30. Wesołe miasteczko, pierwszy dotyk oraz nowy dzidziuś do zabawy
— Ała! To boli! – Sehun zapłakał po raz kolejny w ciągu kilkunastu minut, cały czas przyciskając chusteczkę do krwawiącej rany na przedramieniu. Luhan spojrzał na jęczącego mężczyznę, uśmiechając się zwycięsko pod nosem.
— Trzeba było się nie wyrywać, to nawet byś nie poczuł ugryzienia. Starałem się to robić lekko.
— Lekko?! L e k k o?! Ty wgryzłeś mi się w rękę aż do krwi, ciołku! – Sehun krzyknął głośno tak, że prawie wszyscy ludzie stojący w kolejce do tej samej atrakcji co oni spojrzeli na nich jak na idiotów, którymi zresztą byli.
Changmin w tym czasie, stojąc pomiędzy swoimi hyungami, przypatrywał im się z ciekawością, próbując wyłapać z ich konwersacji jakieś zrozumiałe dla niego słowa.
— Kto to ciołek?
— Nikt ważny, Minnie, nie słuchaj wujka, bo pieprzy głupoty.
— Ja pieprzę?! j a p i e p r z ę?!
— A co to znaczy pieprzyć?
— Minnie!
— Co?
— Ym... przepraszam państwa, – mężczyźni zamilkli, przenosząc swoje spojrzenia na starszego pana w niebieskim uniformie, który podszedł do nich z niepewną miną, jakby nie był przekonany o tym, czy bezpiecznym jest stanie w tak bliskiej odległości od nich. — wasza kolej, zapraszam.
Staruszek wskazał ręką na metalowy wózek, który zajechał przed nich na drewnianych torach, a którego przez kłótnię nawet nie zauważyli. Pojazd był zniszczony i w niektórych miejscach poplamiony czymś czerwonym, co wyglądało jak farba lub krew z rany Sehuna, a gdy obaj przenieśli swoje zaskoczone spojrzenia na szyld znajdujący się nad ich głowami, cała sytuacja nabrała dla nich sensu.
— Dom strachów?! Kto wpadł na pomysł żebyśmy tu poszli?! – Sehun po raz kolejny uniósł swój głos, który tym razem brzmiał na bardziej piskliwy niż przedtem. Luhan spojrzał na drugiego chłopaka, którego nieprzytomny wzrok utkwiony był w ciemnym wejściu do tunelu, jak gdyby już teraz Oh zobaczył w nim jakiegoś ducha.
— No nie mów, że się boisz? – Lu prychnął kpiąco, jednak nie otrzymując przez dłuższy czas odpowiedzi od młodszego mężczyzny, po raz kolejny przeniósł na niego swój wzrok, orientując się, że dłonie Oh niespokojnie drżą. — Sehun?
— Nie boję się duchów. Boję się ciemności. – drugą część zdania brunet wypowiedział dużo ciszej, jakby nie chciał, by ktokolwiek usłyszał jego słowa. Sehun nie lubił dzielić się z nikim swoimi lękami. W końcu miał być perfekcyjny, dlatego nawet nie wypadało mu myśleć o swoich wadach, a co dopiero przyznawać się do nich na głos. Zawsze myślał, że jeśli ktokolwiek dowie się o jego lęku przed ciemnością po prostu wyśmieje go i skompromituje na oczach innych, dlatego mentalnie przygotowywał się na ten moment już teraz, mimo że on nie nadszedł.
Zamiast tego poczuł na swoim ramieniu dotyk, a odwracając swoje spojrzenie na Luhana, mężczyzna dostrzegł jak porcelanowy chłopiec przygląda mu się z lekkim uśmiechem i zrozumieniem w oczach.
— Ja mam naprawdę ogromny lęk wysokości, dlatego rozumiem. Jeśli chcesz, możemy iść na jakąś inną atrakcję. Minnie też zrozumie. – Luhan zakończył swoją mowę kolejnym szczerym uśmiechem, na który jednak Sehun nie odpowiedział mu od razu, będąc zbyt szokowanym jego słowami.
