na tak długo i nikt nie wie, gdzie i z jakiego powodu. Cała tajemnica Do Kyungsoo wyszła w końcu na jaw. Jak się z tym czujesz? – szatyn zaśmiał się szyderczo, cały czas patrząc pewnie w oczy drugiego chłopaka, który nagle przystanął w miejscu i schylił swoją głowę w dół, by ukryć w jakiś sposób swoje zakłopotanie.
Satansoo, hmm?
— My... wiesz... przepraszam Baek, że musiałeś to widzieć. To... nie powinno się zdarzyć w pracy, wybacz. – Kyungsoo brzmiał na naprawdę skruszonego swoim zachowaniem i Baekhyun miał wrażenie, że minęłaby jeszcze chwila, a brunet rozpłakałby się przed nim, prosząc go o wybaczenie.
— Masz rację. Nie powinniście tego robić w pracy. A co jakby ktoś was zobaczył i gdzieś to zgłosił? Czy wy wszyscy specjalnie zachowujecie się jak dzieciaki, które trzeba pilnować, żeby tylko przysporzyć mi więcej pracy? Aish... no naprawdę. – Baekhyun westchnął ciężko, równocześnie patrząc rozbawionym wzrokiem na Soo, który posłusznie przyjmował swoją reprymendę niczym małe dziecko. Byun miał wrażenie, że Kyungsoo zapomniał nawet, że to on był tutaj szefem, a nie Baek, któremu właściwie pasowała taka rola.
— Działaliście bezrozumnie i nieodpowiedzialnie, do tego nie licząc się z żadnymi konsekwencjami i dlatego właśnie... musisz mi koniecznie opowiedzieć ze szczegółami jak było! – Baekhyun w końcu zaśmiał się szczerze, ponieważ trudno było mu nadal wstrzymywać swój śmiech.
Kyungsoo w tym samym czasie momentalnie uniósł swoją głowę, patrząc na przyjaciela niezrozumiałym spojrzeniem. Przez ten cały czas był przekonany, że Byun naprawdę był na niego zły, a Do wcale nie obraziłby się na swojego pracownika, gdyby ten faktycznie wygłosił mu kazanie odnośnie jego bezmyślności, ponieważ kto o zdrowych zmysłach uprawia seks ze swoim narzeczonym w pracy?
Jednak teraz, widząc ciekawskie spojrzenie Byuna, który czekał na pierwsze słowa jego historii, Soo pokręcił głową z niedowierzaniem, zajmując miejsce przed przyjacielem.
— No to jak? Jaki jest Jongin, hmm? Chyba raczej dobry, nie? Na takiego w sumie wygląda, chociaż moim zdaniem jest też trochę przerażający... może to dlatego, że ma potwora w spodniach, co? No mów coś w końcu! – Baekhyun zadawał zdecydowanie zbyt wiele pytań na raz, szczególnie, że Kyungsoo nie zamierzał mu udzielać na żadne z nich odpowiedzi. Teraz w końcu odzyskał zdrowe zmysły i przypomniał sobie, co robi, gdzie jest i przede wszystkim, kim jest.
— Baekhyun pamiętasz może o tych papierach, które dałem ci do uzupełnienia wczoraj? Masz już je gotowe na dzisiaj, prawda? – mężczyzna wstał z fotela, by następnie przejść na swoją część gabinetu i usiąść za swoim biurkiem, przy okazji zupełnie ignorując zawiedzione spojrzenie Baekhyuna.
— Co? Soo! Nie bądź taki! Naprawdę nie możesz mi powiedzieć, jak...
— A te ankiety, które dałem ci do podpisania dzisiaj rano? Na pewno też są już gotowe do rozesłania, tak?
— Nie, jeszcze nie, ale...
— W takim razie do roboty Byun, bo uznam jeszcze, że nie wypełniasz odpowiednio swoich obowiązków i będę zmuszony zgłosić to wyżej, jeśli wiesz o czym mówię. – Kyungsoo starał się brzmieć na jak najbardziej poważnego, jednak prychnięcie jakie opuściło usta Baekhyuna świadczyło o tym, że chłopak nie dał się zastraszyć jego słowami. — A propos góry, Chanyeol czeka na te wczorajsze papiery, dlatego jeśli już uda ci się je ogarnąć, zanieś je do niego do biura, w porządku?
Po ostatnim zdaniu Soo zapadła nagła cisza, której nawet on sam nie spodziewał się usłyszeć.
Chłopak dyskretnie przeniósł swoje spojrzenie z ekranu komputera na swojego pracownika, który w skupieniu wpatrywał się w jeden punkt na ścianie, jakby intensywnie o czymś rozmyślał. Do widział po Baekhyunie, że na dźwięk imienia swojego głównego pracodawcy, Byun spiął się, a w jego oczach pojawił się dziwny, niezrozumiały dla Soo smutek.
Kyungsoo widząc to westchnął przeciągle, ponieważ taki widok Baekhyuna w ostatnich dniach nie był dla niego nowością.
— Nie pójdę do Chanyeola, dobrze o tym wiesz... – szepnął Byun tak, jakby wcale nie kierował swoich słów do Kyungsoo, a bardziej do siebie, jak gdyby sam starał się przekonać o ich słuszności.
— Baek... minął już tydzień. Nie uważasz, że wzajemne ignorowanie siebie tylko wszystko pogarsza? Naprawdę zamierzacie się unikać już do końca życia?
— To nie ja to zacząłem, Soo. Jego pytaj. – Baekhyun po raz kolejny prychnął w ramach odpowiedzi, a po jego minie, Do wywnioskował, że Byun zakończył w tym miejscu ich konwersację.