Mężczyzna patrzył bezustannie w oczy niższego bruneta, doszukując się w nich jakiejkolwiek obłudy, ponieważ po swojej ranie na przedramieniu Oh wiedział już, że Xiao był zdolny do wszystkiego.
Chińczyk jednak cały czas patrzył na niego troskliwie z uniesionymi w górę kącikami ust, przez co Sehun miał wrażenie, że coraz bardziej zatapia się w jego bursztynowym spojrzeniu, które od jakiegoś czasu działało na niego jak magnes.
— Jaka decyzja panowie? – staruszek w uniformie po raz kolejny zaczepił ową dwójkę, będąc zniecierpliwionym. Luhan od razu po tym zdjął swoją dłoń z ramienia Sehuna pozostawiając w tamtym miejscu, zdaniem Oh, dziwną pustkę.
— Chyba jednak podzię...
— Jedziemy. – wyższy chłopak przerwał Xiao w pół słowa, od razu po tym wsiadając do czekającego na nich wagonika.
Changmin, widząc jak jego wujek podjął w końcu decyzję, pisnął podekscytowany, następnie zajmując miejsce w pierwszym przedziale, by być na samym przodzie, czyli jak najbliżej potworów i duchów. Nie wiadomo dlaczego, wydawały mu się one bardzo fascynujące i chciał przyjrzeć się im z bliska.
Luhan stał jeszcze przez chwilę przed pojazdem, zdziwiony decyzją jaką podjął Sehun. Ostatecznie jednak sam zajął miejsce obok niego, chwytając od razu za poręcz z przodu.
— Cudownie. W takim razie miłej zabawy! – krzyknął za nimi staruszek, kiedy wjeżdżali już do ciemnego tunelu.
🎢🎢🎢
Krzyki, wycie, piski i inne mniej lub bardziej zidentyfikowane dźwięki docierały do ich uszu ze wszystkich stron, powodując ciarki na plecach. Różne kreatury wyskakiwały co chwilę ze wszystkich możliwych zakamarków, a Luhan już kilka razy miał wrażenie (to nie było tylko wrażenie), jakby coś przeszło mu po plecach lub po szyi.
Obaj mężczyźni siedzieli na swoich miejscach kompletnie sparaliżowani, ponieważ Lu nigdy nie przepadał za podobnymi miejscami, a Sehun był myślami gdzieś daleko. Jednak strach widoczny na jego twarzy powodował, że Oh bez problemu wpasowałby się jako element dekoracyjny i nikt nie odróżniłby go od prawdziwego trupa.
Jedynie Changmin co chwilę piszczał z zachwytu i przerażenia, później jednak wybuchając głośnym śmiechem. Luhan od samego początku nie był pewny, czy branie do tego miejsca pięcioletniego dziecka było dobrym pomysłem, szczególnie, gdy wykazywało ono skłonności psychopatyczne, a teraz tylko utwierdzał się w swojej decyzji, bardziej bojąc się dziwnych reakcji młodego Byuna, niż straszących go kreatur.
W pewnym momencie Luhan poczuł coś na swojej dłoni, przez co odruchowo wzdrygnął się na myśl o rzeczy, która go dotknęła. Dziwne jednak było, że czuł to na ręce, która znajdowała się od wewnętrznej strony wagonika, dlatego gdy Xiao przeniósł swoje spojrzenie w tamto miejsce, jego serce nagle stanęło.
Zimna, trzęsąca się, chuda dłoń Sehuna jak gdyby nic ściskała kurczowo tą należącą do Lu, jednak jej właściciel cały czas pozostawał nieobecny, nie kontaktując ze światem. Brunet miał zamknięte oczy, a jego usta były mocno zaciśnięte, przez co Luhan odruchowo odwzajemnił uścisk młodszego, splatając ze sobą ich palce.
Nie mógł znieść myśli, że ten głupek, Oh Sehun, którego cały czas tak cholernie kochał mimo że traktował go czasami jak głupiego dzieciaka, poświęcił się dla nich swoim kosztem.
Xiao wiedział, jak wiele trudu i odwagi wymagało pokonywanie własnych słabości, ponieważ sam dzisiaj walczył ze swoim lękiem, gdy Changmin zabrał ich na koło młyńskie. Oh, gdy dowiedział się o jego fobii, zapewne sam postanowił spróbować swoich sił i wejść do wagonika, chociaż prawdopodobnie wcale tego nie chciał.
Zrobił to tylko dlatego, by nie być traktowany jako ten gorszy.
— Sehun, ty głupku. – Luhan westchnął ciężko, wiedząc że chłopak i tak go nie słyszy. Odruchowo również przysunął się do mężczyzny, ściskając mocniej jego dłoń.
Do końca drogi w ciemnym tunelu żaden z nich nie odsunął swojej ręki, nawet na małą odległość.
👬👬👬
Odgłos dzwoniących kluczy i przekręcanego w drzwiach zamka był jedynym, jaki towarzyszył ich powrotowi do domu.
Podczas jazdy samochodem mężczyźni nie odzywali się do siebie, pozwalając Changminowi na rozwijanie swoich umiejętności komunikacyjnych, ponieważ jego buzia nie zamykała się przez prawie całą drogę.
Dopiero teraz, stojąc na ganku i czekając na otwarcie drzwi do domu, Minniego opuściły siły i chłopczyk ziewał co chwilę, prawie zasypiając na stojąco.
— Dziękuję, hyung. Dzisiaj było naprawdę super. – chłopczyk podszedł do Sehuna, który uniósł go na ręce i cmoknął go w policzek, uśmiechając się przy tym promienie. Luhan obserwując z oddali tą całą scenę poczuł, jak jego serce na ten widok przyspieszyło swój bieg.
— Nie ma za co skarbie, również się bardzo dobrze bawiłem. – Oh postawił Byuna z powrotem na ziemi, czochrając jeszcze na koniec jego włosy. — A teraz idź prosto do łóżka, zrozumiałeś? Dobranoc.
— Dobranoc, wujku Huji. Dobranoc wujku Lu. – chłopczyk pomachał jeszcze do obu hyungów, zanim zniknął za drzwiami wejściowymi, sprawiając w ten sposób, że mężczyźni po raz pierwszy tego dnia zostali sami.
— Dziękuję za dzisiaj. Dla Minniego... ta wycieczka naprawdę dużo znaczyła. Sam wiesz, że nie przyzna się przed nami, że tęskni za Baekhyunem, ale już na pierwszy rzut oka widać, że jest inaczej.
— To prawda. W tych sprawach jest tak samo uparty jak jego ojciec. – Sehun zaśmiał się, nie wiadomo czemu nagle czując się niekomfortowo. Jego dłonie zaczęły się podejrzanie pocić, a jego serce nieustannie szalało od momentu wyjścia z domu strachów, jednak chłopak tłumaczył sobie, że to przez ciągły strach spowodowany lękiem.
Jednakże obecnie, stojąc twarzą w twarz z Luhanem, który posyłał mu nieśmiały uśmiech podczas gdy jego policzki nabrały dość mocno różowy odcień, a włosy opadały mu pod wpływem wiatru na twarz, Oh przyłapał samego siebie na porównywaniu Xiao z autentycznym chłopcem z porcelany, a to skojarzenie wcale nie spowolniło bicia jego serca.
Co więcej, Sehun miał wrażenie, że tylko pogorszył sytuację.
— No tak... to ja już będę szedł. Dobranoc. – Oh odwzajemnił uśmiech jelonka, szybko odwracając się za siebie i zmierzając w kierunku własnego samochodu. Nie wiedział dlaczego nagle dostał takiego przyspieszenia, ale czuł, że jeśli pobędzie tu jeszcze trochę dłużej zrobi coś głupiego, czego później będzie żałował.
Jednocześnie naprawdę nie chciał odchodzić. Tak jak wcześniej, jakaś niewidzialna siła przyciągała go do Xiao i Sehun miał dość opieraniu się jej, ale jednocześnie nie mógł się jej oddać. To by było niewłaściwe.
— Sehun!
— Tak?