Jednak tym razem Kyungsoo nie zamierzał odpuszczać.
— Oj, naprawdę Baek? Kompletnie cię nie rozumiem! – mężczyzna odsunął się od komputera, całą swoją uwagę skupiając teraz na swoim przyjacielu, który patrzył na jego wybuch wyraźnie zaskoczony. — Kilka minut temu opieprzałeś mnie za moje dziecinne zachowanie, a tym czasem sam nie zachowujesz się lepiej. Dlaczego po prostu do niego nie pójdziesz i z nim nie porozmawiasz jak dorosły z dorosłym? Może obaj wyciągnęliście złe wnioski po tym, co stało się na Majorce...
— Właśnie, Soo. Złe wnioski. Trafne określenie. Po drugie myślisz, że nie próbowaliśmy ze sobą rozmawiać? Resztę wyjazdu spędziliśmy wymieniając się tylko kilkoma zdaniami, ponieważ za każdym razem, jak chciałem rozpocząć jakikolwiek temat, nie mówiąc już o temacie pocałunku, Chanyeol zwyczajnie zbywał mnie lub ignorował. Masz rację, tak nie zachowują się dorośli, ale w takim razie to oznacza, że Park po prostu nadal jest jeszcze dzieckiem.
Baekhyun nawet nie zorientował się, w którym momencie ton jego głosu stał się podwyższony, a on sam zacisnął swoje ręce w pięści do tego stopnia, że po ich rozprostowaniu nadal widoczne były ślady po powbijanych paznokciach na wewnętrznej stronie jego dłoni.
Szatyn westchnął smutno, kiedy wspomnienia z wyjazdu zaczęły pojawiać się w jego pamięci niczym na pokazie slajdów. Baekhyun widział wszystko – od wspólnego lotu na wyspę, po wydarzenia z plaży i udaną prezentację na kongresie, aż do powrotu z Majorki, z której obaj wylatywali bogatsi o kilka słów, wyznań i pocałunków, ale ze zdecydowanie gorszą relacją, która nie była tak zła nawet podczas ich pobytu w Seulu.
Byun naprawdę nie rozumiał, jak doszło do tego, że od czasu pamiętnej "kąpieli" w morzu, po której wszystko miało wrócić na swoje miejsce, skończyli ignorując się nawzajem, a sam Park ponadto nie starał się udawać, że ich pocałunek cokolwiek dla niego znaczył.
Baekhyun przez to wszystko nie próbował nawet zaprzeczyć, że ta obojętność Parka nie raniła go bardziej z każdym kolejnym dniem, ale równocześnie nie miał pretensji do Chanyeola o jego zachowanie.
Z tej sytuacji były dwa wyjścia i Park po prostu wybrał to, które uważał za słuszne, a Baekhyun mógł jedynie uszanować jego decyzję, jak bardzo krzywdząca by ona dla niego nie była.
W końcu po tym wszystkim co zrobił Chanyeolowi, zasłużył sobie na równie bolesną karę.
— Soo, minęło sześć lat. Naprawdę nie oczekiwałem, że po takim czasie wrócimy do siebie jak gdyby ta rozłąka nigdy nie miała miejsca. – Baekhyun w końcu postanowił otworzyć się przed przyjacielem, wiedząc, że Soo cały czas uważnie go słucha. — Owszem, myślałem po zachowaniu Chanyeola, że on również chce tego wszystkiego tak samo jak ja, ale najwidoczniej myliłem się i cierpię teraz jedynie przez własną głupotę. – chłopak westchnął, z powrotem powracając do pracy, która jako jedyna była w stanie odciągnąć go od złych myśli. — Tak jak mówiłeś, zwyczajnie wyciągnąłem złe wnioski, nic więcej. A teraz dokończę uzupełnianie tych dokumentów, żeby później zanieść je Chanyeolowi. W końcu nie jesteśmy już małymi dziećmi, prawda? – Baekhyun posłał w stronę Kyungsoo uśmiech, by w ten sposób dać mu do zrozumienia, że pogodził się z zaistniałą sytuacją, a Do nie powinien przejmować się jego życiem, gdy sam ma tyle na głowie.
Nie wiedział jednak, jak jego nieszczery, pełen bólu gest podziałał na Soo, który na ten widok poczuł niemiły uścisk w sercu.
— Nie przejmuj się Baekhyun, ja zaniosę te papiery do Chanyeola. I tak planowałem dzisiaj do niego wpaść...
... i przy okazji przemówić temu ograniczonemu yodzie do rozumu.
Satansoo nadchodzi...
👿👿👿
TBC
Witajcie! 😘 rozdział pojawił się wcześniej, ponieważ chciałam dodać go z powodu ponad 600 obserwujących! ❤ dziękuję wszystkim, którzy każdego dnia wspierają mnie, podnoszą na duchu w kryzysowych chwilach oraz po prostu zawsze są ze mną, nawet jeśli nie udzielają się i działają incognito - i tak wiem zawsze o waszej obecności 😋😘 Dziękuję bardzo tym wszystkim, którzy byli ze mną od początku mojej wattpadowej przygody, ale też tym, którzy dołączyli do grona moich babeczek ostatnio ❤ Wybaczcie, że nie wiem, co więcej pisać, ale jest tak gorąco, że totalnie nie potrafię myśleć 😅
Po prostu bardzo was kocham - to wyznanie zawiera wszystko, co chciałabym wam powiedzieć ❤😘
Do kiedyś 👋
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top