Słysząc Luhana wołającego jego imię, Oh automatycznie zawrócił, zupełnie nie mogąc pojąć działania swojego ciała. Xiao stał cały czas w tym samym miejscu, obserwując jak młody doktorek, prawie że w podskokach wraca do miejsca, w którym stał przed chwilą, i nie mógł nic poradzić na to, że jego policzki automatycznie oblały rumieńce.
Natomiast jego twarz zrobiła się jeszcze bardziej czerwona, gdy nagle stanął na palcach i przysunął swoje usta do rozgrzanego policzka Oh, składając na jego skórze delikatny, prawie że niewyczuwalny pocałunek.
— Naprawdę jeszcze raz dziękuję. - powiedział Lu, nie podnosząc jednak wzroku z nad swoich stóp, które w tym momencie wydawały mu się dużo bardziej interesujące niż zazwyczaj.
Mężczyzna uśmiechając się pod nosem wycofał się do drzwi, jednak zanim zdążył je zamknąć, noga Sehuna pojawiła się w ich framudze.
Chińczyk zaskoczony popatrzył na chłopaka, którego pewny wzrok utkwiony był prosto w jego oczach.
— Jak co roku, kilka dni przed świętami szpital, w którym pracuję wyprawia bożonarodzeniowy bal dla wszystkich jego pracowników. Ja... chciałem tylko spytać, czy nie poszedłbyś na niego ze mną, jako moja osoba towarzysząca? Oczywiście to nic zobowiązującego! W pełni zrozumiem, jeśli odmówisz. Myślę jednak, że obu nam przyda się w końcu jakiś wolny wieczór, nie sądzisz? Ostatnio tak się złożyło, że...
— Zgadzam się. – Luhan przerwał wywód Sehuna, słysząc jak drugi ma problem z jego zakończeniem.
Tak naprawdę już po jego pierwszych słowach Xiao miał ochotę wrzasnąć na cały głos swoją odpowiedź, jednak początkowo był w zbyt wielkim szoku, by choćby się zająknąć.
Sehun uśmiechnął się czarująco po raz kolejny tego dnia w stronę kwiaciarza, wzdychając niewidzialnie z ulgą na jego odpowiedź.
Naprawdę nie wiedział, skąd u niego taki przypływ odwagi i dlaczego nagle postanowił zaprosić Xiao Luhana na bożonarodzeniowe przyjęcie w swojej pracy, jednak, co dziwne, nie żałował swoich słów, których początkowo zupełnie nie planował. To wyszło z niego zupełnie automatycznie po tym, jak Chińczyk zostawił po raz drugi w przeciągu kilku tygodni palący ślad na jego policzku.
— W takim razie, teraz chyba już ostatecznie dobranoc.
— Dobranoc, Sehun. Jedź bezpiecznie.
Xiao obserwował jeszcze, jak Oh wraca do swojego auta, a następnie odpala go i wyjeżdża z podjazdu, machając do niego przez szybę po raz ostatni.
Dopiero gdy samochód zniknął za zakrętem, Luhan wszedł do domu, a gdy tylko drzwi się za nim zamknęły, chłopak oparł się o ich framugę, piszcząc i śmiejąc się pod nosem.
W końcu po tylu latach starań, Oh Sehun zwrócił na niego swoją uwagę i może za wcześnie było jeszcze, by mówić tutaj o jakimkolwiek głębszym uczuciu, ale Xiao czuł, jak pod wpływem szczęścia łzy napływają mu do oczu.
— Czyli pocałowaliście się w końcu hyung, tak?
Luhan wrzasnął, słysząc niespodziewanie dziecięcy głosik dobiegający od strony schodów.
Xiao otworzył swoje oczy, napotykając przed sobą siedzącego na schodach Changmina przebranego już w piżamkę, u boku którego spokojnie siedział Arnold, dając się głaskać po głowie swojemu panu.
— Minnie? Co ty tu robisz? Miałeś iść spać, a nie...
— Wiem, wujku. Chciałem tylko wiedzieć, czy się pocałowaliście z wujkiem Hujim.
Mały Byun brzmiał na naprawdę zupełnie poważnego zadając owe pytanie, jednak Lu był zbyt zaskoczony, by jakkolwiek odpowiednio zareagować.
— Minnie, to nie jest takie proste, jak ci się wydaje.
— Ah, to szkoda. – chłopczyk westchnął głośno, by następnie wstać z dotąd zajmowanego miejsca i spojrzeć mężczyźnie prosto w oczy. — Wiesz hyung, kiedyś słyszałem, że jak dorośli się długo całują, to później rodzą się dzieci, a ja naprawdę chciałbym mieć kogoś do zabawy, kiedy tatusia nie ma. Wiem, że tatuś często całuje się z wujkiem Hujim, kiedy myśli, że tego nie widzę, ale do tej pory nie mam jeszcze rodzeństwa i myślę, że to dlatego, że tatuś z wujkiem po prostu do siebie nie pasują. – Changmin przerwał na chwilę, biorąc w międzyczasie Arnolda na ręce. — Dlatego czy możecie się pospieszyć i w końcu się pocałować? Ty z wujkiem na pewno będziecie mieć razem dzidziusia, bo przecież jesteście dla siebie jak Arielka z Erykiem lub Nala z Simbą, a oni przecież mieli dzieci! Byłoby naprawdę fajnie, jakby dzidziuś pojawił się jeszcze przed świętami, bo moglibyśmy pochwalić się nim tacie, jak przyjedzie do domu, dobrze hyung? A teraz dobranoc, wujku. Chodź Arnold, idziemy zadzwonić do tatusia.
Chłopczyk posłał w stronę Xiao ostatniego buziaka, zanim zniknął z psiakiem na górze, pozostawiając Luhana w całkowitym osłupieniu.
— Co się właśnie stało...
Mężczyzna jeszcze przez długi czas nie potrafił znaleźć odpowiedzi na to pytanie.
🚼🚼🚼
TBC
Witajcie babeczki! 🍩😘 jejku...właśnie zakończyliśmy 30 rozdział YNK...nie wiem jak wy, ale ja naprawdę nie potrafię w to uwierzyć 😂 kiedyś miałam problem z napisaniem kilkunastu rozdziałów, a co dopiero z wymyśleniem fabuły do kilkudziesięciu! 😱 chyba mnie pochrzaniło, serio 😂
Ah, no i dobra informacja jest taka, że teraz już jestem na 100% pewna, że zostało więcej niż 10 rozdziałów do końca, ponieważ ten rozdział również wyszedł dłuższy niż planowałam i no tak... właśnie...kto się cieszy? 😆😘
I teraz przejdę do najważniejszej sprawy, przez którą rozdział dodaję dopiero dzisiaj, ponieważ czekałam z nim do ogłoszenia oficjalnych wyników😋
YNK dzięki waszym głosom zajęło pierwsze miejsce w ankiecie na najlepsze ff lipca! ❤
Nawet nie wiecie, jak się cieszę z tego powodu, mimo, że nie jestem fanką takich głosowań 😉
Jest to jednak najlepszy prezent, jaki mogłam dostać od was z okazji 30 rozdziału opowiadania i mam ochotę aż płakać ze szczęścia oraz każdego z was po kolei wycałować i wyściskać z radości! 😂😍😘💞
Jedyną rzeczą, której żałuję jest to, że nie mogę podziękować wam osobiście pod postem na cps, ponieważ nie ma mnie na tej grupie, a moje zgłoszenie o przyjęcie tkwi gdzieś tam w skrzynce administracji od wczorajszego wieczoru i mam wrażenie, że pobędzie tam jeszcze przez jakiś czas... 😅
Dlatego też mam nadzieję, że nikt nie obrazi się za mój brak reakcji pod postem na Facebooku 😉
Również serdecznie gratuluję autorkom dwóch zwycięskich opowiadań i polecam wszystkim ich ff! 💞
To by było na tyle ode mnie 😉Naprawdę bardzo was kocham, babeczki, nawet nie wyobrażacie sobie, jak bardzo 💖💖💖
Do kiedyś 👋
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top